39. Przyspieszamy z akcją. To ostatni rozdział "wstępu", potem rozkręcamy naszych bohaterów. Przyszedł czas na rozdziały, które chciałam napisać od dawna i, mam nadzieję, które Wy chcecie przeczytać ;)
Kilka spraw organizacyjnych - jeśli chodzi o ostatnią akcję z "hejterami" na blogu... Hejterów nie było ;) Myślę, że ten jeden komentarz był uzasadniony i że jego Autorka nie poczuła się urażona bardziej. postaram się nie robić już tak długich przerw, a Wam dziękuję za wsparcie. Czytam też wszystkie Wasze komentarze, nie tylko z tego bloga i wierzcie mi, serce rośnie! Aż chce się pisać, dla takich Czytelniczek i Czytelników ;)
Korzystając jeszcze z okazji - mam nadzieję, że na każdym świadectwie jest czerwony pasek, a w każdym indeksie same piątki i teraz mogę Wam życzyć udanych, słonecznych, zwariowanych i magicznych wakacji! Bawcie się dobrze i bezpiecznie! :)
Kilka spraw organizacyjnych - jeśli chodzi o ostatnią akcję z "hejterami" na blogu... Hejterów nie było ;) Myślę, że ten jeden komentarz był uzasadniony i że jego Autorka nie poczuła się urażona bardziej. postaram się nie robić już tak długich przerw, a Wam dziękuję za wsparcie. Czytam też wszystkie Wasze komentarze, nie tylko z tego bloga i wierzcie mi, serce rośnie! Aż chce się pisać, dla takich Czytelniczek i Czytelników ;)
Korzystając jeszcze z okazji - mam nadzieję, że na każdym świadectwie jest czerwony pasek, a w każdym indeksie same piątki i teraz mogę Wam życzyć udanych, słonecznych, zwariowanych i magicznych wakacji! Bawcie się dobrze i bezpiecznie! :)
Wszystko okazało się łatwiejsze, niż
sądziła. Profesor nie tylko nie wzbraniał się przed rozmową, ale od razu żywo
zainteresował się rozmową i zaczął jej prawić komplementy. Zgodnie z zaleceniem
Snape'a, starała się utrzymać rozmowę w ryzach tematów naukowych, choć nie było
to łatwe, bo ze względu na swój stan niewiele wyniosła z tych wszystkich
przemówień i prezentacji.
-
Och, przepraszam najmocniej - rzucił po kwadransie nudnej rozmowy starszy
jegomość, szczerząc w uśmiechu wąskich warg pełnię swoich drobnych, białych
zębów - nie przedstawiłem się szanownej pani. Profesor Wulfirck Popeleen. A
pani to...?
Przez kilka sekund nie odpowiedziała.
Popeleen. Pomijając oczywisty fakt, że takie nazwisko nosiła dyrektorka
Akademii, była pewna, że zna je skądś jeszcze. Na pewno gdzieś wcześniej je
spotkała.
-
Hermiona Granger - rzekła wreszcie, ściskając uprzejmie jego dłoń. Reakcja była
natychmiastowa i nieudolnie ukryta. Jego oczy błysnęły a usta na chwilę
rozciągnęły się w nieprzyjemnym, jakby triumfalnym uśmiechu.
-
Nie do wiary! Panna Granger we własnej osobie. No, no, muszę przyznać, że pani
nazwisko jest już znane nie tylko ze względu na bohaterskie wyczyny podczas
wojny. Całe grono pedagogiczne Akademii nie może się pani nachwalić.
-
Jest pan, doprawdy, zbyt uprzejmy - rzuciła grzecznościową formułkę,
wypatrując, szklistym od początkującej gorączki wzrokiem, Snape'a, ponad
ramionami innych gości. Nigdzie nie było go widać.
-
Trudno umniejszać pani zasługom. Pani praca w tym... - tu zniżył teatralnie
głos do konspiracyjnego szeptu - tajnym stowarzyszeniu Dumbledore'a... coś
niesamowitego. I to w tym wieku!
-
Tajnym stowarzyszeniu? - powtórzyła, doskonale grając lekkie zakłopotanie - To
tylko organizacja działająca na rzecz wyzwolenia, na pewno pan wie.
-
Och, mówiono mi wiele razy co innego. Zresztą na pewno działa tam pani do dziś,
prawda? - znów ukazał w swoim parszywym uśmieszku pełne uzębienie, po czym
pogładził się po czubku orlego nosa, czekając na odpowiedź.
-
Ludzie mówią różne rzeczy - odparła pokrętnie - Myślę, że o naszej organizacji
krążyło wiele plotek.
-
Ale chyba nie chce pani powiedzieć, że została zamknięta? - udał
zaniepokojenie, ale zrobił to w tak ordynarny i toporny sposób, że nawet
dziecko połapałoby się, po której tak naprawdę jest stronie.
-
Profesorze, pan wybaczy, ale nie jestem pewna, czy powinnam o tym mówić...
-
Oczywiście, oczywiście! Za dużo ludzi, a każdy chce złowić coś dla siebie,
prawda? Ma pani rację, całkowitą rację! Wobec tego może zechce pani na
spokojnie porozmawiać przy kolacji?
Mało brakowało, a parsknęłaby mu śmiechem
w twarz. Rzadko się zdarzało, by coś tak gładko prześlizgiwało się przez ramy
planu. Facet ewidentnie nie należał do najbystrzejszych i miał coś na sumieniu.
Właśnie w tej chwili pojawił się Snape.
Stanął u jej boku i wyprostował się elegancko.
-
Panno Granger, tu pani jest, wszędzie pani szukałem - zagadnął tonem daleko
odbiegającym od tego, którym Snape witał ludzi po tym, jak musiał ich
"wszędzie szukać".
-
Panie profesorze, właśnie zostałam zaproszona na kolację. Profesor Popeleen na
pewno nie będzie miał nic przeciwko, jeśli będzie mi pan towarzyszył, prawda? -
uśmiechnęła się grzecznie, a Popeleen odpowiedział "ależ skąd!" z
miną tak jadowitą, jakby chciał udusić Snape'a za samą wizję jego obecności
przy stole podczas kolacji. Umówili się na kolację w hotelowej restauracjo,
profesor oddalił się szybkim krokiem, a Hermiona mogła wreszcie odetchnąć.
Czuła się naprawdę fatalnie, podobnie zresztą wyglądała. Tylko mocno rumiane
policzki odznaczały się na bladej twarzy.
-
I jak? - spytał Snape, otaksowując ją spojrzeniem.
-
Zrobiłam, co mi pan kazał. Moim zdaniem facet śmierdzi przestępstwem na
kilometr - odpowiedziała, walcząc z opadającymi wciąż powiekami.
Tym razem Snape nie zapytał już, czy
dobrze się czuje, tylko obiecał jej solidną porcję eliksiru pieprzowego po powrocie
z kolacji.
Ta zaś okazała się piekielną męką.
Popeleen nieudolnie maskował wyciąganie z niej informacji, Snape udawał idiotę,
który tego nie widzi, a ona starała się grzecznie odpierać natarcia tego
kretyna. Po jakimś czasie nie zadawał sobie już nawet trudu, żeby ukryć swoją
natarczywość, więc i ona zaczęła mu odpowiadać bardziej zdecydowanie. Był tak
zainteresowany Zakonem i jego członkami, że można by się założyć o worek
galeonów, twierdząc, że facet coś knuje.
Jedyną pociechą tego strasznego wieczoru
był fakt, że Snape wydawał się być
zadowolony z jej działań. Nie rzucił nawet kąśliwej uwagi na temat jej
kondycji, gdy wspinali się po schodach na piętro.
-
Mamy szczęście, że ten facet to idiota. W przeciwnym razie ty i twój stan
podgorączkowy moglibyście nie wytrzymać konwersacji. Dobrze ci poszło, Granger.
-
Dziękuję - odpowiedziała cicho, marząc już tylko o tym, by położyć się do
łóżka. Nim stanłęa przed drzwiami swojego pokoju, ledwo widziała na oczy.
-
Wyglądasz koszmarnie - stwierdził bez ogródek Severus, otwierając drzwi do
swojego pokoju i patrząc ze skrzywieniem, jak Hermiona nie radzi sobie z
kluczem - Za kwadrans będę u ciebie z eliksirem pieprzowym, a potem powinnaś
się wyspać.
Słyszała go jakby zza mgły. Świat
wirował. Sama nie wiedziała, kiedy otworzyła drzwi i padła jak długa na łóżko,
nie czując nic oprócz piekielnego gorąca, dreszczy i okropnej suchości w
gardle. Cokolwiek Snape jej powiedział, niech tylko tu nie przychodzi, nie każe
jej myśleć ani nic robić, to by ją zabiło.
Ale zjawił się. To musiał być on, nikt
inny nie zacząłby z niej kpić na wstępie.
-
I jak zamierzasz wystąpić na jutrzejszym bankiecie? Będziesz najmniej
rozgarniętą damą na sali, nie uśmiecha mi się taka partnerka. Mogłabyś choć na
chwilę zaszczycić mnie spojrzeniem, podnieść się i wypić el... Granger? -
zamilkł, podchodząc do łóżka. Żar aż buchał od rozpalonej gorączką dziewczyny,
była cała mokra, drżała lekko i mówiła coś niewyraźnie. Usiadł na brzegu,
przyciągnął ją i ułożył niemal bezwładne ciało między ramionami, ostrożnie
podtrzymując jej głowę.
-
Słyszysz mnie? - spytał twardo - Odpowiedz, czy mnie słyszysz!
Niemrawe skinięcie głową.
Przyłożył jej rękę do czoła i zdrętwiał
na chwilę – miała prawie czterdzieści stopni gorączki. Mamrotała coś, chyba
próbowała mu przekazać, że wcale nie jest z nią tak źle, ale doskonale wiedział,
dlaczego to robi. Obawiała się, że będzie miał pretensje i będzie z niej
szydził, że jest za słaba, że nie dała sobie rady. I ma rację! Jak mogła
pojechać na misję w tym stanie! Gdyby powiedziała wcześniej, jak się czuje,
znaleźliby za nią zastępstwo, mieli przecież spory zapas eliksiru
wielosokowego.
-
Zaczekaj chwilę, zaraz przyniosę ci wodę – powiedział do niej wyraźnie i na
chwilę zostawił ją samą. Od razu poczuła się gorzej. Nie chciała, żeby
odchodził. Nie wiedziała, co się dzieje i czy nic jej nie grozi. Podał jej
wodę, ale nawet przełykanie sprawiało trudność.
-
Musi pan… dać mi… eliksir. Muszę… zbić tę cholerną… gorączkę – wydusiła z
siebie, przy każdym słowie z ust wypuszczając powietrze tak gorące, że Snape
poczuł się autentycznie przerażony.
Spokojnie! – powtarzał sobie w myślach –
Przecież to sympozjum medyczne, w każdym pokoju siedzi lekarz, który może jej
pomóc! Tylko bez paniki, bez histerii! Przecież on, do cholery, nigdy nie
panikował! Wściekał się na siebie za drżące ręce, gdy podawał jej eliksir. Nie
mógł tego opanować, a zdarzyło mu się to wcześniej tylko kilka razy. Tyle, że
wówczas albo ratował komuś życie, albo sam tego wymagał. Nawet gdy wreszcie
przestała drżeć, a jej oddech stał się lżejszy, nie położył jej na łóżku. Wciąż
ją trzymał i obserwował zmęczoną chorobą twarz. Wciąż była ładna. Lubił na nią
patrzeć, choć rzadko miał okazję to robić z tak bliskiej odległości. Podobał mu
się ten młodzieńczy błysk w oku, zacięcie, zapał, cały komplet cech młodego
człowieka, którego on się już dawno pozbył. Teraz i jej brakowało energii, ale
wciąż nie wyglądała, jak dama w opałach. Była po prostu słabą Hermioną Granger,
którą chciał się zająć. Wściekłby się na siebie, gdyby zdał sobie w pełni
sprawę, jak o niej myśli. Nigdy nie chciał bawić się w czyjąś niańkę, a teraz
gotów był siedzieć tu całą noc, tylko po to, żeby wiedzieć, że wszystko z nią
dobrze.
Po jakimś czasie znów się poruszyła i
zaczęła otwierać oczy. Zdziwił ją widok, który napotkała zaraz po przebudzeniu.
-
Wciąż pan tu jest? – spytała zachrypłym od snu głosem.
-
Spałaś niecałe trzy godziny, więc nie zaczynaj gadać. Zamknij oczy.
-
Musi być panu strasznie niewygodnie.
-
Nie marudź. Nie ważysz tonę, a ja siedziałem już dłużej w jednej pozycji.
-
Nie chcę, żeby był pan przeze mnie niewyspany.
-
Jeszcze słowo i naprawdę sobie stąd pójdę – mruknął, zirytowany.
-
Nie zrobiłby pan tego. Gdyby pan nie chciał, nie spędziłby pan tu tyle czasu –
odpowiedziała, uśmiechając się lekko i czując, jak wciąż kołuje jej się w
głowie.
-
Widzę, że czujesz się znacznie lepiej – syknął zjadliwie i położył ją obok.
Grymas na jej twarzy powiedział mu, że wcale tego nie chciała. Wahał się przez
chwilę, ale w końcu położył się obok niej, nie dotknąwszy dziewczyny nawet
palcem. To byłoby zdecydowanie zbyt śmiałe posunięcie – pomyślał. Musiał jednak
w duchu przyznać, że o wiele przyjemniej byłoby mu leżeć znacznie bliżej. I
gdyby mógł jej dotknąć.
-
Dziękuję, że pan ze mną został – mruknęła, nieco bardziej poważnie i sennie,
łapiąc go przy tym za dłoń.
-
Ktoś musiał się tobą zająć – odparł, siląc się na oschły ton. Trudno
powiedzieć, żeby mu to wyszło. Uwadze Snape’a nie umknął jednak fakt, że nie puściła jego
ręki. Może tak łatwiej jej było zasnąć? W końcu powinna dużo spać. Po chwili, z
westchnieniem i tylko dla jej dobra, jak sobie tłumaczył, przysunął się lekko i
objął ją ramieniem. Z ulgą zaobserwował, że i ona wtuliła się w niego, a jej
własne ramię spoczęło na jego boku. Bał się poruszyć, nawet głębiej odetchnąć,
by nie rozbudzić jej zupełnie. Nie mógł wiedzieć, że tak naprawdę wcale nie
ułatwia jej zasypiania, bo serce Hermiony Granger właśnie urządziło sobie
szaleńczy maraton.
-
Zostanie pan do rana? – spytała jeszcze ciszej, niż poprzednio.
-
Jeśli chcesz…
-
Chcę – odpowiedziała, zaskoczona, jak łatwo jej to przyszło. Może to przez tę
niepewność w jego głosie ona poczuła się pewniej?
-
Postaraj się zasnąć, potrzebujesz snu, by wyzdrowieć – szepnął, gładząc
płynnym, jednostajnym ruchem jej plecy – Nie bój się, będę wiedział, gdy znów
dostaniesz gorączki, mam lekki sen.
-
Wolałabym, żeby nie czuwał pan nade mną całą noc.
Ale on chciał czuwać. To wynikało też z jego
własnych potrzeb. Gdyby ją teraz zostawił, byłby niespokojny i rozdrażniony
następnego dnia. Widocznie żyli w swoistej symbiozie.
-
Będę czuwał. I zostanę z tobą – odparł zdecydowanym tonem.
Gdy zamknęła oczy, a jej klatka piersiowa
zaczęła rytmicznie, spokojnie podnosić się i opadać, poczuł się jak ktoś, kto
spełnił ważną misję. W jego głowie nie było jednak triumfu. Czuł się tak, jakby
to była jego oczywista powinność. Tego uczucia doświadczył pierwszy raz w życiu
i bardzo go niepokoiło, że dotyczyło właśnie jej.
Aż miło czytać takie sceny.. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału..
OdpowiedzUsuńCornelia.. :)
Nie rozumiem jak ktos moze miec Ci za zle tej ( nie tak dlugiej) przerwy...przeciez oczywistym faktem jest to ze nie tylko blog sie liczy... To strasznie egoistyczne wymagac od Ciebie czesciej dodawanych rozdzialow podczas gdy inni ciesza sie wakacjami... Ja jestem Ci bardzo wdzieczna za poswiecony czas. Tak ze tego.... pozdrawiam Cie serdecznie I oczywiscie czekam z CIERPLIWOSCIA na kolejny rozdzial. Ela
OdpowiedzUsuńPięknie napisane, tak...dojrzale. Zakochałam się w tym opowiadaniu, czekam na kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńBoskie!
OdpowiedzUsuńOd pięciu minut wpatruje sie w telefon z cholernym uśmiechem na ustach!
To jest genialne!
W końcu!
W końcu!
W końcu!
Taaaaak!
Ma jakieś poczucie obowiązku wobec niej a to jednoznacznie świadczy o jego zainteresowaniu :D
Ach kocham to jak opisujesz Snapa uczucia, jest taki Snapeowaty i jednocześnie odrobine ludzki :-D
Ochhhh
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Wow, wchodzę, a tu taka niespodzianka - nowy rozdział :))))
OdpowiedzUsuńGenialnie napisany, bardzo dojrzale opisujesz ich relację, bardzo miło się to wszystko czyta. Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu ;)
Niestety, nie wszyscy mają już wakacje i ja jestem tego najlepszym przykładem... No, ale byle do piątku i też odetchnę xD
Weny i miłego odpoczynku :*
Ech.....ach......och..... jakie to SŁODKIE :) Mój Merlinie! Sev taki opiekuńczy ^^ Koffam to opowiadanie podobnie jak "uczucie..." Twój Severus jest taki.... kurde no! Wymarzony mężczyzna ;D Ciekawe jak tam profesorek....no cóż trzeba czekać to się dowiemy
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Jane
Jejej! Cudowne! Świetny rozdział! Niesamowite, jak akcja nabrała tempa :D Nie mogę doczekać się kolejnych. Życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńMorgena
nie przystoi mówić o Profersorku w takich słowach jak "słodki",ale jego zachowanie i troska o chorą Granger,naprawdę były słodkie.Cieszę się z przyspieszenia akcji i liczę na więcej sevmionowych scenek!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!;*
Kejtidzi
OOOOO Snape opiekuje się Hermioną, nie no takie piękne sceny :) Nie mogę się doczekać nastęónego rozdziałun WENY! pozdrawiam Kim :)
OdpowiedzUsuńAaa taak. Czekałam na te rozdziały.
OdpowiedzUsuńAww, cudowny rozdział! ;3 Jaki Severus jest kochany i uroczy, aż się nadziwić nie mogę ;>
OdpowiedzUsuńCzekam cierpliwie na kolejny rozdział ;)
cudo nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńDziennie wchodziłam na bloga i nie wiem jakim cudem nie widziałam rozdziały xD A teraz rozdział... SUPER napisany nie mogę się doczekać kolejnego ;D
OdpowiedzUsuńPowodzenia !:))
Wow...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: hurra! Rozdział!
Po drugie: Sevmionowe sceny!
Po trzecie: Co ten profesorek kombinuje
Po czwarte: Sev ma poczucie obowiązku wobec Herm!
Po piąte: Chcę więcej i to teraz
Po szóste: Weny
Ach, to ja już sobie wyobrażam co będzie jak ruszysz z wątkiem XD :D Super i przepraszam, że nie napiszę dłuższego komentarza, ale aktualnie mam problem z internetem i boje się, że znowu go będzie i napisze się, napiszę i go nawet nie dodam bo mi net rozłączy XD
OdpowiedzUsuńCudowne! Skoro to był dopiero wstęp, to nie mogę się doczekać rozkręcenia akcji. :D
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji!
Ps: Mam nadzieję, że myślałaś coś o roli Jasona w tym opowiadaniu. ;)
WŁAŚNIE! JASON!
OdpowiedzUsuńTa, było by mega super gdyby się pojawił, wtedy umieściłabyś tu taką namiastkę Uczucia z piekła rodem. Ale nie koniecznie musiałby zarywać do Hermiony, proszę ;d daj mu Ginny, niech walczy z Draco. (Hm, dziwne mam wizje)
Zapowiada sie super...Sewerus jako troskliwa nianka?..kiedy dalsza czesc?Pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńOch, really? "SeWerus"? o.O
UsuńSeVerus -,- ...
UsuńTrafiłam dzisiaj na tę stronkę i po prostu się zakochałam <3
OdpowiedzUsuńOd dwóch godz. siedzę i wywalam z pokoju każdego kto mi przeszkadza w czytaniu. UWIELBIAM twój sposób pisania i to że u ciebie Sev jest jednocześnie dupkiem z lochów i normalnym człowiekiem z uczuciami.
Wpisuję się w poczet czytelniczek. Pozdrawiam Anica ;)
Ps: Kiedy następna część? Usycham z niecierpliwości :*
Ten facet to rzeczywiście niezbyt rozgarnięty, ale sam dialog mi się podobał, było śmiesznie :D
OdpowiedzUsuńHaha, kolacja z Sevem i Mioną... to takie... romantyczne! xD
No i cóż, ostatnia scena... <3 Kocham <3 Severus pęknął na dobre. Widać to, choć próbuje to biedaczek ukryć :) Chcę następny rozdzialik :D
Pozdrawiam
Twoja always
O ty w zyciu :D Severus opiekował sie chora Hermiona, własnie dlatego czekałam na ta misje, jestem z Ciebie dumna :D i to nie tyle, ze nia opiekował, co został z nia cała noc i pozwoli zasnac w swoich ramionach aww <33 uwielbiam ta dwójke :D A jesli o tego, jak mu tam... faktycznie jest idiota i w sumie czekam, az w koncu Hermiona ze Snape'em cos konkternego wywesza w jego kierunku :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra