środa, 11 września 2013

Rozdział 9


9. Czyli w telegraficznym skrócie, jak Granger zbiera plusy u ulubionego profesora, a rzeczony profesor minusy u koleżanki z pracy ;)


Podły nastrój nie opuszczał jej jeszcze długo, ale wieczorem rozweseliła się, gdy do Nory przybyli Syriusz, Bill, Fleur i jej młodsza siostra, Gabrielle. Pani Weasley przyjęła ich ciepło i zaprosiła do stołu. Harry i Ron zaraz wdali się w ożywioną rozmowę z Billem na temat odbudowy Muszelki, która też wycierpiała trochę przez ataki śmierciożerców. Właściwie większość osób rozmawiała tylko o odbudowach, pracy i jej skutkach - aż trudno było uwierzyć, że nikt nie wspominał wojny tak często, jak się tego wszyscy spodziewali. Taki stan rzeczy miał miejsce być może dlatego, że każdy wolał zająć się tym, co będzie, a nie rozdrapywać rany, a może po prostu każdy tak był zaangażowany w odbudowę Anglii, że zwyczajnie tylko to się dla niego liczyło.
W kuchennym kominku huknęło i po chwili z zielonych płomieni wyszli Minerwa i Severus, którzy najwyraźniej nie byli w dobrych humorach.
 - Och, to bardzo miło, że już jesteście! - zapiała radośnie pani Wealsey. - A gdzie Albus?
 - On... ma dużo pracy - powiedziała profesor McGonagall takim tonem, jakby sama siebie chciała skarcić za mówienie nieprawdy. Nikt jednak nie drążył tematu, domyślając się, że to najprawdopodobniej jedna ze spraw z cyklu "Nie pytaj, bo i tak tylko Dumbledore to rozumie".
Hermiona dziabała niemrawo widelcem swojego naleśnika, ale nie miała ochoty go zjeść. Apetyt przeszedł jej tym bardziej, że Snape zajął miejsce obok niej, a ona prawie słyszała jego myśli na temat jej słabości i głupoty po dzisiejszym wybuchu. Snape nie odezwał się jednak, tylko obrzucał wszystkich swoim zwykłym ponurym spojrzeniem.
 - Herbaty, Severusie? - zaproponowała Molly.
 - Poproszę ziołowej, jeśli można - odpowiedział nadzwyczaj grzecznie. Widać pani Weasley po prostu nie dało się nie lubić. McGonagall zaproponowała jej pomoc w kuchni, obrzucając Snape'a gniewnym spojrzeniem. Zdawało się, że zanim tu przyszli, musieli odbyć jakąś sprzeczkę. Hermiona nie zwróciła na to zbytniej uwagi. Właściwie nie zwracała na nic uwagi, wciąż rozpamiętując chwile w skrzydle szpitalnym i dochodząc do coraz mniej pozytywnych wniosków na temat swojej inteligencji.
 - Rozchmurz się trochę, Hermiono - poprosił ją Bill, czochrając jej włosy. 
 - Jasne... - mruknęła Hermiona i wymusiła na sobie uśmiech.
 - Jak chcesz, poproszę Harry'ego i Rona, żeby do ciebie podeszli.
 - Lepiej tego nie rób, Weasley - odezwał się w końcu Snape - wtedy musiałbym zmieniać miejsce, a tu jest mi całkiem wygodnie. - Bill kompletnie zignorował Snape'a i wciąż czekał na odpowiedź Hermiony, która jednak spostrzegła, że Ron jest zajęty gapieniem się na Gabrielle, której Harry najwyraźniej coś tłumaczył. 
 - Nie, dzięki. I tak niedługo będę szła spać, jestem wykończona - oznajmiła, jeszcze raz obdarzając go wymuszonym uśmiechem.
 - A swoją drogą - doskonale się spisaliście. Nora wygląda naprawdę dobrze.
 - Trochę pracy i kilka pożytecznych zaklęć - odpowiedziała.
 - Mimo wszystko, dzięki, że pomogliście - powiedział rudowłosy, poklepał ją po ramieniu i odszedł. Gdy tylko spuścił Hermionę z oczu, ona znów utkwiła w talerzu ponure spojrzenie. Nawet pani Weasley, która przyniosła Snape'owi ziołową herbatę, nie była jej w stanie przekonać, żeby coś zjadła.
 - Musisz być wyjątkowo uparta, Granger, skoro nadal się tym przejmujesz - powiedział Snape, upijając łyk z filiżanki.
 - Chyba po prostu powinnam przemyśleć swoje plany na przyszłość. Na uzdrowicielkę z całą pewnością się nie nadaję.  - Snape przewrócił oczami.
 - Skoro tak pochopnie wyciągasz wnioski, to faktycznie, nie nadajesz się.
 - Pochopnie? - parsknęła ze złością.  - Omal nie zabiłam człowieka.
 - Omal. Ale zapewniam cię, że Dracon żyje i nawet ma się całkiem nieźle.
 - Był pan w skrzydle szpitalnym?
 - Zaskakująca dedukcja, Granger. Byłem. Rozmawiałem z nim. Jest mocno osłabiony i ma problemy z kojarzeniem, ale jak na człowieka, który przeszedł tak poważną operację, wygląda naprawdę dobrze.
 - Cieszę się - oznajmiła pustym głosem.
 - Czy to znaczyło, że masz zamiar zrezygnować ze strasznej depresji i wrócić do żywych? - spytał, unosząc kpiarsko brew.
 - Bardzo śmieszne, panie profesorze - burknęła obrażonym tonem, robiąc przy tym całkiem zabawny grymas. Ze zdziwieniem odnotowała fakt, że Snape nie wściekł się i nie nawrzeszczał na nią, a jedynie obrzucił zbulwersowanym spojrzeniem.
 - Zjedz w końcu tego naleśnika, Granger. Wyglądasz okropnie.
 - Pana też nie można nazwać okazem zdrowia - otaksowała krótkim spojrzeniem jego nader szczupłą sylwetkę i bladą skórę, mocno kontrastującą z głęboką czernią oczu, włosów i szat.
 - Doprawdy, wzruszająca troska. - Hermiona odpowiedziała bardzo wymownym milczeniem.
 - Panie profesorze, dziękuję - wypaliła po chwili, a jego naprawdę to zdziwiło.
 - O czym ty mówisz, Granger?
 - O tym, że pomógł mi pan w gabinecie i pozwolił wrócić do Nory. No i o tym, że nikomu pan nie powiedział, jak się zachowałam - zarumieniła się lekko, co zdradziło, że wstydzi się takiego postępowania. To z kolei spowodowało, że Snape zanotował dla niej w swojej jaźni bardzo duży plus. Niewiele spotkał dziewcząt w jej wieku, które zamiast eksponować swoje słabości, by ktoś postanowił im pomóc, starały się z nimi walczyć. Same.
 - Nie roztkliwiaj się - mruknął, ale Hermiona wcale nie poczuła się urażona. Prawdę mówiąc czuła się pewniej, kiedy Snape zachowywał się... no, właśnie, jak Snape, bo to dzisiejsze zachowanie w ogóle nie pasowało do tego złośliwego, irytującego dupka z lochów, którego znała przez siedem lat.
Hermiona nie mogła zauważyć, że para bystrych, miodowych oczu przygląda im się z nieskrywaną ciekawością. McGonagall była co najmniej zaskoczona faktem, że Snape tak po prostu rozmawia sobie z uczennicą, a już w szczególności, że z Hermioną Granger, której - delikatnie mówiąc - nie cierpiał.
 - Jeśli to cię pocieszy - odezwał się znów Snape - możesz zdać u mnie ten egzamin w sobotę, ale tylko dlatego, że później będę zajęty egzaminami innych uczniów - dodał, chcąc złośliwie zgasić kolejny płomień wdzięczność w oczach Hermiony. - No i oczywiście będziesz mogła zostać w moim gabinecie, by odrobić szlaban.
 - Co? - wyrwało jej się, zanim zdążyła skonsultować język z mózgiem.
 - Ufo - odparł Severus z szelmowskim uśmieszkiem. - Chyba nie zapomniałaś, Granger, że zostałaś ukarana za odnoszenie się do mnie bez odpowiedniego szacunku?
 - Nie, panie profesorze - odparła, starając się, by nie wyczuł, jak bardzo chce go teraz oblać tą jego ziołową herbatką.
 - Świetnie - powiedział, rozkoszując się jej nieumiejętnie skrywaną złością. - W takim razie widzimy się w sobotę o szesnastej na egzaminie, a o 18 na szlabanie. Wymyślę ci jakieś ciekawe zajęcie.
 - Nie wątpię. Panie profesorze - dodała pospiesznie, nie chcąc dawać mu pretekstu do kolejnego szlabanu, za używanie nieodpowiednich zdań do profesora. Snape chętnie dręczyłby ją dalej, ale nadeszła Minerwa, która pochyliła się koło jego ucha i coś szybko do niego wyszeptała. Snape odstawił filiżankę i niechętnie wstał od stołu, skinąwszy na Hermionę, która odpowiedziała mu "dobranoc" takim tonem, jakby życzyła mu otrucia się własnym eliksirem. McGonagall ruszyła za nim, a po krótkim pożegnaniu z gospodynią, zniknęli w kominku. Hermiona nie mogła powstrzymać wrażenia, że oboje byli czymś zaniepokojeni.

Nie pomyliła się. Minerwa i Severus szybkim krokiem skierowali się do gabinetu dyrektora, podali hasło wielkiej kamiennej chimerze, wspięli się po spiralnych stopniach i znaleźli się za drzwiami gabinetu. Dumbledore siedział za swoim biurkiem, bledszy niż zwykle, opierając się o fotel i oddychając ciężko.
 - Wróciliście tak szybko? Przez wzgląd na mnie, prawda? - spytał, uśmiechając się dobrodusznie.
 - Źle się czujesz, Albusie - powiedziała Minerwa, nie pytając go nawet o zdanie.
 - To taki przywilej starego człowieka, czuć się źle i nie martwić z tego powodu.
 - Och, dobrze wiesz, o czym mówię! - fuknęła profesorka. - Czego ci potrzeba?
 - Severusie? - dyrektor spojrzał na niego znad okularów połówek, ale Snape tylko bardziej spochmurniał. Sprawiał wrażenie poirytowanego i zawstydzonego jednocześnie, a więc była to mieszanka, której nikt nigdy wcześniej u niego nie widział.
 - Pracuję nad tym w każdej wolnej chwili, ale najpierw musiałbym umieć dokładnie zbadać...
 - O, właśnie, zbadać! - zapiała Minerwa.  - Zmuszona jestem nalegać, żebyśmy zawiadomili Poppy.
 - Nie, moja droga - powiedział od razu. - Poppy opiekuje się całym skrzydłem szpitalnym, pracuje po dwadzieścia godzin na dobę, ledwie znajduje czas na sen. Nie pozwolę, by dołożono jej pracy i zmartwień. To w ogóle nie wchodzi w grę. Ale mam inny pomysł.
 - Na przykład? - spytała groźnie profesorka, krzyżując ręce na piersi.
 - Myślę, że jest ktoś, kto zna się na magomedycynie, a po owutemach...
 - Na pewno nie - przerwał mu warknięciem Snape, wiedząc, kogo Albus ma na myśli. - Granger nie jest w pełni wykwalifikowanym magomedykiem, a jeśli ja nie potrafię rozpoznać, jaka klątwa, lub jaka ich kombinacja wprawia cię w taki stan, to zapewniam, że głupia siedemnastolatka też nie będzie umiała ci pomóc.
 - Och, jestem pewien, że pannie Granger jej zacięcie zrekompensuje ewentualne braki w wiedzy. A już na pewno nie posądziłbym jej o głupotę.
 - Chyba nie zdajesz sobie sprawy, że o twojej... przypadłości nie przeczyta w żadnej książce, nie wkuje na pamięć formułek i praw, tak, jak to robiła do tej pory. Będzie musiała polegać na sobie. 
 - No wiesz! - oburzyła się Minerwa. - Granger to bardzo inteligentna osoba. Przyznaj, że po prostu nie chcesz, by pomagała ci twoja uczennica!
 - Oczywiście, że nie chcę! Musiałbym być idiotą, żeby chcieć pomocy od pyskatej, przemądrzałej i wiecznie irytującej dziewuchy, która tak mi dopiekła przez ostatnie siedem lat, że wolałbym jej więcej nie oglądać na oczy.
 - A jednak rozmawiałeś z nią w Norze - Minerwa wskazała na niego oskarżycielsko palcem, nie zważając na cichy chichot Dumbledore'a.
 - O stanie Malfoya, którego, jak wiesz, operowała. I omal nie pozbawiła życia. Nadal chcesz, żeby próbowała ratować Albusa?
 - Jak śmiesz! Poza tym jeśli Albus życzy sobie...
 - Moi drodzy! - przerwał nieśmiało ich sprzeczkę Dumbledore. - Jeśli już mowa o Malfoyu... Podziałało? Co z Lucjuszem i Narcyzą?
 - Chyba na wszystkich podziałałaby operacja umierającego syna - prychnął Severus. - Nie jestem w stanie ci obiecać, że nagle się nawrócą, a jeśli nawet to na pewno nie zrobią tego szczerze. Boją się Azkabanu, dobrze wiedzą, że nie mają dokąd uciec ani jak się ukryć. Zrobią wszystko, żeby uniknąć kary, ale wątpię, by kiedykolwiek szczerze nas poparli.
 - Trzeba zrobić wszystko, by tak się stało. Wstrząs mamy już za sobą, teraz czas na przekonanie ich, żeby rozstali się z przeszłością. Zajmiesz się tym?
 - Oczywiście. Moja doba jest przecież dłuższa niż kogokolwiek innego. Mam robić eliksiry, szukać lekarstwa dla ciebie, bawić się w egzaminy i nadzorowanie Granger, a teraz jeszcze zajmować się psychiką Malfoyów! - fuknął, ale zarówno Albus jak i Minerwa wiedzieli, że zrobi to wszystko i to najlepiej, jak umie. Snape już taki był - musiał ponarzekać i powrzeszczeć, ale kiedy już się na coś zdecydował, w uporze i dokładności nie miał sobie równych.
 - Doskonale, Severusie. Dziękuję wam bardzo.
 - A ty? Przecież w zasadzie ci nie pomogliśmy.
 - I póki co, nie jesteście w stanie. Położę się i odpocznę, a rano zażyję eliksir siły. Severusie, proszę cię, żebyś porozmawiał z panną Granger na mój temat, dobrze?
 - Wspaniały moment sobie wybrałeś, bo właśnie stwierdziła, że kończy z magomedycyną, bo jest na to za głupia.
 - A więc Poppy wszystko doskonale przewidziała... - westchnęła Minerwa. - Mam nadzieję, że nie starałeś się jej utwierdzić w tym przekonaniu? - Obrzuciła go groźnym spojrzeniem, gotowa wydrapać mu oczy, jeśli odpowiedź brzmiałaby nie tak, jak powinna.
 - Nie. W przeciwieństwie do Gryfonów, Ślizgoni znają umiar, wiesz? - mruknął, uśmiechając się złośliwie i wyszedł. Minerwa wzniosła oczy do nieba, a potem pożegnała się z Albusem i wyszła. Wszystko wskazywało na to, że Severus Snape nigdy nie wyrośnie z tych słownych przepychanek.

13 komentarzy:

  1. Rozdział dodany dwie minuty temu. A ja przed chwilą właśnie myslałam kiedy będzie nowa notka :)
    Teraz do czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zafadcynowana twoją twórczością :) A tam konwersacja między Sevmione, okazała się prawdziwym mistrzostwem :) Nie mam negatywnych uwag, więc się nie czepiam :P
      Madeline

      Usuń
  2. Tęskniłam i czekałam i się doczekałam. Jak zawsze świetnie :) Twoje Sevmione wychodzi ci genialnie, tak samo jak poprzednie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Albus choruje? Granger ku nieszczęściu Severusa napewno coś znajdzie. W sensie nieszczęściu, że okaże się inteligentniejsza ;D
    Wspaniały rozdział! Czekam na kolejny.
    Odiumortis.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Oczywiście. Moja doba jest przecież dłuższa niż kogokolwiek innego" Och.. muszę to kiedyś użyć we własnym życiu. Severus nie wyrośnie ze słownych przepychanek, ale przecież to właśnie jest w nim takie intrygujące... na każde zdanie potrafi błyskotliwie odpowiedzieć. Dyskusje są wręcz niesamowicie skomponowane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Albus choruje? .... Jenyyy ciekawe co mj jest... "Moja doba jest przecież dłuższa niż kogokolwiek innego" aż sama kiedyś tego stwierdzenia użyje ^^ rozdział swietny:D POZDRAWIAM,LILI:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Łololo ale fajne :) Cudeńko jak zawsze. Musisz mi wybaczyć ,że tak krótko ale ja nie mam talentu do komentarzy .
    Zapraszam do mnie http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dumbledore chory? Ciekawe, co mu jest.
    Hermiona na pewno da sobie radę. :D Severus będzie zawiedziony :D

    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale fajny.. Szkoda mi Hermiony.. Ma nadzieję, że się nie podda.. :)


    Margaret.. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej :) gdzie mogę poczytać jakieś Twoje inne opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej ;) dzisiaj przez przypadek trafiłam na Tw bloga i muszę powiedzieć, że to opowiadanie zapowiada się bardzo dobrze ;) mam nadzieję, że Hermiona szybko się nie podda - poradzi sobie ! ;) I chciałabym by już Sev miał "coś " do Hermiomy - ale wiem... Jeszcze za szybko skoro szykujesz opowiadanie z dużą ilością rozdziałów ;) mam pytanko - ile tak na oko zamierzasz zrobić rozdziałów ? No cóż... W takim razie nie zostaje mi nic innego jak życzyć Tobie weny ;p, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. To straszne slyszac,że ze zdrowiem Albusa jest cos nie tak, mam nadzieje ze Severus, za pewnie z DUZA pomoca Hermiony znajda rozwiazanie... To urocze kiedy Snape utrzymywal Granger przy fakcie, ze nie nalezy od razu rezygnowac. To powinno ja troche podbudowac, po za tym jako Gryfonka powinna mu pokazac w sobie sile :D
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń