sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 20

 20. Im kończą się wakacje, a u nas święta za pasem. Gdyby koszmarny pendrive nie wyciął mi numeru, teraz na blogu mielibyśmy właśnie zimowe rozdziały. Ale nie ma co płakać na rozlanym mlekiem! Zapowiadam zatem, że pojawią się miniaturki świąteczne, a blog już stroi się na święta ;) Mam nadzieję, że wszystkie byłyście grzeczne i Mikołaj przyniósł Wam wczoraj coś super ;)


Tam, gdzie kończy się koszmar jednych, tam zaczyna się gehenna drugich, co boleśnie odczuł Severus Snape, gdy Granger wpadła uradowana do jego gabinetu tuż po swoich zdanych egzaminach na studia. Sądząc po jej opinii na temat zadań, które musiała rozwiązać, przyjmą ją bez żadnych przeszkód i choć ona sama twierdziła, że wszystkie polecenia były banalne, Snape wiedział, że nie ma trudniejszych zadań kwalifikacyjnych niż na magomedycynę, a ich pozorna łatwość jest spowodowana jej doskonałym przygotowaniem.
Za to on sam od kilku dni przygotowywał się psychicznie i fizycznie na  rozpoczęcie roku szkolnego, które lada moment miało nadejść. Jego humor pogorszył się tym bardziej, że Molly Weasley wpadła na jakże głupi pomysł, by ogromne postępy Zakonu uczcić przyjęciem w ostatni weekend wakacji, a więc już jutro. Wszyscy, prócz niego, trajkotali o tym wesoło od rana do wieczora i tylko tym się przejmowali. No, może z wyjątkiem Granger, która teraz miała już więcej czasu i wreszcie porządnie zajęła się sprawą Dumbledore'a.
 - Wiem! - wykrzyknęła wreszcie któregoś wieczora tak głośno, że omal nie spadł z krzesła. - Skoro profesor Dumbledore słabnie stopniowo i niewiele podupada na fizycznym zdrowiu, to można zastosować zaklęcie lub eliksir niwelujący szkody praktycznie do zera na jakiś określony czas. To pozwoli nam pracować podczas gdy stan pana dyrektora nie będzie się pogarszał!
- I to jest to twoje genialne odkrycie? - prychnął Snape.
 - Nie tylko to. Sęk w tym, że właśnie na egzaminach miałam za zadanie podać formułę i działanie zaklęcia zatrzymującego rozwój zakażenia pozaklęciowego, a więc wystarczy odpowiednio zmodyfikować zaklęcie tak, aby działało nie na zakażenia, a na klątwy i chyba wiem, jak to zrobić. - To już go wyraźnie zainteresowało.
 - Mów dalej.
 - Chodzi o to, by werbalnej części zaklęcia przypisać w magiczny sposób określone właściwości, a do tego potrzeba wyłącznie wiedzy, skupienia i trochę magicznej mocy. Gdyby był mi pan łaskaw pomóc...
 - Byłbym, Granger, to chyba oczywiste. Od kiedy to zwracasz się do mnie tak grzecznie? Czyżby jakoś bardziej przeszkadzała ci perspektywa sobotniego szlabanu, kiedy ma się odbyć przyjęcie?
 - Co? - Hermiona zrobiła minę jasno wskazującą na szczere zaskoczenie, wynikające z faktu, że zapomniała i o przyjęciu i o szlabanie.  - A, no tak. Szlaban - mruknęła. Snape prychnął gniewnie.
 - Nie mówiłem poważnie. Nie odbędziesz tego szlabanu, bo i mnie Molly Weasley zaprosiła na tę bzdurną nasiadówkę, a Minerwa za nic świecie nie pozwoli mi zostać w zamku.
 - Więc będzie pan na przyjęciu?
 - Czy ja niewyraźnie mówię? - syknął, zamykając teczkę z jakimiś dokumentami.
 - Nie. Po prostu... sam pan rozumie... Jest pan ostatnią osobą, której mogłabym się spodziewać na przyjęciu, a w dodatku na takim, na którym i Harry i Ron i ja będziemy - parsknęła niekontrolowanym śmiechem. Jej chichot i zaczerwienione od niego policzki tak oburzyły Snape'a, że postanowił się zemścić.
 - Zmieniłem zdanie. Odbędziesz ten szlaban - fuknął. Hermiona przestała się śmiać.
 - Przecież przed chwilą pan powiedział, że profesor McGonagal nie pozwoliłaby panu...
 - A czy ja powiedziałem, że ten szlaban będzie polegał na czyszczeniu kociołków w moim lochu? Nie, Granger, znam wiele wymyślnych tortur psychicznych, którymi mógłbym cię potraktować.
 - Na przykład? - spytała, znów uśmiechając się bezczelnie. W obecnej sytuacji, w której czuła się tak lekka, tak wolna i tak zadowolona z siebie, śmieszyły ją te "tortury" Snape'a.
 - Na przykład w ramach tego szlabanu na to przeklęte przyjęcie pójdziesz ze mną. I zapewniam, że na nic zdadzą ci się głupie wykręty. Nie będziesz się świetnie bawić w czasie odbywania kary.
 - Och, rzeczywiście, w pańskim towarzystwie mi to nie grozi.
 - Granger! - ryknął rozwścieczony.
 - No przecież nie mówię nic niezgodnego z prawdą.
 - Mam to w nosie! Jazda stąd! A jutro przed osiemnastą masz na mnie czekać w sali wyjściowej i,  jako że będziesz mi towarzyszyć, nie waż się wyglądać niechlujnie i niestosownie! - Już otworzyła usta, żeby mu powiedzieć, żeby się wypchał, bo zawsze dbała o to, żeby wyglądać schludnie i estetycznie, ale widząc jego minę seryjnego mordercy zrezygnowała z tego pomysłu. Korzystając z okazji że padło zdanie "jazda stąd", oddaliła się w pośpiechu, ale - o dziwo - była zadowolona. Pomyślała sobie, że nie tylko Snape ma prawo bawić się jej kosztem, bo ponieważ nie był już jej nauczycielem i ona mogła sobie na to pozwolić. Uśmiechała się do siebie, jak głupia, rozmyślając, jak to może mu uprzykrzyć życie i z jeszcze lepszym humorem wypadła z kominka w Norze. Od razu zauważyła, że nie tylko ona jest w wybornym nastroju. Ginny niemal od razu rzuciła się na nią.
- Umówił się ze mną! Umówił się ze mną, ha, a to dopiero!
 - Świetnie - powiedziała Hermiona, gdy ramiona Ginny już przestały ją oplatać. - Ale kto?
 - Oliver! - powiedziała ruda takim tonem, jakby to była oczywista oczywistość. - Będzie jutro na przyjęciu.
 - Cieszę się, naprawdę, Ginny, ale jeśli zaraz nie napiję się mocnej kawy, natychmiast zasnę. - Usiadła przy stole razem z Harrym, Syriuszem, Fredem i Tonks.
- Gdzie Ron? - spytała, zabierając się do grzanek.
 - Jest u Cho - odpowiedział Fred ze złośliwym uśmiechem. - A Harry'ego więcej o nic nie pytaj. Myśli tylko o jutrzejszym dniu.
 - Aż tak się cieszy z tego przyjęcia?
 - Guzik go obchodzi przyjęcie - po prostu zjawią się Bill, Fleur i Gabrielle.
 - Gabrielle? - Harry ocknął się, jakby go wyrwano z transu. - Ktoś coś mówił? - Wszystkie inne osoby przy stole parsknęły, na co Potter zareagował obrażoną miną.
 - Och, właśnie - zaczął po chwili Fred - A ty z kim idziesz? Bo jeśli jesteś wolna, może poszłabyś z Georgem? - Hermiona zmieszała się, czując na sobie spojrzenia Harry'ego, Syriusza, Freda i Tonks, więc odpowiedziała dopiero po chwili.
 - Nie, przykro mi, Fred, ale nie mogę.
 - Z kim idziesz? - spytał Weasley, wyszczerzając do niej zęby.
 - To was lekko zdziwi. Wiecie, to taka forma szlabanu... Idę ze Snapem. - I rzeczywiście, ich reakcje wskazywały na "lekkie zdziwienie", bo Fred przestał się uśmiechać i skrzywił się mocno, Tonks zmieniła kolor włosów na czarny, Harry zakrztusił się sokiem dyniowym, a Syriusz wypuścił z rąk łyżkę, a potem zabrzmiało chóralne "co?!", po którym Hermiona opowiedziała, dlaczego zmuszona jest pójść właśnie z nim.
 - Ostrzegałam - mruknęła. - Ja też wolałabym iść z kim innym i świetnie się bawić, ale skoro muszę, to...
 - Po moim trupie - warknął Syriusz w bardzo psi sposób. - Ten tłustowłosy bałwan nie będzie ci robił na złość. Ja zapraszam cię na to przyjęcie i możesz powiedzieć Snape'owi, że jeśli chce tam być z tobą, to sprawę ma załatwić ze mną osobiście. Chyba, że się boi.
 - Syriuszu, dobrze wiesz, że on nie odpuści.
 - Och, wierz mi, Hermiono - dla Ślizgona, a zwłaszcza dla Ślizgona, który jest Snapem, nie ma nic ważniejszego, niż sprawy honorowe. Dlatego przyjdzie tu, żeby się ze mną rozmówić, a wtedy prawdopodobnie nie będzie w stanie w ogóle przyjść na to przyjęcie. - Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie, ale widać było, że obawia się tego pomysłu, głównie dlatego, że to ona później będzie miała styczność ze Snapem.
 - Chyba jednak pójdę z nim. Wtedy też będę się mogła z niego naigrywać do woli - powiedziała, ale Syriusz wolał spłonąć żywcem niż pozwolić, by Snape'owi coś się udało. Nieomalże padł przed Hermioną na kolana, ku ogólnemu zdziwieniu.
 - Proszę cię, Hermiono, powiedz temu dupkowi, że będziesz mi towarzyszyć na tym przyjęciu, choćbyś nie miała najmniejszej ochoty spędzić ze mną nawet minuty. Proszę! - jęknął.
 - No dobrze. Załatwcie to sobie po swojemu - powiedziała i wstała od stołu, zbierając swoje rzeczy. Czuła wyraźnie, że nadciągają ciężkie czasy dla Snape'a i Syriusza.

11 komentarzy:

  1. Ej niech Syriusz się nie wtrąca!!!! Super rozdział :) Czekam na następny!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha! Droga Paulino (Tak masz na imię, racja?) rozdział znów przebił wszystkie dotychczas! Dawno, oj dawno nie wciągnęłam się tak w czytanie :P analizowałam każde zdanie napisane przez ciebie, a zdarzało się nawet, że czytałam go jeszcze raz. Ale po kolei.
    Pięknie kreujesz tutaj Snape'a. Niby taki chłodny, ale zarazem ... słodki. Pfu! Co ja mówię? Słodkość i Snape? To jest dość dziwne połączenie... Hermiona i ta jej radość na początku rozdziału, która wygasła równie szybko jak się pojawiła ... była bezcenna. No proszę? Nie spodziewałam się takiego szlabanu. Mam cicha nadzieję, że coś się na tej uroczystości wydarzy ... :*
    A potem riposta Syriusza... "- Po moim trupie - warknął Syriusz w bardzo psi sposób. - Ten tłustowłosy bałwan nie będzie ci robił na złość. Ja zapraszam cię na to przyjęcie i możesz powiedzieć Snape'owi, że jeśli chce tam być z tobą, to sprawę ma załatwić ze mną osobiście. Chyba, że się boi. " " - Proszę cię, Hermiono, powiedz temu dupkowi, że będziesz mi towarzyszyć na tym przyjęciu, choćbyś nie miała najmniejszej ochoty spędzić ze mną nawet minuty. Proszę! - jęknął. ".
    Uwielbiam twoje postacie. Uwielbiam twoje opowiadanie. Uwielbiam twój styl pisania.
    Dziękuję Ci za tak wspaniałe opowiadanie.
    Przez Ciebie chyba przerzucę się z Dramione na Sevmione ... :PP
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczyna się robić ciekawie ;) Uwielbiam Syriusza ale nie powinien robić tego co robi.
    Ogólnie rozdział świetny tak jak i poprzednie, nie moge doczekać się następnego i tych miniaturek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pojedynek Snape vs Syriusz uważam za rozpoczęty! Niech wygra lepszy( czyli Sev, oczywiście).
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i miniaturki.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział chyba najlepszy jak dotąd :) zajebiaszczy
    pozdrowienia
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  6. No poprawilas mi humor tym rozdziałem :D
    Jest zniewalający. :D
    weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdzialik wygląda cudownie! Przepraszam, ale ten wyskok Syriusza mi nasuwa na myśl nie porachunki z Ślizgonem, ale zdobycie dziewczyny. :) Ale to może dlatego, że ciągle takie rzeczy obok mnie się dzieją. ;) Pozdrawiam i życzę weny!
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  8. Idealny rozdział jak na piękną dwudzieskę :)
    Czasy Snape'a i Syriusza powracają... Hahahahaha będzie się działo!
    Ale ja mam do Ciebie pytanie: Jak zrobiłaś te genialne śnieżynki na blogu?
    Są po prostu świetne :D
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny!
    Odiumortis xx

    OdpowiedzUsuń
  9. No i tak, melduję się na półmetku!
    Napiszę tylko tyle, że Harry mnie denerwuje. No debil, no... no debil, żeby tak z CRUCIO wyjechać? I to on jest Wybrańcem, taa? Obrońcą i w ogóle? Meh ._. Tak, za to polubiłam jeszcze tego... jak to ładnie Snape ujął "ciapatego lalusia" XDDDDD O ZMORO, UMARŁAM XDDDD
    Dobra, bo mnie tu zżera co będzie na przyjęciu 8) Następny przystanek z komentarzem: rozdział 41 (o ile dobrze spojrzałam)
    See ya!

    OdpowiedzUsuń
  10. HAHAHAHAA Nie moglam opanowac smiechu!! Ty ich potyczki, w dodatku beda "bic" sie o Hermione, nie no juz siedze na szpilkach by przeczytac kolejny rozdział :D Uwielbiam Syriusza i tą jego opiekunczosc, choc z drugiej strony wiadomo z kim wolalabym by Hermiona poszła ;D PRZYJECIE CZAS ZACZAC ! hihi
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń
  11. Syriusz psuja!!
    To juz 3 twój blog i kocham cie coraz mocniej, buuzi

    OdpowiedzUsuń