41. Pisane
przy bardzo złej fazie. Moje pseudotragiczne rozdziały zbiegły się w czasie z
tragicznymi wydarzeniami w świecie realnym, bo, jak pewnie wiecie, sytuacja na
świecie obecnie też wymyka się spod kontroli. Różne przemyślenia pchnęły mnie
do napisania tego rozdziału w ten sposób i uważam, że to jeden z tych
nielicznych, w który udało mi się przelać siebie.
W
poniedziałek wyjeżdżam z chłopakiem i przyjaciółmi nad jezioro do Pszczewa
(koło Poznania), gdyby tak się stało, że którąś z Was tam spotkam, dajcie znać
;)
I na koniec –
Dziewczyny, nie kłóćmy się, nie złośćmy się. Czytam wszystkie komentarze i
jestem wdzięczna, że są w nich różne dyskusje, ale nie traćmy nerwów. Keep calm
and read Metanoia ;)
Pierwszym,
co poczuła, był tępy ból w lewej ręce,
która w bardzo nienaturalnej pozycji zwisała z czyjegoś ramienia. Była też tak
przemarznięta, że mimo ogólnego otępienia czuła, jakby w jej ciało wbijały się
setki igieł. Nie wiedziała nawet, gdzie się znajduje, ale z całą pewnością nie
był to pensjonat, do którego przybyła ze Snapem. Snape. Musiała go odnaleźć.
Przecież nie uciekłby bez niej. Podniosła wzrok, próbując go dostrzec, ale choć
w pobliżu kroczyło kilkunastu mężczyzn, w żadnym z nich go nie rozpoznała.
Każdy miał srebrne S na plecach i to kazało jej się pozbyć złudzeń. Severusa tu
nie było.
- To ona – oznajmił ktoś tubalnym głosem i
bezceremonialnie zrzucił ją ze swoich pleców prosto na zimną posadzkę. Upadła i
jęknęła cicho. Obraz był rozmazany, nie poznawała ani tego miejsca, ani tych
wszystkich ludzi, ale sądząc po bladym świetle, wpadającym do środka przez
wielkie okno, mogła wywnioskować, że właśnie świta.
Podciągnęła
się na rękach i usiadła, mrużąc oczy, by zobaczyć cokolwiek wyraźniej. Nagle
ktoś zbliżył się ukucnął tuż przed nią. Mężczyzna o długich, splątanych
włosach, ciemnych, jak dwa węgle oczach i niedbałym zaroście zacmokał na jej
widok.
- No, no, panna Granger. Znów się spotykamy,
śliczna.
- Scabior – wysyczała, rozpoznając
szmalcownika – Myślałam, że zdechłeś w bitwie o Hogwart.
- Prawie – rzekł, nie spuściwszy z niej
świdrującego spojrzenia – Jak myślisz, przez kogo? Tak, dobrze. Przez ciebie i
bandę twoich szlamowatych przyjaciół. Ale wróciłem. Cudem, przyznaję, bo upadek
z tego cholernego mostu chyba dla wszystkich, prócz mnie, skończył się
śmiercią. O tym jednak opowiem ci następnym razem – Wstał i zaczął wokół niej
krążyć, jak sęp – Pewnie ci się wydaję, że tylko wy, boski Zakon, bohaterowie
wojny, straciliście tak wiele. Biedne sieroty, matki poległych synów, zgliszcza
domów i złamane żywoty. Ale wiesz co, Granger? My też mieliśmy rodziny. Ja
miałem. Moja przyszła żona zginęła z ręki jednego z twoich przełożonych. Co do
matki, nie wiem, czy i gdzie żyje, ale straciłem… cóż, wszystko. Oprócz szansy
na zemstę, gdy przeżyłem.
- Wywołasz
kolejną wojnę, żeby się zemścić? – spytała, śledząc każdy jego ruch.
- Nie próbuj we mnie wzbudzić poczucia winy,
bo to się nie uda. A poza zemstą chcę jeszcze coś zyskać. Ot, ludzka chciwa
natura – parsknął szyderczym śmiechem.
- Czego ode mnie chcesz? Nic ci przecież nie
zrobiłam. Nie zemściłam się nawet za to, że przekazałeś mnie Malfoyom i
Bellatrix Lestrange.
- Wojna to wojna, dziewczynko. Takie
okropieństwa się zdarzają.
- Dlaczego akurat ja? – to pytanie spłynęło z
jej ust, nim zdążyła je powstrzymać.
- Daj spokój… Gdybym złapał Pottera,
pomyśleliby, że chcę tego samego, co Czarny Pan. Fleur Weasley już tu jest, więc nie potrzebowałem kolejnego
Weasleya. Ale ty? Żeby ciebie odzyskać, Potter i Dumbledore staną na głowie.
Zresztą Snape jest całkiem miłym dodatkiem – wyjaśnił z kpiarskim uśmiechem.
- Więc chcesz ich zabić? Wszystkich? To jest
ten twój plan zemsty, tak?
- Już ci mówiłem, że chcę coś jeszcze zyskać.
Ale to nie na twoją piękną główkę. Targu dobiję z Dumbledorem.
- On nie będzie się z tobą targował.
- Och, naturalnie. Chyba, że wystawię mu na
aukcję coś bardzo cennego. Ciebie, na przykład.
- Z Pheobe jest źle – odezwał się nagle ktoś
zza jej pleców – Jeśli nie przeniesiemy jej natychmiast do szpitala, dziewczyna
umrze, a wtedy…
- Milcz! – uciszył intruza Scabior, zły, że mu
przeszkodzono w tyradzie – Nikt stąd nie wyjdzie do żadnego szpitala.
Wiedziała, na co się pisze. Poza tym mamy ty przecież jakieś cholerne eliksiry,
tak? Na pewno coś da się zrobić.
- Ona potrzebuje lekarza – rzekł nieustępliwym
tonem drugi głos.
- No to ściągnijcie tu Popeleena! Przecież zna
się na tej całej magomedycynie, a w końcu to jem najbardziej powinno zależeć na
zdrowiu młodej!
- Popeleen nie żyje. Zginął w walce – oznajmił krótko – Ale skoro ona była na tym sympozjum, to znaczy, że też jest lekarzem.
- Popeleen nie żyje. Zginął w walce – oznajmił krótko – Ale skoro ona była na tym sympozjum, to znaczy, że też jest lekarzem.
Scabior
wyglądał, jakby się wahał. Prawdę mówiąc Hermiona wolała klęczeć tu przed nim i
słuchać wszystkiego, co mówił, niż pomagać tej suce, która chciała ją zabić,
pomimo, że wcześniej to właśnie ona uratowała jej życie i opiekowała się nią w
szpitalu. .
- Weźcie ją. Ma postawić Popeleen na nogi, a
potem wylądować w celi Snape’a – rozkazał.
Hermionę
zaciągnięto do małego, ciemnego, śmierdzącego pleśnią pokoju. Na łóżku leżała
nieprzytomna dziewczyna, o twarzy bielszej od nowego pergaminu i sinych ustach.
Nie krwawiła, oddychała płytko i nierówno.
- Będzie mi potrzebna różdżka – powiedziała,
nie patrząc na mężczyznę, który ją tu przyprowadził. Ku jej zaskoczeniu, w dłoń
wciśnięto jej własną różdżkę.
- Żadnych sztuczek – wychrypiał mężczyzna –
Jeśli choć spróbujesz rzucić zaklęcie inne od medycznego, twoją głowę trzeba
będzie ścierać ze ściany. Do roboty!
Pochyliła
się nad Pheobe i rzuciła kilka podstawowych zaklęć. Choć w duchu modliła się,
żeby nic nie dało się zrobić i żeby umarła tu, w zatęchłym, ciemnym pokoju, jak
na to zasługuje, to jednak wyrobiona już w części mentalność lekarza kazała jej
zrobić wszystko, by pomóc dziewczynie. Kazała przynieść mokre ręczniki i
eliksir na wzmocnienie. Tylko tym dysponowali. Przyłożyła mokry materiał do twarzy
dziewczyny, do ust wlała eliksir pieprzowy i przytrzymała ją za ramiona, gdy
się ocknęła, krztusząc się.
- Boli – wyjęczała, błądząc nieprzytomnym
wzrokiem po pomieszczeniu.
- Dość, Granger, oddawaj różdżkę. Idziesz ze
mną.
- To nie koniec. Obudziła się, ale zaklęcia
sprawdzające wykazują dużo nieprawidłowości. Ma siny brzuch, musiała mocno
oberwać. Myślę, że coś w środku jest uszkodzone – wyjaśniła szybko, gdy facet
trzymał ją już za łokieć.
- Więc to napraw, nie gadaj! Szybciej! –
warknął wściekle.
- Jak?! Trzeba ją zoperować!
- Tutaj?! To nie szpital, kretynko! Masz to
załatwić różdżką, bez krojenia jej brzucha!
- Ja tu jestem lekarzem, nie ty wiesz, co
trzeba… - nim skończyła zdanie, wymierzono jej silny cios w twarz. Zatoczyła
się, jak pijana i upadła, patrząc z nienawiścią na winnego jej upadku. Oddychała
ciężko, próbując pohamować gniew i złość.
- Nie możesz jej tu operować.
- Tak się składa, że już raz przeprowadzałam
operację w niesterylnych warunkach – syknęła, podnosząc się do pionu –
Stawiając sprawę jasno: mogę teraz iść do celi, a ona pożyje jeszcze kilka
godzin, może dobę. Albo przeprowadzę operację, bez gwarancji, że przeżyję. Ma
pięćdziesiąt procent.
Widziała po
nim, że się boi. Bił się z myślami. Najwyraźniej Pheobe była dla niego kimś
ważnym. Czekała na decyzję, która prawdę mówiąc nie miała dla niej żadnego
znaczenia.
- Jak oceniasz jej szanse po operacji?
- Tutaj? Niewielkie. Wszędzie jest pleśń,
mnóstwo bakterii. Nawet jeśli operacja w pełni się uda, zabiją ją powikłania. Ona
musi znaleźć się w szpitalu.
- Słyszałaś, co powiedział Scabior. Nikogo nie
wypuści – patrzył na Pheobe, jakby ta już umarła. Bardzo się bał, widać było,
jak tłumi w sobie żal.
- Zatem przykro mi. Nic nie mogę zrobić.
- To niemożliwe. Niemożliwe! – powtórzył, uderzając
pięścią w otwartą dłoń – Ty na pewno pracowałaś w szpitalu i masz tam kogoś
zaufanego. Może gdyby Scabior się nie dowiedział…
- W szpitalu nie. Ale w Hogwarcie jest
pielęgniarka, która…
- Masz mnie za idiotę?! – ryknął niespodziewanie,
a Hermiona skuliła się bojaźliwie – Myślisz, że nie wiem, że wtedy Dumbledore
wszystkich schwyta, ty nas wydasz, nikt jej nie pomoże, a ja zginę?!
- Jeśli nie przestaniesz wrzeszczeć, to zaraz
zabije cię Scabior! – wysyczała – Operowałam już w Hogwarcie. Porozmawiam z
pielęgniarką, jeśli postarasz się, żeby Fleur i Snape wyszli stąd żywi.
- Jak mam to niby zrobić? – jęknął załamując
ręce. Był wyraźnie przerażony. Ale ona miała już plan. Kimkolwiek ten człowiek
był dla Pheobe Popeleen, zgodzi się na niego, bo to jedyna szansa, by
dziewczyna przeżyła.
Wciąż drżąc
od nadmiaru emocji, wlókł ją szybko do lochów, gdzie miała zostać uwięziona.
- Jesteś pewna, że wystarczy ci czasu? Jeśli
ona umrze wcześniej, ty będziesz następna – wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Do nocy wytrzyma. Zadbaj o wszystko, a
przeżyje – wyszeptała w odpowiedzi. Zaraz potem wepchnięto ją do celi, gdzie na
podłodze pod ścianą kulił się Severus. Gdy tylko zobaczył Hermionę, podniósł
się gwałtownie.
- Żyjesz! Nic ci nie jest? Zrobili ci coś, torturowali
cię, tak? Powiedz! – wykrztusił od razu.
Ale ona nie odezwała się ani słowem. Złapała
się go, jakby był ostatnim stałym punktem na rozległych wodach i przytuliła
mocno, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi i pozwalając łzom płynąć. Była
zrozpaczona i wystraszona. Bardzo dokładnie pamiętała wszystkie obrazy ze
świata wojny, a te obecne, dzisiejsze, były identyczne. To tak, jakby przez
kilka miesięcy śnić jeden koszmar i obudzić się tylko na chwilę, by zły sen
zaraz powrócił.
Severus
głaskał ją po plecach i szeptał coś, choć wiedział, że to niedobry moment na
słabość. Nie byłby aż takim egoistą i nie robiłby tego, gdyby to tylko on jej
potrzebował, ale czuł, że i ona pragnie jego bliskości. Nie mógł jej zawieść.
- To się wkrótce skończy, prawda? – spytała,
naiwnie wierząc, że wszystko, co Snape jej zaraz powie, sprawi, że poczuje się
silna i bezpieczna.
- Kiedyś stąd wyjdziemy – rzekł jednak,
czując, że robi jej tym krzywdę.
- Mówię o wszystkim. O tej wojnie, która znów
się zaczyna. Przecież to nie może trwać bez końca, ludzie nie mogą być cały
czas tak krzywdzeni, prawda? Przecież mam rację, to nie może tak zostać!
- Cicho – poprosił, odsuwając ją na odległość
łokcia – Musisz być twarda, Granger, nie mogą cię złamać. Przecież tyle
wytrzymałaś. Nie waż mi się teraz poddawać!
- To co, mam jeszcze, do cholery, znieść?! –
wrzasnęła z goryczą, która jednak prędzej wzruszyłaby te brudne, obdrapane
ściany celi, niż ich oprawców.
- Wszystko – odparł lakonicznie, przeszywając
ją spojrzeniem, jakie tylko niezłomny człowiek mógł z siebie dać. Był teraz dla
niej, jak filar, trzymający cały spokój we właściwym miejscu. Gdyby była tu
sama, wolałaby umrzeć, niż walczyć. Nie miała na to sił.
Ze swoich
spojrzeń wyrwał ich głośny, przeciągły zgrzyt krat po przeciwnej stronie
wąskiego korytarza. Do środka wszedł wysoki, chudy mężczyzna i podniósł coś, a
raczej kogoś z podłogi. Chwycił dziewczynę w szarej sukience pod ramiona,
odgarnął jej z twarzy poklejone czymś włosy i wykrzywił swoją ohydną gębę w
lubieżnym uśmiechu.
- Zabawimy się królewno, tak, jak lubisz - wymamrotał, obłapiając jej biodra. Hermionę
zemdliło z obrzydzenia. Podbiegła do krat swojej celi i szarpnęła nimi
bezcelowo.
- Ty bydlaku! – krzyknęła rozpaczliwie – Puść
ją, puść ją i weź mnie, cholerny sukinsynu!
- Po ciebie też przyjdę! – skinął na nią
głową, a Hermiona nagle zastygła w bezruchu. Gdy dziewczyna podniosła wzrok,
natychmiast ją rozpoznała. Fleur. Dziewczyna o urodzie wili teraz była wrakiem
człowieka.
- Odsuń się! – Snape pociągnął ją do tyłu –
Jej w ten sposób nie pomożesz, słyszysz.
- To jest Fleur – wyszeptała, przerażona samą
tą myślą – Musimy ją stąd wyciągnąć. Mam plan, zobaczysz, mam plan!
Przeczytałam juz kilka twoich blogów, ale jakoś nigdy nic po sobie nie zostawiłam. Chciałabym tylko powiedzieć, że... uwielbiam Cie i to jak tworzysz. Szkoda, że nie możesz zobaczyć jak się cieszyłam gdy zobaczyłam ten rozdział. Dziękuję Ci bardzo i życzę weny! :)
OdpowiedzUsuńO matuchno! ^^ Jak ja uwielbiam ten rozdział ;) Chyba najbardziej z całego opowiadania ;D Prześwietny ....
OdpowiedzUsuńMiłego pobytu nad jeziorem
Jane
O matuniu...
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, ale u Ciebie to, cóż, nic nowego :D
Taki melancholijno-ciekawy. Trzymający w napięciu i ze sporą dawką angstu.
Biedna Fleur... :(
Dzisiaj nie będzie długo, bo jestem na kolonii i piszę z telefonu... Grrr -.-
Buziaki i weny,
always
Jej! Jej! Jej! Ja chcę jeszcze! Proszę... Moja zastygła ciekawość po 2 tyg. nagle się rozbudziła! Nie wiem czy doczekam się następnego rozdziału! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Morgena
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMatko jedyna.
OdpowiedzUsuńWoowowowo
To jest genialne!
Aż nie wiem co powiedzieć.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Extra ! :))))
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział !:)
Genialny rozdział! ;) Czekam na więcej ( mam nadzieję że niedługo ) Weny :)
OdpowiedzUsuńNie wierzę, ze przegapiłam kiedy dodałaś rozdział.. Po prostu nie wierzę.. Na dodatek siedzę i mam ochotę płakać.. To jest strasznie, ten rozdział.. I nie chodzi mi tu o to, że notka nie wyszła czy coś.. Tylko ta treść, piszesz w sposób, w którym z łatwością wyobrażam sobie tamten świat i tą cholerną wojnę.. Masakra.. Chyba boje się czytać następny, lecz czekam z niecierpliwością..
OdpowiedzUsuńCornelia..
Jak zawsze świetnie!Rozdział pochłonęłam w momencie i czekam na jeszcze.Oby tak dalej,miłego odpoczynku.
OdpowiedzUsuńKejtidzi.
http://niekoniecznie-rywalizacja-dramione.blogspot.com/
Wspaniały rozdział jak zwykle :3 Weny życzę ;) i zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-nowa-milosc.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Hermiona :*
Skończyłam... Ogarniasz akcje? XD Bo mnie się w głowie nie mieści, że dopiero tak sobie dziarsko myśle "aaa, kurde, jeszcze tyle rozdziałów, jest co czytać, bla,bla,bla" a tu... ZONG XD i jestem przy ostatniej notce. Cholera, czemu XD Za każdym razem jestem na siebie zła, że czytam blogi nieskończone, bo nie lubię czekac, zwłaszcza, jeśli coś mnie wciągnie - a tutaj tak się stało: więc gratulacje dla Ciebie moja IMIENNICZKO ;)
OdpowiedzUsuńJak już wspominałam "Uczucie" mnie nie wciągnęło, nie wiem, jakoś nie przypadła mi akcja i ogólnie tak przeczytałam, żeby zobaczyć jak to się skończy. Cóż, zdarza się.
Nie mniej jedna cieszę się, że sięgnęłam po Twoje inne opowiadanie, bo te kilka godzin czytania się opłaciło - zyskałaś czytelniczkę.
WS mnie wkurza, Syriusz mnie wkurza (mógłby się kudłacz odwalić :D) ale fajny był ten moment, w którymś tam rozdziale, kiedy oni ją tak szarpali, kiedy szli na przyjęcie :D Żeby o mnie się tak TŁUKLI eh ._. Wiesz, momentami to nawet śmieszne było, jak Snape się zrobił psem ogrodnika, SAM SIĘ ZA NIĄ NIE ZABRAŁ, ALE SYRIUSZOWI NIE DAŁ :D
Ale dobrze, że idziemy z ich... relacją naprzód 8)
Taaak, i te opisy ich... czułości :D jak już mówiła, wisisz mi myszkę do laptopa! No, ale zrobię Ci zniżkę, jako, że mamy to samo imię.
To uczucie, kiedy kończę czytać bloga, i muszę czekać na następny rozdział, a nie wiem kiedy się pojawi ;-; to jak ból, kiedy muszę czekać na kolejny sezon Hannibala ;-; To wręcz nie ludzkie! Za to powinien być kryminał i tyle.
W każdym razie - jeżeli informujesz o nn, informuj i mnie na moim blogu, w sowiarni. Jeżeli nie informujesz... to i tak trafiasz do zakładek i sama będę wpadać.
No i chamska reklama, jako, że muszę jakoś wypromować "Eliksir" :D Przyda mi się ktoś taki jak Ty, Śmiem twierdzić, że masz doświadczenie, a ja mam problem z Hermioną. Nie wychodzi mi coś jej postać. W ogóle żadna nie jest taka jak być powinna, i mi się nie podoba, no i ogólnie mnie się te moje bazgroły coraz mniej "toleruję". Więc jeżeli znajdziesz chwilkę kiedyś na 16 rozdziałów jakie już wypociłam, to wpadaj i mów co mam zmieniać, naprawdę, potrzebuję takiego kopa i wiesz, konstruktywnej krytyki. Ona zawsze jest w cenie. W każdym razie, zapraszam Cię na "Eliksir Odrodzenia" i wyczekuję nowego rozdziału tutaj.
http://eliksir-odrodzenia.blogspot.com/
Pozdrawiam, R.
Świetne. Dopiero teraz przeczytałam całego twojego bloga. I jest genialny. Od dziś jestem stało czytelniczką :3 Wczoraj skończyłam Uczucie i muszę powiedzieć (czy tam napisać xd), że jesteś świetna. Pozdrawiam, Alexx ;3
OdpowiedzUsuń(www.aleksomania.blogspot.com)
Wpadłam tu przypadkiem i dziwię się sobie szczerze, że dopiero teraz! Super, genialny pomysł... zaczynając czytać sądziłam, że to kolejny blog, gdzie Granger będzie musiała pomagać Severusowi,a tu się okazało zupełnie inaczej! Jestem zaskoczona, ale bardzo, bardzo mile:D
OdpowiedzUsuńOryginalny pomysł z tymi WS muszę przyznać. Nigdy bym nie pomyślała, że Tonks może być z Fredem, trochę mi się zrobiło szkoda Lupina, ale wierzę, że rozwiniesz ich wątek, abym mogła przekonać się do tej innej pary:) Również Snape w Twoim wykonaniu jest trochę bardziej hmm...ludzki?xD Pewnie w innym przypadku raziłoby to, ale u Ciebie w opowiadaniu jest odwrotnie. Właśnie taki Severus pasuje tutaj i jestem zachwycona tym, jak powoli wplatasz sceny pocałunków, czy uczuć między nimi..
Żal mi Fleur, bo ją zawsze lubiłam. Mam nadzieję, że Hermionie nie zrobią aż takiej krzywdy i faktycznie ten jej plan będzie skuteczny:)
Czekam na ciąg dalszy, mam nadzieję, że znajdziesz czas na pisanie:D
Pozdrawiam
pysiame ( sshgmors.blox.pl )
Ja pie.... Nie moge uwierzyc co tu sie dzieje, mam nadzieje, ze plan Hermiony zadziała, a wtedy juz uwolniony Severus cos wymysli i rowniez uwolni Hermione, albo nawet cala trojka od razu wyjdzie z tego zywa... Tak zywa, nie zniose tego jesli ktores z nich od tak sobie umrze.. Jeszcze zabrali Fluer, ma jej wlos z glowy nie spasc, czy sie rozumiemy? Oby to sie dobrze skonczylo..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra