25. Prawie pięć stron w Wordzie wyszło, więc jak na Metanoię
to naprawdę dużo… Nowy Rok się zaczął stąd i u Hermiony zmiany. Swoją drogą –
mam nadzieję, że przez sylwestrowe szaleństwo szeregi Czytelniczek się nie
przerzedziły ;) Wszystkiego dobrego przez kolejne 365 dni! Spełniajcie
marzenia! P.S. Rozdział dedykowany pewnemu ciemnowłosemu profesorowi z Hogwartu, który obchodzi dziś urodziny! :)
Obudził ją koszmarny ból głowy i ciche skrzypienie podłogi.
Niechętnie uchyliła powieki. Znajdowała się, dzięki Merlinowi, w swoim pokoju w
Norze. Wspominając mgliście to, co działo się wczoraj, powinna być wdzięczna
losowi (który ją tu zapewne przyniósł, czego nie pamiętała), za to, że nie
spędziła nocy w lochach Snape’a. O tym ani Harry, ani Ron, ani nikt nie dałby
jej zapomnieć.
- Dzień dobry –
powitał ją znajomy głos błogosławionej Ginny, która podała jej szklankę z wodą
– Ale nas nastraszyłaś! Kiedy McGonagall cię tu podrzuciła, wyglądałaś, jakby
trafiła cię jakaś paskudna klątwa.
- McGonagall?! –
pisnęła przerażona Hermiona, czując nieprzyjemny ucisk w gardle – Tylko nie to…
- Nie mogę uwierzyć,
że tak zabalowałaś u Snape’a! – zachichotała – Gdyby ktoś opowiedział mi tę
historię, kazałabym mu się porządnie przebadać. Jaki on jest?
- Jaki jest kto?
- No Snape! Jaki
jest, kiedy, no wiesz… nie jest trzeźwy – dopytywała się ciekawie.
- Nie wiem, Ginny,
niewiele pamiętam. Chyba… chyba jest tak samo sympatyczny i przyjazny, jak na
trzeźwo – odparła, w tej samej chwili przypominając sobie, jak wczoraj czesał ją
delikatnie. Sięgnęła ręką z tyłu głowy i wymacała ozdobną spinkę. Wyciągnęła ją
z włosów i zarumieniła się, jak piwonia.
- Tylko mi nie mów,
że dostałaś to od niego!
- Dostałaś, ładnie
powiedziane. Spiął mi tym włosy, bo twierdził, że wyglądam, jakby poraził mnie
prąd – rudowłosa roześmiała się głośno.
- Muszę ci
zakomunikować kilka rzeczy – powiedziała, powstrzymując nieudolnie śmiech – i
mogą ci się one nie bardzo spodobać. Widzisz, McGonagall przekazała wczoraj
mamie, że powinnaś się dziś pojawić w Hogwarcie w sprawie dyrektora i że wiesz,
o co chodzi. No i Syriusz chciał się z tobą zobaczyć, jak tylko się obudzisz.
- Och – jęknęła,
krzywiąc się nieznacznie. Akurat rozmowa z Syriuszem i praca umysłowa to
ostatnie dwie rzeczy, jakich chciała – No dobrze – powiedziała w końcu, czując,
że nie ma wyjścia – jeśli zobaczysz Syriusza, powiedz mu, że może przyjść.
Nie sądziła jednak, że Ginny zobaczy Syriusza tak szybko.
Ledwo zdążyła wyjść spod prysznica i ubrać się w coś czystego, a on już
siedział na jej łóżku, bawiąc się, o ironio, właśnie spinką Snape’a. Obrzucił
ją niezbyt radosnym spojrzeniem i odetchnął. Sprawiał wrażenie człowieka, który
bardzo nie chce, ale musi coś zrobić. To właśnie dlatego spodziewała się, że ta
kulturalna z założenia wymiana zdań, przerodzi się w prawdziwą awanturę.
- Chciałeś
porozmawiać - rzekła, chcąc jakoś
przerwać tę niezręczną ciszę.
- Tak. I myślę, że
wiesz, o czym.
- Pewnie jesteś zły
za to, że wczoraj wstawiłam się za Snapem.
- Że wstawiłaś się za
nim i z nim – poprawił ją w dość zabawny, acz trafny sposób – Nie jestem zły,
jestem zdziwiony. Hermiono, bez urazy, ale wstawiasz się za dupkiem, którego
kompletnie nie znasz. Rozumiem, że biedny Smark wzbudza powszechną litość, ale
myślę, że nie zastanowiłaś się nad…
- Nad czym? Nad tym,
czy słusznie robię, stając po stronie człowieka, który jest nazywany zdrajcą,
mimo, że przez wiele lat narażał życie, grając podwójną rolę i nigdy nie
zaznając spokoju? Czy może nie zastanowiłam się, czy to właściwe ucinać głupie dyskusje,
bazujące na urazach sprzed wielu lat? – prychnęła.
- Ironizujesz.
Wcześniej się tak nie zachowywałaś.
- A to jest pewnie
złowieszczy wpływ Snape’a, nie mylę się?
- A nie jest? Odkąd
przebywasz z nim tak często, upodabniasz się do niego.
- Jak mniemam, nie
był to komplement.
- Hermiono – zaczął
znów spokojnie Syriusz – nie atakuję cię. Po prostu nie chcę, żebyś dała sobą
manipulować. Snape tylko na to czeka. Sama widzisz – nie dość, że zabiera do
siebie w nocy swoją uczennicę, to jeszcze skłóca ją z jej przyjaciółmi.
- Mogę być z tobą
szczera? – spytała, krzyżując ręce na piersi i spoglądając na niego gniewnie.
Syriusz skinął – Póki co, mam wrażenie, że to ty próbujesz mną manipulować.
Możesz go nie lubić, w porządku, to nie moja sprawa. Ale nie pozwolę wciągać
siebie w ten konflikt i nie będę stawać za tobą murem z racji tego, że jesteś
chrzestnym Harry’ego czy dlatego, że się przyjaźnimy – Black wyglądał na
głęboko wstrząśniętego. Nie odważył się podnieść na nią głosu, za co niechybnie
skończyłby jako marmolada na ścianie, ale wstał z oburzenia i spiorunował ją
spojrzeniem.
- Widzę, że zaszedł
daleko w przeciąganiu cię na swoją stronę. Ale nie martw się, nie dam mu tak
łatwo ciebie zabrać – obiecał i wyszedł, zamykając za sobą drzwi zdecydowanie
zbyt energicznie. Hermiona ułożyła usta w kształtne „o” po jego ostatnim
zdaniu. To zakrawało o bezmyślne szaleństwo! Nie da jej zabrać… co to w ogóle
za bzdura? Niby po co Snape miałby ją im zabierać? I jak? Starając się nawet
sobie nie wyobrażać, co Syriusz ma w głowie, zeszła na dół, by zjeść śniadanie.
Trafiła jednak na obiad, co dało jej powód, by jak najszybciej przenieść się do
Hogwartu. Pani Weasley uśmiechała się do niej znacząco, ale to wcale nie
sprawiało, że czuła się lepiej.
- Pani Weasley –
zagadnęła cicho tuż przed wejściem do kominka – bardzo przepraszam, za to, co
się wczoraj stało. To się więcej nie powtórzy.
- Nic się nie stało,
kochanie. Cieszę się, że miałaś udany wieczór. Tylko… może lepiej nie wspominaj
o tym Harry’emu i Ronowi. Wiesz, że obaj są trochę przewrażliwieni, jeśli
chodzi o Severusa.
- Nawet jeśli ja im
nie powiem, z pewnością zrobi to Syriusz – westchnęła ponuro.
- Wtedy będzie miał
ze mną do czynienia. No, leć już, Minerwa mówiła, że to ważna sprawa.
Hermiona była niepomiernie wdzięczna pani Weasley za bycie
tak wspaniałą, wyrozumiałą kobietą. Tak dobrze było mieć kogoś, kto ją rozumiał
i wspierał, zupełnie, jak mama… Stop! – pomyślała sobie – rozczulać będziesz
się później.
Podróż siecią Fiuu z takim bólem głowy i z lekkimi
mdłościami nie był przyjemną rzeczą. Prawdę mówiąc, skutek był taki, że poczuła
się dwa razy gorzej, niż przed nią, dlatego gdy dotarła do prawie opustoszałego
skrzydła szpitalnego, wyglądała, jak chodząca śmierć.
- Dzień do… - zaczęła słabym głosem, na widok pani Pomfrey,
ale nie skończyła, bo Snape, stojący przy łóżku dyrektora warknął „Granger,
chodź tu” w tym samym momencie. Wykonała polecenie bez ociągania, wiedząc, że
nie zniesie wrzasków Snape’a. Poza tym im szybciej wszystko zrobią, tym
szybciej wróci do domu, wypije kubek
mięty i położy się spać, o czym skrycie marzyła.
- Zmodyfikowałem
zaklęcie wstrzymujące skutki działania klątwy tak, by działała na nieprawnie
rzucone zaklęcie, co oznacza, że dyrektor przez jakiś czas nie będzie słabł,
ale też jego stan się nie poprawi – mówił Severus – Twoje zadanie na najbliższe
kilka dni, to stworzyć podstawy do zaklęcia, które całkowicie uleczy Albusa.
- Oczywiście –
odpowiedziała, starając się pewnie stać na nogach. Wyjęła swoją różdżkę i
rzuciła zaklęcie sprawdzające, które wróciło z dość dziwnymi wynikami.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Dziwne… Zaklęcie,
które pan rzucił, powinno ukryć skutki klątwy, a nie tylko czasowo je
zahamować. Modyfikował je pan w ten sposób?
- A sądzisz, że
miałem na to wystarczająco dużo czasu od rana? – prychnął, przewracając oczami.
- Nie, wolałam jednak
zapytać. Wie pan, tak robią ludzie, kiedy nie są czegoś pewni – odgryzła się –
W takim razie myślę, że nie tyle ktoś rzucił zaklęcie niepoprawnie, ale też
przypadkowo stworzył nowe.
- Naprawdę? –
zaciekawił się Dumbledore – To doprawdy byłoby fascynujące!
- Fascynujące, jasne
– mruknęła – tyle, że skoro to jest zaklęcie, którego nie znamy i nie zna nawet
sam jego autor, mamy spory kłopot. Trzeba będzie pana zaangażować w badania.
- To znaczy?
- To znaczy, że
będziemy sprawdzać, jak zachowuje się to zaklęcie rzucone w pana, w różnych
okolicznościach. Wiemy już, że znacznie pana osłabia, gdy używa pan silnych
zaklęć. Będę musiała wymyślić jeszcze kilka sytuacji, które mogą mieć tutaj
znaczenie… - Snape przysłuchiwał się tym wywodom z rosnącym poczuciem, że jest
dumny z ciała pedagogicznego Hogwartu. Jeśli ktokolwiek oprócz Granger jest tak
obeznany z magią i jej działaniem, to wykonali kawał dobrej roboty. Nie, żeby
nie była to główna zasługa tych hipotetycznie istniejących uczniów, ale
zadaniem nauczyciela, przynajmniej według niego, było zrobić wszystko, by w
młodym człowieku nie ustawał głód wiedzy.
- Severusie? – głos
Albusa wyrwał go z zamyślenia.
- Tak?
- Co o tym sądzisz?
- Myślę, że Granger,
o dziwo, może mieć rację. A co do tych sytuacji, skupiłbym się na wyraźnych
emocjach. Sprawdzałbym to zaklęcie w chwili, kiedy się złościsz, boisz,
cieszysz itd. Ciekaw jestem, czy jego działanie wyglądałoby inaczej, gdyby…
- No, dosyć już tego!
– zawołała wreszcie pani Pomfrey – Jeśli mam do jutra postawić dyrektora na
nogi, muszę mieć ku temu warunki. Zmiatać mi stąd.
- Pracujemy – fuknął
Snape, gromiąc kobietę spojrzeniem.
- Ja też, wyobraź
sobie. Żegnam! – dosłownie wypychała ich z sali wzrokiem, ale Snape nie dał się
tak łatwo.
- Nie zamierzam
przerywać swoich badań z powodu twoich fanaberii.
- Słucham?! –
oburzyła się kobieta. Hermiona sprytnie wycofała się z punktu, w którym krzyżowały
się dwa mordercze spojrzenia – To jest MÓJ szpital i to JA decyduję, kto w nim
przeprowadza jakiekolwiek badania!
- A to jest MÓJ przypadek medyczny i to JA mam pierwszeństwo
w dbaniu o jego zdrowie! – Dumbledore zrobił taką minę, jakby nie bardzo mu się
spodobało, że został nazwany „przypadkiem medycznym”, ale nie odezwał się, do
chwili, w której oboje zmiażdżyli go wzrokiem, tak, że skulił się w sobie.
- Cóż… Poppy, Severus
na pewno niedługo skończy. Sam go poprosiłem, żeby mi pomógł.
- Świetnie,
doskonale! – wykrzyknęła ze złością – Może w ogóle załóż sobie kitel, biały
fartuch i do dzieła, Snape! – odeszła tak szybkim krokiem, że nawet Harry na
swojej Błyskawicy by jej nie dogonił. Severus mruknął pod nosem coś, co
brzmiało bardzo podobnie do „Dobrze ci tak”, ale zaraz wrócił do badania
Dumbledore’a.
- Na czym stanęło,
zanim nam przerwano? – zwrócił się do Hermiony.
- Na przeciwzaklęciu
na nowe, przypadkowo stworzone zaklęcie.
- I na tych
przeklętych sytuacjach… No dobrze. Możesz to jakoś medycznie opracować?
- Postaram się, ale
to zajmie mi kilka dni.
- Oby nie więcej, niż
tydzień. Zaklęcie, które rzuciłem na Albusa, maksymalnie tyle właśnie wytrzyma.
- W takim razie
naprawdę dołożę wszelkich starań. Niech się pan nie martwi, panie dyrektorze –
dodała z ciepłym uśmiechem.
- Oczywiście, panno
Granger. Severusie, tobie już podziękuję, a pannę Granger poproszę, by jeszcze
chwilę została – powiedział, co zdziwiło ich oboje. Popatrzyli po sobie z
ciekawością i nadzieją, że druga strona wie, o co chodzi, ale najwyraźniej
żadne z tej dwójki nie zostało wtajemniczone w plan Dumbledore’a. Snape skinął
dyrektorowi na pożegnanie i wyszedł, jeszcze przez chwilę oglądając się na
nich. Dyrektor uniósł się lekko na łóżku.
- To, co pani powiem,
będzie bardzo ważne. I pewnie wyda się pani trudne, jednak ufam, że sobie pani
poradzi. Niestety… książki w tym przypadku nie będą mogły pani pomóc – na to
zdanie Hermiona zawsze reagowała lekkim
drgnięciem. To znaczy, zawsze przed wojną, bo od niej umiała, a nawet
wolała rozwiązywać wszelkie problemy własną głową.
- Tak? – spytała
więc, czekając na ciąg dalszy.
- Jutro zacznie pani naukę na Akademii Magomedycyny. To
bardzo trudne studia, ale mam nadzieję, że mimo natłoku pracy, znajdzie pani
chwilę, by z kimś się zaprzyjaźnić. Z kimś szczególnym.
- Ma pan na myśli konkretną osobę, prawda?
- Właśnie tak, panno
Granger. Chodzi mi o Dracona Malfoya – teraz nie potrafiła już zamaskować
swojego niepokoju. Leczyła go, okłamała jego rodziców, a teraz miała jeszcze
fałszywie się z nim zaprzyjaźniać?
- Panie profesorze,
będę szczera – uważam, że to nie w porządku. Może i Malfoyowie powinni ponieść
karę, ale nie taką. I nie z ręki osób nieupoważnionych.
- To nie kara, to
szansa, panno Granger.
- Dla kogo? –
wypaliła, przypominając sobie swoje rozmowy ze Snapem na ich temat. Dumbledore
musiał zrozumieć, że nie jest już naiwnym, dobrodusznym dzieckiem, które
bezmyślnie wykonywało szereg niezrozumiałych poleceń, bo wierzyło w magiczne lepsze
jutro.
- Zrobi to pani? To
ma naprawdę, naprawdę wielką wagę.
- Zrobię to, co będę
musiała – odparła, nie dając mu tym samym żadnej gwarancji, że spełni jego
polecenie.
Ja sobie tak myślę... skąd Snape ma spinkę? :O Czyżby sobie spinał potajemnie włosy i chodził tak po komnatach, haha? ^^
OdpowiedzUsuńNaprawdę, rozdział warty pochwały. I aż nie wiem co powiedzieć, bo komentuję od początku bloga i się wygadałam chyba za wszystkie czasy. Z pewnością będę się powtarzać, ale: rozdział był jak zwykle genialny, ale dalej nie mogę sobie wyobrazić pijanej Hermiony xD
pozdrawiam.
Hej :)
OdpowiedzUsuńChyba komentuje po raz pierwszy za co Cię strasznie przepraszam.
Och... Rozdział cudowny. Podoba mi się to, że Hermionka "przejęła" trochę cech od Sevka. Ale że się z nim upiła?! Szok! Nie mogę tego przyjąć do wiadomości! Nie podoba mi się deklaracja Syriusza. Coś czuję, że będą z tego kłopoty chociaż deklaracja Molly mnie nieco uspokoiła. Ciekawi mnie ta sprawa z tą klątwą... Intrygujące. A co bardziej mnie ciekawi? Czy Herm i Draco się ze sobą dogadają... Czy jednak Hermiona nie wypełni polecenia Albusa...
Ciekawe, ciekawe.
Ciekawość to piękna rzecz jeśli jest rzeczą krótkotrwałą...
Więc mam do Ciebie prośbę...
Dodaj szybciuteńko nowy rozdzialik :)
Weny.
Życzy Hermiona Riddle
http://hermiona-riddle-nowa-historia.blogspot.com/
Co dzień wchodzę na bloga by sprawdzić, czy już jest nowy rozdział... Traciłam nadzieję.. I patrzę jest.!! Naczekałam się, ale było warto.. Och nie ma to jak porządny kac.. Trochę się martwię tym Malfoyem.. No ale ufam Ci, że sevmione nie stanie się dramione.. Dobra kończę i zapraszam na ta-chwila-należy-do-nas.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCornelia Grey.. :)
Super rozdział!!! Hermiona miała kaca :P A co do Herrmiony i Draco ... nie chcę żeby ten blondyn się koło niej kręcił!! Ona ma byc szybciutko ze Snape'em :D
OdpowiedzUsuńAch to twoje opowiadanie....naprawde chciałam sie bardziej rozpisać jaki cudowny był ten rizdział ale musz eisc spać :)
OdpowiedzUsuńJane
To opowiadanie jest genialne! Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńKocham Draco, ale mam nadzieję, że nie będzie się interesował Herm jako ktoś więcej niż przyjaciel. Pamiętaj o Sev‘ie!
Pozdrawiam, W.
Syriusz kocha Hermionę! Haha
OdpowiedzUsuńA tak ogólnie cieszę się z tego rozdziału, przeczytałam jednym tchem i czekam na następny :)
Ahhh spinka od Seva *.* Mam nadzieję, że Hermiona z Draco tylko się zaprzyjaźnią :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie Charly :)
je-veux-du-bonheur.blogspot.com
Daj następny, nie daj się błagać xd
OdpowiedzUsuńCiekawe co by zrobił Syriusz, gdyby wiedział czyja to spinka. :D Coraz bardziej wciąga sprawa choroby Albusa. Nie mogę się doczekać następnych notek. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Morgena
No nieźle. Ja bym chciała żeby to była moe bliższa przyjaźń z Draco, troche zazdrości może wyjść im tylko na dobre;p
OdpowiedzUsuńNo, fajnie by było gdyby tak naprawdę się zaprzyjaźniła z Draco.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny, uwielbiam jak piszesz :)
Kurcze, nie mogę wytrzymać, co godzinę sprawdzam bloga. XD Jesteś dealerem xd
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze Ginny nie zlinczowała Hermiony za to, ze siedziała prawie cala noc w komnatach Severusa, a nawet z usmiechem na twarzy pytała sie o niego :) Syriusz chyba ma cos do Hermiony, że tak bardzo o nia walczy, jestes okrutna robiac rywalizacje pomiedzy dwoma wspanialymi postaciami :D czekam na jakies duze postepy w strone zdrowia Abusa :) W sumie usatysfakcjonowalo by mnie, gdyby Hermiona zaprzyjaznila sie z Draco, tak z serca, nie z przymusu, mam ogromna nadzieje, ze tak wlasnie sie stanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra