niedziela, 27 października 2013

Rozdział 12



12. No i ruszyliśmy w pełni. Jeśli zdołałyście już sobie przypomnieć wcześniejsze rozdziały, to pamiętacie, o co chodzi z Dumbledorem ;) Cieszę się, że wreszcie do Was wróciłam, ale musicie dać mi jeszcze trochę czasu na nadgonienie.


Ta noc należała do łatwych. Wciąż śniło jej się, że jednak nie zdała owutemów, że pani Pomfrey z niej zrezygnowała i nie było możliwości, by studiowała. Ktoś inny mógłby się w ogóle nie przejmować takim snem, ale nie Hermiona, która w dodatku miała dziś odebrać swoje wyniki od dyrektora. Obudziła się zlana potem i jeszcze bardziej zmęczona niż kładła się spać. Na niczym nie mogła się w pełni skupić, przedmioty wypadały jej z rąk, choć robiła wszystko, by się uspokoić.
 - Spokojnie, moja kochana – powtarzała jej pani Weasley. Jestem pewna, że poszło ci znakomicie. Poza tym… teraz i tak nie miałabyś już wpływu na te wyniki. Jeśli oczywiście byłyby złe, a nie są! – dodała pospiesznie, widząc panikę narastającą w jej oczach.
Teraz to Harry’ego i Rona częściej widywano z książkami, bowiem właśnie Molly zagoniła ich do nauki przed zdaniem owutemów.
 - Mamo, błagam! – jęczał Ron za każdym razem, gdy im o nich przypominała.  – Przecież jesteśmy bohaterami wojennymi, wszędzie dostaniemy pracę.
 - To, że jesteś bohaterem wojennym, nie oznacza, że masz być głupi! – zrugała go mata, zabierając mu sprzed nosa talerz, który Ron miał zamiar wykorzystać do skonsumowania kolejnej góry tostów z dżemem. Harry uczył się tak samo niechętnie, choć odkąd ich praca w Hogwarcie przynosiła widoczne, coraz lepsze efekty, ogółem rzecz biorąc, czuł się lepiej.
Hermiona zgarnęła do torby kilka książek i drugie śniadanie, przygotowane przez panią  Weasley i od razu wskoczyła do kominka. Wiedziała, że dziś spotka się ze Snapem, a mając w pamięci ich ostatnią rozmowę, była to ostatnia rzecz, jakiej chciała. Zdawała sobie sprawę również z tego, że po tym, jak mu ostatnio napyskowała, nie będzie dla niej uprzejmy. Nie, żeby kiedykolwiek był, ale znając jego charakter, mogła być pewna, że Snape postanowił zamienić jej życie w piekło, przynajmniej do momentu, w którym ich drogi, dzięki Merlinowi, rozejdą się na zawsze.
Akurat dziś, gdy dałaby wszystko, by móc zająć się pracą w skrzydle szpitalnym i nie oddawać się własnym spekulacjom na temat swoich wyników, pani Pomfrey oświadczyła jej, że Dumbledore kazał jej przyjść za godzinę do swojego gabinetu.
 - Myślę, że będzie pani zadowolona z rezultatów egzaminu. Ba, mogę nawet powiedzieć, że dokonała pani niemożliwego – powiedziała pielęgniarka z tajemniczym uśmiechem. Hermiona miała nadzieję, że to dobrze.
Czym było owo „niemożliwe”, przekonała się, gdy Dumbledore, gratulując jej szczerze, wręczał karty wyników. Spojrzała na nie i dech jej zaparło – wszystkie owutemy zdała doskonale, ale niemożliwością było uzyskanie stu dwudziestu procent od profesora Snape’a. Przez chwilę miała ochotę na głos oznajmić, że albo Snape zwariował, albo po prostu nie wiedział, komu wpisuje ten wynik do dokumentów. Dyrektor, widząc jej minę, zachichotał.
 - Cóż, tak, jak sądziłem, otrzymała pani lepsze wyniki, niż się pani spodziewała, prawda, panno Granger?
 - Taaak, tak to można ująć – odparła, wciąż nie odrywając wzroku od swoich ocen. Z takim zapleczem Akademia Magomedycyny powinna ją przyjąć z szeroko otwartymi ramionami.
 - Jeszcze raz gratuluję. Muszę przyznać, że to jedne z lepszych wyników, jakie udało się uzyskać uczniom tej szkoły. Mówiąc nieskromnie, przed panią podobne udało się uzyskać tylko mnie i Tomowi Riddle’owi. – Teraz Hermiona spojrzała na niego z miną mówiącą, że nie bardzo cieszy ją fakt, że uzyskała takie same wyniki, jak Voldemort.
Chwilę później drzwi otwarły się z rozmachem i wkroczył przez nie Snape, który skinął Dumbledore’owi, a Hermionę od razu obrzucił niechętnym spojrzeniem.
  - Co ustaliła Granger? – spytał dyrektora. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
  - Och, jeszcze nic nie wspominałem pannie Granger. Właśnie gawędziliśmy sobie o…
 - Świetnie, ale ja nie przyszedłem tu gawędzić z Granger, nawet gdybym miał o czym. Wtajemniczysz ją?
 - Panno Granger – zwrócił się do niej dyrektor, bardzo uprzejmym tonem – jak pani wie, będę potrzebował pani pomocy. Nie chcę zabierać czasu Poppy, i tak pracuje już za dużo, a skoro pani tak świetnie poszły egzaminy, jestem pewien, że sobie pani poradzi. – Tu Snape prychnął znacząco. Hermiona zignorowała to i słuchała dalej. – Czy mógłbym liczyć na panią od strony magomedycznej? Severus oczywiście będzie nad wszystkim czuwał i dbał o eliksiry, a od pani zależałaby kwestia oceny mojego stanu zdrowia i poszukiwania… możliwych rozwiązań, aby go trochę poprawić.
 - Oczywiście, zajmę się tym – powiedziała. Dopiero teraz zwróciła uwagę, że dyrektor wygląda naprawdę słabo i o wiele starzej, niż zwykle. Był blady, nieco przygarbiony i wyraźnie zmęczony. Tylko oczy, błyszczące, jak zwykle, bystrością, zdradzały, że Albus wciąż jest sobą.
 - W takim razie może pani zaczynać od zaraz. Jestem do dyspozycji jeszcze przez jakiś kwadrans, bo muszę się dziś spotkać z Korneliuszem Knotem. – Stała przez chwilę w bezruchu, zanim wymyśliła, co ma robić. Zniecierpliwiony grymas Snape’a wcale jej nie pomagał. Poprosiła dyrektora, by usiadł, wycelowała w niego różdżką i z najwyższym skupieniem zaczęła wypowiadać formuły magomedycznych zaklęć, które trafiały do ciała dyrektora i wylatywały z niego z powrotem ku jej różdżce, rozjarzając jej czubek różnymi kolorami.
 - Zaklęcia sprawdzające nie wykazały żadnych uszkodzeń wewnętrznych ani mechanicznych urazów . Z pańską mentalnością też jest wszystko w porządku… - zmarszczyła brwi w zamyśleniu. – Mogę wiedzieć, co konkretnie panu dolega?
 - Chodzi o to, panno Granger, że poza… słabością, nadzwyczajną słabością mojej magicznej mocy i ja nie zauważam nic innego.
 - Słabość magicznej mocy… Może pan sprecyzować?
- Zwykłe zaklęcia, które do tej pory nie sprawiały mi trudności, nagle sprawiają, że staję się wycieńczony, a o tych potężnych nie ma mowy. Można powiedzieć, że gdybym w tej chwili miał z kimś stanąć do walki, przegrałbym nawet z uczniem, z całym szacunkiem.
 - Gdyby to miało związek z jakimś urazem pozaklęciowym, jedno z zaklęć sprawdzających by to wykazało. Nie mam pojęcia, co może powodować taką słabość, ale nie jest to przyczyna… mająca miejsce w pańskim organizmie. Co pan sądzi, profesorze Snape?
 - Bardzo was przepraszam – odezwał się Dumbledore – ale zaraz zjawi się tu Korneliusz, a nie chciałbym, żeby wieść o mojej… przypadłości, się rozniosła. Byłbym wdzięczny, gdybyście dalszą część dyskusji mogli poprowadzić w gabinecie Severusa. – Grzecznie otworzył przed nimi drzwi, podziękował i pożegnał się. Hermiona przez całą drogę do lochów obmyślała strategie działania co do leczenia Dumbledore’a, za to Snape milczał, pogrążony w przemyśleniach na temat Granger. Swoją drogą temat jego przemyśleń niemiłosiernie go irytował. Musiał jednak przyznać, że jest pod wrażeniem profesjonalizmu  Granger. Zawsze była dokłada i rozważna w poczynaniach naukowych, ale teraz wykazała się także umiejętnością przyznania się do faktu, że czegoś nie wie i musi nad tym popracować. Tego jej zawsze brakowało, co zauważył ze złośliwym uśmiechem.
Gdy znaleźli się w jego gabinecie, bez zbędnych wstępów zaczął rozmowę.
 - Więc?
 - Myślę, że profesora Dumbledore’a trafiła, oczywiście podczas bitwy, jakaś zmodyfikowana, albo czarnomagiczna klątwa, która jest tak skonstruowana, że nie zostawia śladów, albo też ujawnia je tylko pod jakimś konkretnym wpływem.
 - Na przykład?
 - Może jakiś eliksir ujawniający? Jakieś zaklęcie? Sama nie wiem…
  - A dlaczego twierdzisz, że to nie może być… po prostu wyczerpanie? – spytał. Znał odpowiedź, bo sam już zajął się tą teorią. Chciał po prostu sprawdzić, czy Granger potrafi myśleć, gdy nie pomagają jej książki. Szybko okazało się, że, istotnie, potrafi. 
 - Dlatego, że takie zmęczenie po pierwsze trwa określony czas, po drugie efekty poprawy powinny być widoczne po zastosowaniu zwykłego eliksiru pieprzowego, a po trzecie zwykłe zmęczenie nie wpływa na moc magiczną osoby, która w pełni ją rozwinęła – odpowiedziała niemal mechanicznie. W ciągu ostatnich dni spotkała się z tak wieloma rozmowami na temat przypadków medycznych, że musiałaby być skończoną kretynką, by tego nie wiedzieć.
 - No więc masz co robić przez następne tygodnie. Musisz wymyślić jakąś teorię i sposób leczenia. Nie, żebym chciał cię stresować, ale czas w tej sytuacji gra istotną rolę.
 - Zdaję sobie z tego sprawę. Profesorze? Czy to możliwe, że ktoś spowodował takie skutki u profesora Dumbledore’a… nieumyślnie?
 - To znaczy? – przyjrzał się jej badawczo.
 - Czy możliwe jest, żeby ktoś niecelowo zmodyfikował klątwę, a po prostu nieudolnie je rzucił i spowodował takie uszkodzenie, którego nie da się wykryć? – Teraz był już naprawdę pod wrażeniem. Po chwili zastanowienia skinął głową.
 - Niestety, to jest możliwe. Tyle, że w obecnej sytuacji praktycznie niemożliwe do wyleczenia.
Choć sytuacja nie przedstawiała się najlepiej, a Hermiona czuła niemiły ucisk w żołądku na samą myśl o tym, że z tak małym doświadczeniem musi się zająć jakąś nową przypadłością medyczną od podstaw, nie zrezygnowałaby za nic w świecie. Obiecała sobie, że znajdzie sposób, by pomóc dyrektorowi i prędzej niebo runie im wszystkim na głowy, niż ona zawiedzie.

10 komentarzy:

  1. Jestem zachwycona :)) To niemożliwe, jaki pojętny mózg ma Hermiona! :D
    Pozdrawiam i życzę więcej weny, choć nie wiem czy to możliwe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział jak każdy inny z resztą ;3
    Masz fajny sposób pisania. Idealnie ujmujesz
    Snape'a. Zachowujesz kanon. Dwa ostatnie rozdziały są krótkie lecz wspaniałe dopracowane czym nadrabiasz gdyż nie liczy się ilość a jakość.
    Będę czekać na kolejny rozdział.
    Zauroczona twym sposobem pisania,
    Grell.
    Nya~ *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarombiste !! Mam nadzieje ze dropsik bedzie żył.... jak nie to foch XD.Błagam dodaj kolejny rozdział !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż mogę powiedzieć? Jestem Ci wdzięczna. Tyle czekałam i się doczekałam :D
    Cud, miód, malina!
    Tak więc czekam na 13 rozdział!
    Pozdrawiam cieplutko,
    Odiumortis ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piekne:)
    Jestem zachwycona :)
    Cierpliwość się opłaca :)
    Weny:)
    Pozdrawiam,Lili Blue(Potter)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem pod wrażeniem. Masz wielki talent i smykałkę do pisania. Na prawdę .
    Rozdział bardzo mi się podoba, nie mogę się doczekać kolejnego. Mam nadzieję, że nie karzesz nam długo czekać :)
    Pozdrawiam gorąco, W.

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny !! Nie mogę doczekać się następnego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Przestałam tu zaglądać przez brak czasu i teraz dostałam dawkę rehabilitacyjną. :D Świetny rozdział, ale nie spodziewałam się tylu punktów u Snape'a. Życzę weny no i oczywiście czasu na spisanie. ;)
    Pozdrawiam,
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach Gryffindor :D jak zawsze nie ugiety, jestem niemal pewna, ze Hermiona znajdzie przyczyne choroby Albusa i go uzdrowi :) przeciez taka jej praca :D licze tez na duze wsparcie od Severusa, a jak juz przy tym jetemy... Ocenil ja na ponad 100% !!! Tego i ja sie nie spodziewalam, a jednak nie jest dla niego tak "kretynka" :D
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń
  10. Strzelam w ciemno, że klątwa reaguje na dropsy

    Nox

    OdpowiedzUsuń