26. Wprowadzenie do dalszych rewelacji. Rozdział bezseverusowy, za to bardzo hermionowy. Nawet nie wiecie, jaki miałam ubaw, czytając Wasze komentarze pod poprzednim rozdziałem. Pisząc go, myślałam sobie: ciekawe, ile osób zapyta o spinkę od Snape'a, ile pomyśli, że z sevmione zrobię dramione i kto zwietrzy miłość Syriusza do Hermiony :D Czuję się wróżką! Mogę Was tylko zapewnić, że to opowiadanie nie skończy, jako dramione, sprawa spinki się wyjaśni, a co do Syriusza... zobaczycie ;)
Nadszedł ten dzień. Pierwszy raz od siedmiu lat tego dnia stanęła przed drzwiami, które nie prowadziły do sali wejściowej Hogwartu. Akademia Magomedycyny była piękną, wielką budowlą w kolorze kości słoniowej, z wysokimi na pięć metrów kolumnami zwieńczonymi złotymi ornamentami. W przepastnym holu z marmurową posadzką tłoczyli się studenci, najwyraźniej próbując odnaleźć jakieś sale. Niektórzy witali się ze sobą radośnie, inni z lękiem rozglądali się dookoła, a Hermiona czuła się całkiem obco. Oczywiście spotkała kilka osób z Hogwartu, ale nie było tu nikogo, z kim znałaby się bliżej.
- Studentka pierwszego roku? - usłyszała skrzekliwy głos, połączony z uściskiem na przedramieniu. Obok stał bardzo stary, o głowę niższy od niej czarodziej z siwą brodą, białymi, zaczesanymi do tyłu włosami i zawadiacko przekrzywioną tiarą.
- Tak - odparła, nie bardzo wiedząc, o co chodzi. Staruszek otaksował ją spojrzeniem i mruknął.
- Tu pewnie będzie rozmiar S... No dobrze - wyciągnął dłoń i stuknął weń różdżką, a chwilę potem trzymał na ręku błękitną, wąską szatę z długim rękawem - To strój obowiązujący od jutra na uczelni.
- Bardzo dziękuję - mruknęła, gdy wciśnięto jej w ramiona nowe odzienie.
- Bardzo proszę - rzekł staruszek takim tonem, jakby mówił "udław się".
Nim zdążyła upchnąć szatę w torbie, do auli wezwano wszystkich nowych studentów, by rozpocząć inaugurację roku. Szybko okazało się, że Hermiona jest jedną z niewielu osób świeżo po szkole. Znaleźli się i studenci z różnych stron świata, zaglądający ciekawie w stronę podium, na którym stali wszyscy profesorowie. Z samego środka ich długiego rzędu wystąpiła wysoka, postawna kobieta w aksamitnej czarnej szacie i włosach upiętych w wymyślny kok. Omiotła całą salę władczym spojrzeniem, po czym przemówiła, z całą pewnością używając wcześniej zaklęcia Sonorus, bo jej głos potoczył się donośnie tak, że wszyscy mogli ją dobrze usłyszeć.
- Drodzy studenci! Witam was z wielką radością w Brytyjskiej Akademii Magomedycyny, której mam zaszczyt być dyrektorem. Nazywam się Dilene Amelia Popeleen i przez kolejne kilka lat będę starała się być państwa przewodnikiem po świecie magomedycyny. Nasza uczelnia od przeszło siedmiuset lat cieszy się prestiżową pozycją na całym świecie, mamy nieskazitelną opinię, a spod naszych skrzydeł wyfrunęli najznamienitsi megomedycy w historii. Mam nadzieję, że uda mi się zrobić wszystko, by i wśród państwa znaleźli się tacy. Należy jednak pamiętać, że znakomite efekty nauki zależą od obustronnej współpracy. Magomedycyna przynosi sławę i uznanie, ale wymaga bardzo ciężkiej, systematycznej pracy - Hermiona słuchała uważnie i musiała przyznać, że przemowa pani dyrektor, jak i ona sama, robią ogromne wrażenie. Nikt wśród studentów nie szeptał, nie wiercił się, nie odwracał wzroku, czując od samego początku wielki respekt do tej kobiety.
- Jako profesorka z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem - kontynuowała profesor Popeleen - Wychodzę z założenia, że im więcej leje się łez i potu na uczelni, tym lepiej pomaga się ludziom w przyszłości. Dlatego uprzedzam państwa lojalnie - każdy, kto zechce się lenić i nie zamierza się uczyć, nie przetrwa tu ani miesiąca. Dla tych z państwa, którzy jednak mają w planach przyłożyć się do nauki, mam dobre wieści, bowiem każdej takiej osobie udzielę wszelkiej pomocy i poruszę niebo i ziemię, by odniósł sukces. Liczę, że czas spędzony tutaj będzie czasem wspaniale wykorzystanym. Życzę udanego semestru! - zakończyła swoją przemowę i cała sala zagrzmiała brawami. Hermiona poczuła nagły przypływ dumy. Jeśli pani Popeleen jest tak samo dobrą dyrektorką i nauczycielką, jak mówcą, to musiała mieć wielkie szczęście, że tu trafiła.
Studenci wysypali się na powrót do holu i tym razem stłoczyli się przy tablicy ogłoszeń. Potem szerokim strumieniem udali się do bardzo długiego kontuaru, by zapisać się na zajęcia i otrzymać plan zajęć. Hermiona miała poważny problem, bo jak zwykle chciała zapisać się na wszystko, co tylko było dostępne, jednak zrezygnowała, przypominając sobie, co powiedziała przed chwilą pani Popleen. Właśnie odchodziła od konturaru, gdy stanęła twarzą w twarz z nim. Był blady, wychudzony, miał podkrążone oczy i sprawiał wrażenie człowieka bardzo zmęczonego chorobą. Nie pomogło mu ani schludne zaczesanie włosów, ani idealnie wyprasowana koszula, ani znakomitej jakości garnitur.
- Malfoy - mruknęła Hermiona, przypomniawszy sobie wnet o powierzonym jej zadaniu - Co tu robisz?
- Studiuję - odpowiedział, starając się nie patrzeć jej w twarz.
- A więc uniknąłeś... procesu?
- Nie. Został czasowo odroczony, ale Dumbledore kazał mi się czymś zająć. Zdałem egzaminy i trafiłem tutaj - w pierwszej chwili chciała odpowiedzieć "to dobrze", ale nie przeszłoby jej to przez gardło. To wcale nie było dobrze. Nie wyobrażała sobie dzień w dzień widywać Malfoya, mijać go na korytarzu, pożyczać sobie książki i chodzić na lunch. Choćby nie wiadomo, jak się starała, nie potrafiła wymazać ze swojej głowy jego postaci wśród tłumu śmierciożerców mordujących jej przyjaciół i niszczących miejsca, które tak kochała.
- Jak twoje zdrowie? - zapytała, choć tylko dlatego, że mogło ją to interesować jako osobę, która go leczyła.
- Jest lepiej, ale wciąż muszę uważać.
- To oczywiste. Cóż... powinnam już pójść - rzekła oschle i zrobiła kilka kroków naprzód.
- Granger! - zawołał za nią i podszedł szybkim krokiem - Nie jestem tu po to, żeby spiskować przeciwko Zakonowi, ani żeby cię dręczyć. Zrobiłem to, co kazał mi Dumbledore. Wiesz, że ani ja, ani moja rodzina, nie mamy wyboru.
- Wiem, ale, wybacz, nie potrafię współczuć.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Chcę tylko, żebyś nie podejrzewała mnie o najgorsze.
- O nic nie zamierzam cię podejrzewać. Po prostu nie wchodźmy sobie w drogę - tym zdaniem definitywnie zakończyła rozmowę i udała się w kierunku wyjścia. Wiedziała, że źle się to wszystko zaczęło. Dyrektor nie byłby zadowolony, jednak nic nie mogła poradzić. Malfoy już zawsze będzie kojarzył jej się z Mrocznym Znakiem na przedramieniu.
Lepiej poczuła się na chłodnym, wrześniowym powietrzu. Plac przed uczelnią wciąż pełen był ludzi, a ona wybitnie nie miała ochoty na przebywanie w gwarnych, zatłoczonych miejscach. Aportowała się prosto na Pokątną, by kupić wszystkie potrzebne książki i składniki eliksirów, ale i tam, co oczywiste, nie mogła liczyć na spokój. Co gorsza, była też świadoma, że po powrocie do Nory nie będzie mogła zobaczyć się z Ginny, która wyjechała do Hogwartu, a rozmowa z przyjaciółką przydałaby się jej, jak nigdy. Nie chcąc myśleć o tym, że będzie znów musiała znosić docinki Syriusza, warczenie Snape'a i niezadowolone spojrzenia Harry'ego i Rona, szybko zaczęła załatwiać swoje sprawy. Wszystkie książki znalazła w odnowionych Esach i floresach, w aptece kupiła jednak prawie wszystko, czego potrzebowała, bo krucze pazury już się skończyły. Zmęczona i nieco przytłoczona całym dniem usiadła przy jednym ze stolików w małej kawiarni na rogu i czekając na swoje zamówienie, odetchnęła głęboko. Rozmyślała bardzo długo o tym, że wcale nie chce zaprzyjaźniać się fałszywie z Malfoyem i że to nie w porządku nawet w stosunku do niego, o tym, że nigdy nawet nie pomyślałaby, że będzie do tego zdolna i wreszcie nawet o tym, jak bardzo musiała się zmienić podczas wojny, skoro potrafi robić tak okropne rzeczy. Dziwnie było patrzeć, jak świat za oknem powili staje na nogi i wraca do normy, jak coraz mniej ludzi ogląda się ze strachem przez ramię, gdy tylko coś głośniej trzaśnie, mając jednocześnie świadomość, że ci wszyscy, którzy na nowo uczą się uśmiechać, nic nie mogą wiedzieć o trwającej nadal cichej wojnie. Doszła wreszcie do tego, że może wcale nie jest podła i zepsuta, a po prostu tak bardzo boi się nowych wrogów, Wyznawców Salazara i nadejścia kolejnej wojny, że jest w stanie zrobić wszystko, byle na świecie panował pokój.
- Cześć! - ktoś niespodziewanie wyrwał ją z tych ponurych przemyśleń, dosiadając się bez pytania do stolika. Podniosła wzrok.
- Och, cześć, Tonks - odparła, uśmiechając się lekko.
- Zakupy, co?
- Tak, wpadłam po rzeczy na zajęcia. A ty co tu robisz?
- Ja... musiałam spotkać się z Lupinem.
- Z Lupinem? - powtórzyła Hermiona - Od kiedy to mówisz o nim po nazwisku?
- Masz rację, może przesadzam. Musiałam się z nim spotkać, żeby dokładnie wyjaśnić sobie całą sprawę.
- To znaczy?
- Wiesz, nie jesteśmy już razem - powiedziała, spuszczając wzrok. Nie wyglądała jednak na nieszczęśliwą ani zrozpaczoną, raczej na zmęczoną całą tą sytuacją.
- Przykro mi - powiedziała Hermiona, chwytając ją za dłoń.
- Daj spokój, to i tak nie miało już sensu. Poza tym Fred bardzo mi pomaga. Wszystko będzie dobrze - uspokoiła ją, posyłając jej pogodny uśmiech - Mogę ci potowarzyszyć, jeśli masz coś jeszcze do załatwienia na Pokątnej.
- Nie, chyba będę już wracać do Nory. Choć, prawdę mówiąc, w ogóle nie mam na to ochoty.
- Nie dziwię się. Po tym wszystkim, co zaszło, atmosfera musi być straszna.
- A co zaszło? - spytała zdziwiona.
- To ty jeszcze nic nie wiesz... - Tonks pokręciła głową - Snape wpadł do Nory, zanim wszyscy przyjadą na wieczorną ucztę do Hogwartu. Szukał cię, bo podobno miał jakąś sprawę. No i natknął się na Syriusza. Zdemolowali połowę kuchni i salonu, Molly jest wściekła, a Artur podobno obu ich wyrzucił za drzwi.
- CO?! - dziewczyna zerwała się z miejsca, czując, że coś zaraz rozsadzi jej głowę ze złości - Tonks, przepraszam cię, ale muszę koniecznie porozmawiać z Syriuszem. Do zobaczenia! - wzięła wszystkie swoje rzeczy i wypadła z kawiarni, jak bomba. Drżała ze złości, a w głowie miała tylko jedną myśl - urwać Blackowi głowę, gdy tylko ta znajdzie się w zasięgu jej rąk.
Jesteś cholernie okrutna kończąc w tym momencie. No taka akcja się szykowała! Nie sądziłam, że hermiśka spotka na uczelni dracona. Taka miła niespodzianka. Musisz mi koniecznie obiecać,że następna twoja hiistoria będzie o dramione ! Ah no i jeszcze zastanawiam się nad kwestią tej spinki.... pisz szybciutko kolejny rozdział równie ciekawy co ten! pozdrawiam, madi.
OdpowiedzUsuńNo i jak mogłaś w takim momencie skończyć?! Mam nadzieję, ze Syriuszowi się dostanie! Jestem za Severusem! Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńUfff... Już się bałam, że szykuje się dramione. ;) Nadal nie mogę doczekać się wyjaśnienia spinki i powoli zaczyna to wyglądać na trójcę adorujących: Sev, Syriusz i Draco. :D Dużo weny i czekamy na rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Morgena
Mam nadzieję, że oberwie sie Syriuszowi.. Wkurza mnie, a Z Hermiony jestem dumna.. Jest bosko czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.. :) Zapraszam na ta-chwila-należy-do-nas.blogspot.com..
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Severus przeklnął Syriusza :D Black jest wredny xD
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na kolejny rozdział ^^
Charly
je-veux-du-bonheur.blogspot.com
Lo jaaaa bedzie się działo :O
OdpowiedzUsuńO boże. :O Gdybym była wredna i zachowywała się jak narkoman, który nie dostał swojego narkotyku to bym powiedziała "pisz szybciej"
OdpowiedzUsuńAle tego nie zrobię bo napisanie nawet 1/3 rozdziału jest trudne, żeby większość zadowolić. Życzę ci więc weny i dużo pomysłów (chodź tych pewnie ci nie brakuję) Uwielbiam sposób w jaki piszesz i kto wie, może za jakieś pięć lat będzie pisać prawie tak dobrze jak ty :)
Mam nadzieję ,że Sevcio Seviczek wyszedł z tego bez szwanku :) Syriusz burak taki niech siedzi cicho i nie przeszkadza. Mam tylko jeden problem....czemu urwałaś w takim momencie . No to jest nie fair ;(
OdpowiedzUsuńWeny
Jane
O matko :) W takim momencie?! :(
OdpowiedzUsuńJest co liczyć na publiczne starcie severus i syriusz? :D
No i jestem ciekawa jak z tą spinką.
Może należała do jego matki... nie. XD
Jestem walnięta XD
Rozwalilas mnie tym rozdziałem. Jest genialny. Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńWeny.
Pozdrawiam,Lili.
Nadal ni ma :(
OdpowiedzUsuńAle nudam, bez twojego FF to nie to samo. |_|
I nie ma :/
OdpowiedzUsuńNie pomyślałabym, że Mionka spotka w takim miejscu Draco. Ciekawa jestem co dalej zrobisz z tym wątkiem. ;) No i urwać w takim momencie! Może to i dobrze, że mam małe zaległości, bo chyba nie wytrzymałabym oczekiwania na nowy rozdział. Lecę dalej. :D
OdpowiedzUsuńNowa szkola, nowe zadania, kolejne ślęczenie nad książkami, może nawet kolejni przyjaciele (nie, wcale nie mam tu na mysli Draco :)), to teraz czeka Hermione. Kiedy czytałam o tych wszystkich zakupach na Pokątnej przypomnial mi sie pierwszy rok w Hogwardzie, ech... Szkoda , ze nie wyszło pomiedzy Tonks i Remusem, lubiłam ich jako pare, moze to sie jeszcze zmieni hmm? :) Oprocz tego jestem troszeczke poirytowana, ze w Norze doszlo do rekoczynu pomiedzy Syriuszem i Snape, w dodatku zdemolowali Nore. Nie licze na jakies wielkie przyjaznie ale chociaz na tolerancje :D Za to licze na to, aby Hermiona zrobila z nimi porzadek i ustawila do pionu :DD W ogole czytajac twoj poczatkowy wpis, na prawde jestem zafascynwna sprawa, skad Severus mial ta spinke, bylam tak nimi zaslepiona, ze logicznie tego nie przemyslalam :D Nie moge sie doczekac, az moje multum pytan w koncu sie rozwiaze :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra