38. Wreszcie! Jest po strasznej przerwie, pisany z katarem,
kaszlem i gorączką, swego rodzaju wstęp do dalszych wydarzeń. Całkiem fajnych,
moim zdaniem. Kolejny pojawi się szybciej, bo ze szkołą koniec, a poza tym po raz
wtóry zaczęłam czytać potterowską sagę :)
Muszę jeszcze koniecznie podziękować Wam za cierpliwość i
wyrozumiałość. Oraz odnieść się do komentarza, w którym zarzucono mi „olewanie
czytelniczek”. Wbrew temu, jak to wygląda, naprawdę nigdy nie lekceważyłam, nie
lekceważę i nie będę lekceważyć osób poświęcających swój czas na czytanie tego
bloga. Miałam teraz ciężki okres, zero czasu, ale zawsze starałam się tu
zaglądać, choć na chwilę. Wszystkich urażonych przepraszam!
Nora była pusta, a taki stan rzeczy zawsze oznaczał wyjątkową
sytuację. Zresztą po tym, co Hermiona zobaczyła w gabinecie dyrektora, który
zdecydowanie nie był histerykiem, miała prawo czuć głęboki niepokój. Nie
dostała żadnego patronusa z informacją, żadnego listu, żadnej kartki na stole.
Usiadła w kuchni, pukając rytmicznie
palcami w wyszorowany blat i czekając na jakikolwiek znak od kogoś z Zakonu.
Skoro coś się działo, dlaczego o tym nie wiedziała? Bardzo niepokoiła ją ta
pustka i cisza w domu.
Była przemarznięta, przemoknięta i zmęczona, więc wkrótce jej powieki zaczęły same opadać. Ułożyła ręce pod głową, czując, jak ogarnia ją senna, mdła kołdra otumanienia. Długi czas walczyła ze sobą, ale wreszcie zasnęła.
Była przemarznięta, przemoknięta i zmęczona, więc wkrótce jej powieki zaczęły same opadać. Ułożyła ręce pod głową, czując, jak ogarnia ją senna, mdła kołdra otumanienia. Długi czas walczyła ze sobą, ale wreszcie zasnęła.
Wydawało jej się, że minęła chwila, choć w rzeczywistości w
kuchni znów zrobiło się widno. Ze snu wyrwały ją pomieszane ze sobą,
przytłumione głosy i ciche chlipanie. Poczuła też, że ktoś próbuje podnieść ją
z krzesła.
- Co się dzieje? –
zapytała zachrypniętym od snu głosem. Teraz, dla odmiany, kuchnia była pełna
ludzi. Naprzeciwko niej siedział pan Bagman. Jego zwykle pokryta rumieńcami,
pulchna twarz, teraz była blada i spięta. Podobnie wyglądała pani Weasley, Ron
i Syriusz, tylko Bill płakał z twarzą ukrytą w dłoniach.
- Spałaś tu całą noc?
– spytał Harry, który chyba próbował zanieść ją do łóżka.
- Chyba tak. Co się
dzieje? Co się stało?
Nie otrzymała odpowiedzi. Wszyscy milczeli, wpatrując się w
stół. Pani Weasley pocieszała najstarszego syna, przytulając go i gładząc po
włosach.
- Coś z Fleur? –
spytała Hermiona, wyraźnie naciskając, by ktoś wreszcie jej odpowiedział.
- Byłaś w Hogwarcie.
Nic nie wiesz? – spytał Syriusz, nie kierując na nią wzroku.
- Byłam u dyrektora,
jakiś portret powiedział, że… mają kogoś i jest ich więcej. Wyjaśni mi ktoś, o
co chodzi?!
- W banku Gringotta
się coś działo – zaczął wyjaśniać Ron – Znikały pieniądze, urzędnicy, kręcili się
tam podejrzani czarodzieje, więc Dumbledore chciał tam kogoś mieć. Kogoś, kto
zna się na robocie, ale nie jest rozpoznawalny. Więc wysłał tam Billa i Fleur,
wczoraj zaczęło się robić gorąco, tych podejrzanych typów było coraz więcej,
więc zaczęło też przybywać aurorów no i… wtedy się zaczęło. Walczyli, było ich
więcej. I złapali Billa. Zanim ktoś zdążył powstrzymać Fleur, ruszyła, żeby go
ratować, ale jeden z nich rzucił na nią Imperiusa, a potem zniknęła.
- I nikt z nas jej
nie szuka?! - wybuchła Hermiona.
- Szukają jej
aurorzy, są z nimi Tonks i Moody… Ale
nikt nie wie, gdzie Ci bandyci mają siedzibę. Nie wiadomo, dokąd w ogóle mogli
ją zabrać. Ale najgorsze jest to, że Dumbledore jest pewien, że w Zakonie jest
zdrajca. Ktoś musiał ich poinformować, że w banku pracują Bill i Fleur,
przecież nikt ich tam nie znał.
- Te podłe szumowiny
dowiedzą się wszystkiego – rzekł swoim sepleniącym głosem Bagman. Potem było
już słychać tylko płacz Billa.
- Jakie kroki podjął Dumbledore? – dopytywała się dalej
Hermiona – Przecież tę sprawę trzeba rozwiązać błyskawicznie! Tutaj aurorzy nie
wystarczą, jeśli ktoś naprawdę zdradził!
- Nie wydaje mi się, aby... – zaczął Ludo, ale nikt go nie
słuchał.
- To samo mówiłem
Albusowi – odezwał się wreszcie Syriusz – Wszystko, co robimy, nie ma sensu,
jeśli ktoś przekazuje to tym barbarzyńcom!
- Więc zróbmy coś
wreszcie. Harry, Ron, natychmiast musimy zobaczyć się z Dumbledorem. Nas
posłucha!
- Radziłbym się
wstrzymać – usłyszeli głos, na który Syriusz zareagował paskudnym grymasem
twarzy. Stojący w drzwiach Snape zmierzył go nieprzyjaznym spojrzeniem i przeszedł przez kuchnię.
- Co to znaczy „wstrzymać
się”? Czy pan w ogóle wie, co się…
- Wiem, Granger,
wiem. Pakuj się.
- Co? – spytała
zdezorientowana. Poczuła, jak Harry zaciska ze złości palce na jej ramieniu.
- Przypominam ci, że
twojego wykładowcę porwano, a ty masz do wykonania zadanie. Niezwłocznie
zacznij je wykonywać, chyba, że chcesz mnie zdenerwować.
- Nie będę się
prowadzać po bankietach naukowych, żeby ratować jakiegoś profesora, kiedy
porwano Fleur! Pan chyba zwariował!
- To ty zwariowałaś!
Rozkaz jest rozkazem, zachowuj się, jak dorosła osoba!
- Niech pan nawet…
- Hermiono – przerwał
tę kłótnię Bill – Idź. Dumbledore’owi jest łatwiej, kiedy po prostu wykonujemy
polecenia – nie patrzył na nią, gdy to mówił, ale najwyraźniej nie miał już
siły słuchać ich kłótni, ani też wywodów Snape’a o tym, jak inni poświęcają się
dla niego i dlaczego to szkodzi.
Zacisnęła usta, żeby nie powiedzieć za dużo i pobiegła na
górę wziąć najpotrzebniejsze rzeczy. W
swojej wyobraźni już słyszała, co powiedzą jej Harry i Ron, kiedy wróci. Tym
razem będą mieli rację. Dlaczego, do ciężkiej cholery, nie wiedziała nic o akcji w banku, dlaczego
nikt nie chce natychmiast interweniować? I jak można ją wysyłać na misję teraz,
kiedy jest potrzebna tutaj? Będzie czuła się, jak skończony tchórz w balowej
sukni na jakimś bankiecie, prowadząc grzeczne rozmowy i starając się wyciągać
informacje, podczas gdy Fleur może być torturowana, więziona, przerażona i
samotna.
Gdy zeszła na dół, sytuacja wyglądała dokładnie tak, jak się
spodziewała. Harry, Ron i Syriusz ciskali gromy w Snape’a, który rozmawiał półszeptem
z kulącym się przed nim Bagmanem.
- Jestem gotowa –
burknęła, niezadowolona, jakby zapominając, że to ten sam Snape, z którym
wczoraj rozmawiała. Nie wiedziała, jak ma się pożegnać ze wszystkimi i czy w ogóle
powinna to robić w obecnej sytuacji. Tylko Bagman, wychodzący w pośpiechu,
uścisnął jej rękę, a pani Weasley uściskała, życząc powodzenia. Harry i Ron
nawet na nią nie spojrzeli.
Aportowali się, ku jej zdziwieniu, w jednej z bocznych
londyńskich uliczek. Snapeowi wystarczyło jej pytające spojrzenie.
- Chcieli, żebyśmy
dotarli tam możliwie najbardziej mugolskimi sposobami. Ta konferencja ma się
nie rzucać w oczy –skinęła, na znak, że rozumie i ruszyli naprzód przez szary,
jesienny Londyn.
- O piętnastej
zaczyna się sympozjum. Masz coś eleganckiego? – kolejne skinięcie – Jakiś
profesor z Japonii wygłosi swój referat, zaprezentują projekt naukowy, a potem
pewnie ktoś zaprosi nas na jakąś kolację. To będzie pierwsza okazja, żeby
wybadać faceta podejrzanego o współpracę z Wyznawcami.
- Co konkretnie mam robić?
- To, co ci mówiłem
już wcześniej. Udawać nieśmiałą i zagubioną w sytuacji młodą damę, nie mającą
pojęcia, z kim może mieć do czynienia. Jeśli zrobisz to dobrze, to więcej niż
pewne, że będzie chciał wyciągnąć od ciebie jakieś fakty.
- Ile z nich mam mu
podać?
- Lawiruj. Nie mów mu
o niczym, co ma wielką wagę, ale też nie odpowiadaj, że o niczym nie wiesz.
Granger, to naprawdę bardzo ważne, żeby ustalić, czym ten profesorek się
zajmuje, kiedy akurat nie siedzi nad swoimi pracami. Zwłaszcza teraz.
- Dlaczego w ogóle go
podejrzewamy? - spytała, tym samym
suchym tonem, którego Snape u niej nie znosił.
- Po pierwsze, ze
względu na to, jak szybko wszędzie rosną jego wpływy. Poza tym podczas wojny
rozgrabiono prawie cały jego majątek, a dziś ma jeszcze więcej pieniędzy niż przedtem.
I wreszcie dlatego, że jakimś cudownym sposobem za każdym razem, kiedy atakują
Wyznawcy, profesor znika ni nie może skontaktować się z Albusem.
- Dumbledore go zna?
- Można tak
powiedzieć – odparł zdawkowo i spojrzał na nią kontem oka – O co ci znowu
chodzi?
- Przecież nie
odezwałam się słowem na inny temat, niż to całe sympozjum.
- Właśnie. Gdyby
wszystko było z tobą w porządku, w porządku, jak na ciebie, rzecz jasna,
znalazłabyś już tysiąc innych tematów.
- Nie mam ochoty
rozmawiać. Spałam całą noc na kuchennym stole, jestem zmęczona. To wystarczy?
- Idiotyczny wykręt –
prychnął. Nie znosił, kiedy z młodej, energicznej, pyskatej i rezolutnej
dziewczyny robiła się zgorzkniała, obrażona baba. Świadomie, czy nie, takie
właśnie sprawiała wrażenie.
- To nie wykręt,
tylko fakt. Dorabia pan ideologię.
- Wczoraj
zachowywałaś się zupełnie inaczej – mruknął, unosząc swoją cholerną,
znienawidzoną już przez Hermionę brew w ten prowokacyjny sposób.
- Wczoraj sytuacja
była inna. Dzisiaj pracujemy.
- Stanowcza Granger,
tego jeszcze nie było.
- Może pan przestać?
- Mógłbym, gdybyś ty
też zaczęła zachowywać się normalnie. Nienawidzę, kiedy boczysz się bez powodu.
- Jeśli pan o
wszystkim wie, to chyba zdaje pan sobie sprawę, że mam powód, żeby nie tryskać
radością. Zostawiłam ich samych w takiej sytuacji!
- Czyli znowu
przejmujesz się kretyńskimi wywodami Pottera, Weasleya i Blacka?
- Przejmuję się tym,
że mnie tam nie ma i nie mogę im pomóc! – fuknęła wreszcie, mając dosyć
arogancji w jego głosie.
- Wydawało mi się, że
to moje zadanie mieć ich za bandę kretynów, niedających sobie z niczym rady?
Twoja nieobecność naprawdę nie spowoduje, że Delacour nie otrzyma żadnej pomocy
i wszyscy przestaną się nią interesować. Zwłaszcza, że Molly zabiłaby Albusa,
gdyby ta misja się nie powiodła.
- Wtedy bym jej
pomogła – mruknęła bardziej do siebie niż do niego, a Snape parsknął śmiechem.
Cieszył się, że wreszcie rozmawiają normalnie.
Chyba zdurniał na starość, skoro zabiegał o czyjąś atencję w rozmowie.
To on zawsze był tą stroną, którą należało zainteresować do tego stopnia, by
zaszczycił kogoś swoim zaangażowaniem. A teraz? Teraz to on potrzebował rozmowy
z nią. Zresztą coraz częściej w ogóle odczuwał potrzebę przebywania z tą
dziewczyną. Obawiał się cholernie tego, co nim kieruje, ale też niezupełnie
chciał to powstrzymywać. Bardzo rzadko, właściwie tylko kilka razy w życiu,
zdawał się na swoje pragnienia, które niewiele miały wspólnego z obowiązkami
albo rozumem.
Pensjonat, w którym ich zakwaterowano, był elegancki i
najwyraźniej gościli w nim tylko czarodzieje, co łatwo można było poznać po
strojach. Na korytarzach i półpiętrach spotykali głównie starszych panów i
panie w towarzystwie swoich młodszych, ulizanych asystentów, żywo dyskutujących
o nauce i nowych odkryciach w dziedzinie medycyny. Niektórzy kłaniali się Snape’owi,
inni tylko z ciekawością przyglądali się Hermionie, pewnie dlatego, że znali ją
z okładek pierwszych powojennych gazet, a może też tylko z racji tego, że
odstawała wiekiem od pozostałych.
Jej pokój znajdował się zaraz obok pokoju Snape’a, więc nie
mogła liczyć na zbyt wiele odpoczynku. Wiedziała, że zaraz zaczną pracować, a
czuła się coraz gorzej. Po tych wszystkich nocnych wyprawach w deszczu i
wietrze, chyba rozkładało ją przeziębienie. Skorzystała z wolnej chwili i
wzięła gorący prysznic i ubrała się elegancko, ale wciąż nie wyglądała
najlepiej.
Sympozjum miało być dla niej naukowym rajem. Gdyby nie ból
głowy i rosnąca temperatura, pewnie za nic w świecie nie odpuściłaby sobie
mnóstwa pytań i zadręczania Snape’a pytaniami, ale nawet na to nie miała siły.
- To on – szepnął jej
na ucho, powodując przy tym przyjemny dreszcz – po lewej, w szarej szacie.
Zerknęła kątem oka na niewysokiego, starszego pana, o
ostrych rysach, z siwiejącymi włosami na skroniach.
- Postaraj się
porozmawiać z nim zaraz po prezentacji, ale nie wychodź poza tematy naukowe.
Niech sam cię zaprosi.
- A gdzie pan wtedy
będzie?
- Pojawię się, w odpowiednim momencie. Zresztą spokojnie,
nie jest głupi, nie będzie chciał cię zaciągnąć do swojego pokoju po kwadransie
znajomości.
- Mam taką nadzieję –
odpowiedziała, spoglądając na zegarek.
- Dobrze się czujesz?
– mruknął, przyglądając jej się z niepokojem. Nie mogła się przecież przyznać,
że istotnie, nie jest z nią najlepiej, bo nie dałby jej spokoju do końca życia
tymi swoimi wywodami o braku odpowiedzialności i profesjonalizmu.
- Oczywiście, jak zawsze – odpowiedziała. Kobiety pracującej
w Zakonie, a zwłaszcza takiej pracującej ze Snapem, nie dotyczy niewypełnianie
zobowiązań.
Nie przejmuj się hejterami każdy pisze wtedy kiedy ma czas i albo to zrozumieją albo kiedyś im żyłka pęknie ;D Ja tez zaczynam w wakacje czytać od nowa sagę ;) Rozdział tak samo przefajny jak reszta. Ciekawość zżera mnie od środka ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a
Pozdrowienia
Jane
OO ale się cieszę że jest w końcu nowy rozdział, chyba troszku za krótki ale nic.Oby Fleur szybko się znalazła i Hermiona nie spsuła zadania :) Pozdrawiam Kim
OdpowiedzUsuńJa też zaczynam od nowa czytać sagę, chociaż głównie poświęcę się Księciu Półkrwi i Zakonowi Feniksa. To chyba normalne, że nie masz czasu przed końcem roku, zresztą, kto ma? Ja też miałam urwanie głowy, ale... wreszcie wakacje :)
OdpowiedzUsuń_______________
Fremione - http://wojna-trzech-wladcow.blogspot.com/ (pierwszoplanowy, "dobry" i niesłusznie oskarżony Gellert Grindelwald, ze swoją armią)
Wstęp do akcji zadania się rozpoczyna, robi się coraz ciekawiej ;) Severus cudowny *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział ^^
Fajnie że jestes.Ty I rozdzial.Mam wrazenie ze kroi sie nowa afera.Harry,Ron i Syriusz kontra Hermiona i Sewerus. Uparte typki.Rozdzial krociotki,chce wiecej...Pozdrawiam.Ewa
OdpowiedzUsuńDobrze, że wrzuciłaś rozdział, już nie mogłam się doczekać :) Trzeba przyznać, dziś trochę krótko, ale liczę na to, że po zakończeniu roku doczekamy się prawdziwego tasiemca haha
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, hmm, robi się coraz ciekawiej :)
Czekam na kolejny!
Cudownie,że już wróciłaś do żywych;)
OdpowiedzUsuńRozdzialik,krótki,ale rozkręcisz się,wierzę w Ciebie;)
Snape i Miona na sympozjum,będzie ciekawie.Czekam na więcej;)
Pozdrawiam Kejtidzi.
http://niekoniecznie-rywalizacja-dramione.blogspot.com/
Jej! Miło, że teraz, kiedy przechodzę najgorszy kryzys, są tacy ludzie, którzy starają się poprawić mi humor, nawet nieświadomie. :) Bardzo Ci dziękuję. Cieszę się, że wróciłaś. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się , że wróciłaś z rozdziałem :) Już się bałam że zapomniałaś o nas ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały :D
Pozdrawiam i weny życzę :D
Świetny!!! *,* Cieszę się, że wróciłaś!!! Ja sama przechodzę przez to co ty teraz po powrocie więc cię rozumiem. Jedna rada: Nie przejmuj się hejterami!
OdpowiedzUsuńPrawdziwi fani wrócą z czasem. :**
A teraz przejdę do właściwej części tego komentarza. Rozdział świetny.
Miód na moje serce! Mam nadzieje że Fleur się odnajdzie.
Czekam na kolejny
Trzymaj się!
H.R.
Reklama:
http://hermiona-riddle-nowa-historia.blogspot.com/
Ja. Chcę. Następny. Rozdział. Teraz.
OdpowiedzUsuńI zapraszam.
http://dramione-can-you-feel-it.blogspot.com/
Kobity pracującej ze Snapem... Hmmm... zamieniłam bym na Kobity Snape.. :D Cudowny rozdział.. :)
OdpowiedzUsuńCornelia.. :)
Hej :) Nominowałam Cię do Liebster Award http://mlode-pokolenie-hogwartu.blogspot.com/2014/06/liebster-award_23.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Boskie!
OdpowiedzUsuńPo prostu boskie!
Zdrowiej szybko!
I jakbys mogła mnie informować bo blogger szfankuje :|
Na panstwoweasley.blogspot.com
Pozdrawiam,Lili.
Jak zwykle fajny,ciesze sie ,ze wrócilas. Czekam na kolejny rozdzial.Chora Hermiona na sympozjum...Ty tez szybciutko zdrowiej.Powodzenia. E
OdpowiedzUsuńWitam Cię!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, ze się wciągnęłam. Czekam na więcej.
Mam nadzieje, że choroba minęła i wyszłaś z niej pełna nowych pomysłów :)
Przy okazji zapraszam do mnie, dodałam kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Błękitna
Jesteś nominowana do Liebster Award ;) http://dracoihermionasielofciajaxd.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńKochana...Nie wiem jak to powiedzieć.Jestem zakochana w twoich opowiadaniach.Proszę Cię pisz dalej Sevmione bo tylko po to rano wstaje...Gdy było zakończenie roku szkolnego ja zamiast spać siedziałam do rana i czytałam zakochanych w piekle...Proszę nie usuwaj tamtego bloga bo złamiesz mi serce.Dziękuję za to,że jesteś i za to, że piszesz piękne opowiadania.Kocham Cię.
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńBiedna Fleur :'(
Kurczę Hermiona... Też bym była zła, ale jednak... w końcu robiła coś, co pomagało Zakonowi.
Hah, Severus rozumie, że on potrzebuje tej pyskatej i wiecznie zadającej oytania Panny Wiem-To-Wszystko xD
Kocham <3
Co do "olewania czytelniczek"... Osobiście myślę, że żaden autor ff nie powinien tego robić i myślę też, że mało który tak sie zachowuje. Sama wiem, jak to jest, gdy ma się kilkunaście wspaniałych osób, które czytają i jest się im wdzięcznym, ale nie jest się w stanie odwdzięczyć zawsze tym samym, ze względu na brak czasu i obowiązki... Nie wiem, czym kierowała się tamta osoba, ale osobiście uważam, że każdy ma własne życie i nie jest w stanie czytać wszystkich opowiadań fanfiction, które wpadną mu w ręce (osobiście obserwuję 70 blogów i wszystkie czytałam lub wciąż czytam więc cóż... xD)
Pozdrawiam,
always
http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/
Doczekałam sie tej misji, oby poszło gładko i nikt ich nie przejrzał :) Domysłam sie , ze Hermiona, nie czuje sie dobrze psychicznie (pozostwiajac przyajciół) i fizycznie (choroba), ale wierze, ze da sobie rade, w sumie jest Gryfonka prawda? :D Fluer porwana, zdrajca w Zakonie? Mam nadzieje, ze szybko mi to wyjasnisz, bo umre z niecierpliwosci :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra