40. No to jesteśmy! Ja i rozdział. Tak, jak obiecałam,
koniec z rozdziałami wprowadzającymi, wreszcie się coś dzieje. Szkoda mi mojej
Hermiony. Severusa zresztą też. Czytając tak sobie ten rozdział, stwierdziłam,
że jestem podła. Ale to wszystko wina tego, że kocham komplikować im życie :p
Może jakoś to zrekompensuję?
Sprawa następna jest taka, że jestem w szoku – Jason ma więcej
fanek niż się spodziewałam. Kto czytał Uczucie, ten wie, że jest on wzorowany
na moim przyjacielu. Chyba muszę mu powiedzieć, jakie miałby powodzenie u
kobiet, gdyby był czarodziejem :p
Mam nadzieję, że wszystkie fanki obejrzały nadawany w piątek
w TV Zakon Feniksa? ;)
Severusowi bardzo zależało, by Hermiona wydobrzała do
bankietu, dlatego pomimo kaprysów, grymasów i protestów nie pozwolił jej wyjść
z łóżka i przez pół dnia futrował ją gorącą herbatą z cytryną i miodem, z
eliksirem pieprzowym na wzmocnienie. Jej piekielna gorączka, która wczoraj
spędzała mu sen z powiek przez całą noc, nie dawała o sobie znać już tak mocno,
ale wciąż się o nią martwił. Właściwie najbardziej niepokoił się o bystrość jej
umysłu, gdyby Popleen chciał się czegoś dowiedzieć na bankiecie.
- Pamiętaj – żadnych nieplanowanych
zagrywek! Mówisz mu tylko to, co on tobie o samym sobie, czyli ogólnikowe,
mgliste zdania. Jasne? – spytał po raz kolejny.
- Jasne –
odpowiedziała, naburmuszona – Powtarza mi to pan już setny raz. Naprawdę nie
jestem aż tak głupia.
- Może i nie głupia,
ale na pewno nierozgarnięta.
- Wczoraj czułam się gorzej i poradziłam sobie! – zaperzyła się.
- Tylko dlatego, że
bałaś się represji.
- Dzisiaj nie muszę?
- Granger, szlag by cię trafił! Musisz! Ale wolałbym, żebyś
teraz skupiła się na dojściu do siebie, bo najpóźniej za godzinę powinnaś się
szykować.
- Przecież bankiet
zaczyna się o dziewiętnastej.
- Ale jesteś kobietą, a to oznacza, że twoje przygotowania
zajmą więcej czasu niż czas spędzony przez tych wszystkich doktorków nad ich
badaniami – burknął, a ona już zapowietrzyła się z oburzenia. Nim jednak
zdążyła kąśliwie odpowiedzieć, odwrócił się na pięcie i wyszedł, mamrocząc pod
nosem coś o głupim, babskim gadaniu.
Snape nie miał racji. Jakaż była jej satysfakcja, gdy udało
jej się zebrać w mniej niż pół godziny! Cóż, trudno zaprzeczyć, że był to w
połowie sukces w zakresie użycia magii, ale bilans ostateczny był taki, że
będzie mu głupio, jeśli zastanie ją czekającą w holu.
To akurat jej się nie udało, bo albo Severus miał w zwyczaju
przychodzić na umówione miejsce o wiele za wcześnie, albo zwyczajnie zrobił jej
to na złość, wyczuwszy swoim długim nochalem jej zamiary.
Jedynym, bez
wątpienia wspaniałym punktem dzisiejszego dnia był widok Snape’a, na którym jej
wygląd zrobił wrażenie. Przede wszystkim urzekł go fakt, że Granger, w
przeciwieństwie do większości obecnych tu dam, nie wymalowała się, jak małpa,
nie wylała na siebie całej perfumerii i przede wszystkim nie włożyła na siebie
kiczowatej kiecy wyjętej z szafy słodkiej starej panny. Wyglądała ładnie i
elegancko w swojej skromnej, czerwonej sukni i pofalowanych włosach. Ku jego
zdziwieniu miała na sobie nawet gustowną biżuterię w postaci niewielkich,
złotych kolczyków. Podał jej rękę, gdy zeszła ze schodów, a ciche stuknięcia
jej pantofelków o gładką posadzkę wywołały u niego miły dreszcz. Z radością
zarejestrował też zazdrosne spojrzenia wszystkich mężczyzn, którym towarzyszyły
podstarzałe, często niezbyt urodziwe panie. Od razu sam sobie wydał się
przystojniejszy. Nawet uśmiechnął się w duszy na widok własnego odbicia w
wielkim lustrze tuż przy wejściu do sali, gdzie odbywał się bankiet, bo całkiem
nieźle wyglądał w swojej eleganckiej, czarnej szacie.
- Och, drodzy
państwo! – usłyszeli irytujący głos Popleena, machającego do nich swoją zwiędłą
ręką obok jednego ze stolików. Podeszli, uśmiechając się sztucznie i witając
pozostałych gości wszystkimi oklepanymi, grzecznościowymi formułkami. Chwilę
później przewodniczący sympozjum powitał wszystkich, rozległy się brawa
okraszone wymuszonymi uśmiechami i orkiestra zaczęła grać. A jednak atmosfera
ani na chwilę się nie rozluźniła. Wciąż istniało niepisane prawo bycia
grzecznym, kulturalnym i taktownym, co przez większość zostało opatrznie
zrozumiane jako „trzeba być nudnym, jak flaki z olejem”. Hermiona robiła, co
mogła, by Popleen nie spostrzegł, jak bardzo nie chce jej się z nim rozmawiać.
Jeśli uśpienie jej czujności poprzez zanudzenie jej na śmierć było częścią jego
chytrego planu, szło mu doskonale.
- Więc, panno Granger… - rzekł wreszcie, zniżając ton i
nachylając się lekko ku niej – Może teraz zechce mi pani opowiedzieć coś więcej
o swojej niesamowitej działalności? Może nie wie pani, że pani… przełożony,
jest moim dobrym znajomym. Tak, tak, znam się z Albusem. Stary drań, nawet nie
powiedział mi, czy wciąż stoi na czele tej waszej… organizacji!
- Proszę mi wybaczyć,
panie Popeleen, ale nie czuję się upoważniona do…
- Ależ to chwalenia
się zasługami każdy jest upoważniony! Nie rozumiem, dlaczego nie chce się pani
podzielić takimi osiągnięciami! To bardzo ciekawe.
- To żadne
osiągnięcia… Zwykła praca – udała zakłopotanie, uśmiechając się niewinnie.
- Niech pani nigdy
nie da sobie tego wmówić.
- Są ludzie, którzy
pracują ciężej ode mnie. Teraz i podczas wojny również.
- Nie wierzę! Kto
taki? Chyba nie mówi pani tylko o Harrym Potterze?
- Nie, skądże!
Większość z tych ludzi pewnie zna pan osobiście, skoro jest pan dobrym znajomym
profesora Dumbledore’a.
- Tak, ale… - tu był
już wyraźnie zniecierpliwiony – chodzi mi o pani opinię. Więc kto?
I nagle poczuła, że
nie potrafi zgrabnie z tego wybrnąć. Kolejny wykręt nie wpasowałby się już w
scenariusz sprytnie pokierowanej rozmowy.
- Przepraszam, muszę
wyjść – oznajmiła grzecznie i wstała, nerwowym ruchem wygładzając suknię.
- Wszystko w
porządku? – spytał Severus, również wstając od stołu i spoglądając na nią z
niepokojem.
- Tak, zaraz wrócę.
Zdążę na toast – rzekła z uśmiechem. Nim doszła do drzwi, rozbrzmiała
głośniejsza muzyka i kilka par ruszyło na parkiet. W sali od razu zrobiło się
nieco gwarniej i tłoczniej, a Snape zniknął jej z oczu. Nie mogąc znaleźć
bardziej oryginalnego pretekstu do wyjścia, niż łazienka, weszła do pierwszej,
którą znalazła. Stanęła przed wielkim lustrem w złotej ramie i przyjrzała się
swojemu odbiciu. Cóż, może nie wyglądała najlepiej, wciąż osłabiona chorobą,
ale przynajmniej nie była też byle kocmołuchem. Przeczesała palcami włosy i
przeciągnęła szminką po ustach, by wyglądały świeżo. Potem ostatnie spojrzenie
i już chciała skierować się ku drzwiom, gdy te nagle otworzyły się same. A
raczej ktoś otworzył je z zewnątrz i ku jej zdziwieniu nie była to żadna
kobieta. Popeleen pchnął ją na ścianę, a ona jedynie odruchowo, w ostatniej
sekundzie zdążyła złapać z torebki swoją różdżkę. Mężczyzna przycisnął ją za
kark i skrępował ręce, nie dając żadnej możliwości ruchu.
- Gadaj, kto naprawdę was tu przysłał!
- O czym pan mówi! –
spróbowała raz jeszcze udać słodką kretynkę.
- Czy ty masz mnie za
idiotę? Myślisz, że nie wiem, że dalej polujecie, że jestem na waszej czarnej
liście?
- Teraz już na pewno
jesteś! Puść mnie! – krzyknęła.
- Daję ci ostatnią
szansę! – warknął, przykładając jej czubek swojej różdżki do pleców, niczym
lufę pistoletu – Kto was przysłał i w jakim celu? Chodzi tylko o mnie? – serce waliło
jej, jak młotem, a zimny pot płynął po plecach. Bezradnie próbowała się wyrwać,
ale był silniejszy.
- Będę krzyczeć! Ktoś
tu w końcu wejdzie!
- Jeśli nie zaczniesz
gadać, ten ktoś zastanie tu trupa bardzo ładnej dziewczyny. Mów! – Milczała,
sparaliżowana strachem – Szkoda – syknął Popeleen – naprawdę miło było cię
poznać.
Chyba tylko cud pozwolił jej wymierzyć silny cios łokciem.
Zyskała ledwie parę sekund, ale to wystarczyło, by uchylić się przed zielonym
strumieniem i chwycić za własną różdżkę.
- Expelliarmus! –
wrzasnęła, jednak bezskutecznie. Drżące dłonie uniemożliwiły dokładny ruch.
Tymczasem on słał w jej kierunku kolejne zaklęcia. Rzuciła pomiędzy nich zaklęcie tarczy, ale
siła zderzenia pchnęła ją prosto na lustro, w którym jeszcze przed chwilą oglądała
swoje nienaganne odbicie. Kawałki szkła spadły na nią niczym deszcz, boleśnie
kalecząc ręce, plecy, a nawet twarz. Zakrwawioną rękę znów wycelowała ku niemu
i tym razem udało jej się dosięgnąć go klątwą, ale huk, który usłyszała, był
znacznie większy, niż powinien. To drzwi eksplodowały, rozerwane ogromną siłą,
a do jej uszu dobiegły wrzaski przerażenia. Ludzie uciekali przez otwarte drzwi
i wybite okna, a w środku roiło się od postaci w czarnych pelerynach ze
srebrnym „S” na plecach. W lot pojęła, co się dzieje. Wybiegła przez dziurę w
ścianie, rozdzierając przy tym swoją piękną suknię.
- Severus! –
wrzasnęła rozpaczliwie. Znalezienie go w tym wrzeszczącym, rozbieganym tłumie
było absolutnie niemożliwe. Swoim krzykiem zaraz ściągnęła na siebie uwagę
Wyznawców Salazara, którzy ruszyli ku niej, rzucając zaklęciami na oślep. Nie
zdążyłaby się ochronić magią, pozostała jej zwykła ucieczka. Czując, jak jej
puls szaleje, a gorąca krew spływa po ciele, wpadła na schody, nie myśląc o
tym, co robi, ani jak ucieknie. Ścigana kolejnymi świetlistymi grotami, puściła
się szaleńczym biegiem na górę, raz po raz unikając magicznych ciosów. Jednym
ruchem zrzuciła z nóg buty na obcasach i biegła, ile sił w nogach, przed
siebie.
- Ratunku! Pomocy!
Niech mi ktoś pomoże! – wrzeszczała, ale odpowiedział jej tylko szyderczy
rechot bandytów. Odwróciła się tylko raz, widząc swoją szansę jedynie w silnym
zaklęciu. To zaś wypełniło oślepiającym blaskiem cały długi korytarz i powaliło
przeciwników na podłogę. Nie dała ich jednak rady wykończyć, nie mogła się
opanować. Ręce jej drżały, mogła jedynie wołać o pomoc.
I nareszcie się jej doczekała. Severus wbiegł na piętro z
szybkością geparda celując różdżką w tarasową szybę za nią.
- Uciekaj! Uciekaj na
taras! – zdążył krzyknąć, nim eksplodująca szkło pozostawiło w ścianie wielką
wyrwę. Niewiele myśląc wybiegła na taras, a on dopadł do niej chwilę później.
- Szybko, na co
czekasz! – ryknął.
- Co mam robić?!
- Do ciężkiej
cholery, barierka! Szybciej! Przejdź po barierce na daszek, zeskocz z niego i
pędem przed siebie, już!
Była tak przerażona
wizją tego pościgu kilkanaście metrów
nad ziemią, że nie poczuła nawet mroźnego powietrza, kąsającego dotkliwie jej
ciało. Z sercem w gardle przeszła po barierce, a każdy krok był dla niej
torturą . Gdy zeskoczyła na daszek, nie wiedziała już, czy drży ze strachu, czy
zimna. Severus znalazł się zaraz obok
niej, po czym bez namysłu chwycił ją za rękę.
- Idź pierwsza, będę cię osłaniał!
- Co? Mam stąd zeskoczyć?!
- Rynna, na litość
boską! Zejdź po rynnie!
Zrobiła to chyba tylko dlatego, że nie do końca zdawała
sobie sprawę z tego, co się dzieje. Na dachu znów pojawiły się rozbłyski.
Severus z kimś walczył. Tymczasem i ona miała kolejnego przeciwnika.
Zakapturzona postać cisnęła w nią jakąś klątwą, której nie zdążyła odbić. Pęd
powalił ją na ziemię, a potem poczuła przygniatający ból w klatce piersiowej,
jakby spadło na nią coś bardzo ciężkiego.
- Mam cię! –
usłyszała syczący, ale niespodziewanie wysoki, kobiecy głos .
- Po moim trupie! –
wrzasnął Snape, a sekundę później powietrze przecięło kolejne zaklęcie. Kaptur
opadł z twarzy napastniczki, a Hermiona
ją rozpoznała. Pheobe. Pheobe Popeleen! To tę dziewczynę Bagman odbierał
ze szpitala w Hogwarcie, tuż po wojnie. Była pewna!
Nie mogła się jednak
nad tym zastanawiać, bo Snape znów szarpnął ją za ramię i biegli dalej po
lodowatym bruku. Nie czuła już bólu, ani
zimna. Jedynie strach i wewnętrzne rozgoryczenie. Gdy już naprawdę uwierzyła w
to, że teraz wszystko będzie, jak dawniej, że wrócą do normalnego życia –
demony wojny powróciły z całą mocą. Słysząc za sobą wszystkie wrzaski i
trzymając dłoń Severusa ze wszystkich sił, modliła się w duchu, żeby to był
cholerny sen, z którego zaraz się obudzi w bezpiecznym, ciepłym łóżku. Czuła,
że nie zniesie już ani jednego dnia w tym stanie, gdy ciągle musiała walczyć o
życie, wypełniać misje i zatracać się w oddawaniu ciosów, z których niejeden
doprowadził do śmierci. Nie tak wyobrażała sobie swoją młodość. Nie chciała
takiego życia.
Jakby zza ściany usłyszała jeszcze jeden krzyk. To Severus
kazał jej paść na ziemię, gdy biegli przed siebie. Zrobił to jednak o sekundę
za późno, bo klątwa uderzyła w nich,
powalając na zmarzniętą ziemię. Świat zadrżał pod siłą uderzenia i zniknął.
Cudo :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej! :D
Pozdrawiam.
Rozdział cudowny, trzyma w napięciu. Rzeczywiście komplikujesz im życie. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam sevmione94
OdpowiedzUsuńPiszę z anonima bo nie chcę mi się logować do konta :D Lenistwo. Dobra, zacznijmy od tego, że chcę tu Jasona i więcej Syriusz & Harry vs Hermiona & Snape, błagam ;-; miej litość, bo chcę wreszcie widzieć nieudolne próby Syriusza, to byłoby piękne. ;-;
OdpowiedzUsuńDobra, ja wróciłam 2 godziny temu i jestem teraz w Niemczech w Dortmundzie u cioci i wujka. :D
Boże świetne, błagam dodaj kolejny rozdział;-)
OdpowiedzUsuńNo nieeee, ja tu spodziewałam się pogłębienia znajomości naszych bohaterów, a Ty zaserwowałaś nam rasowe kino akcji :D Ale zrobiłaś to świetnie, mam tylko nadzieję, że wyjdą oboje wyjdą cało z tej opresji...
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Och jej *.* No, no, aż mi się Severus wydawał taki... troskliwy <3 To było przesłodkie ♥
OdpowiedzUsuńGenialnie opisana akcja. Masz talent! :) Ale to już ci kiedyś mówiłam, nie? xD
Życzę weny i czekam na nowy rozdział :*
always
Postarałaś się... świetny rozdział :)))
OdpowiedzUsuńOby tylko teraz cało wyszli...
weny życzę;)) i czekam z niecierpliwością na następny rozdział:)
Pozdrawiam
Nikola
Boże musiałaś skończyć w tym momencie? Ty niedobra ty! :D Rozdział był super mam nadzieje że uda im się jakoś z tego wybrnąć... Ja również jestem za przywróceniem Jasona z Uczucia z piekła rodem i mogły troszzku zarywać do Hermiony jak tam, Snape może by troszku o nią powalczył hehe... Oczywiście że oglądałam w piątek zakon ... ;) Dziękuje jeśli przeczytałaś ten komentarz do końca... :) Czekam na kolejne rozdziały, pozdrawiam Kim ;)
OdpowiedzUsuńmogły-mógłby
UsuńNaprawdę poczułam ten dreszczyk emocji :D
UsuńO ty wredna... Naprawdę lubisz komplikować im życie xD Rozdział świetny tylko nie mogę wybaczyć ci jednego : dlaczego przerywasz w takim momencie?! No ale trudno, mogę jedynie mieć nadzieję że szybko ukaże się kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Anica
Jeju! Ja rozumiem komplikować, ale aż tak? :D Jesteś cudowna. Ta komplikacja ok, ale czemu przerywasz akurat w tym momencie? Nie mogę się doczekać na kolejny rozdział! Weny! Bardzo dużo weny życzę!
OdpowiedzUsuńZapraszam również na mój blog (dopiero zaczęłam na bloggerze): http://www.czasybezczasow.blogspot.com/ Mam nadzieję, że nie uznasz tego za reklamę, ponieważ chciałam się Tobie pochwalić, że w końcu zaczęłam ^^
Pozdrawiam,
Morgena
Najlepszy blog o Sevmione jaki czytałam do tej pory! Weny życzę i czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńMyślałam, że "koniec wstępu" oznacza zacieśnianie się relacji głównych bohaterów, a ty taką akcję wymyślasz! Szkoda mi Hermiony. Z jednej wojny w drugą. Ty to potrafisz im życie skomplikować. Mam jednak nadzieję, że w następnych rozdziałach im to jakoś wynagrodzisz. No cóż, nie mogę się doczekać co dalej. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A Zakon oglądałam. Nie przepuszczę żadnej okazji. ;) Znów się wzruszyłam przy śmierci Syriusza. Jakie szczęście, że u Ciebie jest cały i zdrowy(może dopóki Hermiona czegoś mu nie zrobi ;))!
UsuńBłagam cię, daj kolejny rozdział bo chyba umrę ze zniecierpliwienia ;-; Oj, nie daj się nam prosić, wciśnij im jakąś sytuację miłosną, przy wszystkich i to jeszcze na złość Blackowi :D
OdpowiedzUsuńDziać sie zaczyna.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze te wypadki zrekompensujesz nam wielkim bum ;-)
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Versatile;)
http://niekoniecznie-rywalizacja-dramione.blogspot.com/2014/08/the-versatile-blogger-award.html
Pare dni temu przeczytalam twojego poprzedniego bloga o Dramione, a tego dzis... Moge napisac tylko jedno - jestes swietna!
OdpowiedzUsuńWeny :)
~Bella
Swietmnie,uwielbiasz komplikowac im zycie...ani chwiluni wytchnienia.Mam nadzieje ze Sewerusowi uda sie uratowac tylek Hermionie.Czekam na kolejny rozdzil.Weny,weny,weny.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze Sewerusowi uda sie uratowac Hermione.Potem trzeba odreagowac stres i te sprawy...Uwielbiam Twojego blodga,jest genialny.Czekam na kolejny rozdzial.Ewa
OdpowiedzUsuńNAUCZCIE SIĘ DO CHOLERY! -.-
OdpowiedzUsuńSeVerus.
A nie, SeWerus, idioci.
Jak juz obrazasz ludzi piszac z anonima,to podpisz sie .KARINA
UsuńNie mam konta google chwilowo ;) Poza tym, kogo ja obrażam?
UsuńSorry, ale ktoś kto czyta FF nie wiedząc nawet jak na imię ma główny bohater takowego opowiadania, chociaż jego imię jest zawarte w każdym rozdziale... JEST idiotą.
O jej, straszne! Taki blad. Jak dobrze ,ze trafila sie jedma "inteligentna". Ewa
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPopieram :) Każdemu może się zdarzyć i od razu trzeba wypominać -.-
UsuńZawsze myslalam ze komentarze sa wazne dla autora,jako forma uznania,wyrazenie wlasnych opini,podziekowanie za trudy tworzenia,komentarz ma byc wyrazem krytyki badz uznania tworcy bloga.Napisanie imienia glownego bohatera ""Sewerus""a nie""Severus "" jest tu najmniej istotny.jAutorka w swoim komentarzu napisala co mysli ,co jej sie podoba i chyba o to chodzi...Gdyby kazdy za takie drobiazgi mialby byc nazywany 'idiota'…czytelnicy bali by sie napisac chocby slowo.Tak poza tym, nawet jak sie pisze z anonima to faktycznie,kultura nakazuje komentarz podpisac.Monika
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHejkaaa ^^
OdpowiedzUsuńWczoraj skończyłam czytać "Z piekła rodem" to było nieziemskie! :)Piszesz po prostu BOSKO ;D Nie przejmuj się takimi drobnymi literówkami ;) Mam nadzieję że nie przestaniesz pisać ;3 Życzę weny, czasu i chęci ;* Pozdrawiam ;)
Rozdział jak zawsze świetny! Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Błękitna
Cudowny rozdział. Taki pełen emocji i trzymający w napięciu, a zakończenie to już w ogóle...Dopiero wczoraj natrafiłam na twoje opowiadanie i pochłonęłam wszystkie rozdziały na raz :) tak czy inaczej będę oczekiwać następnego. Mam tylko nadzieje, że Severus i Hermiona nie zostaną porwani ani nic z tych rzeczy i wyjdą z tego cało.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i masy nowych, zaskakujących pomysłów na opowiadania. Pozdrawiam ;)
Joanna
Na Tego bloga natknęłam się niedawno. Czytałam Twój blog expecto-patronum o dramione. Jak widać już po nicku jestem fanką tego paringu :D. O Metanoi dowiedziałam się właśnie tam. Pierwszy raz czytam sevmione i bardzo mi się podoba. Masz bardzo fajny styl pisania i wspaniałe pomysły, a dzięki Tobie zacznę czytać sevmione <3. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :3 Mam nadzieję, że szybko się pojawi ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ze Sevowi i Mionce nic się nie stanie
Pozdrawiam serdecznie ;) I życzę weny
PS:Zapraszam też na mojego bloga ;) Nie jest zbyt dobry ale gdyby ktoś chciał to daje linka. Bardzo będę wdzieczna za komentarze i krytykę :)
http://dramione-nowa-milosc.blogspot.com/
Przeczytaj sobie następne HG SS bez cukru. Jak wpiszesz w google to ci się od razu pojawi pierwsze, 300 rozdziałów, naprawdę genialne. Zaraz po Metanoi moje ulubione, prawdziwy klasyk.
UsuńFaktycznie, uwielbiasz utrudnia zycie, nie tylko im, bo mi tez :) Wszystko szlo dobrze, a jednak ten dupek był zły, tak jak przypuszczali, ale zyby tak chamsko pobiec do damskiej lazienki WTF? I nagle ta napas i ta Pheobe Popeleen, jesli tutaj jestesmy, czy jej wujek Bagman jest jednak zdrajca, czy raczej nieszkodliwym glupcem jak to by powiedział Snape. Coż Severus staral sie jak najlepiej ochronic Hermione, jednka sie nie udalo, plus jest w tym ze razem beda porwani (wiem jestm chora myslac o tym w takiej chwili xd), mam nadzieje, ze ich nie usmiercisz bo wtedy ja usmierce Ciebie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra