czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 27


27. Wiecie co? Przeszkadza mi śnieg za oknem. Jest zimno, co osobiście dotkliwie mnie krzywdzi. Mam nadzieję, że nie zamarzły Wam komputery i telefony, bo wtedy nie mogłybyście przeczytać, jak to biedny Syriusz został zamordowany, a Severus uszedł z życiem ;)


Koszmar. To jakiś jeden wielki koszmar! Myśli Hermiony, gdyby można je przedstawić graficznie, wyglądałyby jak czarny głąb splątanej nitki z piorunami. Była wściekła na Syriusza, ale i Snape nie zachował się w porządku, demolując Norę. Jeśli dodać do tego fakt, że z tej złości omal nie rozstała się ze swoją nogą przy teleportacji, można uznać, że do domu państwa Weasleyów nie wpadła młoda kobieta, ale żywa furia. Trzasnęła drzwiami, rzucając zaraz przy nich swoje zakupy. Podłoga była osmolona w kilku miejscach, firanki w okach zerwane, wazony pani Weasley potłuczone, a w fotelu widniała wypalona dziura. Molly wciąż pomstowała na Syriusza, więc nawet nie zauważyła przybycia Hermiony. 
 -  Proszę cię, tylko ty już nie krzycz – jęknął Ron.
 - Nie krzycz? – powtórzyła Hermiona, dygocząc ze złości. Ile razy mogła jeszcze spokojnie powtarzać tym dwóm osłom, że mają się zachowywać jak cywilizowani ludzie? – Gdzie on jest?
 - Już poszedł. To znaczy…  tata wywalił go do Hogwartu, jak tylko…
 - Nie pytam o Snape’a, nim zajmę się później. Gdzie jest Syriusz? – wysyczała przez zaciśnięte zęby. Dopiero teraz pani Weasley zwróciła na nią uwagę.
 - O, właśnie! Przyda mu się jeszcze jedna przemowa! Jest na dworze, pewnie jeszcze obrażony!
 - Ja mu się obrażę! – warknęła i wypadła do ogrodu, jak błyskawica.  – Syriusz! – zawołała – Syriuszu Black, natychmiast do mnie!
 - Spokojnie, przecież nie frunę – bąknął, trzymając ręce w kieszeni  i spoglądając na nią spod byka.
 - JESZCZE nie fruniesz! Ale zaczniesz, z pomocą mojej różdżki, jeśli w tej chwili nie wytłumaczysz mi, co to wszystko miało znaczyć?
 - Skąd o tym wiesz? Smark się poskarżył?
 - Nieważne, skąd! Odpowiadaj!
 - Cóż… zasłużył. Właściwie to nawet sam zaczął. Zaproponowałem mu wyjście na zewnątrz, ale chyba bał się, że go tam zabiję. Nie, żebym nie miał ochoty.
 - Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? – syknęła, stając we władczej pozie. Zdawało się, że za chwilę opluje Syriusza jadem – Że możesz bezkarnie demolować komuś dom? Że możesz się pojedynkować z każdym, kogo uważasz za wroga?  Że możesz bez powodu używać przemocy, jak jakiś pomyleniec?!
 - Myślę, że dostałem już odpowiednią karę, że mogę się pojedynkować z kimś, kto na to zasłużył i że miałem powód. Właściwie to, jeśli cię to interesuje, broniłem między innymi twojej godności.
 - Mojej godności? Ha, a to dobre!
 - Owszem, twojej! Snape wpadł tu, jak do siebie i dowiedziawszy się, że nie możesz mu teraz w czymś pomóc, zwyzywał cię od nieodpowiedzialnych kretynek. Potem dołożył kilka ciepłych słów o Harrym, Jamesie i o mnie. Miałem stać bezczynnie?
 - Daj sobie spokój, dobrze wiem, że byłbyś gotów pojedynkować się z nim o szklankę soku, byle tylko był jakiś pretekst. A poza tym, moja godność nie ucierpiała z takiego powodu, zdążyłam już przywyknąć do jego… stylu bycia.
  - Nie dość, że tobą manipuluje,  to jeszcze pomiata, a tobie w to gra!  - wzniósł ręce do nieba, jakby błagał o zesłanie odpowiedzi, dlaczego Hermiona jest tak głupia.
  - No nie! Chyba na zbyt wiele sobie pozwalasz. Moja godność to nie jest twoja sprawa!
 - Pewnie, najlepiej nawrzeszczeć na mnie za to, że chciałem cię bronić! Dlaczego jemu nie zrobisz takiej awantury?
 - Nie wciskaj mi kitu o bronieniu mnie! I nikt nie powiedział, że Snape’owi ujdzie to płazem! – wrzasnęła, kończąc rozmowę.
Gdy wróciła do domu, wciąż trzęsła się z oburzenia. To był ten stan, w którym Hermionie zwyczajnie schodzi się z drogi, co też wszyscy domownicy starali się robić. Jedynie pani Weasley pogratulowała jej dobrej roboty i stwierdziła, że nawet gdyby ona wzięła sobie urlop od robienia długich i głośnych awantur, ma godne zastępstwo. Hermionę pewnie by rozbawiła ta uwaga, gdyby nie fakt, że akurat w tym momencie do domu wrócił także Harry, który właśnie skończył rozmawiać ze swoim chrzestnym. Nie miała złudzeń, że Syriusz żalił się Harry’emu właśnie na nią.
 - Nawet nie próbujcie – warknęła, widząc, że Harry i Ron siadają naprzeciwko, najwyraźniej z zamiarem ochrzanienia jej za „bronienie Snape’a”.
 - Ale mogłaś mu już odpuścić – naburmuszył się Harry – swoje przeszedł.
 - Posłuchaj no…!
 - Dobra, Harry wcale nie chciał o tym gadać! – przerwał w porę Ron, zapobiegając katastrofie – Jak twoja uczelnia?
 - W porządku –burknęła, omijając spojrzeniem Pottera i przypominając sobie swoje spotkanie z Malfoyem – No… może niezupełnie, chociaż profesorowie wydają się być w porządku.
 - To o co chodzi?
 - O Dumbledore’a i jego pomysły – prychnęła – Malfoy dostał się na tę uczelnię, a on kazał mi się z nim zaprzyjaźnić. Wiecie, chodzi o plan wciągnięcia Malfoyów w struktury Zakonu.
 - Żartujesz! – Harry uderzył pięścią w stół – Ta kanalia naprawdę będzie sobie chodzić na studia, zamiast gnić w więzieniu? 
 - I jeszcze masz udawać, że go lubisz… Dumbledore chyba nie wie, że powierzył ci zadanie niewykonalne, nie? – Ron skrzywił się teatralnie.
 - Teraz możemy się z tego pośmiać, ale to nie zmienia faktu, że naprawdę będę musiała z nim współpracować. Tyle, że…  nie potrafię. Wojna skończyła się kilka tygodni temu, a ja mam na tyle dobrą pamięć, by ciągle widzieć w nim tylko… no wiecie…
 - Chyba się za to nie obwiniasz? – Harry spojrzał na nią, jak na wariatkę – Masz pełne prawo, nawet jeśli Dumbledore, z jakichś niewytłumaczalnych przyczyn, w niego wierzy, my nie musimy.
 -  Jak ja mam mu spojrzeć w oczy? Jak mam z nim rozmawiać? Miałam nadzieję, że nie spotkamy się już nigdy po jego wyjściu  ze szpitala, a teraz mam być dla niego… przyjaciółką.
 - Nie możesz poprosić Dumbledore’a, żeby ktoś inny się tym zajął? – spytał Ron.
 - Nie, chyba nie. Mówił, że to ważne. Myślę, że faktycznie nie prosił by mnie o coś takiego, gdyby to nie był jakiś ważny, wielki cel.
 - Strasznie żałuję, że nie możesz się z nim zaprzyjaźniać w Hogwarcie. Wtedy nawet gdybyś ty była dla niego miła, my moglibyśmy nadrabiać – rzekł Ron, szczerząc zęby w łobuzerskim uśmiechu. Harry i Hermiona parsknęli śmiechem. Cóż, to była całkiem przyjemna wizja, wrócić do Hogwartu  i uprzykrzać życie Malfoyowi, który nie byłby już tak butny i ważny, jak zawsze.
 - Właśnie, Hogwart – wypaliła nagle Hermiona – Podobno Snape czegoś ode mnie chciał, zanim zaczęli z Syriuszem demolować Norę. Nie powiedział, czego?
  - Nie, ale zanim wyleciał na kopach, zdążył kazać ci zjawić się u niego w gabinecie koło dziewiątej wieczór – mruknął Harry.
 - Zjawię się tam wyjątkowo chętnie – uśmiechnęła się sadystycznie – już ja mu zrobię wykład na temat pojedynków.
 - Tyle dobrego… - Potter wydawał się być wyraźnie pocieszony wizją Snape’a pod obstrzałem wrzasków Hermiony, bo, podobnie jak Molly, uważał, że zasłużyła na miano wybitnej krzykaczki.
Do wieczora zdążyła trochę ochłonąć, choć i tak nie poczuła się całkiem dobrze, bo czekało ją jeszcze starcie ze Snapem i wizja jutrzejszego dnia  w nowym otoczeniu, zmierzenia się z nowymi wymaganiami no i… z Malfoyem. Niby robiła w życiu już bardziej niebezpieczne rzeczy, ale wtedy zawsze szła ramię w ramię z Harrym i Ronem, a jedyne, co jej groziło, to ujemne punkty dla Gryffindoru. No, ewentualnie śmierć w szponach śmierciożerców, albo innych magicznych potworów. Parsknęła śmiechem na tę myśl, patrząc w lustro i przygotowując się do wyjścia. To zaskakujące, jak bardzo człowiekowi może pomóc własny uśmiech. Może i nie jest cudownym lekarstwem, ale na pewno pomaga uwierzyć, że nigdy nie jest tak źle, żeby jednym wyjściem było usiąść w kącie i płakać. W końcu zebrała się w sobie i pomyślała, że skoro przebrnęła przez siedem lat u boku największych ryzykantów, jakich nosiła matka ziemia, poradzi sobie już ze wszystkim. Powinna być im w pewnym sensie wdzięczna, za ten poligon życia.
Za kwadrans dziewiąta była gotowa do wyjścia, zarówno fizycznie jak i psychicznie, ale i tak musiała wziąć głęboki, uspokajający oddech, gdy niespodziewanie zjawiła się bezpośrednio w kominku w gabinecie Snape’a. Siedział za biurkiem i przeglądał jakieś dokumenty. 
 - Siadaj – burknął tylko, odkładając papiery na bok.
 - A może jednak, zanim usiądę, byłby pan łaskaw wytłumaczyć mi, jakim to prawem doszło do tego żenującego incydentu między panem, a Syriuszem?  - skrzyżowała ręce na piersi i mówiła tak karcącym tonem, jakiego nie powstydziłaby się profesor McGonagall.
- O to już zapytaj Blacka. Poza tym, to nie jest twoja sprawa.
- Syriusz zasłania się tym, że walczył, bo mnie pan obraził, więc to jest moja sprawa.
- Pierwsza rzecz: Black nie walczył, tylko miotał klątwami, jak idiota. Druga: nie przeraża cię fakt, jak bardzo musi być przewrażliwiony na twoim punkcie, skoro rzuca się na mnie z różdżką, za „Granger nie miała lepszej pory, by wyjść z domu?” ?
 - On twierdzi, że zwyzywał mnie pan od kretynek. I że to pan zaczął.
 - To, jakie wizje produkuje sobie to coś w głowie Blacka, co nawiasem mówiąc, na pewno nie jest mózgiem, nie jest moim problemem.
- Ale mimo wszystko przyczynił się pan do zdemolowania domu państwa Weasleyów.
 - Chyba oszalałaś. To, że rzuciłem zaklęcie tarczy i że odesłałem mu jego własne klątwy, nie stawia mnie na pozycji demolującego dom.
 - Więc Syriusz kłamie, tak? – prychnęła – Jakoś trudno mi uwierzyć, że stał pan tam i robił za tego dobrego.
 - Bo jeszcze za mało mnie znasz – odparł, a Hermiona poczuła się gwałtownie wybita z rzeczywistości. Prędzej spodziewałaby się wiadomości o wybuchu mugolskiej bomby na Pokątnej niż takiego zdania w ustach Snape’a. Chyba zauważył, że ją zamurowało, bo uśmiechnął się lekko – Usiądziesz, czy będziesz mnie podziwiać z góry?
 - Co? A, nie… usiądę.
 - Świetnie. Może przejdźmy do meritum, skoro już sobie ulżyłaś.
 - Zakładam, że chodzi o profesora Dumbledore’a? Mówiłam, że potrzebuję więcej czasu.
 - Źle zakładasz. Profesor Dumbledore póki co żyje i ten stan przez jakiś czas nie ulegnie zmianie, bez względu na to, czy potrzebujesz więcej czasu, czy nie. Ale jednak to on mnie poprosił, żebym z tobą porozmawiał. Chodzi o Draco.
 - Przecież wiem, co mam robić.
 - Wiem, że wiesz, ale mnie dyrektor nie zdradził tego dla zabawy. Masz się z nim zaprzyjaźnić tak?
 - Nie. Mam udawać, że się z nim zaprzyjaźniam – wypaliła i tym razem to Severus został zbity z tropu. Nie spodziewał się, że Malfoy tkwi taką zadrą w Hermionie.
 - Tak czy inaczej, mam cię poinstruować, co masz robić, żeby nie przesadzić.
 - Nie przesadzić z czym?
 - Z… pozytywnymi uczuciami, choć z takim podejściem raczej ci to nie grozi. Chodzi mi o to, że Draco nie może mieć poczucia, że może na tobie polegać zawsze i wszędzie. Musi czuć, że wciąż jest na warunkowym i jeden fałszywy krok może wszystko zmienić, że musi pracować na swoją przyszłość. Muszę ci tłumaczyć, jak masz postępować?
- Nie trzeba. Mam już praktyki w byciu cholernym fałszywcem – wyrzuciła z siebie z goryczą – Poradzę sobie. Chyba już pan widział, że umiem udawać.
 - Widziałem – westchnął i przetarł twarz ze zmęczenia – Nie powinnaś tego brać za bardzo do siebie.
 - Nie potrafię. Naprawdę nie nawykłam do robienia ludziom złych rzeczy, ani w czasach pokoju, ani w czasach wojny, ani teraz. I mimo, że będzie mnie pan uważał za głupią, a ja będę sprawiać problemy, nie pozbędę się tego.  Tak  wychowali mnie rodzice i tak sama nauczyłam się postępować  - Snape patrzył na nią, mrużąc z zainteresowaniem oczy. Nie sądził, że kiedykolwiek dożyje dnia, kiedy nie zruga kogoś za sentymentalne bzdety, ale właśnie się to stało. Mało tego, Granger była pierwszym w historii jego nauczycielskiej kariery przypadkiem, z którym chciał utrzymywać kontakt po skończeniu Hogwartu.
 - Chyba zaraz się udławię tym, co powiem, ale cieszę się, że masz taki silny charakter. To… chyba nawet dobrze, że się nie zmieniłaś. Dziwnie patrzyłbym na członkinię Szlachetnej Trójcy, gdyby zachowywała się, jak ja.
 - Nie jest pan złym człowiekiem – zapewniła go, o dziwo prawie nie czując przy tym skrępowania.
 - Czy ja ci już dziś nie mówiłem, że za mało mnie znasz?
 - Może, ale znam pana na tyle, żeby to wiedzieć. To jest ten moment, w którym powinnam sobie iść? – dorzuciła widząc, jak przenosi wzrok na jakiś zupełnie pusty punkt na przeciwległej ścianie i zaciska usta. Spojrzał na nią niespodziewanie.
 - Nie. Właściwie jeśli nie masz nic lepszego do roboty, możesz zostać.

17 komentarzy:

  1. Powiedz mi za jakie grzechy ty znowu kończysz w takim momencie, co? No, ale jak tak można.. Chyba się popłaczę.. Lubię kiedy Hermiona sztorcuje innych.. A ty to bardzo fajnie opisujesz.. Na prawdę uwielbiam czytać twoje opowiadania.. Życzę weny i z niecierpliwością czekam na następny rozdział.. Zapraszam do mnie ta-chwila-nalezy-do-nas.blogspot.com jest już 3 rozdział.. :)

    Cornelia Grey.. :)

    P.S. Udało się byłam pierwsza.!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och wściekła Hermiona... to jest to! Rozdział super :D
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam wściekłą Hermionę! Wtedy żadna przeszkoda nie stanie jej na drodze :D Bardzo ładnie poprowadziłaś rozmowę Hermiony i Syriusza. Rozdział był nawet ciekawy :)
    Pozdrawiam.
    Madi.

    OdpowiedzUsuń
  5. No jak to? Koniec? W najciekawszym momencie? :c
    Hermiona była genialna gdy wygarniała Snape'owi, a on był taki spokojny.
    Świetny rozdział, czekam na kolejny ;) Charly

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam taką Hermionę! Taką wściekłą i wrzeszczącą na wszystkich xD
    ALE JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE!!!!???!?
    Rozdział wspaniały ;)) z niecierpliwością czekam na następny ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego teraz? Sev przechodzi samego siebie a Ty tu kończysz? ;) No i kochana Hermiona pokazała pazurki :D Nie mogę doczekać się następnego rozdziału!!! Weny. :)
    Pozdrawiam,
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy zdalam sobie sprawe z tego ze Twoj blog nie jest zawieszony zaczelam szalenczo biegac po pokoju. A zaraz potem pochlonelam wszystkie 27 rozdzialow i oczywiscie czekam na wiecej!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award, szczegóły u mnie: http://sevmionesnw.blox.pl/2014/01/Liebster-Blog-Award65279.html

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest genialne.
    Uwielbiam taka Hermione :D
    Chce więcej. ;)
    weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow Hermajni zostaje u Seva ...na pewno zostaje bo ko by chciał wracać do Blacka ^^ .Jak ja kocham czytać to co piszesz...ech czysta przyjemność.
    Weny ,weny , weny
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj! :D
    Więc... Tak właściwie, to... no... Zwaliło mnie z nóg!
    Dzisiaj sobie szukam jakiś blogów to poczytania no i wpadam na twój. Zaczęłam czytać, tak mnie wciągnęło, że jestem na 27 rozdziale, chcę przejść do następnego, a tu się okazuje, że następnego nie maaa D:
    Jezu, JAKI TY MASZ, BABO, TALENT!!! Ja chcę pisać tak, jak ty!
    No i... jak śmiałaś skończyć w takim momencie?????!!!!!
    Masz mi natychmiast oddać nowy rozdział!!! :D
    Dodaję do obserwowanych i do linków na moim blogu.
    Pozdrawiam i życzę weny
    always
    http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Chciałam zobaczyć co się stanie jak usunę komentarz... A byłam druga.
    Rozdział SUPER tylko szkoda, że w takim momencie. Ale to dobrze, podładujesz klimat.
    U mnie też jest atmosfera powojenna (tylko, że zamiast zorganizowanej grupy jak u ciebie Wyznawcy Salazara, napatoszy się nowy czarnoksiężnik, były śmierciożerca, jeszcze nie wiem jakiego by wybrać, który nie może się pogodzić ze stratą swojego mistrza, i wszystko odbuduje, jebut) Z tobą się nie mam co porównywać, jesteś ZNAKOMITA w każdym znaczeniu tego słowa.
    Moje : http://severus-hermiona-zakon-feniksa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i mam cię w polecanych na 1 miejscu :3

      Usuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jesteś genialna! Masz taki talent! Rozdział napisany rewelacyjnie. Wściekła Hermiona to jest to. ;) Szkoda mi Syriusza, ale należało mu się. Nadal mam wrażenie, że on coś czuje do Mionki. ;) A dialog w gabinecie Severusa mnie zachwycił! I ta końcówka <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Czyżby Syriusz, az tak bardzo brnal w klamstwach by tylko Hermiona stanela po jego stronie... Nie podoba mi sie, ale podoba to, ze Granger widzi w Severusie cos wiecej niz tylko zimnego dupka :D Zastanawiam jak potocza sie relacje miedzy Hermiona i Draco, czy uda jej sie do konca przeprowadzic blondyna na dobra strone, by w pelni mogł sie oddac np. Zakonowi i czy dzieki temu uniknie kary :) No i musze Ci pogratulowac koncówki, to takie slodkie, ze pozwoli jej zostac awwww <3
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń