30. O, aż taka ładna idealna liczba rozdziałów ;)
Odpowiadając na pytania odnośnie liczby odcinków opowiadania… Miało być 50,
chciałam napisać 100, pewnie wyjdzie coś koło 150. Taka to jest moja
organizacja w sprawach tekstu! Mam też dobre wieści – od tego weekendu w
dolnośląskim zaczynają się ferie, a wiecie, co to oznacza? Tyyyle czasu na
marnowanie dnia, że aż można pisać z tej radości ;) A, i jeszcze kompletnie
spóźnione życzenia urodzinowe dla Moregany! Najlepszego!
Zimny dreszcz spłynął jej po plecach, a palce zakleszczyły
się na kartce papieru, jakby to była ostatnia rzecz, której można było się
chwycić. Ciszę panującą w pomieszczeniu przerywało tylko łkanie pani Wealsey. I
może jeszcze jej własne, niesamowicie szybkie tętno. Tak jej się przynajmniej
wydawało. Nie miałaby jednak pretensji do owego tętna, gdyby było słyszalne, bo
taka wiadomość była ostatnim, co można było przyjąć spokojnie.
Snape świdrował ją spojrzeniem i niemal czuł drgające wokół
niej powietrze. Nie zareagowała tak, jak Molly i bardzo dobrze, bo tego by nie
zniósł, ale też nie zareagowała prawidłowo. Chciała wyglądać na silną i
opanowaną, ale w rzeczy samej opanowania właśnie brakowało jej najbardziej.
- Daj mi to –
rozkazał Snape. Hermiona wcisnęła mu w dłoń skrawek papieru.
- Co robimy? –
spytała – Gdzie jest Ron? Powinnam go obejrzeć?
- W szpitalu.
Dumbledore mówi, że lepiej się tam nie kręcić, nie chcemy zwracać na siebie
uwagi.
- Chyba została już
zwrócona dostatecznie w naszym kierunku, skoro ich napadnięto! – wrzasnęła Molly
–Zwariuję, jeśli nie zobaczę się z synem.
- Zaraz się u niego
zjawimy – obiecała McGonagall, obejmując ją ramieniem.
- Ale co Zakon
zamierza z tym zrobić? – spytała znów Hermiona, cały czas stojąc nieruchomo.
Prześlizgnęła się wzrokiem po wszystkich.
- Badają sprawę –
wyjaśniła Tonks – Dyrektor osobiście zajął się planami, tym razem przesadzili.
Dumbledore im tego nie daruje.
- Żadnych konkretów? –
syknęła.
- Wiemy tyle –
odezwał się Syriusz – że powoła specjalny zespół i przyprze do muru wszystkich
podejrzanych. Zmusi ich do gadania za wszelką cenę, tak powiedział.
- To świetnie –
powiedziała cicho, wodząc nieco rozedrganym wzrokiem po pokoju – To naprawdę
dobrze – wykrztusiła i szybko wyszła z domu. Przeszła kawałek, starając się
głęboko oddychać i nie wpadać w panikę. Tak to właśnie się zaczynało – myślała.
Ofiary napadów, krótkie listy, podejrzani, tajemnicze zniknięcia, a później
martwe ciała odnajdywane w lesie. I znowu śmierć, znowu bitwy i zaklęcia. Znowu
wojna. Fale przerażenia rozchodziły się po jej nieistniejącej orbicie, a ta
stawała się coraz mniejsza i mniejsza. Dopadła do wiadra z zimną wodą, w której
zamoczyła ręce i przyłożyła je do twarzy. Dźwięk otwierających się drzwi
sprawił, że chciała gdzieś uciec. Niech tylko nikt nie pyta, czy wszystko jest
w porządku, niech nikt nie uspokaja!
- Stój – zawołał za
nią Snape, oczekując, że natychmiast się zatrzyma. Ale nie zatrzymała się. Szła
w głąb pola, w ogóle nie zwracając na
niego uwagi – Zaczekaj – ponowił prośbę nieco spokojniej.
- Co? – warknęła,
spoglądając na niego przez ramię.
- Bezsensowne
przemierzanie kilometrów niczego nie zmieni. Wiem, że się boisz.
- Nic pan nie wie. To
nie jest strach.
- Więc co to jest?
- Świadomość. Coś
bardzo podobnego strachowi, tylko groźniejsze i dużo bardziej realne!
Snape wreszcie zrównał się z nią krokiem, więc mógł chwycić
ją za ramię i zatrzymać. Przyjrzał się jej uważnie, wręcz zmusił, by
odwzajemniła spojrzenie i uważnie go wysłuchała.
- Jeśli teraz
wpadniesz w panikę, to koniec. Oni nie wybrali momentu po wojnie bez powodu. Tak
jak nie bez powodu pozwolili nam na odbudowę świata i żałobę po ofiarach. Oni wiedzą, że najbardziej zaboli nie wtedy,
kiedy nie dadzą nam się podnieść, ale wtedy, kiedy zdepczą to, co dopiero
postawiliśmy na nogi. I to się właśnie zaczęło. Rozumiesz?
- Rozumiem i co z
tego? Nie przeżyję tego drugi raz, rozumie pan? – ciągle udawało jej się
powstrzymywać płaczliwy ton. Robiła to prawie machinalnie.
- Dość tego, uspokój
się! Pamiętaj, że masz swoje zadania do wykonania, tego się trzymaj.
- Panu to pomagało,
tak?
- Tak. Często praca
jest jedynym, co trzyma człowieka przy zdrowym rozsądku.
- Dzięki – mruknęła i
zaraz zrobiła coś, co z kolei Snape’a wprawiło w odruch osłupienia. Przytuliła
go i odetchnęła z wdzięcznością. Na krótką chwilę położył ręce na jej plecach,
ale gdy zrozumiał, że są sztywne jak dwa kije, zrobiło mu się głupio. Swoją
drogą, czy to nie dziwne, że Granger czuje się już na tyle swobodnie, że nie tylko
nie stresuje się rozmową, ale i pozwala sobie na takie gesty? Może po prostu na
zbyt wiele jej pozwala? Ciągle jednak tylko razem pracowali. I upijali się. I
rozmawiali. I… szlag by to trafił.
- Wie pan co? Czasem
działa pan jak Dumbledore, tylko trochę bardziej stanowczo i zdecydowanie mniej
miło.
- Teraz nie wiem, czy
to był komplement, czy nie.
- Był. W każdym razie
chyba naprawdę skupię się na tym, co mam robić. Ron z tego wyjdzie, a skoro nam
udało się zniszczyć Voldemorta, to i z nimi sobie poradzimy. Prawda? – wyraźnie
chciała potwierdzenia, a on wyraźnie chciał je dać. Skinął więc głową i
niechętnie patrzył, jak Hermiona kieruje się znów w stronę domu, na którego to
progu, na domiar złego, stał Black. Mruknął coś do niej gdy przechodziła obok i
to z takiej odległości, jakby co najmniej chciał ją zeżreć, a nie się odezwać.
- Czego? - warknął Snape od razu, gdy zobaczył, że
Syriusz kieruje się w jego stronę.
- Gratuluję
zaangażowania – zakpił Black, wkładając ręce do kieszeni , na co Severus
spojrzał pogardliwie – Tak się przejmujesz sprawą Rona, tak bardzo zależy ci na
schwytaniu podłych złoczyńców, że musiałeś wyściskać dziewczynę młodszą o pięć
pokoleń?
- Nie gniewam się, że
nie rozumiesz terminu „pokolenie”, że masz kiepski dowcip, a nawet że nie
rozumiesz, że to, co się wokół dzieje to poważne sprawy, niemniej jednak muszę
cię prosić, żeby twój prostacki łeb zajął się czymś innym niż moje sprawy.
- Twoje sprawy? –
prychnął – Twoje sprawy nie powinny dotyczyć żadnej z bliskich mi osób.
- Granger wie o tej
porażce? Że jest bliską ci osobą?
- Nie twoja sprawa.
Po prostu zastanów się, czy to, co robisz, jest etyczne.
- Black, na litość
boską, od zawsze wiedziałem, że jesteś idiotą, ale teraz przechodzisz samego
siebie. W rozumowaniu i w zazdrości. Mojej wątpliwości nie ulega fakt, że
jestem od niej dużo starszy, ale ty też jesteś dla Granger jak antyczny
eksponat. Poza tym sama wepchnęła mi się w ramiona, podobnie jak to robią
wszyscy Gryfoni, gdy coś im się podoba, więc nie praw mi kazań.
- Co nie zmienia
faktu, że…
- To jest koniec
rozmowy na temat Granger. Swoją zazdrość pielęgnuj w stosunku do jakiegoś
gówniarza, który zacznie ją podrywać na studiach.
- O ile pierwszy nie
urwiesz mu głowy.
- Nie mam powodu. Nie
będę robił za obrońcę godności byłych uczennic – mruknął zirytowany. Właściwie
chyba irytował go sam fakt, że ciągle musiał rozmawiać z tym dupkiem o Granger,
która w ogóle nie powinna go interesować, a już na pewno nie w kontekście ich
znajomości. Postanowił jak najszybciej udać się do Hogwartu i zająć czymś pożytecznym.
Niestety. „Coś pożytecznego” musiało zaczekać, bo przed jego
biurkiem bezczelnie siedziała Minerwa, trochę zmartwiona, ale wciąż jednak
gotowa siedzieć tu przez wieczność i dręczyć go rozmową.
- Błagam, nie bądź kolejną
osobą czepiającą się mojego życia. Herbaty?
- Już sobie nalałam.
Nie chcę się czepiać. Nie będę też pytać, czy nie przeszkadzam, bo wiem, co byś
odpowiedział, ale wiedz, że mam to w nosie.
- Masz całkiem
pojemny nos.
- Co o tym wszystkim
myślisz?
- O tym twoim nosie?
- Przestań! Naprawdę
się martwię! – ofuknęła go. Snape westchnął.
- A co mam myśleć?
Zaczyna robić się gorąco i z jednej strony to dobrze, bo może Albus wreszcie
weźmie się za nich na poważnie. Oby tylko nikt nie przypłacił życiem tych jego
etycznych posunięć – na ostre spojrzenie Minerwy od razu się opamiętał –
Przecież nie kraczę! Po prostu uważam, że nic by się nie stało, gdyby raz w
życiu zadziałał jak wódz, a nie dobroduszny sędzia sprawiedliwy.
- Ja się cieszę, że
nie upodabnia nas do nich!
- I właśnie dlatego
to nasi ludzie leżą ranni w szpitalach!
- Nie podnoś głosu.
- Ty zaczęłaś.
- Przepraszam –
warknęła obrażona, mierząc go spojrzeniem. Snape cały czas obserwował zegarek –
Czekasz na kogoś?
- Na Dracona. Spóźnia
się.
- Może coś się stało?
- Przestań, akurat na
jego życie teraz nikt nie czyha. Chyba, że Potter zaczaił się gdzieś z łomem.
- Severusie, naprawdę
uważasz, że wyprawianie takich rzeczy z tym chłopakiem jest w porządku?
Dlaczego nie zajmiecie się bezpośrednio Lucjuszem? Przecież dał się złapać,
poinformował nas o ataku na przyjęciu, tańczy tak, jak mu zagramy.
- Chyba zapomniałaś,
że cały czas mówimy o Malfoyu. Nie znasz go tak dobrze, jak ja, a ja na
szczęście wiem, że manipulowanie nim nie jest takie proste. To, że teraz działa
tak, jak powinien nie oznacza, że to nie jest fikcja, którą chce nam wcisnąć.
- Może chce oszukać
nas, ale przecież nie Albusa.
- O jego tupecie w
takim razie też niewiele wiesz.
- To chyba lepiej dla
mnie… - potarła dłońmi zmęczoną twarz – Szkoda, że nie masz dla mnie więcej
czasu, choćby tyle, co dla panny Granger.
- Co wy wszyscy z tą
Granger! – uderzył pięścią w stół. Za dużo tego jak na jeden dzień.
- Widziałam cię z nią
dzisiaj. To był bardzo ładny gest.
- Żaden gest. Ktoś
musiał ją uspokoić. Wiesz, co by było, gdyby rozkręciła spiralę rozpaczy i
chęci walki? Jedna wielka katastrofa. Nie potrzeba nam chaosu – podsumował krótko.
- Ale chyba nie
chcesz mi powiedzieć, że jej nie lubisz?
- Pozwól, że coś ci
wyjaśnię. Wchodzimy właśnie do kolejnego przedsionka piekła i trzeba zrobić
wszystko, żeby nie wejść dalej. Może jeszcze nie zaczęła się wojna, ale chyba
nie chcielibyśmy, żeby tak się stało, mam rację? Właśnie dlatego mam na głowie
dziesiątki, albo i setki ważniejszych spraw niż to, czy lubię jakąś dziewczynę,
czy nie.
- A kiedy wreszcie
pomyślisz o sobie?
- W ten właśnie
sposób myślę o sobie. Zajmuję się czymś pożytecznym a to daje mi tyle
satysfakcji i zabiera tyle czasu, że wręcz idealnie wpasowuje się w wymagania
zrównoważonego życia.
- To niemiłe zastępować
sobie wszystko pracą.
- Nikt nie mówił, że
życie jest miłe – odparł, z lubością obserwując niemy bunt przyjaciółki.
W kominku huknęło, zapłonęły zielone płomienie i oboje
spojrzeli w tamtym kierunku. Z płomieni nie wyszedł jednak Draco Malfoy, ale
ktoś, kogo Snape na pewno nie mógł się spodziewać. Harry Potter, we własnej
osobie.
Kurde, jak mogłaś urwać w tym momencie! Rozdział bardzo udany, czekamm z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ww.
świetne cudowne wspaniałe.
OdpowiedzUsuńproszę o jeszcze więcej i dziękuję za to co do tej pory stworzyłaś :)
blondyneczka
Super rozdział ^^ Ale w takim momencie?! Zresztą, ty zawsze kończysz w takich momentach, i dobrze, budowanie napięcia itp. ;) A niech ją jeszcze przytuli *O*
OdpowiedzUsuńhttp://severus-hermiona-zakon-feniksa.blogspot.com/
On ją lubi a zapiera się jak Hipogryf ^^ Czekam na NN :)
OdpowiedzUsuńJane
Ech ten Severus... i jak go nie kochać? :D Rozdział super i czekam na następny!!
OdpowiedzUsuńWeny życzę !! :D
Rozdział super, ale jak zwykle postanowiłaś się po pastwić nad nami kończąc w nieodpowiednim momencie... Harry Potter z własnej woli z gabinecie Severusa Snape'a nie no tego jeszcze nie było..
OdpowiedzUsuńCornelia Grey... :)
P.S. Zapraszam do mnie na ta-chwila-należy-do-nas.blogspot.com
Severus jak zwykle uparty i twardo twierdzi, że nie lubi Granger <3. Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńEh...ty wiesz jak ja kocham twoje Sevmione. Widzę, że coś między naszą parą zaczyna się dziać - niby niewinne przytulanki, ale ja coś wyczuwam :)
OdpowiedzUsuńHahahahahahaha xD
OdpowiedzUsuńEj. Czy ty chcesz, żebym wylądowała w psychiatryku?! ;_;
Śmieję się jak głupia. Ten rozdział wyprowadził mnie z równowagi, zdecydowanie.
Z drugiej stony zaś piękna i melnacholijna scena z Sevem i Hermioną, cudownie! ♥
Pozdrawiam i życzę weny
always
http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/
I znów w takim momencie! ;) Wyczuwam romans <3 Dziękuję za życzenia (mała poprawka - Morgena ;) Wszyscy to mylą, nie martw się). Może Ty będziesz mieć śnieg, bo mnie ta przyjemność nie spotkała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Morgena
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudnie! Tylko znów przerwane w takim momencie, że tylko Cię ukatrupić. :D Zastanawiam się czy Potter przybył w związku z jednomyślnością z Blackiem, czy może stało się coś ważnego.. Ach, i to przytulenie! <3
OdpowiedzUsuńNie wiem jak inni, ale pewnie się ze mną zgodzą - po prostu nie mogę doczekać nowego rozdziału! :D
UsuńTakze wyczuwam szybko zblizajacy sie romans ♥ Niby taki maly gest, a tak wielki...
OdpowiedzUsuńRozdzial cudowny, nadal sie smieje. Chce wiecej!
Pisz szybko, czarna:)
Ps. Przepraszam za bledy i brak polskich znakow - komorka:)
Pps. Przy okazji zapraszam do siebie
sevmionesnw.blox.pl
Jesteś okropna!
OdpowiedzUsuńW takim momencie....no nie...
Rozdział genialny :D
Kiedy Severus zrozumie,ze czasem odrobina egoizmu nie zaszkodzi.
Ach ten Sev.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
O matko, już nie mogę się doczekać 31 *O*
OdpowiedzUsuńhttp://sevmione-by-natalia-black.blogspot.com
Black, zgiń albo Ci pomogę.
OdpowiedzUsuńI nie waż się komentować przytulania się Snape'a i Hermiony, zawszony padalcu. Po prostu umrzyj i się nie wpier....dzielaj.
Siema, lecę dalej.
"– Czekasz na kogoś?
OdpowiedzUsuń- Na Dracona. Spóźnia się.
- Może coś się stało?
- Przestań, akurat na jego życie teraz nikt nie czyha. Chyba, że Potter zaczaił się gdzieś z łomem."
<3
Ona sie do niego przytulila!!! YUPII!!! wiem jestem stuknieta, ale to nie moja wina, ze oni sprawiaja, ze zaczynam smiac sie do ekranu :D To takie slodkie, kiedy Severus poszedl za nia awwww <3 Wiedzialam ze Syriusz jest zazdrosny, ale zeby az tak, i w ogole trzeba im pogratulowac, ze rozmawiali ze soba w dosc cywilizowany sposob, nie niszczac przy tym pol swiata :D Mam nadzieje, ze Albus w koncu wezmie sie za tych idiotow, sa bardzo irytujacy, kiedy nie moga zajac sie swoim zyciem... Podbojów im sie zachciało.. A Minerwa, juz tutaj weszy jakies uczucia od strony Severusa, uwielbiam ja za to <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra
Nic nie pobije wypowiedzi: ,,Potter zaczaił się gdzieś z łomem."
OdpowiedzUsuń