29. Za oknem słoneczko coraz ładniejsze i na coraz dłużej, a
ja taki rozdział Wam funduję, jak mogę! Takie tam autorskie wyrzuty sumienia ;)
Miło mi się czyta Wasze komentarze, ty bardziej, że jest ich tak dużo.
Szczęśliwym feriowiczkom życzę udanego wypoczynku, a tym, które na nie czekają
(tak jak mua – Wrocław ostatni…) wytrwałości w oczekiwaniu na upragnioną labę.
Prawie cały tydzień Hermiona spędziła na pracy. Bez
wytchnienia studiowała magomedyczne książki, przygotowywała się na zajęcia, które
od razu ruszyły pełną parą, a gdy tylko wracała do domu, zabierała się za
opracowywanie zaklęcia dla Dumbledore’a. Przeprowadzili też ze Snapem
badania i wreszcie weszli na właściwy
tor – forma leczenia zaczęła wreszcie przynosić
pożądane efekty. Problem w tym, że teraz trzeba było znaleźć sprawcę
całego nieszczęścia.
Żeby nie było jej w życiu zbyt łatwo, Syriusz wciąż się
boczył, a Harry nie wtórował mu tylko dlatego, że był do reszty pochłonięty
adorowaniem Gabrielle i przygotowywaniem się do egzaminów, zresztą podobnie,
jak Ron, z tym, że ten nieustannie podrywał Cho Chang. Ogół wydarzeń wyglądał
tak, jakby wszyscy ostatecznie postanowili wrócić do normalnego życia po
wojnie, ba, nawet próbowali o niej zapomnieć i tylko wieczny natłok członków
Zakonu w Norze przypominał, że Wyznawcy Salazara wciąż grasują na wolności.
Tymczasem Hermiona zmagała się z jeszcze jednym, blondwłosym
demonem, którego widywała codziennie na zajęciach i korytarzach, z dnia na
dzień bardziej ponurego i zmęczonego życiem. Do tej pory proces „zaprzyjaźniania
się” utknął w martwym punkcie, a ten ograniczał się do sztywnych skinięć głową,
gdy się widzieli. Nie mogła, albo po prostu nie umiała wykrzesać z siebie tyle
fałszywości, by okazać mu tak dobre uczucie.
Tego dnia, gdy wchodziła w studenckiej szacie do holu
pełnego studentów, wyglądała jakby za chwilę miała zasnąć na stojąco. Nie tylko
brak jej było energii, ale i dobrego humoru, bowiem wczoraj dostała od
Dumbledore’a wiadomość z zapytaniem, jak toczą się sprawy z Malfoyem i jedyne,
co mogła mu odpisać to „wykonam zadanie”. Chcąc nie chcąc musiała w końcu się
za to zabrać, co ułatwił jej kompletny brak koncentracji. Właśnie przecinała
powolnym krokiem półpiętro, gdy nagle… ŁUP! Książki wysypały się jej z rąk, a
ona sama roztarła bolące ramię.
- Przepraszam –
mruknął ponuro Malfoy – Niecelowo.
- Wiem. To znaczy…
nic się nie stało. Idziesz na zajęcia? – spytała, gdy podawał jej książki.
Odpowiedzią było owo krótkie skinięcie, które dobrze już znała – No, to
chodźmy, wolałabym się nie spóźnić.
- I chcesz, żebym szedł razem z tobą?
- Skoro mamy zajęcia w jednej sali… - odparła, starając się, by jej głos nie
ociekał irytacją. Malfoy bez słowa ruszył w tym samym kierunku, choć trzymał
się pół kroku z tyłu, jakby nie uważał za stosowne stawiać się z nią w jednej
linii. Nie chciała teraz o tym myśleć, to wcale nie ułatwiało sprawy.
Profesor Tinny przywitał ich, jak zwykle, z szerokim,
olśniewająco białym uśmiechem. Był to niski i gruby starszy pan, z bardzo
schludnie zaczesanymi siwymi włosami, który musiał mieć w swojej szafie
marynarki we wszystkich kolorach świata, bo codziennie widziano go w innej.
- Dzisiaj, moi
drodzy, zajmiemy się podstawowymi zaklęciami przedoperacyjnymi – przemówił,
siadając na krawędzi biurka – Czy ktoś może nam powiedzieć, od czego zawsze
magomedyk powinien zacząć swoją pracę? – Tak, jak to było w Hogwarcie, ręka
Hermiony poszybowała w górę – O, doskonale, bardzo proszę, miła pani!
- Procedury
przedoperacyjne zaczyna się zaklęciem sprawdzającym uszkodzenia wewnętrzne,
jeśli są nieznane lub, jeśli operacja ma określony cel, sprawdzającym stan
ogólny. W zależności od tego, jakie wyniki przyniosą, następnie używamy zaklęć
osłonowych przed podaniem eliksirów znieczulających lub usypiających, potem zaś…
- Dziękuję! – uciął jej
wywód – Bardzo dobrze, jeśli to wiemy, ale musimy też wiedzieć, że zaklęć
sprawdzających jest ponad trzydzieści i każde powinniśmy stosować w innych
okolicznościach i przy innych przypadłościach. Wszystkie te formuły – machnął
różdżką i trzydzieści dwie inkantacje pojawiły się na ogromnej tablicy – będą państwa
obowiązywać. Omówimy sobie najważniejsze z nich… - Hermiona słuchała pilnie,
czego nie można było powiedzieć o wszystkich pozostałych studentach.
Zaliczał się do nich również Draco, który pustym wzrokiem
przeszywał przeciwległą do piętrzących się ław ścianę, myśląc, jak właściwie
powinien się zachowywać wobec Granger. Pamiętał, jak ojciec opowiadał mu o
swojej rozmowie z nią – miała tak beznamiętny, suchy ton, gdy mówiła o jego
ciężkim stanie, jakby w ogóle jej nie obchodziło, czy przeżyje. Może o tyle, o
ile czuła się jego lekarzem… Nie mógł mieć jednak za to pretensji i zdawał
sobie z tego sprawę, ale dlaczego teraz zachowywała się inaczej?
- Pan białowłosy z
przedostatniego rzędu, tu ziemia! – profesor klasnął w dłonie i dopiero to
wyrwało go z zamyślenia.
- Przepraszam,
profesorze – powiedział, stając na baczność.
- Uprzejmie proszę
nie spać na moich zajęciach. Ja się nie pogniewam, ale pańscy pacjenci w
przyszłości na pewno, jeśli przed operacją głowy znieczuli im pan nogę. Wie
pan, o czym mówimy, panie…?
- Malfoy – wyrzucił z siebie chłopak, na co nie mniej niż
dwadzieścia głów odwróciło się w jego kierunku. Profesor również musiał
kojarzyć to nazwisko, bo na chwilę przestał się uśmiechać, jednak po minucie
szmerów i szeptów znów klasnął w dłonie.
- Wracamy do tematu! –
zawołał donośnie, a Dracon usiadł na miejscu z twarzą wyrażającą coś pomiędzy
upokorzeniem a rozpaczą. Hermiona zerknęła na niego kątem oka – jeszcze nigdy w
całym swoim życiu nie widziała tak radykalnej przemiany w tak krótkim czasie.
Myśl, że Malfoy zostanie w tak paskudny sposób przez nią oszukany wwiercała się
jej w mózg bardzo nieprzyjemnie.
Gdy tylko rozległ się dzwonek obwieszczający koniec zajęć,
spakowała książki, zrzuciła z siebie szatę i pobiegła prosto do wyjścia, za
wszelką cenę chcąc uniknąć kontaktu z Malfoyem. On jednak chciał, by stało się
dokładnie odwrotnie.
- Granger, poczekaj!
Poczekaj! – wołał za nią i choć bardzo się starała, żeby go nie słyszeć, w
końcu dopadł do niej zdyszany – Nie zajmę ci dużo czasu – obiecał.
- O co chodzi?
- Dlaczego? Dlaczego
ze mną rozmawiasz? I dlaczego przyjęli mnie tutaj, choć wcale nie powinni?
- Nie wiem, ale jeśli
sądzisz, że miałam z tym coś wspólnego, wiedz, że moje kontakty nie sięgają aż
tak daleko.
- Ktoś ci kazał
wyciągnąć ze mnie jakieś informacje, tak? Po prostu powiedz, jestem ci winien
życie.
- Przestań – syknęła,
a zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Zauważyła też, że ludzie przyglądają
im się z niesmakiem, mijając ich.
Prawdopodobnie wykrzykiwane nazwisko „Granger” też im coś mówiło, biorąc pod
uwagę fakt, że pojawiło się wielkimi wołami obok nazwiska „Potter” i „Weasley”
na pierwszej stronie Proroka wydanego zaraz po wojnie – Nie chcę od ciebie
żadnych informacji.
- To dobrze, bo
naprawdę żadnych nie mam. Przecież nikt mi nie ufa.
- Co mam ci na to
odpowiedzieć? – spytała, całkowicie rezygnując z ironii. Po prostu nie miała
pojęcia, co Malfoy chciałby usłyszeć lub czego się spodziewał.
- Jeśli myślisz, że
oczekuję współczucia, mylisz się. Wiem, kim jestem, przynajmniej dla was. Ja…
muszę po prostu przywyknąć do pewnego stanu rzeczy.
- Musisz –
przytaknęła. Nie umiała na niego patrzeć.
- Granger, jeszcze
jedno – znów ją zatrzymał ją – Wiem, że ostatnio dużo czasu spędzasz u Snape’a,
więc chyba powinnaś wiedzieć, że dziś wieczorem się u niego zjawię. Mówię to
tylko przez wzgląd na to, że pewnie nie chcesz mnie widzieć częściej niż to
konieczne.
- Skąd wiesz, że
bywam u Snape’a?- wypaliła, zanim skonsultowała język z mózgiem.
- Snape to jedyna
osoba, która naprawdę chce ze mną rozmawiać. Powiedział mi.
- A powiedział ci,
dlaczego?
- Spokojnie, nic mi
nie powiedział. Nie zamierzam tego z niego wyciągać.
- I bardzo dobrze –
prychnęła ze złością – Nie chcę, żebyś z nim o mnie rozmawiał. Wystarcza mi to,
czego sama się od niego nasłucham na swój temat.
- Myślisz, że to ja
zaczynam ten temat? To on się nad tobą zastanawia.
- Zastanawia się nad…
co? – zrobiła bardzo nieinteligentną minę,
a przez Twarz chłopaka przemknął cień rozbawienia.
- Zastanawia się. Nie
wie, jaka jesteś i jaki jest twój stosunek do niego, a to go skrajnie irytuje.
Wiedziałaś o tym? – Już otworzyła usta, szykując się do odpowiedzi, gdy nagle
przypomniała sobie, z kim rozmawia.
- Skończmy tę
bezsensowną paplaninę. Snape’a irytuje bardzo wiele rzeczy, mam rację? A teraz
wybacz, spieszę się – rzuciła na odchodne i zeszła szybko po schodach,
zostawiając go samego. Czuła się idiotycznie zakłopotana. Snape czuł się mniej
więcej tak, jak ona. A więc też nie był pewny, czy ich stosunki są przyjazne,
czy wyłącznie służbowe! Dobrze mu tak,
za te wszystkie godziny udręki, w których na przemian zachowywał się jak
człowiek i jak Snape. Gdyby nie wyglądało to tak głupio, wybuchłaby śmiechem na
tę myśl. Do domu wracała w o wiele lepszym humorze niż z niego wyszła, ale jak
zawsze w takich chwilach nie mogło to trwać długo.
Gdy tylko przekroczyła próg Nory, poczuła atmosferę tak
gęstą, że można ją było kroić nożem. W salonie słychać było podniesione głosy i
czyjś szloch, więc czym prędzej pobiegła w tamtym kierunku. Zestaw osób, które
zobaczyła w Norze dzisiejszego wieczoru, zdecydowanie odbiegał od standardu,
bowiem zjawili się Bill i Fleur, Tonks, Fred i George, a nawet Snape i
McGonagall, która pocieszała łkającą panią Weasley.
- Co się dzieje? –spytała
przez zaciśnięte gardło Hermiona.
- Usiądź, Hermiono –
poprosił Bill z ponurą miną. Fleur przytuliła się do jego boku patrząc z
wielkim współczuciem na panią Weasley.
- Powiecie mi w
końcu, co się stało?! – huknęła, czując, jak serce tłucze jej się o żebra.
Snape postanowił się nad nią zlitować.
- Dziś popołudniu
Ronald i panna Chang zostali napadnięci, oboje są w ciężkim stanie. A to
znaleziono w dłoni Chang – podał jej pomiętą kartkę, którą chwyciła drżącymi
dłońmi.
To dopiero początek. WS
Co za rozdział. Super! I znów urwane w najciekawszym momencie.. Nie dziw się jak ktoś "przypadkowo" trafi w ciebie torturującym. :D Zastanawiam się jak dalej potoczy się znajomość z Draco. I Snape mów, też mam jako ostatnia. ;D
OdpowiedzUsuńŁo ją. Się porobilo. Jestem ciekawa jak się skonczy kontakt hermiony z draco i z severusem. Rozdział wspaniały. Zresztą jak zawsze. Buziol :*
OdpowiedzUsuńNo to akcja się zaczyna. To chyba na ten rozdział czekałam. Po kolei... coś zaczyna iskrzyć między hermioną i snapem, chociaż ta pierwsza nie jest tego świadoma. Snape powoli zaczyna patrzeć na hermione nie jak na uczennicę, lecz na dorosla kobiete, ktora jest w stanie cos zmienic w jego życiu. I ten malfoy... nie będzie miał łatwego życia. O końcówce już nie wspomnę. Aż mnie dreszcze przeszły. To było świetne!
OdpowiedzUsuńzapomniałam się zapytać - ile ten blog będzie miał rozdziałów? podejrzewam, że dużo, skoro jest już 30 rozdział, a oni dopiero poznają swoje prawdziwe oblicze ;)
UsuńDołączam się do pytania! Oczywiście nie dokładna ilość, tego chyba nikt nie wie (no, chyba, że policzyłaś już wszystko) Ale 50,100,200? Tak na oko.
UsuńKurcze, mam ochotę nasłać na ciebie moją mafię, którą jako tako posiadam. W takim momencie? :( Niech Severus pocieszy Hermionę, idealny pomysł na rozwinięcie relacji.
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńNienawidzę Dracona, więc nie bardzo wiem, co tu dzisiaj napisać... Bardzo spodobało mi się, że Severus zastanwia się nad Hermioną xD W sumie mu się nie dziwię, też nie wiedziałabym, co o tym wszystkim myśleć :P Ale chyba oboje zaczynaja czuć, że coś między nimi iskrzy... Jest jakaś chemia xD
Końcówka zaskakująca. Jestem ciekawa, co będzie dalej.
Pozdrawiam i życzę weny
always
Bardziej przejęłam się relacją Severusa z Hermioną i Miony z Draco niż końcówka. Jestem bez uczuć xD. Genialny rozdział, czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :D jak mogłaś urwać w takim momencie???
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Draco i Hermiona szybko się zaprzyjaźnią, wbrew pozorom, naprawdę lubię tę parę :D
Bardzo się ciesze, że Snape nareszcie zaczyna widzieć w Hermionie coś więcej, niż uczennicę.
Pisz szybko!
Czarna:)
O Ja -Pier -Dziu ! Zostali napadnięci to straszne ! Mionina jakoś nie umie się przełamać względem Malfoy' a słabo ,słabo gra .Albo zewrze poślady i się postara albo upewni Draco w jego przekonaniu co do jej misji ...
OdpowiedzUsuńSnape nie wie co myśleć heheh ^^ i dobrze !
Pozdrowienia
Weny
Jane
Ej nie kończy się w takim momencie! Rozdział wspaniały :)
OdpowiedzUsuńI jak zwykle tali moment ze mam ochotę rzucic na ciebie Crucio ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
idealnie w moje urodziny :D Komentuję niestety tak późno, bo czasu nie miałam na przeczytanie. :/ Znów kończysz w takim momencie, że dałabym się pokroić za ciąg dalszy! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. (Coś czuję, że robisz z tego coś na wzór opowiadania z 150 rozdziałami "miłość z piekła rodem" ;) ).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Morgena
I dobrze, szczerze, to dla mnie im więcej rozdziałów tym lepiej. Mam czym żyć przynajmniej XD
OdpowiedzUsuńPS. Jeśli ktoś szuka dramione to tutaj : http://zakazana-milosc-posrod-cierpienia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWidać jak Hermiona stara sie wykonac swoje zadanie, choc nie jest to latwe, zwlasza dla niej. Mysle, ze w koncu stanie sie cos, ze zdobedzie zaufnie i dobre zdanie o Draco :) To samo tyczy sie blondyna, mam nadzieje, ze nastanie czas, w ktorym bedzie mogł normalnie, zyc :) Hmmm... Severus rozmawia z Draco o naszej Gryfonce? ^^ no, no, no nawet podczas czasu wolnego o niej rozmysla :D Za to jestem wsciekla na tych beznadziejnych Wyznawcow.... Zeby atakowac Rona? No kto to slyszał...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra