sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 39



 39. Przyspieszamy z akcją. To ostatni rozdział "wstępu", potem rozkręcamy naszych bohaterów. Przyszedł czas na rozdziały, które chciałam napisać od dawna i, mam nadzieję, które Wy chcecie przeczytać ;)
Kilka spraw organizacyjnych - jeśli chodzi o ostatnią akcję z "hejterami" na blogu... Hejterów nie było ;) Myślę, że ten jeden komentarz był uzasadniony i że jego Autorka nie poczuła się urażona bardziej. postaram się nie robić już tak długich przerw, a Wam dziękuję za wsparcie. Czytam też wszystkie Wasze komentarze, nie tylko z tego bloga i wierzcie mi, serce rośnie! Aż chce się pisać, dla takich Czytelniczek i Czytelników ;)
Korzystając jeszcze z okazji - mam nadzieję, że na każdym świadectwie jest czerwony pasek, a w każdym indeksie same piątki i teraz mogę Wam życzyć udanych, słonecznych, zwariowanych i magicznych wakacji! Bawcie się dobrze i bezpiecznie! :)


Wszystko okazało się łatwiejsze, niż sądziła. Profesor nie tylko nie wzbraniał się przed rozmową, ale od razu żywo zainteresował się rozmową i zaczął jej prawić komplementy. Zgodnie z zaleceniem Snape'a, starała się utrzymać rozmowę w ryzach tematów naukowych, choć nie było to łatwe, bo ze względu na swój stan niewiele wyniosła z tych wszystkich przemówień i prezentacji.
 - Och, przepraszam najmocniej - rzucił po kwadransie nudnej rozmowy starszy jegomość, szczerząc w uśmiechu wąskich warg pełnię swoich drobnych, białych zębów - nie przedstawiłem się szanownej pani. Profesor Wulfirck Popeleen. A pani to...?
 Przez kilka sekund nie odpowiedziała. Popeleen. Pomijając oczywisty fakt, że takie nazwisko nosiła dyrektorka Akademii, była pewna, że zna je skądś jeszcze. Na pewno gdzieś wcześniej je spotkała.
 - Hermiona Granger - rzekła wreszcie, ściskając uprzejmie jego dłoń. Reakcja była natychmiastowa i nieudolnie ukryta. Jego oczy błysnęły a usta na chwilę rozciągnęły się w nieprzyjemnym, jakby triumfalnym uśmiechu.
 - Nie do wiary! Panna Granger we własnej osobie. No, no, muszę przyznać, że pani nazwisko jest już znane nie tylko ze względu na bohaterskie wyczyny podczas wojny. Całe grono pedagogiczne Akademii nie może się pani nachwalić.
 - Jest pan, doprawdy, zbyt uprzejmy - rzuciła grzecznościową formułkę, wypatrując, szklistym od początkującej gorączki wzrokiem, Snape'a, ponad ramionami innych gości. Nigdzie nie było go widać.
 - Trudno umniejszać pani zasługom. Pani praca w tym... - tu zniżył teatralnie głos do konspiracyjnego szeptu - tajnym stowarzyszeniu Dumbledore'a... coś niesamowitego. I to w tym wieku!
 - Tajnym stowarzyszeniu? - powtórzyła, doskonale grając lekkie zakłopotanie - To tylko organizacja działająca na rzecz wyzwolenia, na pewno pan wie.
 - Och, mówiono mi wiele razy co innego. Zresztą na pewno działa tam pani do dziś, prawda? - znów ukazał w swoim parszywym uśmieszku pełne uzębienie, po czym pogładził się po czubku orlego nosa, czekając na odpowiedź.
 - Ludzie mówią różne rzeczy - odparła pokrętnie - Myślę, że o naszej organizacji krążyło wiele plotek.
 - Ale chyba nie chce pani powiedzieć, że została zamknięta? - udał zaniepokojenie, ale zrobił to w tak ordynarny i toporny sposób, że nawet dziecko połapałoby się, po której tak naprawdę jest stronie.
 - Profesorze, pan wybaczy, ale nie jestem pewna, czy powinnam o tym mówić...
 - Oczywiście, oczywiście! Za dużo ludzi, a każdy chce złowić coś dla siebie, prawda? Ma pani rację, całkowitą rację! Wobec tego może zechce pani na spokojnie porozmawiać przy kolacji?
Mało brakowało, a parsknęłaby mu śmiechem w twarz. Rzadko się zdarzało, by coś tak gładko prześlizgiwało się przez ramy planu. Facet ewidentnie nie należał do najbystrzejszych i miał coś na sumieniu.
Właśnie w tej chwili pojawił się Snape. Stanął u jej boku i wyprostował się elegancko.
 - Panno Granger, tu pani jest, wszędzie pani szukałem - zagadnął tonem daleko odbiegającym od tego, którym Snape witał ludzi po tym, jak musiał ich "wszędzie szukać".
 - Panie profesorze, właśnie zostałam zaproszona na kolację. Profesor Popeleen na pewno nie będzie miał nic przeciwko, jeśli będzie mi pan towarzyszył, prawda? - uśmiechnęła się grzecznie, a Popeleen odpowiedział "ależ skąd!" z miną tak jadowitą, jakby chciał udusić Snape'a za samą wizję jego obecności przy stole podczas kolacji. Umówili się na kolację w hotelowej restauracjo, profesor oddalił się szybkim krokiem, a Hermiona mogła wreszcie odetchnąć. Czuła się naprawdę fatalnie, podobnie zresztą wyglądała. Tylko mocno rumiane policzki odznaczały się na bladej twarzy.
 - I jak? - spytał Snape, otaksowując ją spojrzeniem.
 - Zrobiłam, co mi pan kazał. Moim zdaniem facet śmierdzi przestępstwem na kilometr - odpowiedziała, walcząc z opadającymi wciąż powiekami.
Tym razem Snape nie zapytał już, czy dobrze się czuje, tylko obiecał jej solidną porcję eliksiru pieprzowego po powrocie z kolacji.
Ta zaś okazała się piekielną męką. Popeleen nieudolnie maskował wyciąganie z niej informacji, Snape udawał idiotę, który tego nie widzi, a ona starała się grzecznie odpierać natarcia tego kretyna. Po jakimś czasie nie zadawał sobie już nawet trudu, żeby ukryć swoją natarczywość, więc i ona zaczęła mu odpowiadać bardziej zdecydowanie. Był tak zainteresowany Zakonem i jego członkami, że można by się założyć o worek galeonów, twierdząc, że facet coś knuje.
Jedyną pociechą tego strasznego wieczoru był fakt,  że Snape wydawał się być zadowolony z jej działań. Nie rzucił nawet kąśliwej uwagi na temat jej kondycji, gdy wspinali się po schodach na piętro.
 - Mamy szczęście, że ten facet to idiota. W przeciwnym razie ty i twój stan podgorączkowy moglibyście nie wytrzymać konwersacji. Dobrze ci poszło, Granger.
 - Dziękuję - odpowiedziała cicho, marząc już tylko o tym, by położyć się do łóżka. Nim stanłęa przed drzwiami swojego pokoju, ledwo widziała na oczy.
 - Wyglądasz koszmarnie - stwierdził bez ogródek Severus, otwierając drzwi do swojego pokoju i patrząc ze skrzywieniem, jak Hermiona nie radzi sobie z kluczem - Za kwadrans będę u ciebie z eliksirem pieprzowym, a potem powinnaś się wyspać.
Słyszała go jakby zza mgły. Świat wirował. Sama nie wiedziała, kiedy otworzyła drzwi i padła jak długa na łóżko, nie czując nic oprócz piekielnego gorąca, dreszczy i okropnej suchości w gardle. Cokolwiek Snape jej powiedział, niech tylko tu nie przychodzi, nie każe jej myśleć ani nic robić, to by ją zabiło.
Ale zjawił się. To musiał być on, nikt inny nie zacząłby z niej kpić na wstępie.
 - I jak zamierzasz wystąpić na jutrzejszym bankiecie? Będziesz najmniej rozgarniętą damą na sali, nie uśmiecha mi się taka partnerka. Mogłabyś choć na chwilę zaszczycić mnie spojrzeniem, podnieść się i wypić el... Granger? - zamilkł, podchodząc do łóżka. Żar aż buchał od rozpalonej gorączką dziewczyny, była cała mokra, drżała lekko i mówiła coś niewyraźnie. Usiadł na brzegu, przyciągnął ją i ułożył niemal bezwładne ciało między ramionami, ostrożnie podtrzymując jej głowę.
 - Słyszysz mnie? - spytał twardo - Odpowiedz, czy mnie słyszysz!
Niemrawe skinięcie głową.
Przyłożył jej rękę do czoła i zdrętwiał na chwilę – miała prawie czterdzieści stopni gorączki. Mamrotała coś, chyba próbowała mu przekazać, że wcale nie jest z nią tak źle, ale doskonale wiedział, dlaczego to robi. Obawiała się, że będzie miał pretensje i będzie z niej szydził, że jest za słaba, że nie dała sobie rady. I ma rację! Jak mogła pojechać na misję w tym stanie! Gdyby powiedziała wcześniej, jak się czuje, znaleźliby za nią zastępstwo, mieli przecież spory zapas eliksiru wielosokowego.
 - Zaczekaj chwilę, zaraz przyniosę ci wodę – powiedział do niej wyraźnie i na chwilę zostawił ją samą. Od razu poczuła się gorzej. Nie chciała, żeby odchodził. Nie wiedziała, co się dzieje i czy nic jej nie grozi. Podał jej wodę, ale nawet przełykanie sprawiało trudność.
 - Musi pan… dać mi… eliksir. Muszę… zbić tę cholerną… gorączkę – wydusiła z siebie, przy każdym słowie z ust wypuszczając powietrze tak gorące, że Snape poczuł się autentycznie przerażony.
Spokojnie! – powtarzał sobie w myślach – Przecież to sympozjum medyczne, w każdym pokoju siedzi lekarz, który może jej pomóc! Tylko bez paniki, bez histerii! Przecież on, do cholery, nigdy nie panikował! Wściekał się na siebie za drżące ręce, gdy podawał jej eliksir. Nie mógł tego opanować, a zdarzyło mu się to wcześniej tylko kilka razy. Tyle, że wówczas albo ratował komuś życie, albo sam tego wymagał. Nawet gdy wreszcie przestała drżeć, a jej oddech stał się lżejszy, nie położył jej na łóżku. Wciąż ją trzymał i obserwował zmęczoną chorobą twarz. Wciąż była ładna. Lubił na nią patrzeć, choć rzadko miał okazję to robić z tak bliskiej odległości. Podobał mu się ten młodzieńczy błysk w oku, zacięcie, zapał, cały komplet cech młodego człowieka, którego on się już dawno pozbył. Teraz i jej brakowało energii, ale wciąż nie wyglądała, jak dama w opałach. Była po prostu słabą Hermioną Granger, którą chciał się zająć. Wściekłby się na siebie, gdyby zdał sobie w pełni sprawę, jak o niej myśli. Nigdy nie chciał bawić się w czyjąś niańkę, a teraz gotów był siedzieć tu całą noc, tylko po to, żeby wiedzieć, że wszystko z nią dobrze.
Po jakimś czasie znów się poruszyła i zaczęła otwierać oczy. Zdziwił ją widok, który napotkała zaraz po przebudzeniu.
 - Wciąż pan tu jest? – spytała zachrypłym od snu głosem.
 - Spałaś niecałe trzy godziny, więc nie zaczynaj gadać. Zamknij oczy.
 - Musi być panu strasznie niewygodnie.
 - Nie marudź. Nie ważysz tonę, a ja siedziałem już dłużej w jednej pozycji.
 - Nie chcę, żeby był pan przeze mnie niewyspany.
 - Jeszcze słowo i naprawdę sobie stąd pójdę – mruknął, zirytowany.
 - Nie zrobiłby pan tego. Gdyby pan nie chciał, nie spędziłby pan tu tyle czasu – odpowiedziała, uśmiechając się lekko i czując, jak wciąż kołuje jej się w głowie.
 - Widzę, że czujesz się znacznie lepiej – syknął zjadliwie i położył ją obok. Grymas na jej twarzy powiedział mu, że wcale tego nie chciała. Wahał się przez chwilę, ale w końcu położył się obok niej, nie dotknąwszy dziewczyny nawet palcem. To byłoby zdecydowanie zbyt śmiałe posunięcie – pomyślał. Musiał jednak w duchu przyznać, że o wiele przyjemniej byłoby mu leżeć znacznie bliżej. I gdyby mógł jej dotknąć.
 - Dziękuję, że pan ze mną został – mruknęła, nieco bardziej poważnie i sennie, łapiąc go przy tym za dłoń.
 - Ktoś musiał się tobą zająć – odparł, siląc się na oschły ton. Trudno powiedzieć, żeby mu to wyszło. Uwadze Snape’a  nie umknął jednak fakt, że nie puściła jego ręki. Może tak łatwiej jej było zasnąć? W końcu powinna dużo spać. Po chwili, z westchnieniem i tylko dla jej dobra, jak sobie tłumaczył, przysunął się lekko i objął ją ramieniem. Z ulgą zaobserwował, że i ona wtuliła się w niego, a jej własne ramię spoczęło na jego boku. Bał się poruszyć, nawet głębiej odetchnąć, by nie rozbudzić jej zupełnie. Nie mógł wiedzieć, że tak naprawdę wcale nie ułatwia jej zasypiania, bo serce Hermiony Granger właśnie urządziło sobie szaleńczy maraton.
 - Zostanie pan do rana? – spytała jeszcze ciszej, niż poprzednio.
 - Jeśli chcesz…
 - Chcę – odpowiedziała, zaskoczona, jak łatwo jej to przyszło. Może to przez tę niepewność w jego głosie ona poczuła się pewniej?
 - Postaraj się zasnąć, potrzebujesz snu, by wyzdrowieć – szepnął, gładząc płynnym, jednostajnym ruchem jej plecy – Nie bój się, będę wiedział, gdy znów dostaniesz gorączki, mam lekki sen.
 - Wolałabym, żeby nie czuwał pan nade mną całą noc.
 Ale on chciał czuwać. To wynikało też z jego własnych potrzeb. Gdyby ją teraz zostawił, byłby niespokojny i rozdrażniony następnego dnia. Widocznie żyli w swoistej symbiozie.
 - Będę czuwał. I zostanę z tobą – odparł zdecydowanym tonem.
Gdy zamknęła oczy, a jej klatka piersiowa zaczęła rytmicznie, spokojnie podnosić się i opadać, poczuł się jak ktoś, kto spełnił ważną misję. W jego głowie nie było jednak triumfu. Czuł się tak, jakby to była jego oczywista powinność. Tego uczucia doświadczył pierwszy raz w życiu i bardzo go niepokoiło, że dotyczyło właśnie jej.

23 komentarze:

  1. Aż miło czytać takie sceny.. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału..

    Cornelia.. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem jak ktos moze miec Ci za zle tej ( nie tak dlugiej) przerwy...przeciez oczywistym faktem jest to ze nie tylko blog sie liczy... To strasznie egoistyczne wymagac od Ciebie czesciej dodawanych rozdzialow podczas gdy inni ciesza sie wakacjami... Ja jestem Ci bardzo wdzieczna za poswiecony czas. Tak ze tego.... pozdrawiam Cie serdecznie I oczywiscie czekam z CIERPLIWOSCIA na kolejny rozdzial. Ela

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie napisane, tak...dojrzale. Zakochałam się w tym opowiadaniu, czekam na kolejne rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie!
    Od pięciu minut wpatruje sie w telefon z cholernym uśmiechem na ustach!
    To jest genialne!
    W końcu!
    W końcu!
    W końcu!
    Taaaaak!
    Ma jakieś poczucie obowiązku wobec niej a to jednoznacznie świadczy o jego zainteresowaniu :D
    Ach kocham to jak opisujesz Snapa uczucia, jest taki Snapeowaty i jednocześnie odrobine ludzki :-D

    Ochhhh
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, wchodzę, a tu taka niespodzianka - nowy rozdział :))))
    Genialnie napisany, bardzo dojrzale opisujesz ich relację, bardzo miło się to wszystko czyta. Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu ;)
    Niestety, nie wszyscy mają już wakacje i ja jestem tego najlepszym przykładem... No, ale byle do piątku i też odetchnę xD
    Weny i miłego odpoczynku :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech.....ach......och..... jakie to SŁODKIE :) Mój Merlinie! Sev taki opiekuńczy ^^ Koffam to opowiadanie podobnie jak "uczucie..." Twój Severus jest taki.... kurde no! Wymarzony mężczyzna ;D Ciekawe jak tam profesorek....no cóż trzeba czekać to się dowiemy
    Pozdrowionka
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejej! Cudowne! Świetny rozdział! Niesamowite, jak akcja nabrała tempa :D Nie mogę doczekać się kolejnych. Życzę dużo weny :)
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  8. nie przystoi mówić o Profersorku w takich słowach jak "słodki",ale jego zachowanie i troska o chorą Granger,naprawdę były słodkie.Cieszę się z przyspieszenia akcji i liczę na więcej sevmionowych scenek!
    Pozdrawiam i życzę weny!;*
    Kejtidzi

    OdpowiedzUsuń
  9. OOOOO Snape opiekuje się Hermioną, nie no takie piękne sceny :) Nie mogę się doczekać nastęónego rozdziałun WENY! pozdrawiam Kim :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaa taak. Czekałam na te rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aww, cudowny rozdział! ;3 Jaki Severus jest kochany i uroczy, aż się nadziwić nie mogę ;>
    Czekam cierpliwie na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. cudo nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziennie wchodziłam na bloga i nie wiem jakim cudem nie widziałam rozdziały xD A teraz rozdział... SUPER napisany nie mogę się doczekać kolejnego ;D

    Powodzenia !:))

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow...
    Po pierwsze: hurra! Rozdział!
    Po drugie: Sevmionowe sceny!
    Po trzecie: Co ten profesorek kombinuje
    Po czwarte: Sev ma poczucie obowiązku wobec Herm!
    Po piąte: Chcę więcej i to teraz
    Po szóste: Weny

    OdpowiedzUsuń
  15. Ach, to ja już sobie wyobrażam co będzie jak ruszysz z wątkiem XD :D Super i przepraszam, że nie napiszę dłuższego komentarza, ale aktualnie mam problem z internetem i boje się, że znowu go będzie i napisze się, napiszę i go nawet nie dodam bo mi net rozłączy XD

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowne! Skoro to był dopiero wstęp, to nie mogę się doczekać rozkręcenia akcji. :D
    Udanych wakacji!
    Ps: Mam nadzieję, że myślałaś coś o roli Jasona w tym opowiadaniu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. WŁAŚNIE! JASON!
    Ta, było by mega super gdyby się pojawił, wtedy umieściłabyś tu taką namiastkę Uczucia z piekła rodem. Ale nie koniecznie musiałby zarywać do Hermiony, proszę ;d daj mu Ginny, niech walczy z Draco. (Hm, dziwne mam wizje)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zapowiada sie super...Sewerus jako troskliwa nianka?..kiedy dalsza czesc?Pozdrawiam Ewa

    OdpowiedzUsuń
  19. Trafiłam dzisiaj na tę stronkę i po prostu się zakochałam <3
    Od dwóch godz. siedzę i wywalam z pokoju każdego kto mi przeszkadza w czytaniu. UWIELBIAM twój sposób pisania i to że u ciebie Sev jest jednocześnie dupkiem z lochów i normalnym człowiekiem z uczuciami.
    Wpisuję się w poczet czytelniczek. Pozdrawiam Anica ;)
    Ps: Kiedy następna część? Usycham z niecierpliwości :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten facet to rzeczywiście niezbyt rozgarnięty, ale sam dialog mi się podobał, było śmiesznie :D
    Haha, kolacja z Sevem i Mioną... to takie... romantyczne! xD
    No i cóż, ostatnia scena... <3 Kocham <3 Severus pęknął na dobre. Widać to, choć próbuje to biedaczek ukryć :) Chcę następny rozdzialik :D
    Pozdrawiam
    Twoja always

    OdpowiedzUsuń
  21. O ty w zyciu :D Severus opiekował sie chora Hermiona, własnie dlatego czekałam na ta misje, jestem z Ciebie dumna :D i to nie tyle, ze nia opiekował, co został z nia cała noc i pozwoli zasnac w swoich ramionach aww <33 uwielbiam ta dwójke :D A jesli o tego, jak mu tam... faktycznie jest idiota i w sumie czekam, az w koncu Hermiona ze Snape'em cos konkternego wywesza w jego kierunku :D
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń