piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 32

32. Siedziałam nad tym rozdziałem przeszło cztery godziny, więc znowu wyszedł trochę przydługi. Znajomość Hermiony i Malfoya przechodzi transformację, ale sama nie wiem, jak powinnyście ją interpretować (nie, nie będzie dramione, spokojnie). Jutro wybieram się na imprezę, więc mogą mi wpaść do głowy jakieś iście kretyńskie pomysły. I najważniejsze – jestem strasznym lujem, bo nie dość, że życzenia składałam z opóźnieniem, to jeszcze przekręciłam internetowe imię i nie poprawiłam się. Zatem teraz przepraszam Morgenę! Wybacz mi niedopatrzenie.


Świat sprzysiągł się przeciw niej i pewnie była to kara za to, jak potraktowała Syriusza. Podczas ich ostatniej rozmowy, a raczej jego monologu na temat uczuć, zachowała się, jak na największą idiotkę przystało i udała, że przestała rozumieć ludzką mowę. Choć trudno jej było teraz w to uwierzyć, po prostu uśmiechnęła się głupio i powiedziała, by się pospieszyli, bo ma dużo pracy. Od tego czasu mieszkanie w Norze stało się prawdziwą udręką, bo Syriusz najwyraźniej uważał temat za otwarty, Harry wspierał go w oczekiwaniu, a gdy tylko wrócił Ron, to oczekiwanie przestało być zupełnie nieme.
 - Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz z nim pogadać, to świetny facet! – sykał jej do ucha przy każdej okazji, a ona za każdym znajdowała głupszą od poprzedniej odpowiedź.
Jedynym azylem okazała się uczelnia, gdzie nawet obecność Malfoya przestała być tak męcząca.  Poza tym wysłano ich na praktyki do nowej Kliniki Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Świętego Munga , więc nie tylko miała czym zająć myśli i ręce, ale mogła też zaspokoić głód wiedzy i ciekawości. Póki co przełożeni pozwalali im tylko obserwować i notować, ale i tak było to o wiele lepsze od wysiadywania godzinami na wykładach.
 - Proszę państwa, dzielimy się parami, prędko! – zawołała uzdrowicielka prowadząca zajęcia. Miała donośny głos, ale wzrostem nie dorównywała żadnemu ze studentów, co sprawiało dość śmieszne wrażenie – Zajmujemy się dzisiaj diagnozowaniem, na ocenę. Jeśli komuś uda się samodzielnie wyleczyć pacjenta, może liczyć na ocenę celującą. Proszę się przyłożyć!
 - Jesteś wolna? – spytał Malfoy, stając obok Hermiony, ale patrząc w przeciwległą ścianę.
 - Jak widać. Nie wiem tylko, czy będziemy dobranym tandemem.
 - Jeśli nie chcesz, pójdę sobie. Po prostu pomyślałem, że… Właściwie nie wiem, co sobie pomyślałem.
 - W porządku, spróbujemy razem popracować – starała się uśmiechnąć i choć pewnie słabo to wyszło, Draco poczuł się lepiej. Po chwili przydzielono ich pacjentowi z działu samoporażeń różdżkowych, więc udali się na parter i starali odnaleźć właściwą salę spośród całego mnóstwa identycznie wyglądających białych drzwi.
Jak się okazało ich medyczny przypadek miał niespełna jedenaście lat, okropnie pokiereszowane ręce, tułów i głowę, a przy tym bał się uzdrowicieli jak ognia.
 - Bardzo proszę – warknął do nich brodaty uzdrowiciel, który najwyraźniej próbował zbadać chłopca – bierzcie się do pracy, o ile ten mały belzebub wam na to pozwoli!
 - Jakoś sobie poradzimy – rzekła uspokajająco Hermiona, ale mina jej zrzedła na widok łez wielkości grochów spływających po twarzy chłopca.
  - Pani jest matką? – spytał Dracon kobiety siedzącej na krześle pod ścianą.
 - Tak, tak, jestem – odpowiedziała, wyraźnie zdenerwowana całą sytuacją.
 - A może go pani nieco uspokoić?
 - Malcolm, słyszałeś pana!  Proszę natychmiast przestać płakać!
 - Bardzo skutecznie – mruknął półgębkiem do Hermiony, która parsknęła śmiechem.
 - Bo dobrze, bierzemy się do roboty. Proszę, żeby pani wyszła – zaczęła rzeczowo Hermiona, na co Malcolm zawył jeszcze głośniej i zdecydowanie bardziej rozpaczliwie. Jego matka chyba poczuła wielką ulgę, że może uciec od tych tragicznych dźwięków i wyszła tak szybko, że Hermiona i Draco popatrzyli na siebie ze szczerym rozbawieniem.
 - Słuchaj, Malcolm – zagadnęła znów Hermiona – Tak masz na imię, prawda? Ile masz lat?
 - Ponad dziesięć – wyłkał chłopiec.
 - W takim razie najwyższy czas, żebyś dowiedział się, że uzdrowiciele nad nikim się nie znęcają. Pewnie nieźle boli, co? Właśnie dlatego chcielibyśmy cię zbadać.
 - Nie, bo będzie bolało bardziej! – zaprotestował stanowczo.
 - Chyba nic nie boli bardziej niż różdżka wybuchająca w ręce – powiedział Malfoy i razem podeszli do chłopca – Co się właściwie stało?
 - Nie mam jeszcze swojej różdżki – zaczął opowiadać Malcolm – więc wziąłem różdżkę mamy, żeby rzucić jedno zaklęcie, które przeczytałem w książce. I chyba coś się stało, bo różdżka dosłownie zwariowała. Zaczęła się wiercić, trzaskać iskrami, dymić i chyba nawet wybuchła mi w twarz! – skończył i znów zawył żałośnie.
 - Jakie zaklęcie próbowałeś rzucić? – spytała Hermiona.
 - Chciałem nadmuchać balony – odpowiedział, nieco zawstydzony.
 - Zaklęcie rozdmuchujące wielotorowe w niewprawnych rękach, to wiele wyjaśnia – Malfoy zanotował coś w karcie chłopca.
 - Muszę zobaczyć te obtarcia.
 - Nie! – Malcolm gwałtownie odsunął się na drugi koniec kozetki.
 - Dopóki cię nie zbadam, nie będę mogła podać ci nic przeciwbólowego – wyjaśniała cierpliwie Hermiona – Załatwimy to raz dwa i będzie po sprawie, dobra? Naprawdę nie będzie bolało.
 - Nie! – powtarzał uparcie chłopak, kategorycznie odmawiając współpracy – Tak się zawsze tylko mówi!
 - W porządku – powiedział spokojnie Draco – Słyszałaś? Woli wyglądać jak przypieczona śliwka. Wychodzimy.
 - Pewnie. Skoro chce się męczyć… - Hermiona natychmiast podjęła grę i ruszyła w stronę drzwi. Poskutkowało. Malcolm wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, ale wyraźnie chciał ich zatrzymać. W końcu pozwolił do siebie podejść i obejrzeć swoje rany. Draco zaraz użył zaklęcia sprawdzającego, a Hermiona zaczęła zajmować się widocznymi uszkodzeniami.
 - Nie wygląda to najlepiej – zacmokała – Zobacz, to są obtarcia po zaklęciu, a to oparzenia. Co jest w środku?
 - Na szczęście nic, oprócz przegrzania organizmu, ale tym też trzeba się szybko zająć. Co na te obtarcia?
 - Po pierwsze eliksir przeciwbólowy, ale bez soku ze stokrotek, bo będzie się gorzej goić. Eliksir odkażający, lód i maść z dyptamu i rozmarynu. Wszystko mamy?
 - Cały asortyment jest na półce – Malfoy zaczął podawać jej potrzebne rzeczy i wtedy stało się coś, czego nie mogli przewidzieć. Mały zastygł w bezruchu, a wzrok utkwił w ręce Dracona. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, a nie mógł.
 - Co się dzieje? Coś cię boli? – Hermiona od razu się spięła.
 - Co ten pan ma na przedramieniu? Był prawdziwym śmierciożercą? – Przerażona dziewczyna zerknęła w kierunku ręki Malfoya. Istotnie rysowała się na niej jasna blizna, wciąż układająca się w niewyraźny kształt czaszki i węża – Mama mówi, że śmierciożercy to mordercy i bandyci i że trzeba trzymać się od nich z daleka. Niech mnie pan nie dotyka!
Hermiona przeniosła spojrzenie na jego twarz i to, co z niej wyczytała, sprawiło, że poczuła bolesny ucisk w gardle. Draco wyglądał, jakby dopiero co wypuszczono go z sali tortur, jakby ktoś wbił mu nóż prosto w serce, jakby właśnie się dowiedział, że umiera i nie ma dla niego ratunku. Wyszedł, oznajmiając, że będzie czekał za drzwiami. Dokończyła opatrywanie najszybciej, jak się dało i wybiegła na zewnątrz. Malfoy stał oparty o odległy filar, gdzie było znacznie mniej ludzi. Niewiele myśląc udała się w tym kierunku. Gdyby była taka, jaką chciał ją uczynić  Snape, zostawiłaby go samego, czując radość z tego, że chłopak jest zdruzgotany i samotny, pielęgnowałaby w sobie zemstę i nienawiść, żeby dawały jej siłę do walki. Ale była sobą, dobrą i może naiwną Hermioną Granger, która starała się zawsze widzieć człowieka w człowieku. Nawet wtedy, albo zwłaszcza wtedy, kiedy było to najtrudniejsze i nieakceptowalne dla wszystkich wokół.
 - Słyszałaś? – spytał, nim sama zdążyła się odezwać  - Tak będzie już zawsze. To nie jest pierwszy raz, kiedy ktoś widzi tę bliznę. Ludzie się mnie brzydzą. Sam się siebie brzydzę. I nawet nie mogę tego z siebie wyrzucić – roześmiał się gorzko – Kim, a może raczej czym więc jestem? Mam tego dość. Wybieram Azkaban, poniosę karę tak, jak wszyscy. Nie chcę normalnego życia ani drugiej szansy, druga szansa jest nie do zniesienia.
 - Nie wiem, co powiedzieć, gdy słyszę, że zabija cię własna boleść, a nie wyrzuty sumienia.
 - Wyrzuty sumienia… Nie masz pojęcia, co teraz robi ze mną moje sumienie. To coś takiego, jakby pod moją skórą był ktoś, kto mnie nienawidzi i nie może wyjść na zewnątrz. Nie miałem pojęcia, że można się tak czuć. 
 - Dlaczego nie pomyślałeś o tym, zanim stałeś się tym, kim  się stałeś? Czy w ogóle kiedykolwiek wcześniej zastanawiałeś się nad tym, żeby wbrew wszystkiemu być dobrym człowiekiem?
 - Może. A może nie. Sam już nie wiem. Może po prostu nie umiem być dobry, bo nikt nie zaszczepił we mnie dobra? Albo za słabo się staram. Naprawdę nie chcę być potworem. Próbowałem coś ze sobą zrobić, ale nie potrafię. Chciałbym, żebyś przekazała Dumbledore’owi, że cokolwiek wobec mnie planował, to się nie uda. Rezygnuję. Jutro sam zgłoszę się do organów ścigania – utkwił w niej proszące spojrzenie, na które starała się nie zwracać uwagi. To nie mogła być głupia, ckliwa rozmowa. A już na pewno nie mogła to być rozmowa pod dyktando jej zadania. Malfoy był teraz zbyt prawdziwy, otwarty i podatny na zmiany, by mogła być fałszywa.
 - Nie – rzekła twardo – Niczego takiego mu nie przekażę. Pamiętasz, jak powiedziałeś, że masz wobec mnie wielki dług? Możesz go spłacić. Spłacisz, jeśli zostaniesz na uczelni i zaczniesz się zmieniać. Jeśli nie zrezygnujesz z tej swojej drugiej szansy.
 - Kazali ci mnie tu zatrzymać? Dlaczego?
 - Nie kazali. To ja cię o to proszę.
 - Ale gdybyś…
 - Cholera jasna! Spłata długu będzie tak wyglądać, bo jestem głupia i w jakimś stopniu zależy mi na twoim życiu, choćby i dlatego, że ratowałam je przez kilka tygodni, bo jestem naiwna i wierzę, że możesz się zmienić i dlatego, że nie zniosłabym myśli, że ktoś, kto mógł jeszcze zrobić coś dobrego ot tak wybierze wyssanie duszy przez dementorów, rozumiesz?
 - Nie. Kompletnie nic z tego nie rozumiem.
 - Ale zaczniesz, jeśli naprawdę będziesz się zmieniał. Jeszcze jedno – nawet nie próbuj oszukiwać sam siebie, bo przegrasz ze światem, ze mną i ze sobą, a przecież nie lubisz przegrywać. Na dziś skończyliśmy, chłopak jest zdrowy. Idź po nasze oceny, ja wychodzę, mam dość – poinformowała go szybko i zniknęła za rogiem, zanim zdążył zareagować.
Dziwnie się czuł. Nie wiedział, czy ta cała rozmowa miała być aktem litości czy przyjaźni. Chyba przestał odróżniać jedno od drugiego. Mimo wszystko był wdzięczny Hermionie, że zdecydowała się zostać jego ostatnim bastionem jeśli chodzi o ludzi, którzy nie czują wobec niego tylko nienawiści.
Zaraz po zajęciach postanowił udać się do Snape’a, korzystając z przywileju, że i on nie odwrócił się do niego plecami. Chciał z nim porozmawiać tym bardziej, że Snape w przeciwieństwie do Granger był również facetem, a co za tym idzie – wyrażał się bardziej bezpośrednio, można go było łatwiej zrozumieć i mniejsze było ryzyko, że wścieknie się o coś, czego Draco by nie zrozumiał.
Rozsiadł się wygodnie w salonie czekając na Snape’a, który poszedł po koniak i odetchnął widząc, że butelka postawiona na stole jest pełna. Potrzebował resetu, a alkohol był bardzo dobrym środkiem resetującym.
 - Ciężki dzień? – zagadnął, widząc spiętą minę Severusa.
 - Nie. Po prostu przez osiem godzin użerałem się z kretynami, którzy na każdym kroku udowadniają mi, że gdy coś tłumaczę, mówię do ścian.
 - Och, więc jednak cieszysz się z posady nauczyciela?
 - Chyba tylko dlatego, że mogę dawać tym osłom szlabany i robić im karne klasówki. Sam już nie wiem, czego się po nich spodziewam. Rok w rok jest przecież to samo.
 - Wiesz, w sumie to cieszę się, że już mnie nie uczysz. Granger chyba też, bo zachowuje się o wiele swobodniej.
 - Rozmawiałeś z nią dzisiaj? – zapytał od razu, zatrzymując kieliszek w połowie drogi do ust.
 - Rozmawiałem.
 - I? Była… miła?
 - Tak bym tego nie określił. Była poważna. Ale chyba naprawdę chce mi pomóc.
 - Pomóc? A konkretnie w czym?
 - Wiesz… Dzisiaj chyba się nad sobą rozczuliłem. Jeden dzieciak, którego badaliśmy zauważył na moim przedramieniu bliznę,  nawrzucał mi od morderców i bandytów. Źle się poczułem. Chyba niepotrzebnie wtedy wyszedłem z sali, bo zaraz chciałem zrezygnować ze szkoły, właściwie ze wszystkiego i oddać się w ręce dementorów.  Granger przyszła do mnie i powiedziała, że jeśli chcę spłacić wobec niej dług, to mam się nie poddawać i że zrozumiem to, jak zacznę się zmieniać – Snape patrzył na niego z zainteresowaniem.
 - Naprawdę się zmienisz, bo tak chce Hermiona?
 - Zmienię się, bo może ona ma rację. I od kiedy mówisz o niej po imieniu?
 - To nie ma większego znaczenia. Proszę, proszę, w życiu nie pomyślałbym, że ma taką siłę perswazji.
 - Uważasz, że źle robię? – Draco zmarszczył brwi w zamyśleniu.
 - Nie. Uważam natomiast, że źle jest ulegać wpływom. Takie decyzje powinny rodzić się w tobie i z ciebie wychodzić. Rozumiesz, co mam na myśli?
 - Chyba. Nie wiem tylko, czy sam kiedykolwiek doszedłbym to takich wniosków. Wiesz, wydaje mi się, że ona chce dla mnie dobrze.
 - A mnie się wydaje, że w ogóle jej nie znasz i słabniesz, Draco. Jeszcze rok temu w życiu nie chciałbyś kogoś słuchać w tak ważnej sprawie. Nawet swojego ojca.
 - Rok temu byłem zupełnie innym człowiekiem. 
 - Chcesz mi powiedzieć, że cierpienie uszlachetnia? – prychnął z pogardą Snape- Draco, chyba naprawdę za dużo czasu spędzasz w towarzystwie Gryfonki. Gryfoni, jak jeden mąż, myślą, że to ich wewnętrzne przeżycia, uczucia i emocje robią z nich tych, kim są. Mylą się. To ludzka praca rzeźbi charakter. Bardzo dobry, empatyczny leń wciąż będzie tylko leniem, a inteligentny, lubiący myśleć drań pozostanie draniem. Musisz pracować nad sobą i dla siebie, a nie myśleć nad tym, jaki mógłbyś być.
 - Dlaczego nigdy nie wydałeś poradnika, jak żyć?  Mądrości Severusa Snape’a, czyli jak prawidłowo  przejść przez życie. Chwytliwy tytuł, no nie?
 - Nie, jest beznadziejny. A nigdy nie wydałem takiego poradnika, bo na świecie jest zbyt wielu głupców, którzy zmarnowaliby te mądrości, trawiąc je w swoich pustych głowach, jak krowa trawę. Wolałbym tego nie dożyć – stwierdził, krzywiąc się przy tym teatralnie.
- Severusie?
 - Tak?
 - O co chodzi z tobą i Granger? Coraz częściej mówisz o niej, jak o człowieku, już prawie na nią nie narzekasz…  Naprawdę ją polubiłeś?
 - Nie wiem. Może po prostu do niej przywykłem.
 - Tak nagle, po tylu latach?
 - Wcześniej nie miałem okazji. Przez wszystkie lata w Hogwarcie była dla mnie tylko jedną z setek osób, które przewijały się przez moją klasę każdego dnia. Poznałem ją dopiero, gdy zaczęliśmy razem pracować i po dłuższych oględzinach okazała się znośna. Między innymi dlatego, że poprowadziła tę znajomość całkowicie inaczej, niż się można było spodziewać.
 - To znaczy?
 - Za dużo chciałbyś wiedzieć – mruknął i dolał chłopcu do kieliszka – A teraz dajmy już spokój biednej Granger. Nawet gdybym chciał odpowiedzieć na twoje pytanie, sam nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi.

18 komentarzy:

  1. Pierwsza! CUDOWNIE CUDOWNIE CUDOWNIE. Nie wiem jak wyrazić to co czuję. :) Czekam na kolejny chodź ten bardzo szybko dodałaś, coraz lepiej ci to wychodzi, może kolejna znakomita polska pisarka w przyszłości? :)

    sevmione-by-natalia-black.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, Miona, trzeba było spławić Blacka, a nie... Teraz będzie myślał, że ma jakieś szanse, głupi Huncwot :/
    Biedny Draco :c Trochę mi go żal :c
    Haha, Severus mnie rozwalił :P Widać, że zaczyna lubić Hermionę... I dobrze :D
    "Nawet gdybym chciał odpowiedzieć na twoje pytanie, sam nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi". Oj, już niedługo się dowiesz xD
    Pozdrawiam,
    always
    http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech Miona kopnie Syriusza w tyłek i niech zajmie się Sevem ;) Rozdział nie jest przydługi jest w porządku.
    Czekam zniecierpliwiona na NN :)
    Pozdrowienia
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy tekst w rozdziale "...na świecie jest zbyt wielu kretynów, którzy zmarnowaliby te mądrości, trawiąc je w swoich pustych głowach, jak krowa trawę..." Naj naj naj! ;D

    sevmione-by-natalia-black.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietna notka - jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Natalią Black, najlepszy fragment ;) Och, dziewczyno, jesteś lepsza od Rowling! I nie mów "nie", bo to prawda.
    Nic się nie stało. ;) A nie miałaś prawa wiedzieć, kiedy mam urodziny, sama skomentowałam notkę 5 dni po dodaniu! Nie przejmuj się tym. :)
    Pozdrawiam,
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne opowiadanie
    chyba najlepsze z tych związanych o Severusie i Mionie, a przeczytałam ich dużo
    bardzo mi się podoba to, że jest to już 32 rozdział i tak naprawde nie jest cukierkowato, nie ma wielkiej miłości. Pokazane jest ciekawe życie czarodziejów na różnej przestrzeni życiowej. Mam nadzieję, że rozdziały nadal będą się tak często pokazywały i doprowadzisz do końca
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze trochę i Severus dowie sie po chodzi, wystarczy poczekać aż się zakocha :D
    Notka swietna :D

    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak Ty świetnie piszesz!
    Szkoda mi Draco, nie tylko w tym opowiadaniu. Pani Rowling skutecznie utrudniła mu życie. :c

    OdpowiedzUsuń
  10. Super piszesz ;), a każdy nowy rozdział sprawia, że coraz bardziej przywiązuję się do bloga. widać, że Severus ma nieco inne zdanie o Hermionie niż kiedyś - coś czuję, że za parę rozdziałów poczuje do niej miętę. A tak btw. to współczuję Draconowi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem zachwycona ta historia :-) czekam na kolejny rozdzial . Pozdrawiam Angela :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak ja nie mogę doczekać się 33 rozdziału :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Już sprawdzałam z 30 razy czy nie ma następnego rozdziału Kobitko pisz pisz i nie przestawaj ! Super piszesz pozdrawiam Lou

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiedziałam, ze w koncu cos sie stanie co pozwoli Hermionie wstawic sie za Draco, może dzieki niej w koncu sie ogarnie, a oni zostana dobrymi pzyjaciólmi :) i szkoda mi Draco, ze zostaje zmieszany z blotem tylko dlatego, ze nosi znak smierciozercow... Na pewno musiala go to bardzo zabolec... Ale Hermiona i Severus postawia go na nogi, to jest pewne :D Po za tym Severus zaczał nazywac Hermione po imieniu juz chyba na troche dluzej :D jak dla mnie bomba ^^
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy tylko mnie Black/Syriusz/Łapa zwał jak zwał, tak wkurza? Niech Granger da mu kopa w tą jego głupią dupę. Ronaldowi i Potterowi też by się przydało tak na marginesie.
    Rozdział cudowny. Życzyłbym weny, ale kontynuacja już dawno się ukazała i wygląda obiecująco. Nawet bardzo.

    OdpowiedzUsuń