sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 6


6. Rozdział z cyklu: „gdyby to było w kanonie, Snape zabiłby Granger nie zważając na konsekwencje”. Osobiście uważam za zbrodnie wszystkie opowiadania, w których z Hermiony robi się opanowaną, chłodną i wyniosłą damę rodem z Domu Salazara. Ona jest Gryfonką, na litość boską! P.S. Serdeczne podziękowania dla Was za wszystkie komentarze i liczbę odwiedzin rosnącą w TAKIM tempie!


Dni mijały w zastraszająco szybkim tempie i tak oto połowa lipca zleciała, jak z bicza strzelił. Harry, Ron i Hermiona, podobnie jak cała reszta Zakonu, mieli tyle pracy, że  ledwo odróżniali dzień od nocy. Tymczasem wszystko toczyło się po ich  myśli - Hogwart pomału przypominał zamek, w Ministerstwie zaczęły działać 3 podstawowe urzędy, a liczba poszkodowanych w skrzydle szpitalnym zmniejszyła się ze stu trzydziestu do siedemdziesięciu pięciu. Dumbledore co jakiś czas pojawiał się w Norze, choć wyglądał na bardzo zmęczonego.
 - Teraz musimy zająć się tymi bandytami, którzy więzili Syriusza - oznajmił któregoś ranka dyrektor, gdy pani Weasley akurat podawała śniadanie.
 - Rozmawiałem z nim o tym wiele razy - rzekł zrezygnowany pan Weasley - ale Syriusz nic nie może o nich powiedzieć. Nie rozmawiali przy nim, nie ściągali mu worka z głowy. Co mógł stamtąd zapamiętać? - Dumbledore słusznie wyczuł, że pan Weasley pragnie zapomnieć o tej sprawie, sugerując, że to był po prostu taki bandycki wybryk.
 - Gdyby nie te wycięte na jego ręce litery, może mógłbym o tym zapomnieć... - Harry i Ron z rosnącą uwagą przysłuchiwali się tej rozmowie, co nie uszło uwadze Albusa, który najwyraźniej nie chciał zajmować tym ich głów.
 - Jak się czuje panna Patil, panno Weasley?
 - Z każdym dniem lepiej, panie profesorze - powiedziała z radością rudowłosa.  - Wciąż jest jej przykro, ale je już i sypia normalnie. Wszystko zmierza ku dobremu.
 - Świetnie się pani spisała! Myślę, że za tydzień będzie już mogła pomóc panu Longbottomowi i pani Sprout w pracach przy zniszczonych roślinach.
 - O tak, to by jej na pewno pomogło - stwierdziła Ginny.
 - Cieszę się, że wszystko udaje nam się robić tak sprawnie, chociaż widzę, że niektórzy naprawdę nie mają łatwo - jego spojrzenie padło na Hermionę z nosem w książce o tytule "Eliksiry lecznicze, czyli zmora przyszłego magomedyka".
 - Zbliżają się terminy jej egzaminów - wyjaśniała najmłodsza latorośl Weasleyów - a Hermiona spodziewa się, że profesor Snape nie będzie dla niej łaskawy. - Dumbledore zachichotał, rozbawiony. Już po samej minie dziewczyny widać było, że podczas gdy uczy się tych wszystkich rzeczy, marzy o tym, by w książce znalazła recepturę na truciznę, którą mogłaby poczęstować Severusa. Albus dobrze znał swojego przyjaciela i wiedział, że istotnie, przemagluje Hermionę z najtrudniejszych eliksirów, ale był również pewien, że naprawdę robi to dla jej dobra. Wcale nie chciał jej usadzić, przeciwnie - kiedyś powiedział mu, że uważa, że Granger może zostać naprawdę dobrą uzdrowicielką. I właśnie dlatego tak mu zależało na tym, by zdobyła odpowiednie wykształcenie. Albus zdawał sobie sprawę, że Severus często bywał niesprawiedliwy, a do Gryfonów czuł szczególną antypatię, ale mimo wszystko był dobrym nauczycielem.
Nagle przypomniał sobie coś ważnego.
 - Jeśli już mowa o profesorze Snapie, panno Granger - podniósł nieco głos, by zwrócić jej uwagę. Gdy Hermiona podniosła wzrok, nawet dyrektor oberwał wzrokowym piorunem.
  - O co chodzi, profesorze Dumbledore?
 - Profesor Snape prosił panią, żeby o dwunastej zjawiła się pani w jego pracowni. Podobno ma dla pani jakieś eliksiry potrzebne w skrzydle szpitalnym.
 - Obiecał mi, że będą gotowe na poniedziałek. Dziś mamy środę - fuknęła.
 - Proszę mi wierzyć, że jeśli Severus nie dotrzymał terminu, to miał ku temu bardzo ważne powody.
 - Oczywiście - odpowiedziała, ponownie zatapiając się w lekturze. Coś kazało jej wrócić myślami do tajemniczego F i jego eliksiru z kukułączą jemiołą. Minęło już tyle czasu, od kiedy znalazła informację w pracowni Snape'a, że ktokolwiek to był, na pewno już dostał swój eliksir.

Tego dnia na jej miłosierdzie nie mogli liczyć nawet pacjenci. Chodziła wściekła, jak osa - po raz pierwszy w życiu, akurat przed najważniejszymi egzaminami, miała takie problemy z opanowaniem materiału. I to z eliksirów - przedmiotu, co do którego była pewna, że jego nauczyciel nie udzieli jej żadnej pomocy. Przed najcięższą próbą charakteru stanęła, gdy przyszło jej zbadać Malfoya, którego twarz i głowa nie były już obandażowane - teraz widniały na nich blizny.
 - Jak się czujesz?  - spytała, patrząc uparcie na jego kartę zdrowia.
 - I ty o to pytasz, Granger? Nigdy bym się nie spodziewał - parsknął złośliwie.
 - Wróciło twoje idiotyczne poczucie humoru. Mniemam więc, że już ci lepiej.
 - Niezupełnie. Wciąż dokuczają mi te koszmarne bóle głowy. I cały czas jestem słaby, a przecież pani Pomfrey obiecała mi, że po kilku seriach eliksiru na wzmocnienie poczuję się lepiej. Chciałbym już stąd wyjść.
 - Zapewniam cię, że nie tylko ty chciałbyś, żeby tak się stało - mruknęła zjadliwie.
 - Zauważyłem - syknął, rzucając rozdrażnione spojrzenie na dwie Puchonki z piątego roku, które prawiły na jego temat głośne, bardzo nieprzyjemne uwagi dzień w dzień, odkąd odzyskał pełną przytomność. Hermiona podeszła do niego i zapaliła światełko na końcu swojej różdżki, po czym zajrzała mu w oczy i usta. Niby wszystko było w porządku, ale, jej zdaniem, źrenice reagowały trochę za wolno na zmianę oświetlenia. Test z wodzeniem wzrokiem za palcem również nie wypadł pomyślnie - Malfoy miał wyraźne problemy ze skoncentrowaniem się na jednym punkcie, a to ją już poważnie zaniepokoiło.
 - Miewasz mroczki przed oczami? Słabniesz, albo mdlejesz?
 - Chyba sobie kpisz, Granger - fuknął ze złością.
 - Pytam cię o to, jako uzdrowicielka, nie jako Granger. I jeśli nie zauważyłeś, robię to po to, żeby ci pomóc. - Ta krótka przemowa przyniosła odpowiedni skutek, bo Draco przyznał się do zasłabnięć i braku kontroli nad swoją równowagą.
 - Co mi jest? - spytał, widząc, jak Hermiona zapisuje coś w swoim notatniku, marszcząc przy tym brwi.
 - Zdaje się, że od dziś będzie się tobą zajmować pani Pomfrey. Gdyby to był wstrząs mózgu, objawy byłyby trochę inne... Przykro mi Malfoy, ale to może być coś poważnego.
 - Czy ja umrę?! - pisnął głębokim falsetem.
 - Och, przestań histeryzować! - zaraz przyjdzie do ciebie pani Pomfrey - powiedziała, po czym zerknęła na zegarek. Za pięć minut miała być w sali Snape'a, a jeśli nie chciała się spóźnić, musiała już wyjść. Poinformowała szybko panią Pomfrey o stanie Dracona i szybko zaczęła zbiegać po schodach, przeskakując po dwa stopnie. Do lochów dotarła na czas. Zapukała. Otworzył jej Snape, choć dziś nawet on wyglądał na mniej wściekłego niż zwykle opanowana Gryfonka. Weszła do środka, po krótkim i mało przyjaznym "dzień dobry".
 - Czyżby gorszy dzień, panno Granger?
 - Ależ skąd. Po prostu cieszę się ze spotkania z panem - wypaliła, nim zdążyła ugryźć się w język. Cały dzień była tykającą bombą zegarową, a że jej wybuch niefortunnie przypadł na czas spotkania z Mistrzem Eliksirów, to już inna bajka.
 - Waż słowa, Granger - warknął, prostując się, jak struna.
 - Dostanę te eliksiry?
 - Nie, dopóki nie usłyszę przeprosin za twoje zachowanie.
 - Przepraszam - rzuciła w przestrzeń, przewracając oczami. To najwyraźniej nie zadowoliło profesora, bo wciąż stał nieruchomo. To jego spotkanie z Hermioną Granger miało się zapisać wielkimi, czerwonymi literami w kalendarzu kariery nauczycielskiej Severusa Snape'a.
 - Przypuszczam, że chcesz zdać te egzaminy, Granger. Czy nie uważasz zatem, że takie traktowanie swojego egzaminatora jest co najmniej nierozsądne?
 - Pan mnie szantażuje?
 - Owszem - odparł, bez cienia zmieszania w głosie.
 - Nie ma pan prawa!
 - Jestem nauczycielem, a ty uczennicą, więc mam prawo robić, co mi się podoba.
 - A słyszał pan o czymś takim, jak etyka pracy, panie profesorze? - nacisk padł na ostatnie słowo.
 - A czy ty słyszałaś o czymś takim, jak kultura osobista, panno Granger? - nie zamierzał dać jej za wygraną.
 - Tracimy czas, profesorze Snape. Przyszłam tu po eliksiry, ale skoro tak wygląda sprawa, to poproszę kogoś innego, żeby się po nie zgłosił - powiedziała i skierowała się do drzwi. Wtedy stało się coś, czego się absolutnie nie spodziewała: Snape machnął różdżką i drzwi zaryglowały się z głośnym chrobotem.
 - Nie wyjdziesz stąd, dopóki nie usłyszę należnych mi przeprosin!
 - Chyba nie chce pan, żebym tu zamieszkała? - prychnęła, uśmiechając się kpiąco. Widok Hermiony pyskującej w ten sposób nauczycielowi z całą pewnością wprawiłby Harry'ego i Rona w dziką euforię.
 - GRANGER! - ryknął Snape, który zbladł z wściekłości. Jeszcze żaden uczeń... jeszcze nigdy... NIKT się tak do niego nie odzywał! -  Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że przecież nie mógł jej odebrać miliarda punktów i zadać mnóstwo pracy domowej, ani nawet oblać jej egzaminu bez podstaw, a że dobrze się do nich przygotuje, tego był pewien. Została mu tylko jedna możliwość. - Szlaban! Szlaban w każdą sobotę do końca wakacji, rozumiesz?!
 - Co to, to nie! Nie jestem pańską uczennicą i nie może pan...
 - Tu się mylisz! - wykrzyknął, celując w nią oskarżycielsko palcem. - Dopóki nie zdałaś owutemów, wciąż figurujesz w szkolnych aktach jako moja UCZENNICA, a więc mam pełne prawo zadać ci szlaban, a ponieważ we wrześniu nie będziesz się tu już uczyła, szlaban odrobisz w wakacje! - Po tym wszystkim wyglądał, jakby gwiazdka przyszła o pół roku wcześniej, zaś Hermiona posiniała z bezradnej wściekłości. Chyba tylko cud i nerwy ze stali pozwoliły jej nie zamordować tego wstrętnego dupka tu i teraz. Dobrze wiedział, że ma bardzo mało czasu, a z mieszkańcami Nory widuje się od wielkiego dzwonu, a śmiał jeszcze zadać jej szlaban! Nie czekając na pozwolenie, wzięła ze stołu kosz z eliksirami, otworzyła sobie drzwi zaklęciem, po czym pchnęła je kopniakiem i wyszła. Snape oniemiał - nigdy w życiu nie spodziewałby się takich wybuchów u Granger. Teraz wiedział jednak, że dręczenie tej dziewczyny w każdą sobotę sprawi, że to będą jedne z lepszych wakacji w jego życiu. Nie, żeby jakoś specjalnie nie udały mu się wszystkie poprzednie, ale te zapowiadały się naprawdę wyśmienicie.

Kiedy Hermiona wróciła do Nory, wszyscy już spali. No, prawie wszyscy, bo w pokoju Freda i Georga paliła się jedna mała lampka. Na jednym łóżku siedział Fred, zaś na drugim Tonks, dygocząca ze złości.
 - Jak on może mnie tak traktować?! - powtórzyła po raz setny tej nocy, jakby to Weasley był winien jej kłótni z Remusem.  - Uważa, że jestem gorsza, bo nie mam tyle doświadczenia? Bo jestem młodsza? Pfff! Wolne żarty!
 - Może wcale tak nie uważa, tylko po prostu martwi się o ciebie?
 - Fred, na litość boską! Wojna się skończyła, a on wciąż mnie kontroluje, sprawdza, kłóci się o wszystko, o co może, a kiedy staram się żartem załagodzić sytuacje, mówi, że jestem niepoważna! Czasami mam wrażenie, że on to wszystko robi celowo po to, żeby mnie wkurzyć.
 - A próbowałaś z nim porozmawiać na spokojnie? - spytał chłopak, uśmiechając się do niej pogodnie w geście pocieszenia. Tonks spojrzała na niego zdziwiona - Fred Weasley, który proponuje jakieś spokojne rozwiązania? Tego by się nie spodziewała.
 - Może, ale uwierz mi, opornie to idzie. Myślę, że Remus i ja mamy po prostu skrajnie różne spojrzenie na związek. On myśli o stabilizacji, spokoju, mocnym przywiązaniu i naprawdę zbyt dużej dawce zainteresowania, a ja potrzebuję... cóż, przede wszystkim przestrzeni, odrobiny rozrywki, ciągłych zmian! Taka już jestem... Och, przepraszam, pewnie nie możesz już tego słuchać, co?
 - Nie - odparł szczerze Fred, któremu było jej zwyczajnie żal. - Wiesz co, Tonks? Myślę, że to niestety wynika z różnicy wieku. Ale przecież możecie się jakoś dogadać. Razem przeszliście wojnę, spędziliście ze sobą ponad dwa lata... Szkoda by było to zmarnować.
 - Myślisz? - spytała, spuściwszy wzrok. Chłopak pokiwał głową, po czum usiadł obok i przytulił ją opiekuńczo. Po raz pierwszy widział Tonks w takim stanie, a że ona sama wiele razy pocieszała go podczas wojny, gdy było mu to najbardziej potrzebne, nie mógł jej się teraz nie odwdzięczyć.

13 komentarzy:

  1. No, no... Granger zaszalała :D Ja również nie lubie jak się z niej robi na sile Ślizgonkę, a często tak występuje.
    Szczerze? Tonks nawet pasowaliby do Freda. Lubie ich bardzo bardzo, no i razem tworzą wybuchową i zabawną mieszankę, ale tacy są najfajniejsi. Nie to żebym coś miała do Remusa, ale wole Freda ;P
    Hermiona co tydzień szlaban, będzie sie działo :)
    Czekam na rozdział 7 i weny życzę <3
    Odiumortis.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie się działo :D Granger gryfonska to jest to :D szczerze nie wyobrażam sobie Tonks i Lubina którzy się kloca, nie wiem to nie na moja wyobraźnię, ale Twoja twórczość wiec ciekawa jestem jak to się rozwinie ;) Weny:D Pozdrawiam,Lili:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hymm... Lupin i Tonks którzy się kłóca? No no spotykam sie z czymś takim po raz pierwszy ale jak jest oryginalnie to jest dobrze ;) opowiadanie zanosi sie ciekawie wiec z chceci bede czytała.
    Zapraszam do mnie parring Sev+ wymyslona postać(bratanica Dumbledore'a)
    http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tonks i fred...dziwnie mi. No ale zobaczymy co z tego wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to Snape ma uciechę. :D Jej, nie mogę się doczekać tych szlabanów. ^^ Kłótnia Tonks i Lupina jest niepokojąca. Ale zobaczymy co z tego wyniknie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hermiona była genialna! Zachowała się jak rasowa Gryfonka! :D Poprawiłaś mi humor tą wymianą zdań. :) Snape będzie miał baaardzo udane wakacje :D Nie mogę się doczekać ich dalszych losów. :) Piszesz świetne Sevmione. :) Jesteś drugą mroczną88. :) Ale nie rozdzielisz Tonks i Remusa?
    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak... wściekły Snape to jest to co lubię :-) Hermiona najwidoczniej jest bardzo pewna siebie przy nauczycielu choć ja bym na jej miejscu troszkę się uspokoiła. W końcu on był Śmierciożercą. Nie wiadomo czy coś mu nie strzeli do głowy i nie wybuchnie furią. Ciągle dręczy mnie ten eliksir.. dla kogo on jest robiony??

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszy raz spotykam się z kłótnią Lupina i Tonks , ale jest super :-) Przeczytałam wszystko i nie mogę doczekać się następnego rozdziału :-)

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Prooosze.!!
    Nie wiem JAK ale fajnie by było gdyby Tonks była z Fredem. :-P
    Wiem, wiem, wiem że to dziwne, ale jeśli Sev może być z Hermioną no to chyba Tonks nic się nie staniee.^^

    Zaczytana i zakochana po uszy we wszystkich "ślizgońskich bogas seksu" xDD
    Scareed.

    PS.: chyba nigdy nie przestane z tym teksteem. xDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *"ślizgońskich bogach seksu" xDD
      sorki za pomyłkę. :D

      Usuń
  10. Hermiona sie rozkręca;) uwielbiam takie kłotnie, bądź przepychanki słowne;) widac ze dziewczyna ma typowo gryfoński charakterek a i Snape nie jest jakas cieplą kluchą.
    Tonks klóci sie z Lupinem...Fred pociesza Tonks...ale chyba nie zamierzasz ich ze sobą spiknąć?

    www.swiatlocienn.blog.pl zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  11. No tak egzamin z eliksirow to nie prosta rzecz, zwaszcza z naszym radosnym profesorem :D cala ta sytuacja sprowadzila nam konfrontacje Hermiona vs Severus, w pewnych momentach sama otwieralam buzie z niedowierzenia :D Ganger zarobił sie szlaban, a Snape'owi olbrzymia satysfakcja xD nie wliczajac tego, martwie sie o zwiazek Tonks i Remusa mam nadzieje ze wszytko wroci do normy razem ze zdrowiem Draco :) Rozdzial cud malinka hihi
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń