środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 5

5. Trochę o tym, jak działa na kobiety włoski temperament oraz słówko o Hermionie, która rozwija swoje umiejętności pod czujnym okiem profesora S.

Kiedy Harry, Ron i Hermiona  wrócili do Nory razem z Syriuszem, wybuchł prawdziwy aplauz radości. Pani Weasley natychmiast wmusiła w niego wielką porcję  jajecznicy, tostów i herbaty, ubolewając nad tym, jak marnie wygląda i w ogóle nie przyjmując do wiadomości, że najadł się już w Hogwarcie. Chwilę  potem, przez patronusa Dumbledore’a otrzymali kolejną dobrą wiadomość - jeszcze tej nocy w Norze miało się  pojawić dwóch aurorów, którzy mieli ochraniać  dom państwa Weasleyów, w którym teraz nieustannie się coś działo. Uznając taki natłok dobrych wieści za znakomitą okazję, wszyscy obecni wznieśli toast sokiem dyniowym i wdali się w głośne, wesołe rozmowy. Nawet Harry, Ron i Hermiona odpuścili sobie  dziś rozprawy na temat tajemniczego F i czarodziejów, którzy więzili Syriusza. 
Cudowna atmosfera trwałaby z pewnością jeszcze długo, gdyby nie coraz bardziej podniesione głosy Remusa i Tonks, którzy kłócili się o coś zażarcie.
 - To nie pierwszy raz - mruknęła Ginny do ucha Hermionie, która przyglądała się temu z niepokojem.
 - Kochani, spokojnie! - prosiła pani Weasley.
 - Nie wytrzymam tego dłużej! - ryknęła Tonks, wstając od stołu. - Daj mi spokój, Lupin!
 - A więc tak się będziesz teraz do mnie zwracać?! - warknął wściekle Remus. Tego Tonks nie skomentowała. Jej włosy zmieniły kolor na jadowitą czerwień, a ona sama przeszła przez kuchnię szybkim krokiem i trzasnęła drzwiami. Remus wyszedł tylnym wyjściem, zamykając za sobą drzwi równie „entuzjastycznie” co jego narzeczona.
 - Zróbcie coś! - Molly klepnęła George’a i Freda w ramiona, a oni, choć niechętnie, zaczęli działać. George pobiegł za Remusem, a Fred za Tonks. Usłyszeli tylko, jak Fred woła „Zaczekaj!”, a później drzwi znów się zamknęły i mogli tylko liczyć na to, że nic poważnego się nie stanie.
 - Cóż… - westchnęła Luna z (jak zwykle) błogim wyrazem twarzy - to najprawdopodobniej wina markotków szarych…
 - Albo może po prostu się pokłócili, co wydaje się mniej prawdopodobne - mruknął Ron do Harry’ego, który ze śmiechu zakrztusił się dyniowym sokiem.
Dosłownie pięć minut później znów stało się coś, co przykuło uwagę wszystkich. Na podwórku  trzasnęło dwukrotnie, obwieszczając przybycie czarodziejów.
- Och, to pewnie ci aurorzy!  - zapiała Molly i wyszła, by ich powitać. Gdy zobaczyła ich w świetle latarni na ganku, dosłownie stanęła jak wryta, choć nikt nie wiedział, dlaczego. Pani Weasley zaczęła nerwowo poprawiać włosy, a potem, bardzo przymilnym tonem, zaprosiła przybyszów do środka. Hermiona i Ginny wymieniły zdziwione spojrzenia, ale już chwilę potem wiedziały, dlaczego pani Weasley zachowała się właśnie w ten sposób. Do środka wkroczyło dwóch młodych, wysokich mężczyzn, o ciemnych włosach, oczach w kolorze czekolady i pięknie opalonej cerze. Obaj mieli zgrabne sylwetki i onieśmielające uśmiechy. Jakby tego było mało, byli naprawdę niezwykle szarmanccy  - każdą poznaną kobietę całowali w wierzch dłoni, prawiąc jej przy tym jakiś mały komplement. Ivo i Vero, bo tak mieli na imię dwaj Włosi, wywarli na wszystkich spore wrażenie (na przedstawicielach płci męskiej niekoniecznie tak pozytywne). Tak czy inaczej ich uroda, maniery i włoski akcent sprawiły, że w głowie Hermiony natychmiast rozbrzmiało Lasciate Mi Cantare, a w brzuchu poczuła przyjemne, znajome łaskotanie. Wszystkie panie, od McGonagall począwszy, na Ginny skończywszy (no, może wykluczywszy Lunę) wdzięczyły się i uśmiechały. Pan Weasley nagle postanowił być tak blisko swojej żony, jak to możliwe, Ron usiadł koło Ginny, a Harry objął ramieniem Hermionę, która nawet tego nie zauważyła, przenosząc wzrok z Iva na Vera i odwrotnie.
 - Hermiono, chciałaś dziś poczytać coś o zaklęciach na oparzenia - postanowił jej przypomnieć Potter.
 - Jutro też jest dzień - odparła dziewczyna takim tonem, jakim panna Lovegood zwykle opowiadała o nieistniejących stworzeniach.
  - Och, czy naprawdę musisz tak się na nich gapić? - fuknął zniesmaczony Ron, który, podobnie jak wszyscy inni faceci, wyglądał, jakby właśnie trafił go piorun.
 - Nie zrozumiesz tego, nie jesteś kobietą.
 - I chwała za to Merlinowi - odgryzł się rudy.
Tymczasem Vero, najwyraźniej kompletnie nieznający się na magicznych stworzeniach, z rosnącą uwagą przysłuchiwał się wywodowi Luny na temat nargli i - ku zazdrości wszystkich innych kobiet - skupiał uwagę wyłącznie na blondynce. Ten widok kazał Hermionie oprzytomnieć, choć teraz wcale nie uważała go za mniej atrakcyjnego. Odchrząknęła cicho i nachyliła się do Ginny, by szepnąć jej do ucha, że Vero jest już chyba poza zasięgiem.
Ale to wciąż nie był koniec. Wieczór nadal obfitował w niespodzianki, pomimo późnej pory. Sęk w tym, że tym razem „niespodzianka” nie była już tak przyjemna, bowiem wynurzyła się z kominka z miną seryjnego mordercy, miała około metr osiemdziesiąt wzrostu i czarne włosy sięgające szczęki. Było tym gorzej, że owa niespodzianka stanęła tuż przed Hermioną i podniosła ją za ramię.
- Przynoszę dobre wieści, Granger - powiedział takim tonem iż mogła być pewna, że nie będzie to nic dobrego. - Wreszcie będziesz miała okazję popisać się swoją wiedzą i rzucić kilka zaklęć.
 - To znaczy? - spytała, nie dając po sobie poznać, jak bardzo chciałaby go teraz wynieść z Nory na kopach.
 - To znaczy, że do pewnego eliksiru, którego uwarzenie zleciła mi pani Pomfrey są potrzebne zaklęcia magomedyczne, a ponieważ ona sama jest zajęta, kazała mi sprowadzić do szkoły ciebie.
- Oczywiście - dziewczyna, przepraszając towarzystwo, poszła za Snapem z miną skazańca. Wirowanie w kominku sprawiło, że senne lenistwo, którego doświadczyło, ustąpiło miejsca irytacji. Czy ona kiedykolwiek odpocznie? Wiedziała, że praca w Hogwarcie nie będzie należała do lekkich, ale, na litość boską, nie pisała się na śmierć z wycieńczenia.
Snape wpuścił ją swojej pracowni. W trzech kociołkach bulgotały jakieś eliksiry. Na stoliku Hermiona zobaczyła liście jemioły, przez którą Snape omal nie stracił życia. W takim razie eliksir dla F był już w dalszej fazie tworzenia. Profesor zauważył jednak, na co patrzy Hermiona, więc szybko zakrył kociołek z żółtą miksturą.
- To cię nie powinno interesować - syknął złośliwie.
 - Co mam robić? - spytała, mając nadzieję na jak najszybsze opuszczenie znienawidzonych lochów i równie niemile widzianego nauczyciela.
- Do tych dwóch kociołków dodasz zaklęcia uśmierzające ból i powodujące krzepnięcie krwi.
 - Mam dodać zaklęcia jak składniki?
- Czy nie wyraziłem się dość jasno?
 - Do tej pory nigdy tego nie robiłam.
- I chwała za to Merlinowi, Granger, bo takie operacje grożą wybuchami. Jeśli jednak postanowisz zrobić to, jak należy, to może uda nam się przeżyć i to zachowując wszystkie kończyny. Więc jak? - mówił kpiarskim tonem, a Hermiona zadygotała ze złości. Och, jak bardzo chciała mu teraz odpyskować! Nie mogła jednak tego zrobić zważywszy na fakt, że czekał ją egzamin z eliksirów, a przecież gdyby teraz sobie nagrabiła, Snape za nic w świecie nie pozwoliłby jej zdać.
Podeszła do kociołków i wyciągnęła przed siebie różdżkę.
 - Czy to będzie się czymś różniło od rzucenia zwykłych zaklęć, profesorze?
 - Tylko czasem utrzymywania zaklęcia. Musisz je utrzymać przez kilka minut. - Gryfonka skinęła głową, a Snape postanowił jej nie rozpraszać. Wcale nie blefował z tymi wybuchami.
Z zadowoleniem patrzył, jak dziewczyna skupia się na tym, co robi. Choć jej nie znosił, momentami chyba jeszcze bardziej, niż Pottera, i chociaż nie cierpiał jej przemądrzałego tonu i wielu, wielu innych cech, musiał przyznać, że do swojej pracy podchodziła profesjonalnie. Swoją uwagę skoncentrowała jedynie na tym, co w danej chwili robiła, a co w dodatku robiła całkiem nieźle, jak na niewprawnego magomedyka. Wiedział, że ona czuje na sobie jego wzrok, dlatego spięła się dwa razy bardziej, niż gdyby robiła to przy kimkolwiek innym. Zapewne spodziewała się jakichś szyderczych uwag i kpin, a skoro ich nie doświadczyła w trakcie pracy, zaczęła czuć się niepewnie. Jej pech polegał na tym, że Snape czerpał sadystyczną przyjemność z dręczenia swoich ofiar w najbardziej wyrafinowane sposoby. Oczywiści w rzeczywistości nie chodziło tu o jego sadystyczne skłonności, ale o sprawdzenie siły przeciwnika. Sam Severus robił to bezwiednie, ale za każdym razem, gdy miał z kimś do czynienia, musiał oszacować, ile warta jest ta osoba. Już po tak krótkiej obserwacji mógł stwierdzić, że Granger jest interesującą przeciwniczką, choć nie tak silną, jak choćby Minerwa.
 - Skończyłam - oznajmiła, wyrywając go z zamyślenia.
 - Albo tak ci się tylko wydaje. Za godzinę dodasz jeszcze zaklęcia osłonowe.
 - Za godzinę? - jęknęła. Z Nory zabrał ją koło dziesiątej w nocy, co oznaczało, że znów położy się spać bardzo późno.
 - Przyzwyczaj się do nienormowanego czasu pracy, Granger. Skoro aspirujesz na magomedyka, przyda ci się to.
 - Och, właśnie - zagadnęła, korzystając, że może na spokojnie porozmawiać ze Snapem. - Jeśli chodzi o magomedycynę - Pani Pomfrey kazała mi zdać u pana egzamin z eliksirów i ustalić termin. - Snape uśmiechnął się paskudnie.
 - Dopuszczę cię do egzaminu dopiero wtedy, kiedy przepracujesz przynajmniej miesiąc w skrzydle szpitalnym. Jeśli chcesz leczyć ludzi, to muszę być pewien, że nie przykładam ręki do zbrodni, jaką jest wypuszczenie nieprzygotowanego magomedyka do szpitala. Tak więc kłopot z egzaminami póki co, masz z głowy - znów posłał jej jadowity uśmiech, za który miała ochotę go udusić.
   - Zgłoszę się więc za miesiąc, panie profesorze.
 - Och, wspaniale. Wtedy z największą przyjemnością panią przeegzaminuję, panno Granger. I radzę się dobrze przygotować - właśnie to zdanie utwierdziło ją w przekonaniu, że Snape prędzej przefarbuje włosy na różowo, niż pozwoli jej uzyskać dyplom.Ta myśl spowodowała, że Hermiona tylko dzięki mocnej kontroli nad sobą powstrzymała się przed nawrzucaniem Snape'owi od najgorszych.
 - Nie rób takiej miny, Granger - rzekł Snape z bardzo uradowaną miną.  - Przecież egzaminy to nie żadna kara. Ciesz się, że nie będziesz zdawać całych owutemów. Swoją drogą, tak z ciekawości, ile wzięłaś przedmiotów?
 - Dziesięć - odparła i tu nawet Severus nie mógł powstrzymać własnego zdumienia.
 - Chciałaś zdać dziesięć egzaminów?
 - Tak, profesorze. Pomyślałam, że to wszystko może mi się przydać w życiu.
 - A może przeceniałaś swoje zdolności? Nie znam osoby, która zdałaby dziesięć owutemów.
 - Myślę, że bym sobie poradziła - powiedziała, a zacięcie w jej głosie kazało wierzyć Severusowi, że dziewczyna wolałaby spłonąć, niż zdać choćby jeden egzamin na mniej niż "powyżej oczekiwań". Musiał przyznać, że taka ambicja i wiedza zrobiły na nim spore wrażenie, choć, rzecz jasna, nie przyznał się jej do tego. Nie chciał, by osiadła na laurach.
Po godzinie spędzonej na dyskusji o owutemach, magomedycynie i uzdrowicielstwie, Hermiona rzuciła na eliksiry potrzebne zaklęcia i wróciła do Nory, oznajmiwszy mu, że musi się jeszcze trochę pouczyć. Cóż, mógł wszystko powiedzieć o Granger, ale jej chęć zdobywania wiedzy była naprawdę imponująca. 

13 komentarzy:

  1. "Cóż, mógł wszystko powiedzieć o Granger, ale jej chęć zdobywania wiedzy była naprawdę imponująca.
    " rozdział ciekawy i trochę mnie rozśmieszył :D ehhb ci Włosi :D Snape Snapeowaty i za to Cię lubię :D genialny rozdział :D czekam na więcej :P Pozdrawiam,Lili:D panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, ci Włosi :) Herm zaimponowała Severkowi - Lugię to ! :)

    A.S. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Włosi zrobili furorę w Norze :D Oczami wyobraźni widziałam jak damska społeczność Nory rozpływa się nad Ivem i Verem. ^^ Ich obecność wprowadziła takie przyjemne rozluźnienie :)
    Severus jak zawsze wspaniały! Cieszę się, że nie zmieniłaś jego charakteru. :)Hermionę czekają "ciężkie" chwile :D
    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Włosi... Nie spodziewałam się. :D Snape idealny ze swoim cynizmem. ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Morgena. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie wiesz jak mnie uszczęśliwiłaś tym pojaieniem sie Syrusza.
    Przyznam ,że byłam sceptyczna do tego opowiadania, bo już dawno dałam sobie spokuj z Sevmione ,ale ze względu na jedną z moich ulubionych autorek postanowiłam dać szanse Metanoii...i nie żałuje.Mimo ,że to opowiadanie o konkretnym paringu to nie zapominasz o innych , wskrzeszasz moich ulubieńców(że też nikt na to nie wpadł wcześniej żeby bardziej wykorzystać Syriusza> mam nadzieje ,że bedzie miał swój pożądny wkład w tą historie .Równiez mam nadzieje na pojawienie sie twojego ukochanego Lucjusza.
    I jeszcze jedno, wyślij Draco do innego świata a nieodpowiadam za siebie ;D
    Pozdrawiam i licze na częste wizyty w stawającym na nogi Hogwarcie ;) Chloe.

    OdpowiedzUsuń
  6. No ciekawie, ciekawie. Hermiona zaimponowała Severusowi, jest już dobrze :)
    Pojawienie się dwóch aurorów, seksowni mężczyźni... Ale nie dla panny Granger! Dla niej moze być tylko Mr. Snape :D
    Wszytsko mi się podoba. Dojrzałam jedną literówkę. Informuje od razu ;P
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie :)
    Odiumortis.

    http://dramionezakladomilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak Włosi przyjechali do Nory ... rozpływam się jak czekolada na słońcu!
    Jestem zdumiona twoim talentem! Pisz szybko, pisz! Muszę wiedzieć co dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny kontrast... dwóch przystojnych Włochów i Snape.. choć przecież Snape bije wszystkich na głowę :-) Ha ha .. Artur musi uważać na Molly... i swoją córkę bo te najwyraźniej są nimi zainteresowane. Dziesięć przedmiotów? Czy ta dziewczyna dobrze się czuje? Ja miałam jeden nadobowiązkowy na maturze i ledwo nie zwariowałam, a ona dziesięć. No nic... zazdrościć takiego umysłu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aahh.. Włosi.. xDD
    Naprawdę się nie spodziewałaam.! :-)
    Ale zaczynam widzieć coś między Sev'em a naszą kochaną Hermioną. :-*
    Severus dopiero się rozkręca, przynajmniej tak myślę, bo przestał byś AŻ TAKI opryskliwy. :-P
    Życzę weny i przesyłam całusy,
    Zaczytana i zakochana po uszy we wszystkich "ślizgońskich bogach seksu"xDD
    Scareed.

    OdpowiedzUsuń
  10. "(...)właśnie to zdanie utwierdziło ją w przekonaniu, że Snape prędzej przefarbuje włosy na różowo, niż pozwoli jej uzyskać dyplom. Hahaha ;D - piękne zdanie. Czytam dalej
    Pozdrowionka ;*
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  11. Sever ma tylko metr osiemdziesiąt?

    OdpowiedzUsuń
  12. ahhh Włosi. widzę, że w Norze zawrzało;) męzczyznom radziłabym się bac;)
    ciekawe o co poszło Lupinowi i Tonks..
    Hermiona nie bedzie miała łatwego egzaminu, ale sadze ze jakoś to zda. w końcu to Hermiona;)

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Aurorzy, ktorzy podbijala kobiece serca, nawet pani Molly ^^ podobala mi sie ta sytuacja, kiedy dziewczyny zaczely tracic glowy, nawet Hermiona zrezygnowala z nauki :D ale rowniez ciesze sie ze Granger pobyla z Severusen wiecej niz 5 minut, w dodatku imponujac mu swoja wiedza ^^
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń