wtorek, 17 września 2013

Rozdział 10


10. Z tego miejsca pozdrawiam wszystkich, którzy uczą się tak samo dobrze, jak panna Granger. Produkując rozdział i przypominając sobie siebie piszącą egzaminy gimnazjalne, musiałam parsknąć śmiechem. Czułam się podobnie do Hermiony przed egzaminami, za to po egzaminach byłam pewna, że dementorzy wyssali ze mnie już naprawdę wszystko xD


W dzień egzaminów Hermiona wyglądała przy śniadaniu gorzej, niż Syriusz po dwunastu latach spędzonych w Azkabanie. Była blada, nieobecna, pod oczami miała sińce i mamrotała do siebie, jakby postradała rozum. Ginny wyjaśniła wszystkim, że Hermiona powtarza sobie formułki i zaklęcia, które mogą jej być potrzebne, na co Ron przewrócił oczami.
 - Przecież dobrze wiesz, że zdasz wszystko co najmniej na sto procent, a wcale bym się nie zdziwił, gdybyś zdała lepiej.
  - Ronaldzie! – wybuchła dziewczyna.  – Owutemy to skrót od Okropnie Wyczerpujące Testy Magiczne, co oznacza, że są okropnie wyczerpujące! To nie sumy, na których zadania są banalne, wiesz? Poza tym od ich wyniku zależy moja przyszłość!
 - W porządku! – zawołał, unosząc ręce, jakby się poddawał. – Nie gorączkuj się tak, chciałem tylko dodać ci otuchy.
 - Podzielam zdanie Rona, Hermiono – powiedział nieśmiało Syriusz.   – Myślę, że wszystko będzie dobrze. – Nic na to nie odpowiedziała. Upiła łyk herbaty i weszła do kominka, prosto w szmaragdowe płomienie. Prawie doprowadzone do porządku korytarze szkoły przemierzała wolnym krokiem, starając się uspokoić. Uczyła się wszystkiego, ale wciąż miała wrażenie, że coś pójdzie nie tak. Najbardziej oczywiście obawiała się eliksirów, bo była więcej niż pewna, że Snape zrobi wszystko, żeby oblała.
Jednak nie było tak źle, jak się  spodziewała. Profesor Flitwick był zdumiony zakresem jej znajomości zaklęć zarówno w teorii jak i w praktyce, pani Pomfrey omal nie zaczęła bić brawa, gdy Hermiona bezbłędnie wyrecytowała z pamięci formuły ponad pięćdziesięciu zaklęć leczniczych, zastosowania trzydziestu roślin i czterdziestu dwóch eliksirów, a profesor McGonagall musiała dodać jej dodatkową rolkę pergaminu, by mogła napisać wszystko, czego się nauczyła. Efekt był taki, że gdy dotarła do klasy Snape’a, czuła się o wiele pewniej.
 - Wejdź – powiedział, otwierając przed nią drzwi. – Zajmij miejsce w pierwszej ławce. Najpierw napiszesz egzamin teoretyczny, a później uwarzysz dwa eliksiry. Egzamin zostanie zaliczony dopiero wtedy, gdy odpowiesz dobrze na co najmniej trzy czwarte pytań – oznajmił, kładąc przed nią pergamin z pytaniami.
Hermiona spojrzała na zestaw zadań i z zadowoleniem stwierdziła, że nie ma tu nic, co sprawiłoby jej większy kłopot, choć Snape celowo wybrał najtrudniejsze zagadnienia, przepisy i eliksiry do opisania. Pisała długo, ale tylko dlatego, by mogła zamieścić w teście wszystkie informacje, jakie posiadała. Gdy oddała Snape’owi pergamin zapisany starannym pismem od góry do dołu, zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem. To niemożliwe, żeby wiedziała aż tyle.
 - Teraz koniec części dla kretynów – oznajmił, chcąc jej zrobić na złość. – Masz godzinę na uwarzenie eliksiru na niwelację obrażeń wewnętrznych oraz eliksiru na usuwanie skutków klątwy tnącej. – Skinęła, choć gdy powiedział jej o drugim zadaniu, dreszcz przeszedł jej po plecach. Nie pamiętała wszystkich instrukcji dotyczących sporządzania tego eliksiru, a jeśli popełni choć mały błąd, eliksir będzie do niczego.
 Snape patrzył z zainteresowaniem, jak dziewczyna bezbłędnie, choć bardzo sztywno tworzy pierwszy eliksir. Widać było u niej brak wprawy przy tworzeniu lekarstw, ale jej perfekcja i skupienie bardzo mu się podobały.
Przy drugiej miksturze szło jej  gorzej – widać było, że się denerwowała. Nadal jednak nie popełniła żadnego błędu, co doprowadziło go do swoistego szoku. Pierwszy raz w swojej karierze spotkał się z uczniem zdającym owutemy, który w niczym się nie pomylił. Przeniósł wzrok z kociołka na twarz Granger, na której malowało się okropne zmęczenie. Gdy wreszcie skończyła, wyglądała, jakby stoczyła walkę z górskim trollem.
Bez słowa podszedł i obejrzał jej mikstury. Zapach, kolor i konsystencje miały idealne. Testery wykazały prawidłowe działanie, a co więcej, skorzystała z danych ingrediencji bardzo oszczędnie, tak, jak powinien to robić Mistrz Eliksirów. Snape z niezadowoleniem mruknął, że jest dobrze i zanotował coś w swoim notatniku.
 - Po wszystkie wyniki zgłosisz się w poniedziałek w gabinecie dyrektora – powiedział tonem, który jasno wskazywał na niezadowolenie. Wiedział już, że poszło jej dobrze. Nie, żeby życzył jej oblania i kariery sprzedawcy w sklepie Weasley’ów, ale obawiał się, że po tak dobrych wynikach Granger osiądzie na laurach.
Dopiero gdy skierowała się do drzwi, uprzednio grzecznie dziękując, mógł sobie na niej ulżyć.
 - Dokąd to, Granger? Czyżbyś zapomniała, że masz do odrobienia szlaban? – uśmiechnął się podle.  Hermiona natychmiast przypomniała sobie, że istotnie, swoim zachowaniem zasłużyła na karę i teraz przyszedł czas, by ją odbyć.  Nic jednak nie mogło jej teraz zezłościć, bo spokój, jaki wykluł się w jej umyśle zaraz po zakończeniu egzaminów, był nie do opisania.
 - Co mam robić? – spytała grzecznie.
 - Na razie usiąść na swoim miejscu i posłuchać. – Wykonała polecenie i spojrzała na Snape’a. – Uczysz się magomedycyny, właśnie zdałaś owutemy i, co z przykrością stwierdzam, poszło ci chyba nie najgorzej, w związku z czym mam dla ciebie fascynujące zadanie – powiedział z taką miną, że Hermiona spodziewała się czegoś w stylu „masz wypatroszyć i usmażyć wszystkich uczniów Hogwartu”. – Z jakichś nieznanych nikomu przyczyn profesor Dumbleore okazał się masochistą i chce, żebyś wykorzystała swoje umiejętności właśnie na nim.
 - Profesor Dumbledore jest chory? – spytała zaskoczona.
 - W pewnym sensie. I nie przerywaj mi więcej! W każdym razie chodzi o to, że nie chce o wszystkim powiadamiać pani Pomfrey, a jest mu potrzebny ktoś, kto zna się na magomedcynie. Pewnie pamiętasz, jak bardzo byłaś bezczelna, gdy przyszłaś do mnie po raz pierwszy po eliksiry. A jeśli nie, przypomnę ci, że wtedy bez pytania podeszłaś do stołu, na którym warzyła się pewna mikstura. Obok leżał list, który niewątpliwie przeczytałaś. Wiesz, o czym mowa? – Wiedziała. Chodziło o jadowicie żółty eliksir i notatkę o jemiole kukułczej, którą podpisał nijaki F. Dziewczyna skinęła głową.
 - Autorem tego listu był właśnie Dumbledore. Zlecił mi wykonanie eliksiru, który podziałałby na skutki jakiejś kombinacji klątw, którą ktoś potraktował go podczas ostatniej bitwy. Niestety, mikstura nie zadziałała, podobnie jak kilka innych, dlatego potrzebne są wnikliwe badania. Musisz się tego podjąć.
 - Oczywiście. Zrobię wszystko, co w mojej mocy – Hermiona poczuła się naprawdę dziwnie. Kotłowała się w niej duma i kolejna dawka wielkiego poczucia odpowiedzialności.
 - Mam nadzieję – warknął Snape.
 - Profesorze? Dlaczego właściwie profesor Dumbledore odpisał się jako F? Co to oznacza? – widział, że patrzyła na niego podejrzliwie. Dzięki wszystkim wyczynom i śledztwom razem z Potterem i Weasleyem nabyła osobowość detektywa.
 - Fawkes. To pseudonim dyrektora, którego używał podczas wojny. F to pierwsza litera tego pseudonimu, jeśli nie zauważyłaś, natomiast sam pseudonim to imię feniksa profesora Dumbledore’a.
  - Dlaczego profesor wciąż używa pseudonimu? Przecież wojna już się skończyła…
 - Granger, użyj czasem mózgu! – warknął Snape. – Przez moją pracownię przewija się ostatnio wiele osób z Zakonu i każdy mógłby zobaczyć tą notatkę. Jak myślisz, dlaczego profesor Dumbledore nie chciał, żeby wszyscy dowiedzieli się o jego chorobie? Bo wybuchłaby panika, a wszystkie głąby, z Potterem na czele zaczęłyby mu zawracać głowę i szukać jakichś głupich rozwiązań na własną rękę. Dlatego ty też masz trzymać dziób na kłódkę i skupić się na swojej pracy, jasne?
 - Jasne – odparła krótko, nie bardzo wiedząc, czy powinna się teraz czuć obrażona, czy nie.
 - W takim razie przechodzimy do twojego szlabanu. Aby to było coś nieprzyjemnego i pożytecznego za razem, wysprzątasz moją salę lekcyjną, pracownię i magazyn. Tylko nie waż się czegoś zepsuć. Do roboty  - rozkazał. Od razu wzięła się do pracy, rozmyślając nad swoim zadaniem. Powinna zacząć od najprostszych zaklęć sprawdzających, kilku testerów w postaci eliksiru i oczywiście wywiadu z samym Dumbledorem. Potem poszuka czegoś w książkach i postara się odwrócić działanie klątw.
Była tak pogrążona we własnych myślach, że gdy Snape wszedł do magazynu, musiał ją pacnąć w tył głowy, by go usłyszała.
 - Szlaban zaliczony – fuknął. – Ogłuchłaś?
 - Zamyśliłam się, panie profesorze.
 - Za dużo myślenia na jeden dzień. Twój mały móżdżek może tego nie wytrzymać.
 - Niejednokrotnie wytrzymywał więcej.
 - Szczerze wątpię, by był skalany jakąkolwiek przydatną wiedzą, Granger.
 - Myślę, że ocenianie wszystkich własną miarą jest niemądre. Z całym szacunkiem, profesorze Snape – odpyskowała, a Snape stanął jak wryty.
 - Zważ na to, z kim rozmawiasz!
 - Proszę mi wierzyć na słowo, profesorze, że zważam na to nieustannie.
 - Chyba sobie kpisz! – wyrzucił z siebie, oburzony. – Żaden porządny uczeń nie odzywa się w ten sposób do swojego profesora!
 - Bo żaden porządny profesor nie znęca się tak nad swoimi uczniami.
 - Granger! – ryknął tak, że musiała odsunąć się o krok. – Śmiesz mnie oceniać?! Nie wspominając już o tym, że nie masz żadnego doświadczenia w kwestii nauczania, to jeszcze nie wykazujesz choć krzty szacunku do starszych! Nikt cię nie nauczył kultury?
 - Chce pan coś powiedzieć o moim wychowaniu? – wysyczała gniewnie, rzucając mu rozwścieczone spojrzenie. Od razu wyczuł czuły punkt.
 - Skoro odzywasz się w ten sposób do mnie, to nie chcę wiedzieć, jak traktujesz innych ludzi. Czego więc nauczyli cię rodzice? Gdzie jest to całe ich wychowanie?
 - Moi rodzice wychowali mnie bardzo dobrze i gdyby teraz mnie znali, byliby ze mnie dumni! Na pewno nie chcieliby, żebym dała sobą pomiatać! – Snape skamieniał na ułamek sekundy, ale tylko po to, by zaraz odzyskać swoją zwyczajną pewność.
 - Co to znaczy: gdyby mnie teraz znali?
 - To znaczy, że przed wojną rzuciłam na nich zaklęcie zapomnienia, żeby uchronić ich przed śmierciożercami i przed ewentualnym bólem gdyby… stracili córkę – wyrecytowała, starając się przy tym robić dobrą minę do złej gry. Było jej z tym ciężko. Z własnej woli, za to bez ich zgody, pozbawiła ich pamięci o tym, że mają córkę i że siedemnaście lat swojego życia poświęcili na jej wychowanie. Ta informacja sprawiła, że Snape po raz pierwszy spojrzał na Hermionę Granger z podziwem. Nigdy nawet przez myśl mu nie przeszło, że właśnie ona gotowa będzie na taką trzeźwość myślenia, nawet w obliczu tak trudnego dla niej czynu. Sam fakt, że zdołała poświęcić własne szczęście dla bezpieczeństwa rodziców czynił ją w jego oczach bardzo dojrzałą, wartościową osobą. Nie, żeby teraz ją polubił, bo do tego chyba zwyczajnie nie był zdolny, ale musiał przyznać, że nie była taką kretynką, za jaką ją wcześniej uważał, a raczej za jaką chciał ją uważać, zważywszy na wyjątkowy brak sympatii do jej osoby.
 - Następny szlaban za tydzień. Idź już – powiedział. Nie trzeba jej było dwa razy powtarzać. Wzięła swoje rzeczy i szybko pomknęła do wyjścia, a on jeszcze przez chwilę patrzył na drzwi, które się za nią zamknęły. Jakakolwiek by nie była, zrobiła na nim wrażenie.

10 komentarzy:

  1. Kurczę, Hermiona przed egzaminami ... istny horror :P Lepiej jej nie przeszkadzać, prawda?
    Bardzo mnie rozbawił jeden moment: " - Przecież dobrze wiesz, że zdasz wszystko co najmniej na sto procent, a wcale bym się nie zdziwił, gdybyś zdała lepiej.". Po prostu parsknęłam śmiechem :)
    Rozdział ... był jak zwykle : ciekawy i pełen oryginalności. jak ty to robisz?
    Ja zdaję egzaminy gimnazjalne w tym roku. Myślisz, że mam się czego bać? :))
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, na śmierć zapomniałam wspomnieć, ze ta wymiana zdań Sevmione była ... nie tyle co śmieszna, ale... jedyna w swoim rodzaju :P

      Usuń
  2. Nu nu nu nu nu nu..... fajne wzbudziła w nim pdziw słowem sukces :)
    Pozdrowienia weny
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem czy da jej W czy Z z egzaminów... hm... No i rozwiązało się to tajemnicze F... myślałam, że to będzie ktoś.. z ciemnej strony, a tu jednak Dumbledore. On to zawsze lubił bawić się w tajemnice.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział :-) Hermiona i egzaminy = Apokalipsa :-)
    Super czekam na następny !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach ten stres przed egzaminami ;D
    Zdaje dopiero za rok i sobie wyobrażam jak się będę czuć. ;pp
    Hermiona wyznała Severusowi o swoich rodzicach... Smutna historia ;/
    Ale do Ciebie mam jeszcze jedno pytanie. Napiszesz jeszcze jakieś Dramione? Bo byłam zakochana w Expecto Patronum więc licz na kolejne ;D
    Odiumortis.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny.. Kiedy następny.?


    Margaret..

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałabym Cię zapytać o coś :) Zdradzę, że chodzi o wygląd bloga.
    czy masz GG? jeśli tak, to napisz proszę na 12867730

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz talent :)) Jestem pewna podziwu :)
    Czekam na następne części :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Juz wiem ze Hermona zaliczy, nie ma takiej obcji zeby gdzies popelnila blad :D w dodatku wywarla dobre wrazenie na naszym kochany profesorku ^^ w sumie to nawet dwa razy, z czego niezmiernie sie ciesze hihi jesli chodzi o Dumbledore, niech Hermiona szybko znajdzie jakies lekarstwo…
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń