niedziela, 21 września 2014

Rozdział 42



42. Co za ulga z tym rozdziałem! Po półtoramiesięcznej przerwie… Powiem tylko, że kolejny rozdział jest już w fazie tworzenia i zostanie dodany względnie szybko.  Ten pisałam po pewnym doświadczeniu, o którym chcę Wam opowiedzieć w kolejnym, niezwiązanym z opowiadaniem, poście. Dziękuję za komentarze pełne wsparcia. Wszystkie jesteście niesamowite!


Czas, na przemian, to wlókł się bezlitośnie, to pędził, jak oszalały. Hermiona przemierzała szerokość celi już chyba po raz setny, czekając na jakiś dźwięk, zgrzytnięcie zamka w drzwiach, jakikolwiek znak, że jej plan zaczyna wchodzić w życie. A może cholerny oszust ją wystawił? Albo Scabior dowiedział się o wszystkim i zarówno ona, jak Snape i Fleur skończą tu żałośnie, jako ofiary Wyznawców?
 - Błagam, usiądź – syknął Snape, oparty plecami o ścianę. Zakrywał twarz dłońmi, wyraźnie tłumiąc w sobie zbliżający się wybuch niebezpiecznej mieszanki emocji.
 - Czekam. I muszę myśleć.
 - Na co, do cholery czekasz? Na pomoc z nieba? – sarknął.
 - Mówiłam, że mam plan!
 - Ciekawe, co chcesz zrobić. Wyważyć kraty czy wzywać pomocy?
Nawet nie pomyślała o tym, żeby odpowiedzieć mu drwiną. Zatrzymała się wreszcie przed nim i zaczęła szeptać.
 - Pheobe Popeleen jest w tragicznym stanie. Kazali mi ją obejrzeć , wyleczyć. Tu nie mogę jej pomóc i znalazł się jeden, któremu zależy, żeby ona trafiła do szpitala. Obiecał nas stąd wyciągnąć, jeśli przeprowadzę na niej operację w Hogwarcie.
 - Chyba mu nie uwierzyłaś! To oczywiste, że Scabior…
 - Scabior nic o tym nie wie. Zabronił ją gdziekolwiek transportować. On chce ściągnąć Dumbledore’a tutaj. Ma zamiar o coś się targować.
Snape zamilkł. Myślał intensywnie, nie spuszczając z niej wzroku. Na jego twarzy malowała się istna bitwa myśli, ale była niemal pewna, że udało jej się go przekonać.
 - Proszę mi zaufać. Jakiekolwiek działanie jest lepsze, niż bezczynność – dodała.
- A co z Fleur? Przecież nie wyjdzie stąd o własnych siłach.
- Uda nam się ją stąd wyprowadzić, mniej więcej tak, jak Pheobe.
- To znaczy?
- Zobaczy pan.
- A co dalej? Scabior nigdy tu nie zejdzie, z nikim z nas nie będzie chciał mówić, nikt nie zorientuje się, że nas tu po prostu nie ma?
 - To nie nasz problem. O to ma zadbać ten facet.
 - Czy ty sama siebie słyszysz? To jest nasz problem. Mamy zamiar uciekać z więzienia bandytów, którzy chcą nas zabić, więc dlaczego miałby cię obchodzić taki detal – prychnął sardonicznie.
- Przez bardzo długi czas – zaczęła mówić drżącym głosem – zachowywałam się tak, jak pan tego ode mnie oczekiwał. Ale przekonałam się, że to nie działa w kryzysowych sytuacjach i to całe opanowanie, zachowanie zimnej krwi czasami po prostu nie wychodzi na dobre. Dlatego teraz postąpię jak Gryfonka, czy to się panu podoba, czy nie! To jest mój plan i to ja doprowadzę go do końca, na własnych zasadach. I uda mi się, panu na złość! Wyprowadzę nas stąd, choćbym to miała przypłacić życiem! – zakończyła, trzymając go za przód szaty. Przypominała mu teraz uczestniczkę jakiegoś powstania, skazanego na porażkę, która rzuca ostatni granat w szeregi silniejszego przeciwnika. Chyba tylko jej determinacja i jego bezradność sprawiły, że jej na to pozwolił. Musiał jednak przyznać, że dzisiaj powierzyłby jej własny los, wiedząc, jak bardzo chce wygrać.
Drżała na całym ciele, ale już nie ze strachu. Chciała, chyba nawet musiała działać. I wreszcie nadszedł ten moment. Ten sam mężczyzna, który miał jej pomóc uciec, wlókł na swoim ramieniu wpół przytomną Fleur. Miała szarą, umęczoną twarz i zakrwawione nogi. Zemdliło ją z wściekłości i żalu, ale szybko podeszła do krat celi.
 - Fleur, to ja! Słyszysz mnie? – próbowała dosięgnąć ją swoją ręką, ale stała zbyt daleko.
 - Masz być cały czas gotowa – syknął mężczyzna – za pół godziny Scabior wyrusza w drogę. To będzie jedyna okazja.
 - Cały czas jestem.
 - I jeszcze jedno – ona – wskazał na Fleur – zostaje. Dostaniecie ją z powrotem w zamian za Pheobe. To się dobrze składa, bo będzie wyglądało na to, że ona uciekła z wami, a tymczasem ona będzie pod wpływem wielosokowego.
 - Po moim trupie! – wrzasnęła Hermiona – Nie mam żadnej gwarancji, że nie stanie jej się krzywda i nie zostawię jej tu!
 - Zostawisz, bo nie masz wyjścia. Ja tu dyktuję warunki!
 - Pro…proszę… - jęknęła błagalnie Fleur, podnosząc na nią zbolały wzrok.
 - Zabiorę cię stąd, obiecuję!
 - Powiedziałem: nie ma dyskusji!
 - Nie pomogę Pheobe. Zakon w końcu tu przybędzie i wszystkich nas zabiorą, a ona zginie! Nie stać cię na targowanie się. Nie masz na to czasu, bo ona, za niecałą dobę, będzie martwa!
- Jesteś pewna? – wydyszał, świdrując ją wściekłym spojrzeniem. Błyskawicznym ruchem wyjął ze swojej kieszeni nóż i przyłożył go Fleur do gardła  - To ty nie masz czasu. Albo pomożesz Pheobe, albo twoja przyjaciółka za chwilę straci życie. Wybieraj!
Fleur zamknęła oczy, jakby właśnie się poddała. Hermiona czuła, że jej serce i głowa zaraz eksplodują, miała tylko chwilę na decyzję i pewnie podjęłaby ją nierozważnie, gdyby zimna ręka nie odciągnęła jej za kark od krat.
 - Wypuścisz je, a mnie podasz eliksir wielosokowy. Zostanę tu zamiast Weasley – powiedział Snape, a Hermiona wytrzeszczyła na niego oczy, tkwiąc w absolutnym szoku.
- Żadnych sztuczek! – warknął bandyta. Oddychał ciężko i przenosił wzrok z Hermiony na Snape’a, jakby szukał na nich znamion podstępu.
- To nie sztuczki. Jeśli ktoś musi zostać, to będę to ja. I twoja przyjaciółka i panna Weasley potrzebują lekarza. Ja nie. Skoro mamy mało czasu, nie ma sensu dalej się targować.
Oprawca schował nóż z powrotem do kieszeni, i wepchnął Fleur do celi.
 - Przyjdę po was za  kwadrans. Macie być gotowe i nawet nie myśleć o oszustwie. To jasne?
 - Nie możesz tego zrobić! – wrzasnęła Hermiona, rzucając się na plecy Snape’a.
 - Będą gotowe – rzekł jednak. Przynieś wielosokowy.
Mężczyzna wycofał się w kierunku schodów. Gdy zostali sami, Snape spojrzał Hermionie prosto w twarz, trzymając ją za ramiona.
 - To najlepsze wyjście. Poradzę sobie. Zależy mu na niej. Wrócę do Zakonu.
- Jeśli coś ci się stanie, nie daruję sobie, ty cholerny… cholerny – warczała, szarpiąc nim. W odpowiedzi przyciągnął ją mocno do siebie i pocałował w czubek głowy.
 - Przecież sama mówiłaś, że zachowasz się, jak Gryfonka. No to uwierz tej swojej odwadze i szczęściu.  Uwierz w to, że wrócę.
 - Jeśli nie, przyjdę po ciebie. Przysięgam – złapała jego twarz w dłonie i zaczęła ją całować, mocząc przy tym własnymi łzami. Nie odepchnął jej, bo czuł, tak samo, jak ona, że tego potrzebuje. Chwycił ją tylko mocniej i chłonął całym sobą jej zapach i ciepło. Teraz widział w niej kobietę, dla której zrobiłby wszystko, byle ocalała i wierzyła, że wszystko będzie dobrze.
Serce waliło mu, jak młotem, gdy mężczyzna pojawił się znów w lochach ze szpitalnym łóżkiem i nieprzytomną dziewczyną. Wypił eliksir i zajął jej miejsce. Rzucił Hermionie ostatnie spojrzenie, nieswoimi oczami i zniknęli za rogiem.
 - Felur, wszystko będzie dobrze – mówiła spokojnie Hermiona, klęcząc przy kratach swojej celi, starając się nie myśleć, że zostawia tu Severusa – Obiecuję Ci, że wrócisz do pani Weasley i Billa, że będziesz znów szczęśliwa. Zobaczysz!
Dziewczyna patrzyła na nią bez odpowiedzi. W jej wzroku była zarówno ufność, jak i nadzieja. Hermiona znała ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że się nie podda.
Niespełna pięć minut później musiała już wyciągać Fleur i układać ją na desce pod łóżkiem, nakrytym długim, białym prześcieradłem.
 - Stań tu – rozkazał jej Wyznawca, po czym stuknął różdżką w jej głowę i odczekał, aż Zaklęcie Kameleona zacznie działać. Po chwili nie widziała już swojego ciała, jednak zanim ruszył z łóżkiem przed siebie, złapała go za tył szaty.
 - Moja różdżka – syknęła – Muszę mieć się jak bronić, gdyby coś poszło nie tak.
 - Chyba zwario…
 - Nie ma czasu! Dawaj ją! – rozkazała, wbijając paznokcie w jego plecy. Wcisnął jej różdżkę w niewidzialną dłoń, a ona schowała ją pod swoją podartą suknią.
Gdy tylko wyszli po kamiennych schodach z piwnicy, a mężczyzna schował łóżko pod wielkimi schodami, prowadzącymi na wyższe piętra budynku, przylgnęła plecami do ściany.
  - Teraz krzyknę, że uciekliście. Zmuszę ich, do wyjścia na zewnątrz, wtedy natychmiast wypchniesz łóżko w kierunku tamtych drzwi – wskazał palcem wąskie, drewniane drzwi, kilkadziesiąt metrów przed nimi – Następne będą zamknięte na kłódkę. Zniszcz je zaklęciem i biegnij, ile sił w nogach. Na końcu drogi leży małe, kobiece lusterko. To świstoklik, przeniesie was w okolice Hogwartu. Tam ją wyleczysz, a kiedy stanie na nogi każesz jej tu wrócić. Powiesz, że… że czeka na nią Simon. Wtedy wyrzucę stąd Snape’a.
- Zaczynaj – odpowiedziała tylko.
Zaczął krzyczeć. Na tyle przekonująco, że zewsząd zbiegli się Wyznawcy. Wydał im dyspozycje, twierdząc, że uciekinierzy wydostali się przez zachodnie wyjście. Gdy tylko przebiegł obok niej ostatni, wyciągnęła przed siebie ciężkie, szpitalne łóżko i biegła, trzymając jego poręcz, najszybciej, jak mogła. Pierwsze drzwi otworzyły się przed nią z hukiem. Następne wyrzuciła w powietrze zaklęciem. I nagle usłyszała za sobą niespodziewany wybuch. Ktoś rzucał w nią klątwę.
  -Stać! – wrzasnął mężczyzna w czarnej pelerynie, nie wiedząc, do kogo mówi. Ale ona nie zatrzymała się na jego wezwanie. Rozpaczliwie, jakby pod naporem ostatniego uderzenia serca  zdobyła się na coś, co musiała zrobić. Nie mogła sobie pozwolić, by wstał i zaczął znów ją gonić.
 - Avada Kedavra! – krzyknęła, czując, jak energia pędzi z jej ramienia prosto do różdżki. Zielony promień utknął w ciele mężczyzny, zwalając go z nóg. Padł martwy, a Hermiona stanęła w bezruchu, na ułamek sekundy. Zabiła go. Gdyby miała czas, ta świadomość sparaliżowałaby ją. Ale ona znów chwyciła łóżko i, nie czując nic prócz zimowego powietrza na skórze, pędziła, najszybciej, jak mogła. Musiała dostać się do tego świstoklika, dla Fleur, Billa, dla Rona i Harry’ego, dla Snape’a, dla samej siebie. Wiedziała, że się uda, choć  cena za ten wyczyn, była straszna. Zaciskając kurczowo palce na poręczy łóżka, przemierzała piaszczystą, zmarzniętą drogę, nie czując dystansu, który przebiegła, z coraz większym kłuciem w płucach. Wreszcie spostrzegła błyszczący punkt pośrodku drogi. Dopadła do niego i chwyciła palcami rączkę małego lusterka. Poczuła szarpnięcie i wszystko zaczęło wirować.

13 komentarzy:

  1. Oooo rozdział! :)
    Oby wyszli z tego cali...
    Czekam na dalsze rozdziały :))

    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże ty sadystko.. Znowu w nieodpowiednim momencie.. Rozdział świetny.. Czekam na kolejny jak zwykle niecierpliwie..

    Cornelia Grey..

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, kochana! :) Nawet nie wiesz, jak bardzo, bardzo się stęskniłam! ;)
    Kurczę blade. Może naszło mnie na jakiś taki sentymentalny tok myślenia, ale... kurczę. Jak ty piszesz! Ty jesteś geniuszem, po prostu geniuszem! Ja nie jestem w stanie tego inaczej określić! :O Boziu najdroższa! <3
    Kurczę, to było takie słodkie <3 Jak ona go całowała i jak on zgłosił się do zostania zamiast Fleur... <3 Matko ♥♥♥
    Pisz dalej, kochana, czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :*
    Buziaki i weny,
    always

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, ale muszę powiedzieć, że przerwałaś za szybko. Dlaczego w takim momencie?! Nie wiem jak wytrzymam do kolejnego rozdziału :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Martwię się o Snape'a :/ Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze :3 Rozdział wspaniały jak zawsze <3 Czekam na kolejne.
    Życzę weny i przesyłam pozdrowienia,
    Hermiona :*

    Zapraszam tez na mojego bloga http://dramione-nowa-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow!
    Genialny rozdział!
    Czekam na więcej, może uda się szybciej :D
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej! Już myślałam, że zapomniałaś albo że ja zapomniałam tego co było wcześniej, a tu proszę! Jak za dotknięciem różdżki pamięć wróciła :D Cudo! Tak bardzo mi tego brakowało <3
    pozdrawiam,
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja za Tobą tęskniłam myślałam że o nas zapomniałaś a tu proszę. .. świetny rozdział !!! Juz nie mogę się doczekać kolejnego... pozdrawiam -E-

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest 2.31 w nocy i właśnie skończyłam czytać Two blog! Jestem w nim zakochana po uszy. Jeszcze żaden nie wywoływał u mnie takich emocji. Mam wrażenie, że ten jakoś wyjątkowo do mnie "trafia". Druga sprawa, że po prostu ubóstwiam sevmione... Według mnie jest to jeden z ambitniejszych i trudniejszych do napisania paringów..Częściowo nawiązuje też do mojej osoby... Ale więcej zdradzać nie będę! ;) Poza tym... Piszesz cudownie. Masz wielki talent i ogromnie się cieszę się, że Cię znalazłam. Z niecierpliwością oczekuję kolejnych rozdziałów. Pozdrawiam Weronika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twojego bloga* sorry. O tej godzinie nie jestem zdolna do pisania bez drobnych pomyłek ;)

      Usuń
  10. Jej! Super fajnie ma tylko taką jedną myśl... czy ci wyznawcy będą gwałcić Seva w ciele Fleur? heheh :) Śmieszne ^^
    Super rozdzialik czekam na next'a
    Pozdrowienia
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestes szalona :D rozdział tak trzymal mnie w napieciu, ze nie moglam usiedziec spokojnie w miejscu (jakbym kiedykolwiek mogla xD), Hermiona jest tak zdetermionowana kobieta, ze odwarzyla sie rzucic Niewybaczalne, w sumie sie nie dziwie, w obronie sama bym pewnie wiele zrobila, w sumie jak kazdy. I tak se zastanawiam, co bedzie musial przezyc Severus, skoro Wyznawcy zobacza ze niby "go" nie ma i Hermiony, jak bardzo beda sie nad nim znecac, czy moze w ogole nie beda, ach ta przekleta ciekawosc :D no tak mnie to wciagnelo, ze nie moge ^^ rozdzial na wybitny :D
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń