6. Rozdział z cyklu: „gdyby to było w kanonie, Snape
zabiłby Granger nie zważając na konsekwencje”. Osobiście uważam za zbrodnie
wszystkie opowiadania, w których z Hermiony robi się opanowaną, chłodną i
wyniosłą damę rodem z Domu Salazara. Ona jest Gryfonką, na litość boską! P.S. Serdeczne podziękowania dla Was za wszystkie komentarze i liczbę odwiedzin rosnącą w TAKIM tempie!
Dni mijały w zastraszająco szybkim tempie i tak oto
połowa lipca zleciała, jak z bicza strzelił. Harry, Ron i Hermiona, podobnie
jak cała reszta Zakonu, mieli tyle pracy, że
ledwo odróżniali dzień od nocy. Tymczasem wszystko toczyło się po
ich myśli - Hogwart pomału przypominał
zamek, w Ministerstwie zaczęły działać 3 podstawowe urzędy, a liczba
poszkodowanych w skrzydle szpitalnym zmniejszyła się ze stu trzydziestu do
siedemdziesięciu pięciu. Dumbledore co jakiś czas pojawiał się w Norze, choć
wyglądał na bardzo zmęczonego.
- Teraz musimy zająć się tymi bandytami,
którzy więzili Syriusza - oznajmił któregoś ranka dyrektor, gdy pani Weasley
akurat podawała śniadanie.
- Rozmawiałem z nim o tym wiele razy - rzekł
zrezygnowany pan Weasley - ale Syriusz nic nie może o nich powiedzieć. Nie
rozmawiali przy nim, nie ściągali mu worka z głowy. Co mógł stamtąd zapamiętać?
- Dumbledore słusznie wyczuł, że pan Weasley pragnie zapomnieć o tej sprawie,
sugerując, że to był po prostu taki bandycki wybryk.
- Gdyby nie te wycięte na jego ręce litery,
może mógłbym o tym zapomnieć... - Harry i Ron z rosnącą uwagą przysłuchiwali
się tej rozmowie, co nie uszło uwadze Albusa, który najwyraźniej nie chciał
zajmować tym ich głów.
- Jak się czuje panna Patil, panno Weasley?
- Z każdym dniem lepiej, panie profesorze -
powiedziała z radością rudowłosa. -
Wciąż jest jej przykro, ale je już i sypia normalnie. Wszystko zmierza ku
dobremu.
- Świetnie się pani spisała! Myślę, że za
tydzień będzie już mogła pomóc panu Longbottomowi i pani Sprout w pracach przy
zniszczonych roślinach.
- O tak, to by jej na pewno pomogło -
stwierdziła Ginny.
- Cieszę się, że wszystko udaje nam się robić
tak sprawnie, chociaż widzę, że niektórzy naprawdę nie mają łatwo - jego
spojrzenie padło na Hermionę z nosem w książce o tytule "Eliksiry
lecznicze, czyli zmora przyszłego magomedyka".
- Zbliżają się terminy jej egzaminów - wyjaśniała
najmłodsza latorośl Weasleyów - a Hermiona spodziewa się, że profesor Snape nie
będzie dla niej łaskawy. - Dumbledore zachichotał, rozbawiony. Już po samej
minie dziewczyny widać było, że podczas gdy uczy się tych wszystkich rzeczy,
marzy o tym, by w książce znalazła recepturę na truciznę, którą mogłaby
poczęstować Severusa. Albus dobrze znał swojego przyjaciela i wiedział, że
istotnie, przemagluje Hermionę z najtrudniejszych eliksirów, ale był również
pewien, że naprawdę robi to dla jej dobra. Wcale nie chciał jej usadzić,
przeciwnie - kiedyś powiedział mu, że uważa, że Granger może zostać naprawdę
dobrą uzdrowicielką. I właśnie dlatego tak mu zależało na tym, by zdobyła
odpowiednie wykształcenie. Albus zdawał sobie sprawę, że Severus często bywał
niesprawiedliwy, a do Gryfonów czuł szczególną antypatię, ale mimo wszystko był
dobrym nauczycielem.
Nagle przypomniał
sobie coś ważnego.
- Jeśli już mowa o profesorze Snapie, panno
Granger - podniósł nieco głos, by zwrócić jej uwagę. Gdy Hermiona podniosła
wzrok, nawet dyrektor oberwał wzrokowym piorunem.
- O co chodzi, profesorze Dumbledore?
- Profesor Snape prosił panią, żeby o
dwunastej zjawiła się pani w jego pracowni. Podobno ma dla pani jakieś eliksiry
potrzebne w skrzydle szpitalnym.
- Obiecał mi, że będą gotowe na poniedziałek.
Dziś mamy środę - fuknęła.
- Proszę mi wierzyć, że jeśli Severus nie
dotrzymał terminu, to miał ku temu bardzo ważne powody.
- Oczywiście - odpowiedziała, ponownie
zatapiając się w lekturze. Coś kazało jej wrócić myślami do tajemniczego F i
jego eliksiru z kukułączą jemiołą. Minęło już tyle czasu, od kiedy znalazła
informację w pracowni Snape'a, że ktokolwiek to był, na pewno już dostał swój
eliksir.
Tego dnia na jej
miłosierdzie nie mogli liczyć nawet pacjenci. Chodziła wściekła, jak osa - po
raz pierwszy w życiu, akurat przed najważniejszymi egzaminami, miała takie
problemy z opanowaniem materiału. I to z eliksirów - przedmiotu, co do którego
była pewna, że jego nauczyciel nie udzieli jej żadnej pomocy. Przed najcięższą
próbą charakteru stanęła, gdy przyszło jej zbadać Malfoya, którego twarz i
głowa nie były już obandażowane - teraz widniały na nich blizny.
- Jak się czujesz? - spytała, patrząc uparcie na jego kartę
zdrowia.
- I ty o to pytasz, Granger? Nigdy bym się nie
spodziewał - parsknął złośliwie.
- Wróciło twoje idiotyczne poczucie humoru.
Mniemam więc, że już ci lepiej.
- Niezupełnie. Wciąż dokuczają mi te koszmarne
bóle głowy. I cały czas jestem słaby, a przecież pani Pomfrey obiecała mi, że
po kilku seriach eliksiru na wzmocnienie poczuję się lepiej. Chciałbym już stąd
wyjść.
- Zapewniam cię, że nie tylko ty chciałbyś,
żeby tak się stało - mruknęła zjadliwie.
- Zauważyłem - syknął, rzucając rozdrażnione
spojrzenie na dwie Puchonki z piątego roku, które prawiły na jego temat głośne,
bardzo nieprzyjemne uwagi dzień w dzień, odkąd odzyskał pełną przytomność.
Hermiona podeszła do niego i zapaliła światełko na końcu swojej różdżki, po
czym zajrzała mu w oczy i usta. Niby wszystko było w porządku, ale, jej
zdaniem, źrenice reagowały trochę za wolno na zmianę oświetlenia. Test z
wodzeniem wzrokiem za palcem również nie wypadł pomyślnie - Malfoy miał wyraźne
problemy ze skoncentrowaniem się na jednym punkcie, a to ją już poważnie
zaniepokoiło.
- Miewasz mroczki przed oczami? Słabniesz,
albo mdlejesz?
- Chyba sobie kpisz, Granger - fuknął ze
złością.
- Pytam cię o to, jako uzdrowicielka, nie jako
Granger. I jeśli nie zauważyłeś, robię to po to, żeby ci pomóc. - Ta krótka
przemowa przyniosła odpowiedni skutek, bo Draco przyznał się do zasłabnięć i
braku kontroli nad swoją równowagą.
- Co mi jest? - spytał, widząc, jak Hermiona
zapisuje coś w swoim notatniku, marszcząc przy tym brwi.
- Zdaje się, że od dziś będzie się tobą
zajmować pani Pomfrey. Gdyby to był wstrząs mózgu, objawy byłyby trochę inne...
Przykro mi Malfoy, ale to może być coś poważnego.
- Czy ja umrę?! - pisnął głębokim falsetem.
- Och, przestań histeryzować! - zaraz
przyjdzie do ciebie pani Pomfrey - powiedziała, po czym zerknęła na zegarek. Za
pięć minut miała być w sali Snape'a, a jeśli nie chciała się spóźnić, musiała
już wyjść. Poinformowała szybko panią Pomfrey o stanie Dracona i szybko zaczęła
zbiegać po schodach, przeskakując po dwa stopnie. Do lochów dotarła na czas.
Zapukała. Otworzył jej Snape, choć dziś nawet on wyglądał na mniej wściekłego
niż zwykle opanowana Gryfonka. Weszła do środka, po krótkim i mało przyjaznym
"dzień dobry".
- Czyżby gorszy dzień, panno Granger?
- Ależ skąd. Po prostu cieszę się ze spotkania
z panem - wypaliła, nim zdążyła ugryźć się w język. Cały dzień była tykającą
bombą zegarową, a że jej wybuch niefortunnie przypadł na czas spotkania z
Mistrzem Eliksirów, to już inna bajka.
- Waż słowa, Granger - warknął, prostując się,
jak struna.
- Dostanę te eliksiry?
- Nie, dopóki nie usłyszę przeprosin za twoje
zachowanie.
- Przepraszam - rzuciła w przestrzeń,
przewracając oczami. To najwyraźniej nie zadowoliło profesora, bo wciąż stał
nieruchomo. To jego spotkanie z Hermioną Granger miało się zapisać wielkimi,
czerwonymi literami w kalendarzu kariery nauczycielskiej Severusa Snape'a.
- Przypuszczam, że chcesz zdać te egzaminy,
Granger. Czy nie uważasz zatem, że takie traktowanie swojego egzaminatora jest
co najmniej nierozsądne?
- Pan mnie szantażuje?
- Owszem - odparł, bez cienia zmieszania w
głosie.
- Nie ma pan prawa!
- Jestem nauczycielem, a ty uczennicą, więc
mam prawo robić, co mi się podoba.
- A słyszał pan o czymś takim, jak etyka
pracy, panie profesorze? - nacisk padł na ostatnie słowo.
- A czy ty słyszałaś o czymś takim, jak
kultura osobista, panno Granger? - nie zamierzał dać jej za wygraną.
- Tracimy czas, profesorze Snape. Przyszłam tu
po eliksiry, ale skoro tak wygląda sprawa, to poproszę kogoś innego, żeby się
po nie zgłosił - powiedziała i skierowała się do drzwi. Wtedy stało się coś,
czego się absolutnie nie spodziewała: Snape machnął różdżką i drzwi zaryglowały
się z głośnym chrobotem.
- Nie wyjdziesz stąd, dopóki nie usłyszę
należnych mi przeprosin!
- Chyba nie chce pan, żebym tu zamieszkała? -
prychnęła, uśmiechając się kpiąco. Widok Hermiony pyskującej w ten sposób
nauczycielowi z całą pewnością wprawiłby Harry'ego i Rona w dziką euforię.
- GRANGER! - ryknął Snape, który zbladł z
wściekłości. Jeszcze żaden uczeń... jeszcze nigdy... NIKT się tak do niego nie
odzywał! - Najgorszy w tym wszystkim był
fakt, że przecież nie mógł jej odebrać miliarda punktów i zadać mnóstwo pracy
domowej, ani nawet oblać jej egzaminu bez podstaw, a że dobrze się do nich przygotuje,
tego był pewien. Została mu tylko jedna możliwość. - Szlaban! Szlaban w każdą
sobotę do końca wakacji, rozumiesz?!
- Co to, to nie! Nie jestem pańską uczennicą i
nie może pan...
- Tu się mylisz! - wykrzyknął, celując w nią
oskarżycielsko palcem. - Dopóki nie zdałaś owutemów, wciąż figurujesz w
szkolnych aktach jako moja UCZENNICA, a więc mam pełne prawo zadać ci szlaban,
a ponieważ we wrześniu nie będziesz się tu już uczyła, szlaban odrobisz w
wakacje! - Po tym wszystkim wyglądał, jakby gwiazdka przyszła o pół roku
wcześniej, zaś Hermiona posiniała z bezradnej wściekłości. Chyba tylko cud i
nerwy ze stali pozwoliły jej nie zamordować tego wstrętnego dupka tu i teraz.
Dobrze wiedział, że ma bardzo mało czasu, a z mieszkańcami Nory widuje się od wielkiego
dzwonu, a śmiał jeszcze zadać jej szlaban! Nie czekając na pozwolenie, wzięła
ze stołu kosz z eliksirami, otworzyła sobie drzwi zaklęciem, po czym pchnęła je
kopniakiem i wyszła. Snape oniemiał - nigdy w życiu nie spodziewałby się takich
wybuchów u Granger. Teraz wiedział jednak, że dręczenie tej dziewczyny w każdą
sobotę sprawi, że to będą jedne z lepszych wakacji w jego życiu. Nie, żeby
jakoś specjalnie nie udały mu się wszystkie poprzednie, ale te zapowiadały się
naprawdę wyśmienicie.
Kiedy Hermiona
wróciła do Nory, wszyscy już spali. No, prawie wszyscy, bo w pokoju Freda i
Georga paliła się jedna mała lampka. Na jednym łóżku siedział Fred, zaś na
drugim Tonks, dygocząca ze złości.
- Jak on może mnie tak traktować?! -
powtórzyła po raz setny tej nocy, jakby to Weasley był winien jej kłótni z
Remusem. - Uważa, że jestem gorsza, bo
nie mam tyle doświadczenia? Bo jestem młodsza? Pfff! Wolne żarty!
- Może wcale tak nie uważa, tylko po prostu
martwi się o ciebie?
- Fred, na litość boską! Wojna się skończyła,
a on wciąż mnie kontroluje, sprawdza, kłóci się o wszystko, o co może, a kiedy
staram się żartem załagodzić sytuacje, mówi, że jestem niepoważna! Czasami mam
wrażenie, że on to wszystko robi celowo po to, żeby mnie wkurzyć.
- A próbowałaś z nim porozmawiać na spokojnie?
- spytał chłopak, uśmiechając się do niej pogodnie w geście pocieszenia. Tonks
spojrzała na niego zdziwiona - Fred Weasley, który proponuje jakieś spokojne
rozwiązania? Tego by się nie spodziewała.
- Może, ale uwierz mi, opornie to idzie.
Myślę, że Remus i ja mamy po prostu skrajnie różne spojrzenie na związek. On
myśli o stabilizacji, spokoju, mocnym przywiązaniu i naprawdę zbyt dużej dawce
zainteresowania, a ja potrzebuję... cóż, przede wszystkim przestrzeni, odrobiny
rozrywki, ciągłych zmian! Taka już jestem... Och, przepraszam, pewnie nie
możesz już tego słuchać, co?
- Nie - odparł szczerze Fred, któremu było jej
zwyczajnie żal. - Wiesz co, Tonks? Myślę, że to niestety wynika z różnicy
wieku. Ale przecież możecie się jakoś dogadać. Razem przeszliście wojnę,
spędziliście ze sobą ponad dwa lata... Szkoda by było to zmarnować.
- Myślisz? - spytała, spuściwszy wzrok.
Chłopak pokiwał głową, po czum usiadł obok i przytulił ją opiekuńczo. Po raz
pierwszy widział Tonks w takim stanie, a że ona sama wiele razy pocieszała go
podczas wojny, gdy było mu to najbardziej potrzebne, nie mógł jej się teraz nie
odwdzięczyć.
No, no... Granger zaszalała :D Ja również nie lubie jak się z niej robi na sile Ślizgonkę, a często tak występuje.
OdpowiedzUsuńSzczerze? Tonks nawet pasowaliby do Freda. Lubie ich bardzo bardzo, no i razem tworzą wybuchową i zabawną mieszankę, ale tacy są najfajniejsi. Nie to żebym coś miała do Remusa, ale wole Freda ;P
Hermiona co tydzień szlaban, będzie sie działo :)
Czekam na rozdział 7 i weny życzę <3
Odiumortis.
Przepraszam za błędy, ale pisze w pośpiechu :)
UsuńBędzie się działo :D Granger gryfonska to jest to :D szczerze nie wyobrażam sobie Tonks i Lubina którzy się kloca, nie wiem to nie na moja wyobraźnię, ale Twoja twórczość wiec ciekawa jestem jak to się rozwinie ;) Weny:D Pozdrawiam,Lili:D
OdpowiedzUsuńHymm... Lupin i Tonks którzy się kłóca? No no spotykam sie z czymś takim po raz pierwszy ale jak jest oryginalnie to jest dobrze ;) opowiadanie zanosi sie ciekawie wiec z chceci bede czytała.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie parring Sev+ wymyslona postać(bratanica Dumbledore'a)
http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com/
Tonks i fred...dziwnie mi. No ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuńNo to Snape ma uciechę. :D Jej, nie mogę się doczekać tych szlabanów. ^^ Kłótnia Tonks i Lupina jest niepokojąca. Ale zobaczymy co z tego wyniknie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Hermiona była genialna! Zachowała się jak rasowa Gryfonka! :D Poprawiłaś mi humor tą wymianą zdań. :) Snape będzie miał baaardzo udane wakacje :D Nie mogę się doczekać ich dalszych losów. :) Piszesz świetne Sevmione. :) Jesteś drugą mroczną88. :) Ale nie rozdzielisz Tonks i Remusa?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lily M. ;*
Tak... wściekły Snape to jest to co lubię :-) Hermiona najwidoczniej jest bardzo pewna siebie przy nauczycielu choć ja bym na jej miejscu troszkę się uspokoiła. W końcu on był Śmierciożercą. Nie wiadomo czy coś mu nie strzeli do głowy i nie wybuchnie furią. Ciągle dręczy mnie ten eliksir.. dla kogo on jest robiony??
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z kłótnią Lupina i Tonks , ale jest super :-) Przeczytałam wszystko i nie mogę doczekać się następnego rozdziału :-)
OdpowiedzUsuńmojeminiopowiadania.blogspot.com
Prooosze.!!
OdpowiedzUsuńNie wiem JAK ale fajnie by było gdyby Tonks była z Fredem. :-P
Wiem, wiem, wiem że to dziwne, ale jeśli Sev może być z Hermioną no to chyba Tonks nic się nie staniee.^^
Zaczytana i zakochana po uszy we wszystkich "ślizgońskich bogas seksu" xDD
Scareed.
PS.: chyba nigdy nie przestane z tym teksteem. xDDD
*"ślizgońskich bogach seksu" xDD
Usuńsorki za pomyłkę. :D
Hermiona sie rozkręca;) uwielbiam takie kłotnie, bądź przepychanki słowne;) widac ze dziewczyna ma typowo gryfoński charakterek a i Snape nie jest jakas cieplą kluchą.
OdpowiedzUsuńTonks klóci sie z Lupinem...Fred pociesza Tonks...ale chyba nie zamierzasz ich ze sobą spiknąć?
www.swiatlocienn.blog.pl zapraszam.
No tak egzamin z eliksirow to nie prosta rzecz, zwaszcza z naszym radosnym profesorem :D cala ta sytuacja sprowadzila nam konfrontacje Hermiona vs Severus, w pewnych momentach sama otwieralam buzie z niedowierzenia :D Ganger zarobił sie szlaban, a Snape'owi olbrzymia satysfakcja xD nie wliczajac tego, martwie sie o zwiazek Tonks i Remusa mam nadzieje ze wszytko wroci do normy razem ze zdrowiem Draco :) Rozdzial cud malinka hihi
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Sandra