czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 31

31. Czy ktoś wie, gdzie są moje ferie i dlaczego obudziłam się dzień przed ich zakończeniem? No po prostu nie zarejestrowałam dwóch tygodni z życia! Magia, dosłownie jakaś magia. Ale powiem Wam, że reset od świata jest potrzebny. Potrzebny i cudowny. A kończąc o wspaniałościach świata realnego – dłuuugi rozdział przed Wami, jest w nim duuużo Severusa, zatem zapraszam do lektury!


Było już naprawdę niewiele wydarzeń, które mogły zdziwić Severusa Snape’a, a jednak wciąż się zdarzały. Taki na przykład Potter, wtargnąwszy na jego terytorium w sytuacji, która nie wiązała się z bezpośrednim zagrożeniem czyjegoś życia, potrafił skutecznie wywołać wielkie zdziwienie. Ta wizyta szczerze zniesmaczyła Mistrza Eliksirów, ale jej powód to dopiero było coś, co mogło spowodować u niego  bolesny skręt jaźni. Gdy dziś, dokładnie tydzień po tym całym godnym pożałowania zajściu kończył ostatnią lekcję czuł, że źle zrobił nie wybuchając wtedy śmiechem i nie odsyłając Pottera z błogosławieństwem dla Blacka. Wiedział, że spotka tutaj dzisiaj całą tę bandę, bo przecież Dumbledore pozwolił im tu przyłazić, jak tylko przetransportowali Ronalda i Cho Chang do skrzydła szpitalnego, bo uznali, że w zwykłym szpitalu jest zbyt niebezpiecznie. Tak, Pottera też z całą pewnością spotka i będzie musiał się bardzo napracować, żeby nie zaprosić go do siebie raz jeszcze z zamiarem obśmiania od stóp po czubek głowy. Potter, jako naczelny obrońca,  tydzień temu również oczywiście zjawił się w roli adwokata, ale tym razem nie ludzkości, a jednego, biednego ojca chrzestnego. Choć aż trudno w to było uwierzyć, Black poskarżył się chrześniakowi, koloryzując przy tym niemiłosiernie, że Snape celowo i brutalnie niszczy jego życie osobiste, nastawiając przeciw niemu Hermionę. To z kolei jasno mówiło, że Black jest nieudolnym amantem i że Granger ma żałosnego adoratora, a Snape nie mógł się doczekać, by jej o tym powiedzieć. Ledwo się powstrzymał na widok uśmiechniętej, niczego niepodejrzewającej dziewczyny, opowiadającej Ronaldowi jakąś historię.
- Granger, musimy pogadać. Na osobności. Teraz – wyrecytował, wcale nie patrząc przy tym na Granger, a na Pottera, któremu lada moment z pyska miała pociec piana.
Poszła  za nim, już bez tych zwyczajnych dla wszystkich wezwanych przez niego ludzi irytacji i strachu wymalowanych na twarzy.
 - Zakładam, że chodzi o profesora Dumbledore’a?
 - Prawie dobrze zakładasz. Już sądziłem, że się tym przestałaś interesować.
 - Jak mogłabym się przestać interesować czymś, czego nie skończyłam?
 - Mogłabyś, jak większość Gryfonów. Wam to chyba niespecjalnie przeszkadza.
 - Generalizuje pan.
 - Oczywiście.
 - To głupie. Od dwóch tygodni, które spędziłam na uczelni, codziennie słyszę, że nie wolno generalizować, bo każdy przypadek jest inny.
 - To lekarze są inni – prychnął Snape – Jeśli masz zamiar kiedykolwiek patrzeć na mnie, jak na przypadek, lepiej, żebym o tym nie wiedział.
 - Bo się pan zdenerwuje?
 - Nie, bo ty za to srogo oberwiesz. Właź  – zaprosił ją bardzo elegancko do swojego gabinetu, przepuszczając ją w drzwiach. Hermiona ze zdumieniem odkryła, że po kilku miesiącach spędzonych w tym miejscu, człowiek przestaje czuć jego swoistą grozę. Nagle ten ponury loch psychicznych tortur staje się całkiem przyzwoitym i spokojnym,  choć dość ciemnym miejscem. Nie czekając, aż zostanie o to poproszona, usiadła przed biurkiem.
- No więc jak się ma dyrektor? – zapytała.
 - Było bardzo dobrze, dopóki nie wziął się za tych Wyznawców Salazara po napadzie na Weasleya i Chang. Nie wzięliśmy pod uwagę, że organizm słabnie bez żadnych magicznych uszkodzeń, a same magiczne uszkodzenia mogą być tylko zagłuszone.
 - Co chce pan przez to powiedzieć?
 - Że ta cholerna klątwa, która go trafiła, nadal działa i ma się świetnie. Niby w jakimś stopniu znieśliśmy jej skutki, ale, jak widać, nie działanie.
 - Trzeba zacząć od tego, że on nie może się przemęczać, bo wrócimy do punktu wyjścia.  Organizm za wszelką cenę musi pozostać w takim stanie, do jakiego go pociągnęliśmy – spodziewała się szybkiej odpowiedzi, a doczekała milczenia i palca Snape’a, pukającego się w czoło.
 - Użyj tego swojego sławetnego mózgu, przyszła pani doktor. Jak obecnie najważniejszy człowiek w państwie ma się nie przemęczać, jak ma nie pracować, kiedy pod bokiem znowu zaczyna mu szaleć jakaś banda przestępców, gotowa wszystko zniszczyć  i zaraz przejąć władzę? Skupmy się na realnych rozwiązaniach.
 - Nie wyprowadzimy dyrektora z tego stanu, jeśli będzie pracował, to jest pierwsza realna kwestia! – zacietrzewiła się.
 - Słyszysz, co do ciebie mówię? To – nie jest – możliwe.
 - Z moim słuchem wszystko w porządku, ale to nie zmienia faktu, że nawet żadne zaklęcia powstrzymujące zmęczenie czy wyczerpanie pokładów magii  nigdy nie będą tak skuteczne, jak prawdziwy odpoczynek, więc jeśli Dumbledore chce stanąć na nogi, będzie musiał mnie posłuchać!
 - Jesteś uparta, jak osioł! A Dumbledore cię nie posłucha, bo sytuacja zbliża się do katastrofalnej i on musi być na posterunku.
 - To niech sobie weźmie zastępcę! I co to znaczy, że sytuacja zbliża się do katastrofalnej?!
 - To znaczy, że Wyznawcy Salazara wciąż się panoszą, zginęło kilka osób, a my chcemy uniknąć wojny i przestań wrzeszczeć! – gdy kończył to zdanie czubki ich nosów prawie spotkały się nad środkiem biurka, które ich dzieliło. Granger jeszcze przez kilka sekund miażdżyła go spojrzeniem, a potem odsapnęła.
 - Dobrze. Niech pan robi, jak uważa. Ale ja nie przyłożę do tego ręki. 
 - Mam rozumieć, że się wycofujesz, tak? – fuknął, wściekły tak samo na Granger jak i na Dumbledore’a, że w ogóle jest chory.
 - Tak – odpowiedziała spokojnie, jakby na złość Snape’owi – Rezygnuję. Nie potrafię pracować tak, jak mi pan każe i nie umiem pomóc dyrektorowi w taki sposób.  Musi sobie pan radzić sam.
 - I co, może z misji oswajania Malfoya też zrezygnujesz?
 - Oswajania Malfoya? – powtórzyła, krzywiąc się. Wiele określeń mogło paść na tę jej nieszczęsną misję, ale to było najgorsze.
 - Tak, oswajanie, a niby co to jest? Też zdezerterujesz, jak tylko pojawi się trudność?
 - Mam z tym trudności od początku i jeszcze nie zrezygnowałam! – oburzyła się.
 - Och, brawo, zostałaś dzięki temu bohaterką miesiąca. Może chcesz medal?
- Należy mi się, za znoszenie pana chamskich, prostackich i nieśmiesznych żartów ze spraw, z których nie powinno się żartować! Mnie nie śmieszy rujnowanie komuś życia!
 - Po pierwsze nie rujnujesz mu życia, tylko je ratujesz, a po drugie, nie to mnie śmieszy, tylko fakt, jaki cyrk robisz z problemów, jakie się przed tobą pojawiają! Nie można tak po prostu kończyć sprawy, kiedy staje się niewygodna!
 - Nie można być tak upartym i mieć w nosie opinii człowieka, który trochę zna się na ludzkim organizmie!
 - Nie mam w nosie twoich opinii!
 - Słychać was w całym zamku – rozległ się znikąd pogodny głos profesor McGonagall. Musiała im się przysłuchiwać od dłuższej chwili, na co wskazywała fakt, że stała wygodnie oparta o ścianę i była wyraźnie zadowolona, że Hermiona nie boi się krzyczeć na Snape’a – Bardzo mi przykro, że przeszkadzam…
 - Nam też – burknął Snape
 - Ale Ciebie – tu wskazała na Severusa – Albus chce koniecznie widzieć, a na ciebie – spojrzenie na Hermionę – Syriusz czeka przed zamkiem.
 - A o co chodzi? – rzucili w tym samym momencie, na co Minerwa roześmiała się.
 - Jeśli chodzi o Albusa, to chce porozmawiać o sprawie Bagmana. Chyba chce, żebyśmy go trochę wsparli.
 - Nie  będę wspierał tego błazna.  Skoro się czegoś podjął, to ma sobie z tym radzić.
 - A czego się właściwie podjął? – spytała zaciekawiona Hermiona.
 - Nawyki ze szpiegowskich czasów? – fuknął Snape – Albus chyba za bardzo wjechał mu na ambicje i teraz mocno zaangażował się w sprawę Wyznawców Salazara. Chyba chce się wykazać, a wciąż trzeba coś po nim poprawiać, albo pilnować, żeby nie schrzanił sprawy.
 - Nie wiedziałam, że Dumbledore tak ufa Bagmanowi… - mruknęła, trochę tym faktem zaskoczona.
 - Jakieś obiekcje? – McGonagall przyjrzała jej się uważnie.
 - Nie – odparła po chwili zastanowienia – Nie mam powodu, by mu nie ufać. Po prostu żyłam w przekonaniu, że nigdy nie współpracował blisko z Dumbledorem.
 - No, może i tak nie było, ale pan Bagman to… ładnie rzecz nazywając, ciamajda. Nie sądzę, by był w stanie knuć za plecami Albusa.
 - Co nie oznacza, że nie jest szkodliwym, irytującym, leniwym trutniem, który powinien się raczej zająć jakimiś mniej ważnymi sprawami – warczał wciąż naburmuszony Snape. Hermiona przeniosła na niego spojrzenie, również z pewną dozą złości, ale już nie tak jadowitą.
 - To co, zawieszenie broni? – spytała Minerwa, uśmiechając się do nich.
 - Jasne, przepraszam – mruknęła niechętnie Hermiona – Pójdę już do Syriusza.
 - Wspaniałych masz adoratorów – roześmiał się złośliwie Snape.
 - Adoratorów – powtórzyła pobłażliwie, patrząc na Snape’a, jak na poważnie chore dziecko – Dałby pan spokój z tymi insynuacjami.
 - A Ty dałabyś spokój z tym Blackiem. Nie widzisz, że biega za tobą, jak opętany?  - W tym momencie profesor McGonagall z jakiegoś względu postanowiła się ulotnić.
 - Biega za mną, żeby zrobić panu na złość.  Kiedy przestanę z panem pracować, wszystko wróci do normy.
 - Więc twierdzisz, że facet łasi się do ciebie tylko po to, żeby mieć kontakt ze mną i żeby mnie wkurzać?
 - Dokładnie tak.
 - Jeśli naprawdę tak twierdzisz to A, albo jesteś ślepa, B albo nic nie wiesz o facetach i C, albo ubliżasz Blackowi, ale masz rację . Nie sądzę, by którykolwiek z tych punktów był przez ciebie pożądany, więc cieszę się, że mogę ci to uświadomić. Po prostu masz pecha i ten kretyn ulokował swoje namiastki uczuć akurat w tobie.
 - Czy pan oszalał? – zmarszczyła brwi, jakby właśnie wzięła Snape za wyjątkowo interesujący przypadek medyczny – Tu chodzi o Syriusza, faceta, który poznał mnie, gdy byłam  niedojrzałą dziewczynką!
 - Wielkie mi rzeczy. Nie wiem, czy spostrzegłaś, ale teraz jesteś dorosłą kobietą i wierz mi, nie ma znaczenia, kiedy cię poznał.
 - W takim razie od dziś boję się z panem siedzieć w zamku wieczorami.
 - Co? – wykrztusił, wyglądając, jakby się właśnie dławił.
 - Skoro czas, w którym pan mnie poznał nie ma znaczenia, bo teraz jestem, jak pan to ujął, dorosłą kobietą…
 - Nie powiedziałem, że dla mnie nie ma znaczenia!
 - A ma? – uniosła kpiarsko brew.
 - Czyżbyś liczyła na ocieplenie stosunków, Hermiono? – odparł zgrabnie atak, natomiast ją uderzył sam fakt, że chyba po raz pierwszy w życiu Snape zwrócił się do niej po imieniu. To imię bardzo ładnie brzmiało w jego ustach, więc nie miała sobie za złe, że po chwili jej policzki kolorem przypominały piwonię.
- No, no, świetnie – rzekł z paskudnym uśmieszkiem – W takim razie pomyślę o tobie w jakąś wolną sobotę.
 - Do widzenia! – brzmiała odpowiedź i dziewczyna błyskawicznie zniknęła za drzwiami. Boże, jak on się cieszył z tego rumieńca! Czuł się cholernym zwycięzcą, wreszcie jej dopiekł, wreszcie przegrała z kretesem i to właśnie wtedy, gdy była już pewna, że ta runda będzie jej.
Wspinała się po schodach, ale pomimo tego, co sobie Snape myślał, nie była zła. Raczej zaniepokojona. Te rozmowy ze Snapem kończyły się zawsze coraz gorzej. To znaczy – gorzej, jeśli by na to spojrzeć okiem etyka zawodowego. Jej samej coraz bardziej się to podobało, ale i pozostawiało pewien niedosyt związany z tym, że człowiek, którego tak bardzo lubi, jest dla niej dostępny tylko w czasie pracy. Nie chodziło o to, że tego czasu jest zbyt mało, bo widywali się często, ale o fakt, że gdyby nie musiał, w ogóle by się z nią nie spotykał.
 - Tu jestem – zagadnął niespodziewanie Syriusz, gdy prawie minęła go w zamyśleniu.
 - O, cześć… Chyba za głęboko utkwiłam w myślach.
 - Chyba tak. Słuchaj, właściwie to chciałem z tobą porozmawiać.
 - Mów śmiało – zachęciła, choć wcale nie miała ochoty na żadne rozmowy. Akurat właśnie chciała pomyśleć.
 - Chodzi o tą ostatnią wizytę Harry’ego u Snape’a. Nie chcę, żebyś się złościła, bo to naprawdę nie był mój pomysł. A Harry chciał dobrze. On po prostu wie, że…
 - Co? – zatrzymała się tak gwałtownie, że Syriusz omal na nią nie wpadł – O jakiej wizycie Harry’ego u Snape’a ty mówisz?
 - Snape naprawdę się nie poskarżył?
 - Naprawdę, ale skoro ty to zrobiłeś, wyjaśnij mi wszystko.
 - Cóż, w zasadzie nic się nie stało…
 - Skoro postanowiłeś wkopać swojego ukochanego chrześniaka, to naprawdę musiało być mocne posunięcie. Co on znowu wymyślił? Dręczenia Severusa S. część dalsza? Co to w ogóle ma być ?
 - Nie, posłuchaj – zaczął spokojnie i położył ręce na jej ramionach, co odnotowała z pewną dozą niepokoju – Harry poszedł do Snape’a tydzień temu, po tym, jak rozmawiałaś z nim na polu. Wiesz, kiedy napadnięto Rona. To nie była żadna awantura. Po prostu powiedział Snape’owi, że wie, co ten knuje. I że specjalnie tak się z tobą spoufala.
 - Tak? A jaki to Snape ma interes w tym, żeby się ze mną spoufalać?
 - Chce mi dopiec. Robi to specjalnie. Wykorzystuje ciebie w porachunkach ze mną – Syriusz miał bardzo poważną minę, gdy to mówił, co paradoksalnie rozśmieszyło Hermionę prawie do łez. Może zniosłaby to jakoś lepiej, gdyby kwadrans temu nie mówiła tego samego Snape’owi o Syriuszu. To zdumiewające, jak podobnie działają faceci, nawet gdy są tak różni.
 - Co cię tak bawi? – spytał, lekko urażony.
 - Nic, nic. Po prostu zastanawiam się, czy to ja jestem tak dobrą kartą przetargową w tej waszej wojnie, czy może macie urojenia na moim punkcie.
 - Nie! To on specjalnie lgnie do ciebie, bo wie, że mi zależy! – wyrzucił  z siebie na jednym tchu – Że na tobie mi zależy – dodał nieco spokojniej, choć denerwował się znacznie bardziej, czekając na jej odpowiedź. A jej w tym momencie po prostu zrobiło się pusto w głowie.

12 komentarzy:

  1. Ma nie być nic pomiędzy Hermioną a Syriuszem!! Niech ona powie żegnam i odejdzie!!!
    Wspaniały rozdział :) Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aghr!! Uwielbiam cię! :) Rozdział jak zawsze cudowny, nie ma być nic z Syriuszem i Hermioną! Uwielbiam Syriusza ale tutaj to dupek. ;-;


    http://sevmione-by-natalia-black.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Syriusz idź precz!!! A Severus może by ruszył swój zacny tyłeczek i zagadnął do Hermiony? ^^ Czułam, czułam, że Syriusz się podkochuje. ;) Za dużo Twoich opowiadań przeczytałam, żeby tego nie zauważyć. ;)
    Weny!
    Pozdrawiam,
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Cię ! :D
    to jest wspaniale :D
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaaaa :O Nein. Non. Niet. Hermiona ma sobie żyć szczęśliwa i ma rozwijać się uczucie jej i Seva, a Syriusz ma się nie mieszać, o.
    Świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. O JA CIE KRĘCĘ :) Śmiechowy rozdział wiem ,że Miona nie poleci na Blacka więc jestem spokojna .Twoje rozmowy Seva i Miony ach przypominać mi się ich rozmowy z "Uczucia. z P. R." Ehhh.Cudownyy rozdział !! Kocham go a jeszcze bardziej ciebie za to ,że to napisałaś ;)
    Pozdrowienia
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  7. WIEEEEEEEEEEEEEDZIAŁAM! Że Syriusz czuje mięte przez rumianek do Hermiony! Ale się cieszę, że cię przejrzałam :)
    A tak serio: Hermiona ma być z Severusem i basta :)

    Pięknie, pięknie, pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  8. O-ho! Ktoś tu będzie miał sporo adoratorów, jak sądzę... bo coś czuje, że nie tylko Black będzie zainteresowany Hermioną. Sevmione także robi swój krok naprzód i zawsze tak jest - w moim mniemaniu - że najpierw się kłócą, kłócą i jeszcze raz kłócą, dopiekają sobie nawzajem a potem zatracają się w uczuciu namiętności. I takie tam!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahahahahahah xD Padłam xD
    "Czyżbyś liczyła na ocieplenie stosunków, Hermiono?"
    "No, no, świetnie. W takim razie pomyślę o tobie w jakąś wolną sobotę".
    Haha, OMG :P Wiesz co, podłoga jest twarda, ale warto było zaliczyć zderzenie z nią na rzecz przczytania czegoś tak świetnego :D Jak tak dalej pójdzie, to podłoga stanie się moim nieodłącznym kumplem :D
    Rozdział wspaniały. Uwielbiam te ich kłótnie ♥ Syri, idź precz ;_; Hermiona należty do Severusa (choć sama jeszcze o tym nie wie i Sev też nie, hihi xD).
    Pozdrawiam
    always
    http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. W sumie podoba mi się to, że Syriusz czuje coś do Hermiony, a to pewnie dlatego, że go uwielbiam. :D Z drugiej strony szkoda mi go, bo czeka go rozczarowanie. W końcu Mionka będzie z Severusem. ;) Mam jednak nadzieję, że na pocieszenie znajdziesz Blackowi jakąś partnerkę. :)
    Ach, i ta ich wspaniała rozmowa. :D "W takim razie pomyślę o tobie w jakąś wolną sobotę." - genialne. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zawsze Twoje rozdziały są bezbłędne.. A Severus, no cóż facet stworzony do uwielbiania :)

    http://severus-s-na-tropie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Harry widze zaczyna sie mieszac.. Wiedział, że Snape nie jest taki i nie powie nic Hemionie, jednak Syriusz i Harry pomylili sie co do niego, na czym Black sie przejechał :) Granger natomiast bawi ta sytuacja, w sumie mnie tez zaczyna :D " Czyżbyś liczyła na ocieplenie stosunków, Hermiono?" Awww <3 to było swietne, w dodatku to zakłopotanie na twarzy Hermiony zmieszane z rumiencami :> Jeszcze chiałabym poruszyć sprawe Dumbledore'a, który faktycznie powinien odpoczywac jak najwiecej i wziac np. jakiegos zastepce na swoje miejsce,.. takiego Snape'a? :D smiesznie by bylo, nie prawdaz? :D Rozdział lodzio-miodzio ^^
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń