poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 43



43. Co tu dużo pisać – wstęp do rozwoju dalszej akcji opowiadania. Dużo się dzieje i nareszcie przyspieszamy! Rozgardiaszem fabularnym proszę się nie przejmować, wszystko zostanie rozwinięte. W swoim czasie.
 Dziękuję za odzew pod „Ostatnią lekcją”. Poruszyły mnie Wasze wypowiedzi  i bardzo się cieszę, że są na świecie jeszcze tacy ludzie.


Hermiona szła w milczeniu, czując potworny ból ramion pod naporem nieprzytomnej Pheobe, którą niosła na plecach. Obok snuła się niczym zjawa Fleur, patrząca przed siebie pustym wzrokiem, podążając niby bezwiednie za swą przewodniczką.
Lodowate, zimowe powietrze dawało o sobie znać dotkliwym drżeniem ciał odzianych to w poszarpaną suknię wieczorową, to w brudną, szarą szatę, przypominającą raczej koszulę nocną. Gdy Hermiona dotknęła świstokilka, była pewna, że ten przeniesie je prosto pod bramy Hogwartu, tymczasem znajdowały się mniej więcej w połowie drogi z Hogsmeade do jego bram. Musiały iść wolno, bo obolała Fleur nie dałaby rady ani trochę przyspieszyć kroku.  Trudno ją było za to winić, a nawet należało podziwiać – po tym wszystkim, co przeszła, miała pełne prawo w ogóle się nie podnieść z brudnej podłogi swojej celi. Teraz bardziej przypominała zmęczoną życiem, chorą pięćdziesięciolatkę niż młodą dziewczynę o urodzie wili. Ten widok bolał, choć, rzecz jasna, przy tym wszystkim, co przeżyły, jej wygląd był najmniejszym z problemów.
Hermiona od czasu do czasu odzywała się, bardziej do siebie niż do swojej towarzyszki, chcąc mieć poczucie, że nie została sama ze swoimi myślami. Te zaś gryzły bezlitośnie, zmieniając się szybciej niż w kalejdoskopie : Fleur została skrzywdzona, Severus jest uwięziony, musisz ratować Popeleen, będą cię o wszystko pytać, zabiłaś człowieka, wojna wciąż trwa… Była świadoma, że ta gonitwa myśli nieprędko ustanie, podobnie jak tego, że nie ze wszystkimi myślami sobie poradzi.
 - Już niedaleko – rzekła w przestrzeń omdlewającym z wyziębienia i zmęczenia głosem – Musimy dać sobie radę.
Z ust Fleur niepadła żadna odpowiedź. Dziewczyna zdawała się w ogóle nie słyszeć, co ktoś do niej mówi, albo nawet być całkowicie obojętną na całą sytuację.
Widok oskrzydlonych dzików, strzegących wejścia do szkoły, podziałał na Hermionę, jak balsam. Serce zabiło jej mocniej, wzbudziwszy nikłe pokłady mocy i odwagi.
 - Zobacz! Jesteśmy! Jesteśmy bezpieczne! – mówiła na tyle głośno, na ile pozwalał jej wyczerpany organizm. Już chciała postąpić naprzód, gdy nagle Fleur zatrzymała się gwałtownie.
 - N-nie… nie wejdę… nie wejdę t-tam – wyjąkała, stając na środku oblodzonej drogi, jak słup soli.
 - Co ty wyprawiasz? To Hogwart! Nie poznajesz?
 - N-nie wejdę… - powtórzyła. Hermiona złapała ją za rękę, chcąc trochę uspokoić dziewczynę, która w szoku najwyraźniej bała się teraz każdego miejsca.
 - Fleur, wszystko będzie dobrze. To Hogwart.
 - Z-zdradziłam Billa. Oni… oni mnie… oni… - wykrztuszała słowo za słowem, zamykając kurczowo powieki.
 - Zrobili ci krzywdę – mówiła spokojnie Gryfonka – To nie twoja wina. Nic złego nie zrobiłaś. Tam nam pomogą. Fleur, proszę, nie rób mi tego! – jęknęła płaczliwie, gdy dziewczyna położyła się na ziemi, gładząc zmarzniętymi rękami zakrwawione uda. Zaczęła mamrotać coś do siebie, szeptać, jak obłąkana.
- Nie! Nie teraz, do jasnej cholery! Fleur, błagam, wstań! – krzyknęła. Chwilę potem serce podskoczyło jej do gardła, gdy usłyszała czyjeś kroki, a  kilka metrów dalej zapaliło się światło różdżki.
 - Kto tu jest?! – spytał głos, którego właściciel jeszcze nie wyszedł z mroku. Ale Hermiona go rozpoznała.
 - Tonks! To ty? – spytała, modląc się w myślach, by to nie była pomyłka.
 - Hermiona! – krzyknęła dziewczyna, wyrzucając ze swojej różdżki kulę światła – Fred, George, szybko! Chodźcie tu! – zawołała. Sama zaś była już przy niej. Jej spojrzenie zaraz padło na miejsce, gdzie leżała Fleur.
 - Mój boże, czy to jest…
 - Tak. Zabierzcie ją stąd – zdążyła tylko dodać, nim i ona padła na kolana.
 - Co to za dziewczyna? – spytał Fred, ściągając z jej pleców Pheobe. Dopiero teraz poczuła, jak ciężko było jej przez całą drogę.
 - Popeleen. Musimy ją… operować. Jest zamiennikiem dla Snape’a. Uwięzili go – Po tych słowach cały tok wydarzeń śledziła już półprzytomnie. Słyszała tylko, jak Tonks wydaje bliźniakom polecenia, potem obok głowy świsnął jej czyjś patronus i obraz rozmazał się na dobre.
Drogi do skrzydła szpitalnego w ogóle nie pamiętała. Nie wiedziała nawet, kto jeszcze widział ją w tym stanie, ale gdy się ocknęła, poczuła wielką ulgę – leżała w ciepłym łóżku, czując zapach przeciwbólowej maści, którą ktoś musiał posmarować jej obolałe plecy i stopy. Pierwsze osoby, które dostrzegła, to Harry, Ron i Ginny. Potem do jej łóżka podbiegł Syriusz, którego pani Pomfrey siłą musiała powstrzymać od zadawania pytań.
 - Muszę się widzieć… z Dumbledorem – wychrypiała, patrząc na swoich przyjaciół.
 - Już tu był – wyjaśnił spokojnie Harry – Nie gniewaj się, ale… użył legilimencji. Zależało mu na czasie.
 - W porządku – odparła. Zaraz spadła na nią, niczym grad, świadomość  tego, co się działo w ciągu ostatnich kilku dni.  – Co z Fleur? – spytała, podnosząc się lekko na łokciach. Ron i Ginny jednak zaraz położyli ją z powrotem.
 - Jest… w ciężkim stanie – szepnęła rudowłosa, spoglądając na parawan, za którym pewnie się znajdowała – Bill i rodzice są ci bardzo wdzięczni.
 - Wyjdzie z tego?
 - Pani Pomfrey mówi, że tak. Ale potrzeba czasu.
 - A Popeleen? Ta dziewczyna, którą tu przyniosłam.
 - Była operowana, ale nie wiadomo, czy przeżyje – rzekł szorstko Ron – Jest jedną z nich, prawda?
Hermiona skinęła głową w odpowiedzi. Była, oczywiście, jeszcze jedna kwestia, którą chciała poruszyć, tym bardziej, że nie miała pojęcia, ile czasu minęło, odkąd się tu znalazła, a tym samym nie miała pojęcia, jak długo Severus jest w niewoli.
 - Wiadomo, co ze Snapem?
 - To nie jest dobry czas, żeby pytać o… - zaczął Syriusz, ale ku wielkiemu zdziwieniu Hermiony, uciszył go Harry.
 - Ktoś rozpoznał dwór z twoich wspomnień. Dumbledore wysłał ekipę, która  go odbije. Mają przewagę liczebną. Poradzą sobie.
 - Ale…
 - O nic się nie martw. Wiedzą, że jest w ciele tej dziewczyny i mają dokładny plan. Długo spałaś, więc sporo cię ominęło.
 - Jak długo – jęknęła, mając nadzieję, że nie przespała połowy swojego życia.
 - Prawie dobę – powiedziała Ginny, uśmiechając się lekko. Po jej oczach było widać, że wcale nie jest jej do śmiechu.  - Jeśli to choć trochę cię pocieszy, pani Pomfrey powiedziała, że jutro może cię stąd wypuścić, o ile obiecasz, że będziesz o siebie dbać.
 - Chyba nie mam wyboru, o ile chcę pożyć jeszcze kilka lat – odparła, przymykając jeszcze na chwilę oczy. Czuła wielki niepokój. Jeśli misja odbicia Severusa się nie powiedzie, nigdy sobie nie wybaczy, że go tam zostawiła. To ona powinna była tam zostać, wtedy brałaby odpowiedzialność za samą siebie.  Nie mogła znieść tego szafowania ludzkim życiem, rosyjskiej ruletki, nie chciała być krupierem czyjegoś losu – pozwalając mu tam zostać, właśnie się nim stała.

Następnego ranka spadł pierwszy śnieg. Zimny wiatr dął w okno szpitalnej sali tak, jakby chciał wyprzeć z niego szyby. Hermiona musiała długo przekonywać szkolną magomedyczkę, by wypisała jej zgodę na opuszczenie szpitala, potem odbyła wielogodzinną rozmowę z Dumbledorem, który podziękował jej za odwagę, obiecał, że z Severusem wszystko będzie dobrze i polecił jej wrócić do Nory, gdzie miała w spokoju wrócić do normalnego trybu życia.
 - Na to chyba za wcześnie – rzekła, przyglądając się podłodze w jego gabinecie – Zbyt wiele się wydarzyło.
 - Wiem – odpowiedział spokojnie dyrektor – Ale sama pani wie, panno Granger, że najlepszym lekarstwem na chaos jest rutyna. Wróci pani na uczelnię, zajmie się swoimi sprawami. Po jakimś czasie wszystko…
 - Zabiłam człowieka – wyrzuciła z siebie tak niespodziewanie, że zdanie starca utknęło w połowie drogi do wypowiedzenia. Milczał dłuższą chwilę i przyglądał jej się z zainteresowaniem, prawie jak cennemu przedmiotowi, którego właściwości dopiero się poznaje.
 - Widziałem. W pani wspomnieniach jest to zaznaczone wyraźnie.
 - Nie powinno?
 - Bywa z tym różnie. Czasem wspomnienie o zadaniu śmierci przez swoją przytłaczającą bolesność jest mgliste i zamazane, czasem przez szok i ból, wręcz odwrotnie. Nie powiem, że wiem, co pani czuje, ale jestem pewien, że zrobiła pani to, co musiała.
 - Chce pan powiedzieć, że postąpiłam słusznie, pozbawiając kogoś życia?
 - To nigdy nie jest słuszna droga – powiedział – ale bywa konieczna. Albo nawet jedyna. Uratowała pani inne istnienia, panno Granger. Za wielką cenę.
 - Już nie jestem taka, jak kiedyś. Nie było takiej rzeczy, która mogłaby mnie zmusić do zabójstwa – wyszeptała z goryczą, która mogłaby przyprawiać o gęsią skórkę, gdyby nie była tak często spotykana w ludzkich głosach przez ostatnie miesiące.
- Z  tym stwierdzeniem, prawdziwym, czy nie, musi się pani zmierzyć. Niestety, bez mojej pomocy. Ufam, że gdy sama to pani przemyśli, przyniesie to lepszy skutek.
 - Wątpię, dyrektorze – odparła, tym razem wpatrując się w niego. Uderzyło go, jak bardzo zmienił się jej stosunek do niego, do tego miejsca. Fotel przed biurkiem Albusa Dumbledore’a stanowił, a przynajmniej winien był stanowić, dla każdego ucznia, dla każdej potrzebującej osoby, stałą, obronną twierdzę. On zaś powinien być największym obrońcą. A teraz patrzyła na niego, jak na mądrego szefa wydającego sprawiedliwe, choć trudne polecenia.
Po wizycie w gabinecie dyrektora nie miała już na nic siły, przynajmniej tej psychicznej. Postanowiła wrócić do domu, do Nory, w której, choć niekompletny, czekał na nią spokój ducha. Tam chciała się zaszyć i przeczekać najgorsze momenty. Musiała jednak zmierzyć się z jeszcze jedną trudnością. Gdy dotarła bowiem do swojego pokoju, przy jej biurku ktoś już siedział.

19 komentarzy:

  1. Jeeest nowy rozdział ;-) O rany nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, leżę chora w łóżku, wchodzę na twojego bloga patrzę i jest nowy rozdział :-D Rozdział oczywiście świetny. Mam nadzieję, że w ostatniej scenie to Severus na nią czeka :-P Życzę weny i czekam niecierpliwie na nowy rozdział Paulina

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeej!
    Nowy rozdział.
    Widzę kilka nowych, interesujących wątków :D
    Ciekawe jak Hermiona podniesie się z hmmm nie wiem czy wyrzuty sumienia są dobrym określeniem.
    I któż to na nią czeka. Fajnie by było, gdyby to był Severus,ale wszystko jest możliwe :)
    Weny.
    Pozdrawiqm,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto tam siedział.? Syriusz czy Snape.? A może Draco.. Boże już nie moge się doczekać następnej notki..

    Z pozdrowieniami..
    Cornelia..

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby to był Severus :D
    Podobał mi się rozdział:))

    Czekam z niecierpliwością na następny
    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje ,że swój zgrabny tyłek osadził przy biurko Seviś anie black ale pewnie nie mam na co liczyć ... ;(
    Cóż rozdział miód malina
    Czekam na następne
    Pozdrówka
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  6. To musi być Severus! Ale jak znam moje szczęście to to będzie Black albo Draco..., albo Harry..., albo Ron..., albo Ginny, ale pewnie nie Sev :( Ale super, że jest nowy rozdział i czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie znoszę Cię, cholero jedna XDDDD
    WRRRRRRRRRRRRRRR, jak można, pytam jak można tak kończyć, ja pizgam, DOMAGAM SIĘ NATYCHMIAST KOLEJNEGO ROZDZIAŁU! JUŻ, JUŻ!
    R.
    eliksir-odrodzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana, przeczytałam Twoje opowiadanie z zapartym tchem, zamiast uczyć się biochemii;) jest absolutnie cudowne! Kiedyś pisałam bloga sshg, ale przestałam i od tamtego czasu szukałam jakiegoś dobrego opowiadania, ale nie znalazłam. Aż ostatnio wpadłam na Twoje ff. Dziękuję:) za to że jest napisane poprawnie gramatycznie;) za to, że Severus jest prawie idealny i sama mogłabym się w nim zakochać. I za to, że akcja rozkręca się powoli, przez co wystarczy, że Snape muśnie dłonią skórę Herminony a czytelnik już skacze z radości pod sufit;D i błagam, pisz dalej, choć czasem trzeba walczyć o czas. Jest dobrze:)
    Pozdrawiam
    Ayo

    OdpowiedzUsuń
  9. Znalazlam Twojego bloga calkiem niedawno i jestem zachwycona, serio. Trudno znalezc naprawde dobre opowiadanie, tym bardziej sshg. Zaczelam tez czytac Zakochani w piekle, bo widzialam o nim same dobre opinie :D mam nadzieje, ze napiszesz to opowiadanie do konca, strasznie wciaga czlowieka!
    Karolina x

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo sie ucieszyłam, jak zobaczyłam, że jest nowy rozdział :3 Po prostu wspaniałe <3 Fajnie y było gdyby tam siedział Sev :D
    Życzę weny i pozdrawiam :*
    Hermiona
    http://dramione-nowa-milosc.blogspot.com/ - zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeeny ale fajnie, ze jest nowy rozdział:)
    Czekam z niecierpliwoscia na następne;);)
    Went życzę:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  12. No jak to nie będzie Severus to zamorduję Cię!!! Umiesz trzymać w napięciu :)
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytam bloga od dawna, ale komentuję pierwszy raz. Obiecuję się poprawić ;).
    Lubię Twojego fanficka, bo nie jest schematyczny. Wyznawcy Salzara, cała ta akcja... Wątek Sevmione jest, ale na szczęście nie wyskakujesz nagle z wielką miłością, wszystko rozwija się tak jak powinno.
    Przechodząc do rozdziału... bardzo mi się podobał. Hermiona martwi się o Severusa... ładnie to opisałaś :). Do tego - jak zawsze kończysz w momencie, w którym nie powinnaś skończyć :P. Każdym kolejnym rozdziałem zaskakujesz i mam nadzieję, że niebawem dowiemy się, kto siedział przy biurku Hermiony :).
    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    http://tajemnice-fantazji.blogspot.com/ - zapraszam też do siebie :).

    OdpowiedzUsuń
  14. O nie! Twoje opowiadanie zdecydowanie uzależnia! :p Trafiłam tu niedawno, przeczytałam wszystko w tempie ekspresowym i jestem zachwycona! Pisz dla nas dalej bo chyba nie przeżyję jak się nie dowiem jak skończy się ta historia!
    A co do tego rozdziału to jak mogłaś skończyć to w takim momencie? :P Nie masz dla nas litości?!:(
    Pozdrawiam, Kora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam zakochanych w piekle i czytam też to. I jestem przerażona. Po prostu nie mieści mi się w głowie to jak tam pociągnęłaś 150 rozdziałów a tu raptem garstka. Okej brak czasu różne życiowe sprawy i takie tam inne.
    Do stylu pisania się nie czepiam bo nikt nie jest idealny czasem w kradnie się parę literówek ale da się to przeżyć.
    Czekam na kontynuację, bo twoje twory bardzo mi się podobają. Wciągnęłam oba opowiadania na raz i mam niedosyt :)
    Czekam co będzie dalej. Pozdrawiam, Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tego twojego bloga znalazłam wczoraj i jak zaczęłam czytać tak dziś skończyłam wszystkie notki, które się pokazały. Życzę weny i pozdrawiam~ nowa czytelniczka z Wrocławia. PS. Czy w tym roku również wybierasz się na marsz 11 listopada? Jeśli tak to może cię spotkam c:

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy następny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  18. O matko co tu sie dzieje, jak ja sie ciesze ze tak w ciezkiej chwili, kiedy to Fluer chciala sie poddac, zjawila sie Tonks i blizniacy :) utarowałas sie przed zlinczowaniem przeze mnie :D ufam, ze Albus wyciagnie z tamtad Severusa zywego.. Wiesz mam jakies zle przeczucia co do siedzacego przy biurku przybysza, czyzby szykowaly sie kolejne komplikacje? Oby nie :)
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń