Na wstępie garść informacji. Po pierwsze: dziękuję za tak mądre i przemyślane odpowiedzi na mój ostatni post. Przeczytałam wszystkie komentarze i jestem pod wrażeniem - przywracacie mi wiarę w ludzi! Nie dlatego, że się ze mną zgadzacie, ale dlatego, że także zwracacie uwagę na takie sprawy.
Po drugie: postaram się do tego nie dopuścić, ale istnieje groźba kolejnego zastoju w pisaniu. Muszę iść w przyszłym tygodniu do szpitala, nie wiem na ile i nie wiem, czy będę mogła coś przez ten czas na pisać. Póki co mam teksty w zapasie!
Po trzecie: i chyba najważniejsze... Pewne wydarzenia, których ostatnio byłam świadkiem (jak zresztą 3/4 świata) oraz Wasz odzew skłoniły mnie do napisania czegoś co nie jest opowiadaniem. W celu publikacji tegoż materiału założę wkrótce nowego bloga i oczywiście serdecznie Was zaproszę. Jeśli ciekawi Was świat, jeśli chcecie wyrazić swoje zdanie, albo po prostu lubicie mieć nad czym myśleć - na pewno znajdziecie coś dla siebie.
A teraz nie przedłużając... rozdział 16 ;)
16. Hermiona znów w wirze pracy. No i wreszcie widzimy, jak powoli rodzi się jakaś relacja pomiędzy nią i jej ulubionym profesorem. W przyszłych rozdziałach zapowiadam duuużo Severusa ;)
Plask, plask, plask! Hermione poczuła trzy uderzenia na policzkach, zamrugała kilka razy i otworzyła oczy. Z całą pewnością nie znajdowała się w skrzydle szpitalnym - było tu za cicho. Harry, Ron, Ginny, Syriusz, Fred, George i Tonks patrzyli na nią zaniepokojeni. Tonks podała jej wodę i pomogła się podnieść.
- Jak się czujesz? - zapytała Ginny.
- Słabo. Co się właściwie stało?
- Zemdlałaś. I nie uwierzysz, kto cię złapał - ruda wyszczerzyła się do niej złośliwie. - Szanowny profesor Snape we własnej osobie.
- To chyba jakiś cud, że się po prostu nie odsunął. Snape jest ostatnią osobą, którą podejrzewałabym o udzielenie mi pomocy w jakiejkolwiek formie - mruknęła, choć tak naprawdę była mu wdzięczna. I, oczywiście, pozytywnie zaskoczona. Rzecz jasna, zdawała sobie sprawę, że zrobił to odruchowo i teraz będzie się nad nią pastwił z tego powodu przy każdej okazji, ale miłym był fakt, że dzięki niemu nie rozbiła sobie głowy o posadzkę.
- Pewnie bał się reakcji Dumbledore'a i mamy - powiedział z uśmiechem Ron. Wzmianka o pani Weasley przypomniała Hermionie, co się właściwie działo. Od razu znacznie oprzytomniała.
- Co z Billem? I z panem Weasleyem? Nie zdążyłam zapytać pani Pomfrey...
- O stanie Billa pewnie wiesz najwięcej - powiedział Ron - a co do taty - jest poturbowany i miał złamaną rękę, ale pani Pomfrey mu ją poskłada i już jutro wróci do domu.
- Tyle dobrego...
- No a jak poszła operacja Billa? - spytała wreszcie Ginny.
- Wszystko z nim będzie w porządku, ale musi zostać przez kilka dni na obserwacji. Czy ktoś rozmawiał z Fleur?
- Tak, mama wysłała jej patronusa, jak tylko się dowiedziała, co się stało.
- No właśnie. A co się właściwie stało? - Syriusz opowiedział jej wszystko, czego się dowiedział w sprawie ataku WS podczas przesłuchania Alecto Carrow, okraszając bandytów wymyślnymi inwektywami.
-... no więc Dumbledore zabrał się za to na poważnie i powołał specjalną ekipę, która ma ich wyśledzić i zniszczyć - zakończył swoją opowieść.
- Ludzie nie mają mózgów - warknęła Hermiona. - Ledwo skończyła się jedna wojna, a oni zaczynają drugą, jakby było im mało tego koszmaru.
- Wiesz, może uznali ten czas krajowej słabości za idealny moment do przejęcia władzy. Z tego, co się orientuję, Dumbledore tak właśnie myśli.
- Co nie oznacza, że mają mózgi - rzucili jednocześnie Fred i George.
Później do Nory wróciła pani Weasley w towarzystwie Fleur i jej młodszej siostry. Harry nieudolnie starał się ukryć rumieniec, wywołany pojawieniem się Gabrielle, ale Ron, ku zdumieniu ogółu, w ogóle nie przejął sie obecnością pięknej panny. Hermiona i Ginny popatrzyły na siebie z szokiem wypisanym na twarzy. Nie zdążyły jednak wymienić się uwagami na ten temat, bo Molly zaraz chwyciła Hermionę w ramiona.
- Kochanie, tak bardzo ci dziękuję! Uratowałaś Billa! - wycałowała ją w oba policzki po kilka razy.
- To był mój obowiązek, pani Weasley. Poza tym, za to wszystko, co państwo dla mnie robią...
- Daj spokój, słońce, przecież wiesz, że traktujemy cię, jak córkę! Och, ale powiedz mi natychmiast, jak się czujesz? Biedactwo, byłaś tak zmęczona, że zemdlałaś. Zajęli się tobą odpowiednio?
- Tak, pani Wealsey, wszystko już ze mną dobrze.
- Wszystko przez to, że masz za dużo na głowie. Pracujesz, ciągle się uczysz do jakichś egzaminów, pracujesz dla Zakonu... Porozmawiam sobie na ten temat z Albusem! - Hermiona uśmiechnęła się promiennie. Było jej bardzo miło czuć, że ktoś troszczy się o nią zupełnie, jak matka. Pani Weasley rzuciła się w wir roboty, a podając kolację, przekazała wszystkim dobre wieści.
- Hagrid mówił mi, że Hogwart jest już prawie w całości odbudowany, zostały im drobne poprawki, w szpitalu też jest coraz mniej ludzi i nawet Ministerstwo powoli zaczyna funkcjonować. Wszystko staje na nogi! - Wszyscy zebrani przy stole zaczęli klaskać. Nie ma na świecie bardziej budującego uczucia niż widok efektu swojej ciężkiej pracy. - Ale to nie wszystko - zaznaczyła Molly - Pomyślałam, że przyda się nam wszystkim trochę rozrywki, więc zaplanowałam przyjęcie na ostatni weekend sierpnia. Co wy na to? - Teraz wybuchł prawdziwy aplauz. Jedynie Harry zareagował kilka sekund za późno, bo wciąć wpatrywał się w Gabrielle, która, albo ogólnie, albo tylko przy Harrym, zachowywała się jak cicha, nieśmiała myszka, mimo swej olśniewającej urody.
Kolejny dzień nie był już tak wesoły. Hermiona otrzymała polecenie od dyrektora, by stawić się w gabinecie Snape'a o osiemnastej, co też wykonała z wielkim bólem. Spodziewała się, że znów będą pracować nad chorobą Dumbledore'a, a jednak chodziło o coś innego. Snape kazał jej usiąść w fotelu i spojrzał na nią poważnie przed tym, jak zaczął mówić.
- Wiesz, po co tu jesteś?
- Skoro nie po to, żeby pracować nad sprawą profesora Dumbledore'a, to nie - odparła szczerze.
- Dyrektor przysłał cię do mnie, najwidoczniej uznając cię za osobę za głupią, byś poradziła sobie z tym sama, żebym wyjaśnił ci kilka spraw związanych z ostatnim trybem twojego życia.
- Pan ma mi wyjaśniać coś odnośnie mojego trybu życia? - Jej ton jasno wskazywał na fakt, co myśli o takiej powinności Snape'a. - Przecież pan nic nie wie o moim życiu.
- I chwała za to Merlinowi - prychnął z pogardą. - Niemniej jednak wiem co nieco o tym, co robisz w czasie pracy. Dyrektor widział, jak wczoraj zemdlałaś i domyśla się, z jakiego powodu - za bardzo personalnie odbierasz swoje obowiązki lekarza. Dlatego nie chce, żebyś po rozpoczęciu roku szkolnego wciąż tu pracowała. Powiedział, że porozmawia z dyrektorem Akademii Magomedycyny, żeby ten pozwolił ci pracować w Szpitalu Świętego Munga.
- Przecież ten szpital nie istnieje. Został zburzony podczas wojny.
- A myślisz, że odbudowanie czego jest priorytetem dla władz? Sklepów na Pokątnej? - warknął. - Prace nad odbudową już trwają i szpital będzie gotowy wraz z nadejściem września. Zresztą wszystkiego dowiesz się na rozpoczęciu roku. - Ta wiadomość uderzyła w Hermionę z siłą rozpędzonego pociągu. Po raz pierwszy od siedmiu lat, początek września nie oznacza jej powrotu do Hogwartu i czuła się z tym co najmniej dziwnie. Oczywiście, przeczytała wiele książek mówiących o tym, jak funkcjonują czarodziejskie uczelnie, ale w żadnej jeszcze nigdy nie była. Poza tym spodziewała się, że wygląda to zupełnie inaczej, mniej magicznie niż lata spędzone w Hogwarcie. A więc to koniec poszukiwania tajnych przejść, sekretnych komnat i wieczorów wspólnie spędzonych przy kominku w salonie wieży Gryffindoru? Jak to możliwe? Kiedy ten czas tak szybko zleciał?
- O co chodzi? - mruknął zniecierpliwionym tonem Snape, zauważywszy jej nieobecny wzrok.
- O nic, przepraszam, profesorze. Zamyśliłam się.
- Niech zgadnę - sentymentalne brednie o końcu dzieciństwa?
- Jestem aż tak transparentna?
- Nie. Jesteś aż tak bardzo przyjaciółką Pottera, że mogłem się tego po tobie spodziewać. Posłuchaj, Granger. Rzecz w tym, że nie można cały czas patrzeć wstecz. Życie, czy tego chcemy, czy nie, biegnie do przodu, wymagając od nas tego samego. A jeśli nawet nie przemawiają do ciebie moje słowa, może po prostu weź sobie za przykład takiego Longbottoma?
- Neville'a? - zdziwiła się Hermiona. Neville był bez wątpienia uczniem najboleśniej odczuwającym złośliwości Snape'a, a teraz nagle powinna go sobie stawiać za wzór?
- Tak, Granger, chyba znasz tylko jednego Longbottoma. Śmiem twierdzić, że jest on nawet większą życiową niedojdą niż Potter, a jednak potrafił się zmobilizować do pracy po wojnie, ba nawet nauczył się chodzić z panną Patil za rękę po błoniach. - Hermiona postawiła oczy w słup. Prędzej uwierzyłaby w powrót Voldemorta niż w to, że Neville ma dziewczynę, którą w dodatku jest Parvati.
- Co?! - wykrzyknęła w końcu. Snape'a tak rozbawił jej autentyczny szok, że nawet nie zganił jej pytania.
- Też wydawało mi się to niemożliwe, ale jednak. - W tym momencie Hermiona zdała sobie sprawę z jednej rzeczy - Harry wyraźnie miał coś do Gabrielle Delacour, Ron bezsprzecznie się w kimś zadurzył, Ginny flirtowała z Oliverem Woodem, Vero nieustannie podrywał Lunę, teraz nawet Neville miał dziewczynę i tylko ona została sama, bez żadnych perspektyw na posiadanie partnera. Nie, żeby jej na tym szczególnie zależało, ale wszystko wskazywało na to, że ludzie zaczęli sobie jakoś układać życie, parami wchodzić w dorosłość i nagle zdała sobie sprawę, że jeśli i ona chce choć raz spróbować, to teraz jest na to najlepszy moment.
- Cóż... w takim razie się cieszę.
- Tak? A wyglądasz na co najmniej zmartwioną. Tylko mi nie mów, że byłaś zainteresowana Longbottomem? - uniósł szyderczo jedną brew.
- Nevillem? Nie, po prostu nie spodziewałam się, że Neville i Parvati... przecież znali się tyle lat! - odpowiedziała, kręcąc głową.
- Widocznie wojna jednak zbliża ludzi - parsknął Snape. Właśnie zauważył, że już dawno omówili to, co mieli omówić i powinien wykopać Granger za drzwi, ale nie miał na to ochoty. Bądź co bądź, w chwilach, gdy akurat nie wykłócała się o swoje głupie racje, można z nią było normalnie porozmawiać. Poza tym ostatnio spędzał w jej towarzystwie tyle czasu, że chyba do niego przywykł, ba, wręcz nawet brawkowałoby mu jakiegoś elementu w dniach codziennych, gdyby Granger nagle gdzieś zniknęła. I jednocześnie zdał sobie sprawę, że istotnie, Granger nie wróci tu we wrześniu, zajmie się swoim życiem, może wyprowadzi się gdzies daleko, albo nawet wybierze życie w mugolskim świecie i ten element, który pomału stawał się częścią jego życia, zniknie bezpowrotnie.
- Teraz to pan się zamyślił - wytknęła mu z zadowoleniem.
- Tak, ludzie posiadający intelekt czasem tak mają - odciął się, odzyskawszy bystrość rozumu. - Podsumowując tę całą gadkę umoralniającą - przestań brać sobie do serca wszystkie błędy, a zacznij się na nich uczyć. I przede wszystkim pamiętaj, że niezależnie od tego z kim masz do czynienia, pacjent to przypadek, nie osoba. Wtedy może wreszcie zaczniesz być dobrym lekarzem. - Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, co skrajnie go zaskoczyło.
- Ma pan rację, profesorze. Będę nad tym pracować. To wszystko? - Jej pytanie sprawiło, że poczuł się niekomfortowo. Istotnie, to było wszystko, ale, choć wcale nie chciał, teraz musiał ją stąd odprawić.
- Wszystko - powiedział spokojnie - Przyjdź do mojego gabinetu jutro po pracy, musimy zacząć szybciej pracować nad sprawą dyrektora. Żegnam.
- Do widzenia, panie profesorze - pożegnała się uprzejmie i wyszła, zostawiając go samego, wkurzonego na cały świat, a przede wszystkim na samego siebie. Stary dureń! - skarcił się w myślach.
***
W Norze było pusto, jak nigdy. Widocznie każdy z członków Zakonu dostał jakieś zadanie. Tylko Syriusz siedział w kuchni przy stole.
- Gdzie się wszyscy podziali? - spytała, nalewając sobie herbaty.
- Harry umówił się z Gabrielle, Ron z Cho Chang, Molly jest w szpitalu, a reszta wybyła gdzieś z polecenia Dumbledore'a. Chyba jesteśmy sami - odpowiedział, nie podnosząc nawet wzroku znad gazety.
- Nigdy nie sądziłam, że dożyję dnia, w którym w Norze będzie tak cicho - mruknęła, przeciągnąwszy się.
- Ciężki dzień?
- Dało się przeżyć. Mamy coraz mniej ludzi w szpitalu, więc nie jest źle. Wcześniej było znacznie gorzej.
- To wspaniale. Wygląda na to, że naprawdę wracamy do Normy.
- Dokładnie. I całe szczęście bo...
- Och, byłbym zapomniał! - wpadł jej w słowo i wyciągnął z kieszonki marynarki jakąś kopertę, którą jej podał - To do ciebie. Przyszło po południu. - Dziewczyna pospiesznie otworzyła kopertę, widząc na niej pieczęć z otwartą księgą i gałązką oliwną - symbol Akademii Magomedycznej.
- Przysłali terminy egzaminów - wykrztusiła, po krótkich oględzinach - I specjalizacje... - Syriusz stanął za nią i zaczął zaglądać jej przez ramię.
- Końcówka sierpnia. No, to masz jeszcze trochę czasu.
- Trochę czasu?! To mniej niż miesiąc! Nie zdążę, po prostu nie zdążę się przygotować!
- A pamiętasz, jak bałaś się owutemów? I co? Zdałaś je niemalże najlepiej w historii szkoły! Teraz też sobie poradzisz.
- Egzaminy na magomedycynę to nie to samo, co owutemy... - westchnęła. - Lecę na górę. Muszę się pouczyć - powiedziała i popędziła schodami do swojego pokoju. Syriusz parsknął śmiechem - gdyby nie był Gryfonem, nigdy by jej nie zrozumiał.
Cud, miód i orzeszki!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny. Nie mogę sie doczekac nastepnego. Wreszcie Sev zaczyna coś czuć . Lalalalaal, mogłaby teraz tańczyć ze szczęścia ! :*
Do nastepnego.
Kocham, W.
Tańcz zatem, bowiem faktycznie pomału się rozkręcają ;)
UsuńDzięki za miłe słowo!
" - To chyba jakiś cud, że się po prostu nie odsunął." -jebłam :D TO było genialne .Ja chcę jeszcze :) Sev jaki wkurzony ...no no. I teraz z innej beczki . JA CHCE żeby Miona pracowała w Hogwarcie ...:P ona nie może przecież tak po prostu zostawić Seva. Mam nadzieje ,ze zamieszka w Hogwarcie .Świetnie piszesz
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie :) http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com/
Pozdrowienia ,Weny
Jane
Ciągu dalszego nie zdradzę, zdradzę za to, że jestem wdzięczna za komentarz i że cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńPozdrawiam!
Na wstępie powiem, że masz talent ;) Cóż mogę powiedzieć? Zwykły komentarz zawierający treść "fajny rozdział" chyba tu nie wystarcza. taką perełkę trzeba cenić!!! To był chyba mój ulubiony rozdział ze wszystkich. Ta rozmowa Hermiony ze Snapem osiągnęła poziom mistrzowski. To było genialne. Spodobało mi się parę tekstów, których już nie będę wymieniać, jednakże jestem pewna, że będzie tu takich więcej! Ja już wiem, ja to czuję, że coś między Hermioną i Snapem zaczyna świtać. A gdy powiedziałaś na początku, że w następnych rozdziałąch będzie duuużo Snape'a, to moje oczy były jak dwie monety ... nie mogę się jeszcze pozbyć tego mojego uśmiechu :)) KOchana, czekam jak najprędzej na twoją notkę, która z pewnością będzie tak samo fajnie napisana jak ta! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
P.S. Coś się stało? Dlaczego musisz iść do szpitala? Mam nadzieję że to nic poważnego ... ;)
Bardzo miło mi to czytać, zwłaszcza, że marzę o talencie pisarskim! Choć do poziomu mistrzowskiego tych rozmów jeszcze daleka droga, to bardzo dziękuję ;)
UsuńStało się to, że mdleję systematycznie od 10 lat i szybcy lekarze właśnie znaleźli przyczynę. Nie jest to miłe, ale tragiczne też nie. Pozdrawiam!
Po pierwsze: mam nadzieję że wszystko z twoim zdrowiem będzie ok.
OdpowiedzUsuńPo drugie: kolejny genialny rozdział, dziewczyno masz talent!
Po trzecie: więcej Severusa to jest na co czekam :D
Też mam nadzieję, że nie umrę tak szybko ;) Severus na pewno będzie! Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz bardzo mi miło :)
UsuńRozdział jak zawsze świetny!! Och jak ja kocham takiego Snape'a :)
OdpowiedzUsuńWszystkie kochamy Seva! Dzięki :)
UsuńUwielbiam <3
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej Severusa :D
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i krótkiego pobytu w szpitalu.
Weny.
Pozdrawiam,Lili :)
Za powrót do zdrowia nie dziękuję, coby nie zapeszać. Sev będzie, słowo potteromaniaka ;)
UsuńPozdrawiam również!
Zapewne nigdy w życiu Cię nie widziałam na oczy (przynajmniej tak podejrzewam) a już napewno nigdy ze sobą nie rozmawiałyśmy...
OdpowiedzUsuńDo czego dążę? Przez ten cały czas od kiedy czytam Twoje opowiadania zdążyłam dowiedzieć soę o Tobie wielu istotnych rzeczy!
Masz talent, jesteś inteligentna, lubisz zakazaną miłość (SS/HG, BL/TMR, DM/HG), i przede wszytskim należysz do potterheads :))
No i jesteś bardzo ładna (to Ty na profilowym, tak?)
A co do rozdziału...
Kurde, obiecaj mi jedno!
Następne opowiadanie jakie napiszesz to o Hermionie i Syriuszu! Oni są dla siebie stworzeni, a w połączeniu z Twoim talentem... Mmm <3
I jeszcze Fleur pasuje do Freda :D
Życzę dużo weny!
Odiumortis.
Dla wszystkich ludzi jesteś tak miła, czy powinnam czuć się wyróżniona? I inteligencję mi chwalisz i pisanie i wygląd nawet... a ja z natury taki raczej skromy człowiek jestem :p Jeśli o profilowe chodzi - tak, to ja we własnej osobie. Tyle że w rzeczywistości wyglądam trochę inaczej :p
UsuńWiesz co, w myślach mi czytasz xD Wczoraj właśnie doszłam do wniosku, że chcę napisać Syriusz x Hermiona, serio!
Aha, i jeszcze co do rozmów: jeśli chcesz porozmawiać, to bardzo chętnie! Maila podaję : pauli0497@onet.pl :)
Pozdrawiam!
Ohayo~!
OdpowiedzUsuńCzytam tak, i czytam i stwierdzam, że fajnie piszesz. C: zajebiscie wręcz.
Chciałabym nawiązać do wypowiedzi ODIUMORTIS (SWAG) a propo tego, że jesteś ładna.
Mądrze mówi! Polać jej! :3 ( Grell lesbijka więc się zna ^.^)
Cóż mogę powiedzieć... Zawsze czekam na nowy rozdział u Ciebie więc i teraz idee czekać :3
Miłego i weny!
Grell
Nya~ *.*
Tak!!!! W koncu rozbłysła ta iskierka w sercu Seversa!! :D jestem z kazdym rozdzialem bardziej szczesliwa i w dodatku w nastepnym bedzie duzo PROFESORKA :D Mam nadzieje, ze do konca ich wakacji wymyslisz cos by mogli sie spotykac prawda? ^^ Jesli chodzi o Hermione, pewnie czuje sie troche samotnie, kiedy widzi wokolo tyle par... Dobrze, ze ma jeszcze swoja nauke :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~Sandra