3. Nie, nie będzie
schematu opiekowania się Złym Do Szpiku Kości Severusem. Czytałam już mnóstwo
takich opowieści i nie chcę się powtarzać, dlatego proszę nie spodziewać się
romansu w tempie ekspresowym ;) P.S. Tak, jak mówiłam - byłam na weselu i tak, jak się spodziewałam, po spożyciu odpowiednich substancji wpadł mi do głowy pewien pomysł. Jednakowoż poznacie go za jakiś czas, po ja w rzeczywistości mam już napisanych 20 rozdziałów i to dopiero na tym etapie się ów pomysł pojawi ;)
Ból. Potworny, tępy ból w klatce piersiowej i głowie był jedynym, na
czym mógł teraz skoncentrować myśli. Bał się nawet otworzyć oczy, żeby
zobaczyć, gdzie się znajduje i jak wygląda, a przede wszystkim bał się tego, co usłyszy, gdy zobaczy go Poppy. Nie
znosił, gdy widziano go w innym stanie, niż w stanie zwyczajnym, a teraz nie
miał wpływu na to, jak się prezentuje. Leżał jeszcze dłuższą chwilę nieruchomo,
aż wreszcie cholerne pragnienie zmusiło
go do uchylenia powiek i cichego jęknięcia, gdy spróbował się podnieść.
- Proszę leżeć – usłyszał głos, który z całą pewnością nie należał do Poppy Pomfrey. –
Zaraz podam panu wody, profesorze, proszę
leżeć spokojnie. – Snape nagle zesztywniał, choć tym razem nie była to
wina odrastających żeber. Przeniósł wściekłe spojrzenie na Granger, która bez
pozwolenia znalazła się w jego komnacie, na jego fotelu, a teraz nalewała wody z jego dzbanka,
do jego kubka, który w dodatku stał na jego stole! Tego było za wiele.
- Granger – warknął, a raczej warknąłby, gdyby siła głosu mu na to
pozwoliła – wynocha! – skrzywił się tak paskudnie, że w pierwszej chwili miała
ochotę dać nogę. Zaraz jednak przypomniała sobie, po co tu w ogóle przyszła.
- Przykro mi, ale dostałam służbowe polecenie od pani Pomfrey, żebym
tutaj została. Proszę – podała mu kubek z wodą, który przyjął tylko dlatego, że
naprawdę koszmarnie chciało mu się pić. Sam odstawił go na nocną szafkę i
odchrząknął, by jego głos powrócił do normalnego stanu.
- Masz stąd natychmiast wyjść,
Granger – syczał – w przeciwnym razie będę musiał użyć różdżki, żeby cię stąd
wyprosić. – Znów zmiażdżył ją spojrzeniem, naprawdę trudnym do wytrzymania.
Chyba nikt nie lubił, gdy Snape zatrzymywał na nim swoje spojrzenie czarnych
jak dwa obsydiany oczu, bo – przynajmniej zdaniem Hermiony – były to spojrzenia
przepełnione chłodem i głęboką niechęcią. Gdy była młodsza, zwyczajnie bała
się, gdy profesor akurat na nią spojrzał; teraz odczuwała coś w rodzaju
niepewności.
- Proszę mi pozwolić wykonywać
swoje obowiązki – rzekła oficjalnym tonem i wysłała ku niemu zaklęcie
sprawdzające. Już samo skierowanie różdżki w stronę Snape’a bez jego zgody
niechybnie skończyłoby się jej zgonem, gdyby on sam miał przy sobie własną
różdżkę. Chwilę później wiedziała już, że stan jego organizmu jest kiepski, ale
stabilny.
- Czy mogę panu teraz podać
eliksir wzmacniający? – spytała.
- Nie przeciągaj struny, Granger – brzmiała odpowiedź. – Wynocha z moich
komnat! – wiedziała, że tym razem żarty się skończyły. Snape był naprawdę
wściekły. – Żadna niedouczona, przemądrzała smarkula nie będzie próbowała mnie
niańczyć! Jeśli chcesz królika doświadczalnego, poćwicz na Potterze, przy
odrobinie szczęścia dokonasz tego, czego nie udało się dokonać Czarnemu Panu –
wysapał, a potem zakaszlał kilka razy. Hermiona poczuła uderzającą w nią falę
bezradnej wściekłości. Wiedziała, że Snape był zawsze nieprzyjemny, ale nie
spodziewała się, że nawet na chęć pomocy odpowie warczeniem, ironią i obelgami.
- Proszę mi wierzyć, panie
profesorze, że sama chętnie bym stąd wyszła, ale to by oznaczało, że lekceważę
swoje obowiązki.
- Od siedmiu lat lekceważysz
szkolny regulamin, pracownicze obowiązki nie będą więc dla ciebie straszną
traumą, Granger.
- Niemniej jednak zależy mi na
dobrej opinii pani Pomfrey. Będę studiowała magomedycynę. – Po tym stwierdzeniu
Snape wyglądał, jakby nie bardzo wiedział, co ma teraz zrobić – ukryć swoje
zaskoczenie, wywołane faktem, że Granger chce robić coś sensownego, czy może
bez względu na wszystko nawrzeszczeć na nią, używając przy tym rwącego potoku
inwektyw.
- Jak widzisz, czuję się już na
tyle dobrze, że sam sobie poradzę.
- Nie wątpię, panie profesorze,
ale nie wolno panu wstawać, bo właśnie odrastają panu żebra, a to oznacza, że
mogę się przydać – wyrecytowała jakby przygotowany dialog. Snape był pewny, że
przygotowała go sobie, kiedy był nieprzytomny. Zacisnął ze złości usta.
- Skoro już tu jesteś, przydaj
się na coś i wyciągnij z tej sakiewki pewną roślinę – wskazał palcem na biurko,
na którym się znajdowała. Hermiona pospiesznie wykonała polecenie, będąc
ciekawą, co też znajduje się wewnątrz. Niestety – w sakiewce znajdowała się
zwyczajna jemioła, z tym, że zamiast białych owoców miała owoce jasnoniebieskie
i wydzielała ostry zapach. – Połóż ją w jakimś chłodnym miejscu, najlepiej pod
ścianą.
- Panie profesorze – zaczęła,
odłożywszy roślinę – czy mogę o coś zapytać?
- Właśnie to zrobiłaś – fuknął.
- Czy pana stan jest spowodowany
atakiem jakiegoś… zwierzęcia z Zakazanego Lasu? – zadała pytanie, przypominając
sobie, jak się nad tym zastanawiały McGonagall i Pomfrey. Snape obrzucił ją
niechętnym spojrzeniem.
- Akromantule – odparł krótko, a
widząc, że Hermiona zamierza zadać kolejne pytanie, wyprzedził ją. – Przestań
węszyć, Granger, bo nie ma tu żadnego spisku, a na przygodę marzeń zarówno ty
jak i Potter z Weasleyem jesteście za starzy. Zaatakowały mnie olbrzymie
pająki, w związku z czym mam prawo wyglądać tak, jak wyglądam. A teraz, jeśli
już musisz tu być, zrób wszystko, żebym nie zauważał twojej obecności i podaj
mi jakąkolwiek książkę – zażądał, a potem zaczął w ciszy wertować strony
jakiegoś starego, wyjątkowo opasłego woluminu, który mu podała.
Tymczasem Snape obmyślał już, jakich inwektyw użyje, gdy tylko zobaczy
Poppy, z polecenia której Granger tu przyszła. Nikt, a już na pewno nie
uczennica, nie miał prawa znajdować się w jego prywatnych komnatach. W tej
chwili miał ochotę zamordować wszystkich, którzy wejdą tego dnia przez jego
drzwi, a to pragnienie zostało zwielokrotnione, gdy poczuł kolejną falę
oślepiającego bólu głowy. Jedno w tej całej historii dawało mu siłę, by ustać
na nogach – zdobył tę cholerną jemiołę. Nic by mu się nie stało, gdyby nie
fakt, że rosła akurat przy gnieździe jadowitych akromantul. Jeśli już o akromantulach
mowa – okłamał Granger. Gdy został już przez nie zraniony, widział, jak przez
mgłę, kilka osób. Trafiły go jakieś klątwy, których działania nie potrafił
opisać, z wiadomych przyczyn. Zastanawiał się, kto, jak i po co wdarł się na
teren Zakazanego Lasu, a później zaatakował pod samym nosem Dumbledore’a. To
był temat, który na pewno nie zniknie z jego głowy w ciągu kilku najbliższych
dni.
***
Obcowanie z osobą, która pogrążona jest w całkowitej rozpaczy, nie
należała do rzeczy łatwych, tym bardziej, że Parvati w ogóle nie chciała z
nikim rozmawiać, ani nawet nikogo widzieć. Ginny starała się ją czymś zająć,
ale to nie wychodziło. W kuchni talerze wypadały jej z rąk, w ogrodzie potykała
się o wszystko, co stało jej na drodze, w domu zaś wybuchała płaczem i chowała
się w pokoju po Billu. Ginny westchnęła i znów spróbowała wejść do środka. Tym
razem drzwi ustąpiły, niezabezpieczone żadnym zaklęciem. Parvati leżała na
łóżku, ale nie płakała. Wpatrywała się tępo w sufit, jakby tylko jego miała
ochotę oglądać.
- Przyniosłam ci herbatę –
powiedziała rudowłosa, kładąc kubek na małym stoliku i siadając na łóżku.
Obdarzyła Parvati zatroskanym spojrzeniem.
- Dzięki – odpowiedziała po
dłuższej chwili dziewczyna. Najwyraźniej miała nadzieję, że Ginny zaraz sobie
pójdzie.
- Pewnie przeszkadza ci moje towarzystwo, ale nie chcę zostawiać cię
samej.
- To nie tak, że mi przeszkadza.
Ja po prostu tonę we własnych myślach. Znasz to uczucie? – spytała ze smutkiem.
- Znam. Chyba każdy zna.
- Ale nie każdy doświadczał go po
stracie siostry bliźniaczki. Czuję się tak, jakbym sama w połowie umarła.
Chociaż… w gruncie rzeczy jeszcze do mnie nie dotarło, co się stało. – Ginny wsłuchiwała się w tę opowieść z
uwagą. To dobrze, że Parvati wreszcie się otworzyła. Mogła sobie choć trochę
ulżyć. – Kiedy jesteś z kimś całe życie, robicie wszystko razem, wiecie o sobie
wszystko, ten ktoś z czasem staje się częścią ciebie. A kiedy znika… to
naprawdę dziwne uczucie. Nawet nie wiem, kto ją… - głos uwiązł jej w gardle.
Ginny złapała ją za rękę.
- Postaraj się o tym nie myśleć.
Ona pewne by chciała, żebyś pamiętała, jak żyła, a nie jak umarła.
- Pewnie masz rację. Ale to takie
cholernie niesprawiedliwe! Mógł zginąć każdy, a padło akurat na moją siostrę.
Na moją biedną siostrzyczkę! – z jej oczu znów pociekły łzy. Ginny bez
zastanowienia przytuliła łkającą dziewczynę do siebie.
- Wiem, że jest co bardzo ciężko,
ale kiedyś się wszystko ułoży. – Parvati kręciła przecząco głową – była pewna,
że bez Padmy nic już nie będzie dobrze i że nic się nigdy nie ułoży. Jej śmierć
była jak wyrwanie kluczowego fragmentu z układanki – bez niej nie dało się
stworzyć pełnej całości.
Ruda pozwoliła jej płakać i nic już nie mówiła. Nie chciała sobie nawet
wyobrażać, co by poczuła, gdyby to któryś z jej braci zginął podczas wojny,
choć przecież miała ich sześciu, a Parvati tylko jedną siostrę.
Nagle z dołu dobiegły ją czyjeś podniesione głosy, wśród których nie
rozpoznała krzyków pani Weasley. Ktoś jednak wyraźnie akcentował swoją
wściekłość. Chwilę później trzasnęły drzwi frontowe, a na podwórku rozległ się
trzask aportacji.
Śledzę wszystkie Twoje blogi, ponieważ jestem fanką tego o czym piszesz i tego w jaki sposób piszesz. Ten blog zapowiada się rewelacyjnie, a wiesz dlaczego ? Be Severus jest Severusem, a nie słodkim chłopczykiem, jak w innych opowiadaniach. Twój najoryginalniejszy pomysł to zdecydowanie połączenie Bellatriks i Voldemorta <3 To było pierwsze Twoje opowiadanie jakie przeczytałam i tak dalej poszło. Chociaż żałuję, że tak się skończyło... Nie myślisz nad tym, żeby stworzyć kolejne opowiadanie o takim parringu ? Nie chodzi mi o to, żeby było takie samo, po prostu chcę powiedzieć, że Bellamort wychodzi Ci najlepiej. Nie wiem czemu. Ma w sobie pasję, namiętność... Chyba to chciałaś przekazać czytelnikom. Sevmione też jest genialne, jednak nie pokocham go tak jak pokochałam Bellamort, bo po prostu nie trawię Hermiony. Ale kto wie ? Może dzięki Tobie ją polubię ? A tak się złożyło, że lubię''tych złych''... Gratuluję Ci talentu, bo piszesz naprawdę świetnie. Opisy są dogłębne, rozbudowane. Bardzo rzadko wyłapuję jakiekolwiek błędu. Na pierwszy rzut oka widać, że nie jesteś 13 letnią ''pisareczką'', która akurat ma fazę na blogowanie. Podziwiam i mam nadzieję, że odpowiesz na pytanie :) Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że się wtrącam, ale co masz do 13-letnich pisarek?
UsuńJeżeli czuje się, że napisze się coś dobrego to nie sądzę, aby wieko odgrywał jakąkolwiek role. Chętnie podam przykłady takich dziewczyn, które w wieku 13-14 lat napisały świetne historie.
Ochhh świetne :) nie wiem co napisać więc mówię, ze nominuję Cię do Liebster Award więcej informacji na ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDopiero niedawno zaczęłam czytam opowiadania na blogach. Szczególnie interesje mnie Darmione. Połączenia Snape'a z Hermioną trochę mnie przeraża. Ale ciekawość wygrywa, więc czekam na kolejne rozdziały. Dużo weny życzę :)
OdpowiedzUsuńA.S.
Naprawdę masz już 20 rozdziałów? Łaaaał. Pewnie musiałaś już zacząć dawno pisać!
OdpowiedzUsuńMusze stwierdzić, że to opowiadanie jest wciągające, ale to jak każda Twoja historia.
Wesele było, odpowiednie substancje były to pewnie i tak zwany kac był :D
No, no, a tu eliksiru na kaca nie ma ;/
Life is brutal xD
Dobrze, że u Ciebie nie będzie się to wszytsko rozwijało za szybko. Nie lubie tego... To wygląda wtedy jak para z gimnazjum. Przed chwilą się poznali a już są parą.
Czekam na kolejny rozdział!
Odiumortis.
Snape jest wredny i pała niechęcią do wszystkich na około jak zwykle. Cóż takiego go lubię i właśnie to jest najlepsze. Hermiona nie uciekła z komnat? Ha ha.. ma odwagę dziewczyna.
OdpowiedzUsuńWOOOW.! *.*
OdpowiedzUsuńNie no ja nie mogę z twojej wyobraźni.!
Nie no ja też mam wyobraźnię i to wielką ale tylko do plastyki i tym podobne.
Szkoda mi bardzo Parvati bo jednak wiem co przeżyła...
Ale wracając do rzeczy wesołych albo może nie za bardzo..
Sev był taki wredny i opryskiliwy dla Hermiony, że aż mu życzę aby Hermiona pokazała wreszcie swoje pazurki i dała mu nieźle popalić i nieźle do myślenia.! :-)
Wiem że będzie z tego ŚWIEETNE opowiadanie,ale jednak czekam na to aż Sev troszeeczkę zmięknie i zaczną się te przyjemne rozdziały dla obojga. :-)
Życzę weny i przesyłam całusy,
Zaczytana i zakochana we wszystkich "ślizgońskich bogach seksu" xDD
Scareed.
Czytam od uczucia z piekła rodem i nareszcie cię doganiam piszesz niesamowicie. Mam nadzieję, że nie zrazisz się faktem: mam 10 lat
OdpowiedzUsuńNie było tak źle jak mogłoby sie wydawać. Hermiona zyje ma sie dobrze, a Sev nawet jakoś strasznie nie krzyczał.
OdpowiedzUsuńCoś czuje ze Sev jest w niebezpieczenstwie. coz, to ze Voldzia nie ma, nie znaczy, ze zrobi sie spokojnie, poza tym snape jako szpieg i zdrajca tych zlych wielu osobom sie naraził.
www.swiatlocienn.blog.pl
Atak na Severusa? Kto mogl dopuscic sie do tak bestialskiego czynu, w dodatku niehonotowo. Niech no jak tylko ich dopadne... Dobrze ze Hermiona panuje nad sytuacja :) w ogole cieszy mnie fakt, ze akcja pomiedzy ta dwojka rozwija sie bardzo powoli, to jeszcze bardziej podsyca moja ciekawosc ^^ bardzo wspolczuje Parvati, stracenie rodzenstwa to cos okropnego... Dodatkowo kto tak wyladowuje swoj zlosc na drzwiach panstwa Weasley?
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny, zreszta nie ma co sie dziwic ^^
Pozdrawiam
~ Sandra