środa, 20 listopada 2013

Rozdział 17


17. Nowa postać i "wielka chwila" Pottera. Nie jest różowo, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest snape'owo, co oznacza, że czarno i niezbyt przyjemnie.Głupio tu zabrzmi "miłej,lektury, ale takowej Wam życzę. Lojalnie uprzedzam, że jeśli jeszcze raz przeczytam tyle komplementów pod rozdziałami, mogę tego nie przeżyć :p

Tego dnia skrzydło szpitalne, w porównaniu z tym, co działo się tu jeszcze tydzień temu, przypominało ośrodek wypoczynkowy. Tylko od czasu do czasu komuś trzeba było podać coś przeciwbólowego, albo jakiś eliksir na wzmocnienie. Jedynie Billowi trzeba się było bacznie przyglądać, ale tym, najwyraźniej na prośbę Dumbledore'a, zajmowała się pani Pomfrey. Hermiona zaś miała sporo czasu na naukę, od której oderwać ją mogły tylko jakieś magiczne moce. Zdawać by się mogło, że życie Hermiony Granger kompletnie zginie w książkach, jakby na przekór temu, o czym myślała wczoraj w gabinecie Snape'a. O, jeśli już o jego gabinecie mowa - gdzieś w odmętach jej głowy, niezajętych formułami zaklęć i definicjami, kołatała jej myśl, że musi tam zajrzeć po pracy. Ale może to nie aż tak ważne? W końcu Snape sam ma dużo na głowie, pewnie nawet nie zauważy, że nie przyszła. A ona teraz powinna poświęcać się w całości nauce. Czasu było niewiele, a jeśli chciała być dobrym lekarzem, powinna się przede wszystkim  przyłożyć do zdobywania wiedzy, bez której nie pójdzie dalej. Tak myśląc, zaraz po pracy wróciła do Nory, nie myśląc o konsekwencjach.
 - Tak szybko? - zdziwił się Syriusz na jej widok.
 - Wyjątkowo - odparła - Muszę się trochę poduczyć do egzaminów.
 - Jasne - Syriusz parsknął śmiechem, a potem przywołał ją gestem ręki.
 - O co chodzi? - szepnęła.
 - Gdybyś przypadkiem natknęła się dziś na Tonks albo Remusa, lepiej zejdź im z oczu, jak tylko się przywitasz. Znowu się pokłócili i wszystko wskazuje na to, że tym razem sprawa jest naprawdę poważna.
 - To niedobrze... No, ale w końcu się kiedyś pogodzą, prawda?
 - Tak, możliwe, że tak. Chociaż odkąd znam Lupina, nigdy się tak nie zacietrzewiał.
 - Pewnie mają kryzys - mruknęła.
 - Ale za to Molly jest w świetnym humorze. Artur dziś wraca do domu, a Poppy przysłała jej patronusa z informacjami o Billu. I wiesz, były więcej niż dobre - Syriusz wyszczerzył się do niej radośnie. Odpowiedziała uśmiechem i spojrzała za okno - pogoda była idealna. Świeciło słońce, wiał lekki wiatr, a temperatura była "w sam raz". Gdy tak wpatrywała się w krajobraz, nagle przed domem pojawiło się dwóch czarodziejów, a stało się to tak nagle, że aż się wzdrygnęła. W stronę wejścia kroczył Dumbledore z jakimś wysokim,  tęgim jegomościem o włosach barwy słomy.
 - Pani Weasley - zawołała Hermiona - chyba mamy gości - Syriusz, Fred, George i Harry odwrócili głowy w kierunku okna, a pani Weasley podeszła do niego na chwilę przed tym, jak Dumbledore zapukał do drzwi.
 - Och, witajcie! Proszę, proszę! Ludo, cóż za niespodzianka! - przywitała ich, przepuszczając kolejno w drzwiach. - Siadajcie, zaraz zaparzę herbaty.
 - Witajcie! - Dumbledore uśmiechnął się do wszystkich. Hermiona zerknęła na człowieka po jego prawej stronie, nie mogąc się oprzeć wrażeniu, że skądś go zna. Nie mogła sobie jednak przypomnieć, skąd ani kim on jest. Dyrektor rozjaśnił jej umysł chwilę później. - Przedstawiam wam Ludona Bagmana, naszego nowego współpracownika.
 - My się już znamy - mruknęli Fred i George nieprzyjemnym tonem i zaraz opuścili kuchnię.
 - Och, no tak... Harry'ego też już znasz, prawda, Ludo?
 - Ma się rozumieć! - zawołał Ludo, ukazując w uśmiechu całą gamę swoich lekko żółtych zębów. Hermiona spojrzała zdziwiona na Harry'ego.
 - To jest Syriusz Black, o którym pewnie wiele słyszałeś... - Harry, korzystając z okazji wyjaśniania Ludonowi, kim jest Syriusz, pochylił się ku Hermionie. 
 - Bagman to ten gość, który załatwił nam bilety na mistrzostwa świata w quidditchu. No i jeden z sędziów Turnieju Trójmagicznego - wyszeptał. Teraz go poznała. W istocie, był to ten sam Bagman, którego poznała cztery lata temu i który w zasadzie niewiele się zmienił.
 - A to panna Granger, przyszłość i nadzieja magomedycyny - przedstawił ją wreszcie dyrektor. Hermiona uścisnęła mężczyźnie dłoń.
 - Bardzo się pani zmieniła odkąd panią ostatni raz widziałem - rzekł sepleniąc lekko - Ach, oczywiście gratuluję pani wyników z owutemów. Dotarły już do Ministerstwa i muszę przyznać, że robią wrażenie.
 - Dziękuję, panie Bagman  - uśmiechnęła się lekko. Bagman rozsiadł się przy stole i zaczął opowiadać o tym, co się dzieje w Ministerstwie, a potem odpowiadał na pytania Syriusza odnośnie tego, co będzie robił w Zakonie i czy nie potrzebuje pomocy. Ludo okazał się jednak bardzo pracowitym i samodzielnym człowiekiem - twierdził, że sobie poradzi i wymienił z tuzin zadań, których ma zamiar się podjąć.
Jakiś kwadrans później w kominku pojawił się pan Weasley w towarzystwie McGonagall i wszyscy znów zaczęli witać się głośno. Wśród ogólnie panującego rozgardiaszu, Hermiona spojrzała tęsknie na swoją torbę z książkami. Postanowiła, korzystając z ładnej pogody i popołudniowych promieni słońca, pouczyć się dziś na dworze. Zabrała więc potrzebną książkę i wyszła niepostrzeżenie. Rozejrzała się i dostrzegła wspaniałe miejsce pos rozłożystym drzewem. Jednak ledwo zrobiła kilka kroków, rozległ się trzask aportacji i na podwórku pojawiła się ostatnia osoba, z którą Hermiona chciałaby się dzisiaj spotkać. Stanęła wpół kroku, bezwiednie otworzyła usta i utkwiła wzrok w jednym wysokim "punkcie", odzianym w czarne szaty i kroczącym z miną wściekłego mordercy prosto ku niej.
 - GRANGER! - ryknął Snape tak, że skuliła się w sobie - Ty skończona kretynko! Co sobie wyobrażasz? Kiedy mówię, że masz się stawić w moim gabinecie po pracy, to masz się w nim stawić! Dobrze wiedziałaś, że będziemy pracować, dobrze wiedziałaś, jakie to ważne i dobrze wiedziałaś, że jeśli masz jakiś absolutnie ważny powód, dla którego nie możesz przyjść, masz mnie o tym poinformować wcześniej! Co więcej, jak widzę, ten absolutnie ważny powód nie istnieje, więc chcę się natychmiast dowiedzieć, co tutaj robisz.
 - Ja... panie profesorze... chciałabym się... to znaczy... wczoraj przyszedł list z Akademii, wyznaczyli mi terminy egzaminów wstępnych, a ja pomyślałam, że może mogłabym ten dzień poświęcić... na naukę? - wyjąkała, czując, jak robi jej się zimno ze strachu. Po tym, co powiedziała, było już tylko gorzej. Snape dosłownie miażdżył ją wzrokiem, a zęby zacisnął tak mocno, że policzki zaczęły mu niebezpiecznie drgać.
 - Czy ty naprawdę sądzisz - wycedził przez zęby - że obchodzą mnie twoje egzaminy wstępne? Mam gdzieś, czy się do nich nauczysz, czy nie. Ja jestem odpowiedzialny za to, jak pracujesz, więc nie będę tolerował takiego zachowania, ty głupia, nieodpowiedzialna smarkulo!
 - Przepraszam, panie profesorze...
 - Nie obchodzą mnie twoje przeprosiny! Zachowałaś się tak idiotycznie, jak nie potrafiłby się zachować nikt inny! Wiedziałem, że nie jesteś posiadaczką wybitnej inteligencji, ale o tak daleko posunięty kretynizm nawet ja bym cie nie posądził! - Nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, została lekko odepchnięta na bok, a jej miejsce przed Snapem zajął Harry, który musiał całą scenę zobaczyć przez okno.
 - Proszę przestać na nią krzyczeć - warknął Potter, ani na chwilę nie spuszczając wzroku ze Snape'a.
 - O, proszę! Jest i nasz obrońca uciśnionych. Zjeżdżaj stąd, Potter!
 - Nigdzie się nie ruszę, dopóki nie przestanie pan mieszac mojej przyjaciółki z błotem! Ona nie jest już pańską uczennicą i nie ma pan prawa...
 - Ty mi będziesz mówił, do czego mam prawo, a do czego nie?! - ryknął Snape tak głośno, że zdawało się, że zaraz eksploduje. - Potter, ostrzegam cię, że jeśli zaraz nie zejdziesz mi z oczu, do końca życia zapamiętasz lekcję, jakiej ci udzielę!
 - Mam gdzieś pańskie groźby! Nie może mnie pan już karać, a  nawet, gdyby pan próbował, będę się bronił.
 - Głupi gówniarzu - prychnął Snape - czy ty naprawdę uważasz, że będę się przejmował tą twoją bohaterską postawą? Granger zawiniła i ponosi konsekwencje. Jej wrodzony brak mózgu nie jest usprawiedliwieniem.
 - Guzik mnie obchodzi, co zrobiła Hermiona! Nie pozwolę panu jej obrażać! 
 - I to jest właśnie problem z wami, Gryfonami. Nigdy nie myślicie o tym, co robicie źle. Jesteście zbyt dumni i głupi, żeby naprawiać swój błąd, nawet jeśli jest oczywisty.
 - A wy, śmierciożercy... - zaczął Potter.
 - Harry, proszę! - pisnęła Hermiona, ale było już za późno.
 - ... nie tylko nie naprawiacie błędów, ale też sądzicie, że wolno je wam popełniać dalej, anwet gdy skończy się wasza ukochana wojna o potęgę, więc jeżeli wydaje się panu, że może pan dalej poniżać i krzywdzić ludzi, wyprowadzę pana z błędu! - Snape zwęził niebezpiecznie oczy, w których błyszczały płomyki gniewu. Z jego różdżki, podobnie jak z różdżki Harry'ego zaczęły tryskać kolorowe iskry. Hermiona instynktownie złapała przyjaciela za rękę i pociągnęła do tyłu, a Potter celowo lub bezwiednie zacisnął swoje palce na jej dłoni tak mocno, że aż boleśnie.
 - Ty i Black jesteście tacy sami - wysyczał jadowicie Snape, postępując powoli naprzód - Dwie łajzy, potrafiące bronić się tylko wytykaniem błędów innych ludzi. A jaki był twój ojciec? Identyczny. Ta sama perfidia i obłuda, wielki, szlachetny Potter, żerujący na czyjejś krzywdzie...
 - Crucio!
 - Protego! - wrzasnęli niemal równocześnie. Hermiona wrzasnęła z przerażenia. - Brawo, Potter. Zaczynasz walkę od Niewybaczalnego, wzorowa szlachetność... - zakpił. Posypały się kolejne klątwy, a te ściągnęły na podwórko wszystkich, którzy byli w Norze, a którzy teraz stali oniemiali przed domem.
 - DOSYĆ! - krzyknęła Hermiona, rzucając między nich zaklęcie tarczy, które odrzuciło i Snape'a i Pottera na co najmniej metr. Gdy wstali obok Snape'a stali już McGonagall i Dumbledore, a za Harrym zjawił się Syriusz i pani Weasley.
 - Co tu się dzieje? - spytał zszokowany Dumbledore.
 - Co?! Co tu się dzieje?! Ty się jeszcze pytasz?! - wrzasnął Syriusz, ogarnięty szałem. - Ten bydlak zaatakował Harry'ego! Zabiję cię, Snape!
 - Syriuszu! - Molly w ostatniej chwili wyrwała mu różdżkę z ręki.
 - Lepiej zapytaj wspaniałego chrześniaka,  jakimi klątwami potrafi się posługiwać, Black - wydyszał Snape, który teraz miał ochotę rozszarpać ich obu na strzępy. - A ciebie - zwrócił się do Hermiony - chcę widzieć w swoim gabinecie jutro o siódmej rano. I nie będę tolerował ani minuty spóźnienia - rzekł i natychmiast aportował się z głośnym trzaskiem. 
 - Wszystko w porządku, Harry? - spytał Syriusz, kładąc mu rękę na ramieniu.
 - Tak - odparł Harry, wciąż drżąc z wściekłości.
 - Wracajmy do środka, bardzo proszę! - zawołała zakłopotana pani Weasley. Wszyscy zaczęli wracać do Nory, ale ani Harry, ani Hermiona nie ruszyli się z miejsca. Patrzyli na siebie w milczeniu. Harry nawet nie liczył, że Hermiona podziękuje mu za obronę, choć pewnie podziękowałaby, gdyby zrobił to w inny sposób. Teraz jednak patrzyła na niego z niedowierzaniem i strachem. W jej głowie kłębiły się straszne myśli - co się stało z Harrym? I kim on się stał? Dlaczego jej przyjaciel, chłopak, którego tak dobrze znała, nagle wydawał jej się tak całkiem obcy i odległy?
 - Powiesz coś? - spytał wreszcie.
 - Harry, jak mogłeś? - pokręciła głową. Po prostu nie mogła uwierzyć w to, jak wiele może się w nim kłębić nienawiści, że zdołał rzucić zaklęcie Cruciatus.
 - Powiedziałem mu to wszystko, bo...
 - Mam gdzieś, co mu powiedziałeś! Jak mogłeś rzucić Niewybaczalne? Jak mogłeś w ten sposób zaatakować? Harry, do jasnej cholery! Czym ty się wtedy różniłeś od tych potworów, które torturowały ludzi, które tak skrzywdziły rodziców Neville'a?
 - Snape na to zasłużył!
 - NIKT na to nie zasługuje! - wrzasnęła, przerażona reakcją chłopaka. Łzy stanęły jej w oczach na myśl, jak bardzo wojna musiała go zmienić, choć walczył po dobrej stronie.
 - Przecież on traktuje cię, jak śmiecia! Zresztą mnie też! Możesz mówić, co chcesz, ale ja wiem, że Snape to pieprzony bydlak! Śmierciożercą nigdy nie przestaje się być, nawet jeżeli zaczyna się służyć po dobrej stronie. I co, myślisz, że on się kiedyś zmieni? Przejrzyj na oczy i przestań go w końcu bronić!
 - Nie bronię go, tylko zastanawiam się, jak bardzo trzeba być złym człowiekiem, żeby chcieć komuś zadać taki ból, jaki ty chciałeś! - Ledwo powstrzymywała łzy tlące się w jej oczach. Czasami powiedzieć prawdę jest trudniej niż ją usłyszeć. Teraz to Harry skamieniał.
 - Złym człowiekiem? Ja jestem złym człowiekiem? Brawo, Hermiono. Jak widzę już wybrałaś, po czyjej jesteś stronie. Mam nadzieję, że wkrótce tego pożałujesz! - zaczął iść szybko w stronę opustoszałego pola.
 - Harry! - wrzasnęła za nim. Łzy płynęły jej po policzkach, cała się trzęsła i miała ochotę rozsadzić coś, roztrzaskać, zniszczyć. Usiadła wreszcie pod tym cholernym drzewem i ukryła twarz w dłoniach. Sama już nie wiedziała, wobec kogo czuła się najbardziej winna - czy wobec Snape'a, bo nie próbowała go bronić przed tak jawną podłością, czy wobec Dumbledore'a, bo zlekceważyła jego problem, czy wobec Harry'ego, bo powiedziała mu tak straszne rzeczy, czy wobec siebie za to, jaka jest. Miała wrażenie, że życie sypie jej się w rękach, a przecież jeszcze nie wiedziała, jak je na nowo poskładać.

12 komentarzy:

  1. No Harry zaszalał, nie ma co , rozdział wspaniały , czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo, Harry pokazał pazurki, haha. Brdzo dobrze! Ciekawe jak rozwinie sie akcja.
    Całusy, W.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej! Bardzo fajny rozdział....umrzyj Harry :) Cuuudo

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział ... chyba najlepszy dotychczas ;) Widzę, że w rozdziały wkładasz dużo serca, więc one same wychodzą bezbłędnie. Uwielbiam je!
    Tyle się działo! Było mnóstwo emocji! Najpierw atak Snape'a na Hermionę, potem bohaterskie przeciwstawienie się jemu przez Harrego a potem ta walka... padłam na twarz i nie wstaję ;)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko fajnie no ale jakoś nie lubię jak z Harrego robi się tego złego xD Ron to ja rozumiem ale nie Harry :P Po za tym podobało się i chce więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej... rozdział jest niesamowity! Wszystko takie ostre z pazurkami... Szczerze, to nie lubię bijącego się Harrego ze Snape'm, bo dobrze pamiętam poprzednie opowiadania. ;) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i weny życzę. :)
    Pozdrawiam,
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale Hermiona pojechała Harry'emu ;o
    Zabrakło mi słów... No, ale Harry nie jest złym człowiekiem przecież :)
    Bo ja lubię Pottera. I Snape'a też lubie, ogólnie każdego lubie O.o
    Naprawdę świetny rozdział! Ja chcę więcej!
    Odiumortis

    Ps. Napisałam do Ciebie też na e-mailu ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sorry za spamik :)
    Nominowałam cie do Liebster Blog Award szczegóły u mnie http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział. :) No i to spotkanie Harry'ego i Severusa!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś niesamowita i nie mogę uwierzyć, że piszesz o moich ulubionych postaciach z całej literatury. Dzięki tobie zaczęłam pisać ale nigdzie tego nie wrzucam. Twoja fanka

    OdpowiedzUsuń
  12. Harry...Severus...Hermiona... Nie wiem co powiedziec, czytałam to z szeroko otwarta buzia..
    Ogólnie rozdział swietny, tyle w nim emocji, ktore potrafilas przelac od tak na mnie, nie moge sie doczekac by przeczytac jak dalej potocza sie ich losy :)
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń