piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 41



41. Pisane przy bardzo złej fazie. Moje pseudotragiczne rozdziały zbiegły się w czasie z tragicznymi wydarzeniami w świecie realnym, bo, jak pewnie wiecie, sytuacja na świecie obecnie też wymyka się spod kontroli. Różne przemyślenia pchnęły mnie do napisania tego rozdziału w ten sposób i uważam, że to jeden z tych nielicznych, w który udało mi się przelać siebie.
W poniedziałek wyjeżdżam z chłopakiem i przyjaciółmi nad jezioro do Pszczewa (koło Poznania), gdyby tak się stało, że którąś z Was tam spotkam, dajcie znać ;)
I na koniec – Dziewczyny, nie kłóćmy się, nie złośćmy się. Czytam wszystkie komentarze i jestem wdzięczna, że są w nich różne dyskusje, ale nie traćmy nerwów. Keep calm and read Metanoia ;)


Pierwszym, co poczuła, był tępy ból  w lewej ręce, która w bardzo nienaturalnej pozycji zwisała z czyjegoś ramienia. Była też tak przemarznięta, że mimo ogólnego otępienia czuła, jakby w jej ciało wbijały się setki igieł. Nie wiedziała nawet, gdzie się znajduje, ale z całą pewnością nie był to pensjonat, do którego przybyła ze Snapem. Snape. Musiała go odnaleźć. Przecież nie uciekłby bez niej. Podniosła wzrok, próbując go dostrzec, ale choć w pobliżu kroczyło kilkunastu mężczyzn, w żadnym z nich go nie rozpoznała. Każdy miał srebrne S na plecach i to kazało jej się pozbyć złudzeń. Severusa tu nie było.
 - To ona – oznajmił ktoś tubalnym głosem i bezceremonialnie zrzucił ją ze swoich pleców prosto na zimną posadzkę. Upadła i jęknęła cicho. Obraz był rozmazany, nie poznawała ani tego miejsca, ani tych wszystkich ludzi, ale sądząc po bladym świetle, wpadającym do środka przez wielkie okno, mogła wywnioskować, że właśnie świta.
Podciągnęła się na rękach i usiadła, mrużąc oczy, by zobaczyć cokolwiek wyraźniej. Nagle ktoś zbliżył się ukucnął tuż przed nią. Mężczyzna o długich, splątanych włosach, ciemnych, jak dwa węgle oczach i niedbałym zaroście zacmokał na jej widok.
 - No, no, panna Granger. Znów się spotykamy, śliczna.
 - Scabior – wysyczała, rozpoznając szmalcownika – Myślałam, że zdechłeś w bitwie o Hogwart.
 - Prawie – rzekł, nie spuściwszy z niej świdrującego spojrzenia – Jak myślisz, przez kogo? Tak, dobrze. Przez ciebie i bandę twoich szlamowatych przyjaciół. Ale wróciłem. Cudem, przyznaję, bo upadek z tego cholernego mostu chyba dla wszystkich, prócz mnie, skończył się śmiercią. O tym jednak opowiem ci następnym razem – Wstał i zaczął wokół niej krążyć, jak sęp – Pewnie ci się wydaję, że tylko wy, boski Zakon, bohaterowie wojny, straciliście tak wiele. Biedne sieroty, matki poległych synów, zgliszcza domów i złamane żywoty. Ale wiesz co, Granger? My też mieliśmy rodziny. Ja miałem. Moja przyszła żona zginęła z ręki jednego z twoich przełożonych. Co do matki, nie wiem, czy i gdzie żyje, ale straciłem… cóż, wszystko. Oprócz szansy na zemstę, gdy przeżyłem.
- Wywołasz kolejną wojnę, żeby się zemścić? – spytała, śledząc każdy jego ruch.
 - Nie próbuj we mnie wzbudzić poczucia winy, bo to się nie uda. A poza zemstą chcę jeszcze coś zyskać. Ot, ludzka chciwa natura – parsknął szyderczym śmiechem.
 - Czego ode mnie chcesz? Nic ci przecież nie zrobiłam. Nie zemściłam się nawet za to, że przekazałeś mnie Malfoyom i Bellatrix Lestrange.
 - Wojna to wojna, dziewczynko. Takie okropieństwa się zdarzają.
 - Dlaczego akurat ja? – to pytanie spłynęło z jej ust, nim zdążyła je powstrzymać.
 - Daj spokój… Gdybym złapał Pottera, pomyśleliby, że chcę tego samego, co Czarny Pan. Fleur Weasley już  tu jest, więc nie potrzebowałem kolejnego Weasleya. Ale ty? Żeby ciebie odzyskać, Potter i Dumbledore staną na głowie. Zresztą Snape jest całkiem miłym dodatkiem – wyjaśnił z kpiarskim uśmiechem.
 - Więc chcesz ich zabić? Wszystkich? To jest ten twój plan zemsty, tak?
 - Już ci mówiłem, że chcę coś jeszcze zyskać. Ale to nie na twoją piękną główkę. Targu dobiję z Dumbledorem.
 - On nie będzie się z tobą targował.
 - Och, naturalnie. Chyba, że wystawię mu na aukcję coś bardzo cennego. Ciebie, na przykład.
 - Z Pheobe jest źle – odezwał się nagle ktoś zza jej pleców – Jeśli nie przeniesiemy jej natychmiast do szpitala, dziewczyna umrze, a wtedy…
 - Milcz! – uciszył intruza Scabior, zły, że mu przeszkodzono w tyradzie – Nikt stąd nie wyjdzie do żadnego szpitala. Wiedziała, na co się pisze. Poza tym mamy ty przecież jakieś cholerne eliksiry, tak? Na pewno coś da się zrobić.
  - Ona potrzebuje lekarza – rzekł nieustępliwym tonem drugi głos.
 - No to ściągnijcie tu Popeleena! Przecież zna się na tej całej magomedycynie, a w końcu to jem najbardziej powinno zależeć na zdrowiu młodej!
 - Popeleen nie żyje. Zginął w walce – oznajmił krótko – Ale skoro ona była na tym  sympozjum, to znaczy, że też jest lekarzem.  
Scabior wyglądał, jakby się wahał. Prawdę mówiąc Hermiona wolała klęczeć tu przed nim i słuchać wszystkiego, co mówił, niż pomagać tej suce, która chciała ją zabić, pomimo, że wcześniej to właśnie ona uratowała jej życie i opiekowała się nią w szpitalu. .
 - Weźcie ją. Ma postawić Popeleen na nogi, a potem wylądować w celi Snape’a – rozkazał.
Hermionę zaciągnięto do małego, ciemnego, śmierdzącego pleśnią pokoju. Na łóżku leżała nieprzytomna dziewczyna, o twarzy bielszej od nowego pergaminu i sinych ustach. Nie krwawiła, oddychała płytko i nierówno.
 - Będzie mi potrzebna różdżka – powiedziała, nie patrząc na mężczyznę, który ją tu przyprowadził. Ku jej zaskoczeniu, w dłoń wciśnięto jej własną różdżkę.
 - Żadnych sztuczek – wychrypiał mężczyzna – Jeśli choć spróbujesz rzucić zaklęcie inne od medycznego, twoją głowę trzeba będzie ścierać ze ściany. Do roboty!
Pochyliła się nad Pheobe i rzuciła kilka podstawowych zaklęć. Choć w duchu modliła się, żeby nic nie dało się zrobić i żeby umarła tu, w zatęchłym, ciemnym pokoju, jak na to zasługuje, to jednak wyrobiona już w części mentalność lekarza kazała jej zrobić wszystko, by pomóc dziewczynie. Kazała przynieść mokre ręczniki i eliksir na wzmocnienie. Tylko tym dysponowali. Przyłożyła mokry materiał do twarzy dziewczyny, do ust wlała eliksir pieprzowy i przytrzymała ją za ramiona, gdy się ocknęła, krztusząc się.
 - Boli – wyjęczała, błądząc nieprzytomnym wzrokiem po pomieszczeniu.
 - Dość, Granger, oddawaj różdżkę. Idziesz ze mną.
 - To nie koniec. Obudziła się, ale zaklęcia sprawdzające wykazują dużo nieprawidłowości. Ma siny brzuch, musiała mocno oberwać. Myślę, że coś w środku jest uszkodzone – wyjaśniła szybko, gdy facet trzymał ją już za łokieć.
 - Więc to napraw, nie gadaj! Szybciej! – warknął wściekle. 
 - Jak?! Trzeba ją zoperować!
 - Tutaj?! To nie szpital, kretynko! Masz to załatwić różdżką, bez krojenia jej brzucha!
 - Ja tu jestem lekarzem, nie ty wiesz, co trzeba… - nim skończyła zdanie, wymierzono jej silny cios w twarz. Zatoczyła się, jak pijana i upadła, patrząc z nienawiścią na winnego jej upadku. Oddychała ciężko, próbując pohamować gniew i złość.
 - Nie możesz jej tu operować.
 - Tak się składa, że już raz przeprowadzałam operację w niesterylnych warunkach – syknęła, podnosząc się do pionu – Stawiając sprawę jasno: mogę teraz iść do celi, a ona pożyje jeszcze kilka godzin, może dobę. Albo przeprowadzę operację, bez gwarancji, że przeżyję. Ma pięćdziesiąt procent.
Widziała po nim, że się boi. Bił się z myślami. Najwyraźniej Pheobe była dla niego kimś ważnym. Czekała na decyzję, która prawdę mówiąc nie miała dla niej żadnego znaczenia.
 - Jak oceniasz jej szanse po operacji?
 - Tutaj? Niewielkie. Wszędzie jest pleśń, mnóstwo bakterii. Nawet jeśli operacja w pełni się uda, zabiją ją powikłania. Ona musi znaleźć się w szpitalu.
 - Słyszałaś, co powiedział Scabior. Nikogo nie wypuści – patrzył na Pheobe, jakby ta już umarła. Bardzo się bał, widać było, jak tłumi w sobie żal.
 - Zatem przykro mi. Nic nie mogę zrobić.
 - To niemożliwe. Niemożliwe! – powtórzył, uderzając pięścią w otwartą dłoń – Ty na pewno pracowałaś w szpitalu i masz tam kogoś zaufanego. Może gdyby Scabior się nie dowiedział…
 - W szpitalu nie. Ale w Hogwarcie jest pielęgniarka, która…
 - Masz mnie za idiotę?! – ryknął niespodziewanie, a Hermiona skuliła się bojaźliwie – Myślisz, że nie wiem, że wtedy Dumbledore wszystkich schwyta, ty nas wydasz, nikt jej nie pomoże, a ja zginę?!
 - Jeśli nie przestaniesz wrzeszczeć, to zaraz zabije cię Scabior! – wysyczała – Operowałam już w Hogwarcie. Porozmawiam z pielęgniarką, jeśli postarasz się, żeby Fleur i Snape wyszli stąd żywi.
 - Jak mam to niby zrobić? – jęknął załamując ręce. Był wyraźnie przerażony. Ale ona miała już plan. Kimkolwiek ten człowiek był dla Pheobe Popeleen, zgodzi się na niego, bo to jedyna szansa, by dziewczyna przeżyła.
Wciąż drżąc od nadmiaru emocji, wlókł ją szybko do lochów, gdzie miała zostać uwięziona.
 - Jesteś pewna, że wystarczy ci czasu? Jeśli ona umrze wcześniej, ty będziesz następna – wycedził przez zaciśnięte zęby.
 - Do nocy wytrzyma. Zadbaj o wszystko, a przeżyje – wyszeptała w odpowiedzi. Zaraz potem wepchnięto ją do celi, gdzie na podłodze pod ścianą kulił się Severus. Gdy tylko zobaczył Hermionę, podniósł się gwałtownie. 
 - Żyjesz! Nic ci nie jest? Zrobili ci coś, torturowali cię, tak? Powiedz! – wykrztusił od razu.
 Ale ona nie odezwała się ani słowem. Złapała się go, jakby był ostatnim stałym punktem na rozległych wodach i przytuliła mocno, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi i pozwalając łzom płynąć. Była zrozpaczona i wystraszona. Bardzo dokładnie pamiętała wszystkie obrazy ze świata wojny, a te obecne, dzisiejsze, były identyczne. To tak, jakby przez kilka miesięcy śnić jeden koszmar i obudzić się tylko na chwilę, by zły sen zaraz powrócił.
Severus głaskał ją po plecach i szeptał coś, choć wiedział, że to niedobry moment na słabość. Nie byłby aż takim egoistą i nie robiłby tego, gdyby to tylko on jej potrzebował, ale czuł, że i ona pragnie jego bliskości. Nie mógł jej zawieść.
 - To się wkrótce skończy, prawda? – spytała, naiwnie wierząc, że wszystko, co Snape jej zaraz powie, sprawi, że poczuje się silna i bezpieczna.
 - Kiedyś stąd wyjdziemy – rzekł jednak, czując, że robi jej tym krzywdę.
 - Mówię o wszystkim. O tej wojnie, która znów się zaczyna. Przecież to nie może trwać bez końca, ludzie nie mogą być cały czas tak krzywdzeni, prawda? Przecież mam rację, to nie może tak zostać!
  - Cicho – poprosił, odsuwając ją na odległość łokcia – Musisz być twarda, Granger, nie mogą cię złamać. Przecież tyle wytrzymałaś. Nie waż mi się teraz poddawać!
 - To co, mam jeszcze, do cholery, znieść?! – wrzasnęła z goryczą, która jednak prędzej wzruszyłaby te brudne, obdrapane ściany celi, niż ich oprawców.
  - Wszystko – odparł lakonicznie, przeszywając ją spojrzeniem, jakie tylko niezłomny człowiek mógł z siebie dać. Był teraz dla niej, jak filar, trzymający cały spokój we właściwym miejscu. Gdyby była tu sama, wolałaby umrzeć, niż walczyć. Nie miała na to sił.
Ze swoich spojrzeń wyrwał ich głośny, przeciągły zgrzyt krat po przeciwnej stronie wąskiego korytarza. Do środka wszedł wysoki, chudy mężczyzna i podniósł coś, a raczej kogoś z podłogi. Chwycił dziewczynę w szarej sukience pod ramiona, odgarnął jej z twarzy poklejone czymś włosy i wykrzywił swoją ohydną gębę w lubieżnym uśmiechu.
 - Zabawimy się królewno, tak, jak lubisz  - wymamrotał, obłapiając jej biodra. Hermionę zemdliło z obrzydzenia. Podbiegła do krat swojej celi i szarpnęła nimi bezcelowo.
 - Ty bydlaku! – krzyknęła rozpaczliwie – Puść ją, puść ją i weź mnie, cholerny sukinsynu!
 - Po ciebie też przyjdę! – skinął na nią głową, a Hermiona nagle zastygła w bezruchu. Gdy dziewczyna podniosła wzrok, natychmiast ją rozpoznała. Fleur. Dziewczyna o urodzie wili teraz była wrakiem człowieka.
 - Odsuń się! – Snape pociągnął ją do tyłu – Jej w ten sposób nie pomożesz, słyszysz.
 - To jest Fleur – wyszeptała, przerażona samą tą myślą – Musimy ją stąd wyciągnąć. Mam plan, zobaczysz, mam plan!

15 komentarzy:

  1. Przeczytałam juz kilka twoich blogów, ale jakoś nigdy nic po sobie nie zostawiłam. Chciałabym tylko powiedzieć, że... uwielbiam Cie i to jak tworzysz. Szkoda, że nie możesz zobaczyć jak się cieszyłam gdy zobaczyłam ten rozdział. Dziękuję Ci bardzo i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matuchno! ^^ Jak ja uwielbiam ten rozdział ;) Chyba najbardziej z całego opowiadania ;D Prześwietny ....
    Miłego pobytu nad jeziorem
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  3. O matuniu...
    Rozdział genialny, ale u Ciebie to, cóż, nic nowego :D
    Taki melancholijno-ciekawy. Trzymający w napięciu i ze sporą dawką angstu.
    Biedna Fleur... :(
    Dzisiaj nie będzie długo, bo jestem na kolonii i piszę z telefonu... Grrr -.-
    Buziaki i weny,
    always

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej! Jej! Jej! Ja chcę jeszcze! Proszę... Moja zastygła ciekawość po 2 tyg. nagle się rozbudziła! Nie wiem czy doczekam się następnego rozdziału! :D
    Pozdrawiam,
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko jedyna.
    Woowowowo
    To jest genialne!
    Aż nie wiem co powiedzieć.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  7. Extra ! :))))

    Czekam na następny rozdział !:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny rozdział! ;) Czekam na więcej ( mam nadzieję że niedługo ) Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wierzę, ze przegapiłam kiedy dodałaś rozdział.. Po prostu nie wierzę.. Na dodatek siedzę i mam ochotę płakać.. To jest strasznie, ten rozdział.. I nie chodzi mi tu o to, że notka nie wyszła czy coś.. Tylko ta treść, piszesz w sposób, w którym z łatwością wyobrażam sobie tamten świat i tą cholerną wojnę.. Masakra.. Chyba boje się czytać następny, lecz czekam z niecierpliwością..

    Cornelia..

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zawsze świetnie!Rozdział pochłonęłam w momencie i czekam na jeszcze.Oby tak dalej,miłego odpoczynku.
    Kejtidzi.
    http://niekoniecznie-rywalizacja-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały rozdział jak zwykle :3 Weny życzę ;) i zapraszam
    http://dramione-nowa-milosc.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Hermiona :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Skończyłam... Ogarniasz akcje? XD Bo mnie się w głowie nie mieści, że dopiero tak sobie dziarsko myśle "aaa, kurde, jeszcze tyle rozdziałów, jest co czytać, bla,bla,bla" a tu... ZONG XD i jestem przy ostatniej notce. Cholera, czemu XD Za każdym razem jestem na siebie zła, że czytam blogi nieskończone, bo nie lubię czekac, zwłaszcza, jeśli coś mnie wciągnie - a tutaj tak się stało: więc gratulacje dla Ciebie moja IMIENNICZKO ;)
    Jak już wspominałam "Uczucie" mnie nie wciągnęło, nie wiem, jakoś nie przypadła mi akcja i ogólnie tak przeczytałam, żeby zobaczyć jak to się skończy. Cóż, zdarza się.
    Nie mniej jedna cieszę się, że sięgnęłam po Twoje inne opowiadanie, bo te kilka godzin czytania się opłaciło - zyskałaś czytelniczkę.
    WS mnie wkurza, Syriusz mnie wkurza (mógłby się kudłacz odwalić :D) ale fajny był ten moment, w którymś tam rozdziale, kiedy oni ją tak szarpali, kiedy szli na przyjęcie :D Żeby o mnie się tak TŁUKLI eh ._. Wiesz, momentami to nawet śmieszne było, jak Snape się zrobił psem ogrodnika, SAM SIĘ ZA NIĄ NIE ZABRAŁ, ALE SYRIUSZOWI NIE DAŁ :D
    Ale dobrze, że idziemy z ich... relacją naprzód 8)
    Taaak, i te opisy ich... czułości :D jak już mówiła, wisisz mi myszkę do laptopa! No, ale zrobię Ci zniżkę, jako, że mamy to samo imię.
    To uczucie, kiedy kończę czytać bloga, i muszę czekać na następny rozdział, a nie wiem kiedy się pojawi ;-; to jak ból, kiedy muszę czekać na kolejny sezon Hannibala ;-; To wręcz nie ludzkie! Za to powinien być kryminał i tyle.
    W każdym razie - jeżeli informujesz o nn, informuj i mnie na moim blogu, w sowiarni. Jeżeli nie informujesz... to i tak trafiasz do zakładek i sama będę wpadać.
    No i chamska reklama, jako, że muszę jakoś wypromować "Eliksir" :D Przyda mi się ktoś taki jak Ty, Śmiem twierdzić, że masz doświadczenie, a ja mam problem z Hermioną. Nie wychodzi mi coś jej postać. W ogóle żadna nie jest taka jak być powinna, i mi się nie podoba, no i ogólnie mnie się te moje bazgroły coraz mniej "toleruję". Więc jeżeli znajdziesz chwilkę kiedyś na 16 rozdziałów jakie już wypociłam, to wpadaj i mów co mam zmieniać, naprawdę, potrzebuję takiego kopa i wiesz, konstruktywnej krytyki. Ona zawsze jest w cenie. W każdym razie, zapraszam Cię na "Eliksir Odrodzenia" i wyczekuję nowego rozdziału tutaj.
    http://eliksir-odrodzenia.blogspot.com/
    Pozdrawiam, R.

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne. Dopiero teraz przeczytałam całego twojego bloga. I jest genialny. Od dziś jestem stało czytelniczką :3 Wczoraj skończyłam Uczucie i muszę powiedzieć (czy tam napisać xd), że jesteś świetna. Pozdrawiam, Alexx ;3
    (www.aleksomania.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wpadłam tu przypadkiem i dziwię się sobie szczerze, że dopiero teraz! Super, genialny pomysł... zaczynając czytać sądziłam, że to kolejny blog, gdzie Granger będzie musiała pomagać Severusowi,a tu się okazało zupełnie inaczej! Jestem zaskoczona, ale bardzo, bardzo mile:D
    Oryginalny pomysł z tymi WS muszę przyznać. Nigdy bym nie pomyślała, że Tonks może być z Fredem, trochę mi się zrobiło szkoda Lupina, ale wierzę, że rozwiniesz ich wątek, abym mogła przekonać się do tej innej pary:) Również Snape w Twoim wykonaniu jest trochę bardziej hmm...ludzki?xD Pewnie w innym przypadku raziłoby to, ale u Ciebie w opowiadaniu jest odwrotnie. Właśnie taki Severus pasuje tutaj i jestem zachwycona tym, jak powoli wplatasz sceny pocałunków, czy uczuć między nimi..
    Żal mi Fleur, bo ją zawsze lubiłam. Mam nadzieję, że Hermionie nie zrobią aż takiej krzywdy i faktycznie ten jej plan będzie skuteczny:)
    Czekam na ciąg dalszy, mam nadzieję, że znajdziesz czas na pisanie:D
    Pozdrawiam
    pysiame ( sshgmors.blox.pl )

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja pie.... Nie moge uwierzyc co tu sie dzieje, mam nadzieje, ze plan Hermiony zadziała, a wtedy juz uwolniony Severus cos wymysli i rowniez uwolni Hermione, albo nawet cala trojka od razu wyjdzie z tego zywa... Tak zywa, nie zniose tego jesli ktores z nich od tak sobie umrze.. Jeszcze zabrali Fluer, ma jej wlos z glowy nie spasc, czy sie rozumiemy? Oby to sie dobrze skonczylo..
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń