sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 40



40. No to jesteśmy! Ja i rozdział. Tak, jak obiecałam, koniec z rozdziałami wprowadzającymi, wreszcie się coś dzieje. Szkoda mi mojej Hermiony. Severusa zresztą też. Czytając tak sobie ten rozdział, stwierdziłam, że jestem podła. Ale to wszystko wina tego, że kocham komplikować im życie :p Może jakoś to zrekompensuję?
Sprawa następna jest taka, że jestem w szoku – Jason ma więcej fanek niż się spodziewałam. Kto czytał Uczucie, ten wie, że jest on wzorowany na moim przyjacielu. Chyba muszę mu powiedzieć, jakie miałby powodzenie u kobiet, gdyby był czarodziejem :p
Mam nadzieję, że wszystkie fanki obejrzały nadawany w piątek w TV Zakon Feniksa? ;)


Severusowi bardzo zależało, by Hermiona wydobrzała do bankietu, dlatego pomimo kaprysów, grymasów i protestów nie pozwolił jej wyjść z łóżka i przez pół dnia futrował ją gorącą herbatą z cytryną i miodem, z eliksirem pieprzowym na wzmocnienie. Jej piekielna gorączka, która wczoraj spędzała mu sen z powiek przez całą noc, nie dawała o sobie znać już tak mocno, ale wciąż się o nią martwił. Właściwie najbardziej niepokoił się o bystrość jej umysłu, gdyby Popleen chciał się czegoś dowiedzieć na bankiecie.
 - Pamiętaj – żadnych nieplanowanych zagrywek! Mówisz mu tylko to, co on tobie o samym sobie, czyli ogólnikowe, mgliste zdania. Jasne? – spytał po raz kolejny.
 - Jasne – odpowiedziała, naburmuszona – Powtarza mi to pan już setny raz. Naprawdę nie jestem aż tak głupia.
 - Może i nie głupia, ale na pewno nierozgarnięta.
- Wczoraj czułam się gorzej i poradziłam sobie! – zaperzyła się.
 - Tylko dlatego, że bałaś się represji.
 - Dzisiaj nie muszę?
- Granger, szlag by cię trafił! Musisz! Ale wolałbym, żebyś teraz skupiła się na dojściu do siebie, bo najpóźniej za godzinę powinnaś się szykować.
 - Przecież bankiet zaczyna się o dziewiętnastej.
- Ale jesteś kobietą, a to oznacza, że twoje przygotowania zajmą więcej czasu niż czas spędzony przez tych wszystkich doktorków nad ich badaniami – burknął, a ona już zapowietrzyła się z oburzenia. Nim jednak zdążyła kąśliwie odpowiedzieć, odwrócił się na pięcie i wyszedł, mamrocząc pod nosem coś o głupim, babskim gadaniu.
Snape nie miał racji. Jakaż była jej satysfakcja, gdy udało jej się zebrać w mniej niż pół godziny! Cóż, trudno zaprzeczyć, że był to w połowie sukces w zakresie użycia magii, ale bilans ostateczny był taki, że będzie mu głupio, jeśli zastanie ją czekającą w holu.  
To akurat jej się nie udało, bo albo Severus miał w zwyczaju przychodzić na umówione miejsce o wiele za wcześnie, albo zwyczajnie zrobił jej to na złość, wyczuwszy swoim długim nochalem jej zamiary.
Jedynym,  bez wątpienia wspaniałym punktem dzisiejszego dnia był widok Snape’a, na którym jej wygląd zrobił wrażenie. Przede wszystkim urzekł go fakt, że Granger, w przeciwieństwie do większości obecnych tu dam, nie wymalowała się, jak małpa, nie wylała na siebie całej perfumerii i przede wszystkim nie włożyła na siebie kiczowatej kiecy wyjętej z szafy słodkiej starej panny. Wyglądała ładnie i elegancko w swojej skromnej, czerwonej sukni i pofalowanych włosach. Ku jego zdziwieniu miała na sobie nawet gustowną biżuterię w postaci niewielkich, złotych kolczyków. Podał jej rękę, gdy zeszła ze schodów, a ciche stuknięcia jej pantofelków o gładką posadzkę wywołały u niego miły dreszcz. Z radością zarejestrował też zazdrosne spojrzenia wszystkich mężczyzn, którym towarzyszyły podstarzałe, często niezbyt urodziwe panie. Od razu sam sobie wydał się przystojniejszy. Nawet uśmiechnął się w duszy na widok własnego odbicia w wielkim lustrze tuż przy wejściu do sali, gdzie odbywał się bankiet, bo całkiem nieźle wyglądał w swojej eleganckiej, czarnej szacie.
 - Och, drodzy państwo! – usłyszeli irytujący głos Popleena, machającego do nich swoją zwiędłą ręką obok jednego ze stolików. Podeszli, uśmiechając się sztucznie i witając pozostałych gości wszystkimi oklepanymi, grzecznościowymi formułkami. Chwilę później przewodniczący sympozjum powitał wszystkich, rozległy się brawa okraszone wymuszonymi uśmiechami i orkiestra zaczęła grać. A jednak atmosfera ani na chwilę się nie rozluźniła. Wciąż istniało niepisane prawo bycia grzecznym, kulturalnym i taktownym, co przez większość zostało opatrznie zrozumiane jako „trzeba być nudnym, jak flaki z olejem”. Hermiona robiła, co mogła, by Popleen nie spostrzegł, jak bardzo nie chce jej się z nim rozmawiać. Jeśli uśpienie jej czujności poprzez zanudzenie jej na śmierć było częścią jego chytrego planu, szło mu doskonale.
- Więc, panno Granger… - rzekł wreszcie, zniżając ton i nachylając się lekko ku niej – Może teraz zechce mi pani opowiedzieć coś więcej o swojej niesamowitej działalności? Może nie wie pani, że pani… przełożony, jest moim dobrym znajomym. Tak, tak, znam się z Albusem. Stary drań, nawet nie powiedział mi, czy wciąż stoi na czele tej waszej… organizacji!
 - Proszę mi wybaczyć, panie Popeleen, ale nie czuję się upoważniona do…
 - Ależ to chwalenia się zasługami każdy jest upoważniony! Nie rozumiem, dlaczego nie chce się pani podzielić takimi osiągnięciami! To bardzo ciekawe.
 - To żadne osiągnięcia… Zwykła praca – udała zakłopotanie, uśmiechając się niewinnie.
 - Niech pani nigdy nie da sobie tego wmówić.
 - Są ludzie, którzy pracują ciężej ode mnie. Teraz i podczas wojny również.
 - Nie wierzę! Kto taki? Chyba nie mówi pani tylko o Harrym Potterze?
  - Nie, skądże! Większość z tych ludzi pewnie zna pan osobiście, skoro jest pan dobrym znajomym profesora Dumbledore’a.
  - Tak, ale… - tu był już wyraźnie zniecierpliwiony – chodzi mi o pani opinię. Więc kto?
 I nagle poczuła, że nie potrafi zgrabnie z tego wybrnąć. Kolejny wykręt nie wpasowałby się już w scenariusz sprytnie pokierowanej rozmowy.
 - Przepraszam, muszę wyjść – oznajmiła grzecznie i wstała, nerwowym ruchem wygładzając suknię.
 - Wszystko w porządku? – spytał Severus, również wstając od stołu i spoglądając na nią z niepokojem.
 - Tak, zaraz wrócę. Zdążę na toast – rzekła z uśmiechem. Nim doszła do drzwi, rozbrzmiała głośniejsza muzyka i kilka par ruszyło na parkiet. W sali od razu zrobiło się nieco gwarniej i tłoczniej, a Snape zniknął jej z oczu. Nie mogąc znaleźć bardziej oryginalnego pretekstu do wyjścia, niż łazienka, weszła do pierwszej, którą znalazła. Stanęła przed wielkim lustrem w złotej ramie i przyjrzała się swojemu odbiciu. Cóż, może nie wyglądała najlepiej, wciąż osłabiona chorobą, ale przynajmniej nie była też byle kocmołuchem. Przeczesała palcami włosy i przeciągnęła szminką po ustach, by wyglądały świeżo. Potem ostatnie spojrzenie i już chciała skierować się ku drzwiom, gdy te nagle otworzyły się same. A raczej ktoś otworzył je z zewnątrz i ku jej zdziwieniu nie była to żadna kobieta. Popeleen pchnął ją na ścianę, a ona jedynie odruchowo, w ostatniej sekundzie zdążyła złapać z torebki swoją różdżkę. Mężczyzna przycisnął ją za kark i skrępował ręce, nie dając żadnej możliwości ruchu.
- Gadaj, kto naprawdę was tu przysłał!
 - O czym pan mówi! – spróbowała raz jeszcze udać słodką kretynkę.
 - Czy ty masz mnie za idiotę? Myślisz, że nie wiem, że dalej polujecie, że jestem na waszej czarnej liście?
 - Teraz już na pewno jesteś! Puść mnie! – krzyknęła.
 - Daję ci ostatnią szansę! – warknął, przykładając jej czubek swojej różdżki do pleców, niczym lufę pistoletu – Kto was przysłał i w jakim celu? Chodzi tylko o mnie? – serce waliło jej, jak młotem, a zimny pot płynął po plecach. Bezradnie próbowała się wyrwać, ale był silniejszy.
 - Będę krzyczeć! Ktoś tu w końcu wejdzie!
 - Jeśli nie zaczniesz gadać, ten ktoś zastanie tu trupa bardzo ładnej dziewczyny. Mów! – Milczała, sparaliżowana strachem – Szkoda – syknął Popeleen – naprawdę miło było cię poznać.
Chyba tylko cud pozwolił jej wymierzyć silny cios łokciem. Zyskała ledwie parę sekund, ale to wystarczyło, by uchylić się przed zielonym strumieniem i chwycić za własną różdżkę.
 - Expelliarmus! – wrzasnęła, jednak bezskutecznie. Drżące dłonie uniemożliwiły dokładny ruch. Tymczasem on słał w jej kierunku kolejne zaklęcia.  Rzuciła pomiędzy nich zaklęcie tarczy, ale siła zderzenia pchnęła ją prosto na lustro, w którym jeszcze przed chwilą oglądała swoje nienaganne odbicie. Kawałki szkła spadły na nią niczym deszcz, boleśnie kalecząc ręce, plecy, a nawet twarz. Zakrwawioną rękę znów wycelowała ku niemu i tym razem udało jej się dosięgnąć go klątwą, ale huk, który usłyszała, był znacznie większy, niż powinien. To drzwi eksplodowały, rozerwane ogromną siłą, a do jej uszu dobiegły wrzaski przerażenia. Ludzie uciekali przez otwarte drzwi i wybite okna, a w środku roiło się od postaci w czarnych pelerynach ze srebrnym „S” na plecach. W lot pojęła, co się dzieje. Wybiegła przez dziurę w ścianie, rozdzierając przy tym swoją piękną suknię.
 - Severus! – wrzasnęła rozpaczliwie. Znalezienie go w tym wrzeszczącym, rozbieganym tłumie było absolutnie niemożliwe. Swoim krzykiem zaraz ściągnęła na siebie uwagę Wyznawców Salazara, którzy ruszyli ku niej, rzucając zaklęciami na oślep. Nie zdążyłaby się ochronić magią, pozostała jej zwykła ucieczka. Czując, jak jej puls szaleje, a gorąca krew spływa po ciele, wpadła na schody, nie myśląc o tym, co robi, ani jak ucieknie. Ścigana kolejnymi świetlistymi grotami, puściła się szaleńczym biegiem na górę, raz po raz unikając magicznych ciosów. Jednym ruchem zrzuciła z nóg buty na obcasach i biegła, ile sił w nogach, przed siebie.  
 - Ratunku! Pomocy! Niech mi ktoś pomoże! – wrzeszczała, ale odpowiedział jej tylko szyderczy rechot bandytów. Odwróciła się tylko raz, widząc swoją szansę jedynie w silnym zaklęciu. To zaś wypełniło oślepiającym blaskiem cały długi korytarz i powaliło przeciwników na podłogę. Nie dała ich jednak rady wykończyć, nie mogła się opanować. Ręce jej drżały, mogła jedynie wołać o pomoc.
I nareszcie się jej doczekała. Severus wbiegł na piętro z szybkością geparda celując różdżką w tarasową szybę  za nią.
 - Uciekaj! Uciekaj na taras! – zdążył krzyknąć, nim eksplodująca szkło pozostawiło w ścianie wielką wyrwę. Niewiele myśląc wybiegła na taras, a on dopadł do niej chwilę później.
 - Szybko, na co czekasz! – ryknął.
 - Co mam robić?!
 - Do ciężkiej cholery, barierka! Szybciej! Przejdź po barierce na daszek, zeskocz z niego i pędem przed siebie, już! 
 Była tak przerażona wizją  tego pościgu kilkanaście metrów nad ziemią, że nie poczuła nawet mroźnego powietrza, kąsającego dotkliwie jej ciało. Z sercem w gardle przeszła po barierce, a każdy krok był dla niej torturą . Gdy zeskoczyła na daszek, nie wiedziała już, czy drży ze strachu, czy zimna. Severus  znalazł się zaraz obok niej, po czym bez namysłu chwycił ją za rękę.
- Idź pierwsza, będę cię osłaniał!
- Co? Mam stąd zeskoczyć?!
 - Rynna, na litość boską! Zejdź po rynnie!
Zrobiła to chyba tylko dlatego, że nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co się dzieje. Na dachu znów pojawiły się rozbłyski. Severus z kimś walczył. Tymczasem i ona miała kolejnego przeciwnika. Zakapturzona postać cisnęła w nią jakąś klątwą, której nie zdążyła odbić. Pęd powalił ją na ziemię, a potem poczuła przygniatający ból w klatce piersiowej, jakby spadło na nią coś bardzo ciężkiego.
 - Mam cię! – usłyszała syczący, ale niespodziewanie wysoki, kobiecy głos .
 - Po moim trupie! – wrzasnął Snape, a sekundę później powietrze przecięło kolejne zaklęcie. Kaptur opadł z twarzy napastniczki, a Hermiona  ją rozpoznała. Pheobe. Pheobe Popeleen! To tę dziewczynę Bagman odbierał ze szpitala w Hogwarcie, tuż po wojnie. Była pewna!
 Nie mogła się jednak nad tym zastanawiać, bo Snape znów szarpnął ją za ramię i biegli dalej po lodowatym bruku.  Nie czuła już bólu, ani zimna. Jedynie strach i wewnętrzne rozgoryczenie. Gdy już naprawdę uwierzyła w to, że teraz wszystko będzie, jak dawniej, że wrócą do normalnego życia – demony wojny powróciły z całą mocą. Słysząc za sobą wszystkie wrzaski i trzymając dłoń Severusa ze wszystkich sił, modliła się w duchu, żeby to był cholerny sen, z którego zaraz się obudzi w bezpiecznym, ciepłym łóżku. Czuła, że nie zniesie już ani jednego dnia w tym stanie, gdy ciągle musiała walczyć o życie, wypełniać misje i zatracać się w oddawaniu ciosów, z których niejeden doprowadził do śmierci. Nie tak wyobrażała sobie swoją młodość. Nie chciała takiego życia.
Jakby zza ściany usłyszała jeszcze jeden krzyk. To Severus kazał jej paść na ziemię, gdy biegli przed siebie. Zrobił to jednak o sekundę za późno, bo klątwa uderzyła w  nich, powalając na zmarzniętą ziemię. Świat zadrżał pod siłą uderzenia i zniknął.

35 komentarzy:

  1. Cudo :)
    Czekam na więcej! :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny, trzyma w napięciu. Rzeczywiście komplikujesz im życie. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam sevmione94

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszę z anonima bo nie chcę mi się logować do konta :D Lenistwo. Dobra, zacznijmy od tego, że chcę tu Jasona i więcej Syriusz & Harry vs Hermiona & Snape, błagam ;-; miej litość, bo chcę wreszcie widzieć nieudolne próby Syriusza, to byłoby piękne. ;-;
    Dobra, ja wróciłam 2 godziny temu i jestem teraz w Niemczech w Dortmundzie u cioci i wujka. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże świetne, błagam dodaj kolejny rozdział;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No nieeee, ja tu spodziewałam się pogłębienia znajomości naszych bohaterów, a Ty zaserwowałaś nam rasowe kino akcji :D Ale zrobiłaś to świetnie, mam tylko nadzieję, że wyjdą oboje wyjdą cało z tej opresji...
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Och jej *.* No, no, aż mi się Severus wydawał taki... troskliwy <3 To było przesłodkie ♥
    Genialnie opisana akcja. Masz talent! :) Ale to już ci kiedyś mówiłam, nie? xD
    Życzę weny i czekam na nowy rozdział :*
    always

    OdpowiedzUsuń
  7. Postarałaś się... świetny rozdział :)))
    Oby tylko teraz cało wyszli...
    weny życzę;)) i czekam z niecierpliwością na następny rozdział:)
    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże musiałaś skończyć w tym momencie? Ty niedobra ty! :D Rozdział był super mam nadzieje że uda im się jakoś z tego wybrnąć... Ja również jestem za przywróceniem Jasona z Uczucia z piekła rodem i mogły troszzku zarywać do Hermiony jak tam, Snape może by troszku o nią powalczył hehe... Oczywiście że oglądałam w piątek zakon ... ;) Dziękuje jeśli przeczytałaś ten komentarz do końca... :) Czekam na kolejne rozdziały, pozdrawiam Kim ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. O ty wredna... Naprawdę lubisz komplikować im życie xD Rozdział świetny tylko nie mogę wybaczyć ci jednego : dlaczego przerywasz w takim momencie?! No ale trudno, mogę jedynie mieć nadzieję że szybko ukaże się kolejny rozdział :*
    Pozdrawiam i życzę weny
    Anica

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju! Ja rozumiem komplikować, ale aż tak? :D Jesteś cudowna. Ta komplikacja ok, ale czemu przerywasz akurat w tym momencie? Nie mogę się doczekać na kolejny rozdział! Weny! Bardzo dużo weny życzę!
    Zapraszam również na mój blog (dopiero zaczęłam na bloggerze): http://www.czasybezczasow.blogspot.com/ Mam nadzieję, że nie uznasz tego za reklamę, ponieważ chciałam się Tobie pochwalić, że w końcu zaczęłam ^^
    Pozdrawiam,
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  11. Najlepszy blog o Sevmione jaki czytałam do tej pory! Weny życzę i czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  12. Myślałam, że "koniec wstępu" oznacza zacieśnianie się relacji głównych bohaterów, a ty taką akcję wymyślasz! Szkoda mi Hermiony. Z jednej wojny w drugą. Ty to potrafisz im życie skomplikować. Mam jednak nadzieję, że w następnych rozdziałach im to jakoś wynagrodzisz. No cóż, nie mogę się doczekać co dalej. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Zakon oglądałam. Nie przepuszczę żadnej okazji. ;) Znów się wzruszyłam przy śmierci Syriusza. Jakie szczęście, że u Ciebie jest cały i zdrowy(może dopóki Hermiona czegoś mu nie zrobi ;))!

      Usuń
  13. Błagam cię, daj kolejny rozdział bo chyba umrę ze zniecierpliwienia ;-; Oj, nie daj się nam prosić, wciśnij im jakąś sytuację miłosną, przy wszystkich i to jeszcze na złość Blackowi :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziać sie zaczyna.
    Mam nadzieje, ze te wypadki zrekompensujesz nam wielkim bum ;-)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń

  15. Nominowałam cię do Versatile;)
    http://niekoniecznie-rywalizacja-dramione.blogspot.com/2014/08/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Pare dni temu przeczytalam twojego poprzedniego bloga o Dramione, a tego dzis... Moge napisac tylko jedno - jestes swietna!
    Weny :)
    ~Bella

    OdpowiedzUsuń
  17. Swietmnie,uwielbiasz komplikowac im zycie...ani chwiluni wytchnienia.Mam nadzieje ze Sewerusowi uda sie uratowac tylek Hermionie.Czekam na kolejny rozdzil.Weny,weny,weny.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam nadzieje ze Sewerusowi uda sie uratowac Hermione.Potem trzeba odreagowac stres i te sprawy...Uwielbiam Twojego blodga,jest genialny.Czekam na kolejny rozdzial.Ewa

    OdpowiedzUsuń
  19. NAUCZCIE SIĘ DO CHOLERY! -.-
    SeVerus.
    A nie, SeWerus, idioci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak juz obrazasz ludzi piszac z anonima,to podpisz sie .KARINA

      Usuń
    2. Nie mam konta google chwilowo ;) Poza tym, kogo ja obrażam?
      Sorry, ale ktoś kto czyta FF nie wiedząc nawet jak na imię ma główny bohater takowego opowiadania, chociaż jego imię jest zawarte w każdym rozdziale... JEST idiotą.

      Usuń
  20. O jej, straszne! Taki blad. Jak dobrze ,ze trafila sie jedma "inteligentna". Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Popieram :) Każdemu może się zdarzyć i od razu trzeba wypominać -.-

      Usuń
  21. Zawsze myslalam ze komentarze sa wazne dla autora,jako forma uznania,wyrazenie wlasnych opini,podziekowanie za trudy tworzenia,komentarz ma byc wyrazem krytyki badz uznania tworcy bloga.Napisanie imienia glownego bohatera ""Sewerus""a nie""Severus "" jest tu najmniej istotny.jAutorka w swoim komentarzu napisala co mysli ,co jej sie podoba i chyba o to chodzi...Gdyby kazdy za takie drobiazgi mialby byc nazywany 'idiota'…czytelnicy bali by sie napisac chocby slowo.Tak poza tym, nawet jak sie pisze z anonima to faktycznie,kultura nakazuje komentarz podpisac.Monika

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  23. Hejkaaa ^^
    Wczoraj skończyłam czytać "Z piekła rodem" to było nieziemskie! :)Piszesz po prostu BOSKO ;D Nie przejmuj się takimi drobnymi literówkami ;) Mam nadzieję że nie przestaniesz pisać ;3 Życzę weny, czasu i chęci ;* Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozdział jak zawsze świetny! Czekam na więcej ;)

    Pozdrawiam,
    Błękitna

    OdpowiedzUsuń
  25. Cudowny rozdział. Taki pełen emocji i trzymający w napięciu, a zakończenie to już w ogóle...Dopiero wczoraj natrafiłam na twoje opowiadanie i pochłonęłam wszystkie rozdziały na raz :) tak czy inaczej będę oczekiwać następnego. Mam tylko nadzieje, że Severus i Hermiona nie zostaną porwani ani nic z tych rzeczy i wyjdą z tego cało.
    Życzę weny i masy nowych, zaskakujących pomysłów na opowiadania. Pozdrawiam ;)
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  26. Na Tego bloga natknęłam się niedawno. Czytałam Twój blog expecto-patronum o dramione. Jak widać już po nicku jestem fanką tego paringu :D. O Metanoi dowiedziałam się właśnie tam. Pierwszy raz czytam sevmione i bardzo mi się podoba. Masz bardzo fajny styl pisania i wspaniałe pomysły, a dzięki Tobie zacznę czytać sevmione <3. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :3 Mam nadzieję, że szybko się pojawi ;)
    Mam nadzieję ze Sevowi i Mionce nic się nie stanie
    Pozdrawiam serdecznie ;) I życzę weny

    PS:Zapraszam też na mojego bloga ;) Nie jest zbyt dobry ale gdyby ktoś chciał to daje linka. Bardzo będę wdzieczna za komentarze i krytykę :)
    http://dramione-nowa-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj sobie następne HG SS bez cukru. Jak wpiszesz w google to ci się od razu pojawi pierwsze, 300 rozdziałów, naprawdę genialne. Zaraz po Metanoi moje ulubione, prawdziwy klasyk.

      Usuń
  27. Faktycznie, uwielbiasz utrudnia zycie, nie tylko im, bo mi tez :) Wszystko szlo dobrze, a jednak ten dupek był zły, tak jak przypuszczali, ale zyby tak chamsko pobiec do damskiej lazienki WTF? I nagle ta napas i ta Pheobe Popeleen, jesli tutaj jestesmy, czy jej wujek Bagman jest jednak zdrajca, czy raczej nieszkodliwym glupcem jak to by powiedział Snape. Coż Severus staral sie jak najlepiej ochronic Hermione, jednka sie nie udalo, plus jest w tym ze razem beda porwani (wiem jestm chora myslac o tym w takiej chwili xd), mam nadzieje, ze ich nie usmiercisz bo wtedy ja usmierce Ciebie :)
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń