czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 2


2. Bohaterowie będą mieli ciężko. Odbudowywanie świata po wojnie to nie przelewki, a nasza święta trójca szybko się o tym przekona ;) Informuję, że rozdziały dodawane day by day to, niestety, marzenie ściętej głowy. Póki co pojawiają się szybciutko, bo jest ich trochę w zapasie, ale w sobotę jadę na wesele, a kilka dni później idę na wesele, więc nie wiem, jak to będzie. No, ale może po jakimś magicznym eliksirze spożytym na przyjęciu weselnym wpadnie mi do głowy jakiś dziki pomysł? ;)


Pierwszy dzień pracy w Hogwarcie był istnym koszmarem. Hermiona wróciła do Nory koło północy, a po całym dniu pracy, zamiast odpoczynku, czekały na nią książki z medycznymi zaklęciami i miksturami. Nie chcąc przeszkadzać Ginny, usiadła w kuchni i chrupiąc zimne tosty studiowała księgi w mdłym świetle dwóch świeczek.
 - Nie śpisz? - drgnęła, gdy usłyszała za sobą głos Harry'ego.
 - Muszę to doczytać - powiedziała, przełknąwszy kawałek tostu.
 - Jest prawie druga w nocy. Nie idziesz jutro do Hogwartu?
 - Tak, ale obiecałam pani Pomfrey, że trochę się podszkolę - mówiła, nie odrywając wzroku od książki. Harry zajął miejsce naprzeciwko niej i milczał przez chwilę.
 - Ja nie mogę spać. Cały czas myślę o Syriuszu. Mam nadzieję, że nic mu nie jest. - Dziewczyna dopiero teraz przestała czytać. Położyła swoją dłoń na dłoni Harry'ego i uścisnęła ją lekko.
 - Na pewno będzie dobrze. Wiesz, jaki Syriusz jest. Pewnie wpadnie tu któregoś dnia z wielką butelką Ognistej Whisky i oświadczy, że musiał po prostu odpocząć po bitwie.
 - A co, jeśli jest mu potrzebna pomoc? Może potrzebuje jakichś zaklęć, eliksirów, albo...
 - Właśnie! - nagle przypomniała sobie o czymś, co wydawało jej się bardzo ważne. Szybko opowiedziała Harry'emu o eliksirze i krótkiej notce, którą znalazła w klasie Snape'a. Oboje zastanawiali się, kto i dlaczego prosił Snape'a o pomoc.
 - To może być ktoś spoza Zakonu... - mruknął Potter, bębniąc palcami w blat stołu.
 - Chyba nie myślisz, że Snape pomaga śmierciożercom?
 - Tego nie wiem, ale znając jego paskudny charakter...
 - Harry! - upomniała go. - Chyba już dostatecznie dużo razy udowodnił nam, że jest po naszej stronie. Bardziej mnie zastanawia, kto jest tym całym F i dlaczego nie podpisał się pełnym imieniem. Myślę, że powinniśmy o tym powiedzieć Dumbledore'owi.
 - Z tym będzie mały problem - powiedział Harry. - Dumbledore wyjechał wczoraj wieczorem do Londynu i zostanie tam przez kilka najbliższych dni. Pomaga odtwarzać struktury władz w Ministerstwie, czy coś takiego... Wiesz, myślę, że powinnaś już się położyć. I tak zostało ci tylko kilka godzin snu, a musisz być już bardzo zmęczona. - Chcąc nie chcąc przyznała mu rację, więc powlokła się po schodach na górę, by odpocząć choć przez chwilę.

 Kolejny ranek nadszedł zdecydowanie zbyt szybko, jednak zapowiadał się mniej pozytywnie, niż poprzedni. Kiedy Hermiona zeszła do kuchni, przy stole siedziała blada, pogrążona w głębokiej rozpaczy Parvati Patil. Oczy miała zaczerwienione od płaczu, była przygarbiona i nawet nie tknęła śniadania, które przed nią postawiła pani Weasley. Obok Parvati siedziała Ginny, starająca się jakoś do niej zagadać.
 - Cześć, Parvati - przywitała się Hermiona, siadając po drugiej stronie stołu.
 - Cześć - burknęła cicho dziewczyna, nie odrywając spojrzenia od wyszorowanego blatu.
 - Jeśli chcesz się położyć, to moje łóżko pewnie do późna będzie wolne.
 - Dzięki. Mama Ginny już przygotowała mi pokój po jednym z jego braci. 
 - Co zamierzacie dzisiaj robić? - spróbowała zagadnąć raz jeszcze, tym razem spoglądając na Ginny.
 - Cóż... potowarzyszę Parvati - odparła rudowłosa, a to spotkało się ze stanowczym sprzeciwem.
 - Chcę zostać sama.
 - Parvati, myślę, że... - zaczęła Ginny, ale Parvati wstała już z miejsca i bez dalszych komentarzy pobiegła na górę po schodach. - To nie będzie łatwa współpraca...
 - Jakoś dasz sobie radę - wsparła przyjaciółkę starsza Gryfonka.
 - Myślisz?
 - Jestem pewna. Ale gdybyś potrzebowała pomocy, wiesz, gdzie mnie znaleźć - puściła jej oko, a potem, dopijając ostatni łyk kawy, weszła do kominka, wołając "Hogwart" i kilka minut później była już w skrzydle szpitalnym. I tam panowała ponura atmosfera.
 - Co się stało? - spytała Hermiona pani Pomfrey, która drżącymi rękami rozdzielała porcje Szkiele Wzro do osobnych butelek.
 - Czworo, panno Granger. Czworo ludzi zmarło dziś w nocy, a jakby tego było mało, Snape'a i jego piekielne eliksiry diabli wzięli.
 - Co to znaczy?
 - Że zniknął gdzieś o świcie i nie mam pojęcia, kiedy wróci. Zostawił tylko kartkę, żeby nikogo nie wpuszczać do jego pracowni. - To wydało się Hermionie już poważnie podejrzane, choć przypuszczała, że wie, w jakim celu Snape wybył z zamku. Potrzebował liści jemioły kukułeczej do eliksiru, którego uwarzenie ktoś mu zlecił.
 - Co mam dziś robić? - spytała, starając się skupić myśli na chorych, nie na zniknięciu Snape'a.
 - Zanim pani zacznie, panno Granger, chciałabym z panią o czymś porozmawiać. Wiem, że po zdaniu owutemów chciała pani studiować magomedycynę i pracować w szpitalu Świętego Munga, ale z uwagi na sytuację chciałabym pani trochę w tym pomóc i jednocześnie zyskać pomoc tu, w Hogwarcie. Wszyscy uczniowie z pani rocznika zdadzą egzaminy w jakimś ustalonym przez dyrektora terminie, ale gdyby pani zdała je szybciej z potrzebnych pani przedmiotów, szybciej dostałaby pani dyplom magomedyka, a u mnie, już teraz, mogłaby pani zaliczyć praktyki. - Na wieść o tym Hermionie zaświeciły się oczy.
 - Ja... oczywiście się zgadzam! Z czego musiałabym się przygotować?
 - Sądzę, że Zaklęcia, Magomedycyna, Eliksiry i Obrona przed Czarną Magią w zupełności wystarczą. Terminy będą do ustalenia z profesorami.
 - Oczywiście! - ucieszyła się Gryfonka. Była naprawdę szczęśliwa - jeśli rzeczywiście będzie mogła pogodzić naukę i pracę, przy odrobinie szczęścia za pół roku będzie już pełnoprawnym magomedykiem.
 - Proszę się więc przykładać do nauki, kiedy tylko będzie pani mogła. Aha, Minerwa... to znaczy, profesor McGonagall obiecała, że jutro przyśle nam kogoś do pomocy. A teraz wracaj do pracy. Załóż opatrunki i podaj eliksiry. - Hermiona od razu przystąpiła do dzieła w znacznie lepszym humorze niż wczoraj. Póki co, nie robiła niczego, co nakładałoby na nią jakąś wielką odpowiedzialność, ale i tak czuła się potrzebna. Ktoś jęknął obok niej z bólu. Zerknęła w dół na łóżko polowe, a to, co zobaczyła, sprawiło, że po plecach przeszedł jej niemiły dreszcz. Chłopak, który leżał na łóżku, połowę twarzy miał obandażowanej, a na jego ramieniu zionęła okropna, wielka, krwawiąca rana. Cały drżał z bólu.
 - Och, już, tak... - przyklękła obok łóżka i najdelikatniej, jak potrafiła, zaczęła przemywać ranę eliksirem. Chłopak zawył z bólu, ale nie miał siły się ruszyć. - Przepraszam, ale to musi boleć. Nie mamy już żadnych mikstur przeciwbólowych... - Gdy skończyła zakładać opatrunek na ręce, postanowiła zająć się raną głowy. Wtedy spojrzała na jego twarz i rozpoznała go, głównie po jasnoblond włosach opadających na czoło. Draco Malfoy jęknął raz jeszcze, gdy ostrożnie odklejała przesiąkłe krwią bandaże od jego głowy. Czuła się bardzo dziwnie - wiedziała, że Malfoy nie walczył po ich stronie, że został śmierciożercą i bez wahania zostawiłby i ją i jej przyjaciół bez pomocy, gdyby odnieśli takie obrażenia; z drugiej zaś strony on też był człowiekiem, zwykłym nastolatkiem, który tak samo odczuwał ból i strach. To właśnie dlatego postanowiła mu pomóc.
 - Nie ruszaj się - syknęła, starając się nie myśleć o tym, komu pomaga.
 - G-granger - wyłkał chłopak, gdy strumienie łez, wywołanych bólem, płynęły mu po twarzy. - J-ja...
 - Nic teraz nie mów. Nie czas na knucie, Malfoy - warknęła. Mimo złości jej ruchy pozostały tak samo płynne i pewne, jak gdyby zajmowała się tym od zawsze.
 - Ja... dz-dziękuję - wyjąkał wreszcie, a potem opadł bezsilnie na poduszkę. Hermiona, wzięła zużyte opatrunki i wrzuciła je do kosza trochę zbyt zamaszystym ruchem. Zastanawiała się, ilu jeszcze zdrajców i śmierciożerców leży w tej sali, zajmując miejsca niewinnym ofiarom bitew. Miała nadzieję nie natknąć się już na żadnego, bo nie dowierzała sobie na tyle, by była pewna, że będzie im w stanie pomóc, nie zadając umyślnie bólu.
Po kilku godzinach intensywnej pracy, gdy wreszcie udało jej się usiąść choć na chwilę, coś zakłóciło ogólny spokój w zamku. Ktoś biegł korytarzem, głośno dyskutując. W jednej z tych osób Hermiona rozpoznała profesor McGonagall, w drugiej panią Pomfey.
 - Granger, szybko! - wydyszała McGonagall. - Potrzebujemy pani pomocy!
 - Co się dzieje? - spytała zrywając się na równe nogi. Serce podskoczyło jej do gardła.
 - Nie czas na pytania! Za mną! - Zaczęła biec za nimi, mając nadzieję, że nie jej pomoc nie jest potrzebna Harry'emu ani Ronowi. Nie śmiała jednak zadać tego pytania - w ogóle nie odważyła się odzywać jakkolwiek, dopóki nie wybiegły na pełne gruzów błonia, teraz oświetlone południowym słońcem. McGonagall i Pomfrey wyraźnie biegły w kierunku jakiejś leżącej w trawie postaci, okrytej czarną szatą. Z tej odległości trudno było powiedzieć, czy owa postać jest kobietą, czy mężczyzną, dorosłym, czy dzieckiem, ale jedno było pewne - jej stan był ciężki, co zdradzała pozycja, w jakiej znajdowało się ciało tego biedaka. Pani Pomfrey krzyknęła coś do młodej pielęgniarki pochylającej się nad poszkodowanym, a ta natychmiast pobiegła w stronę zamku. McGonagall pierwsza dopadła do leżącej osoby i dotknęła jej gdzieś w okolicy szyi.
 - Wciąż żyje - oznajmiła, uspokajając się nieco. Potem razem z Poppy odwróciły na plecy, jak się teraz okazało, mężczyznę, którego tożsamość zdradzały jedynie tłuste, czarne włosy i wielki, orli nos. Hermiona zakryła usta dłonią - Snape wyglądał, jakby co najmniej wpadł pod mugolski samochód. Był cały poraniony, szata przemokła mu od krwi, a on sam mamrotał coś niewyraźnie. W dłoni ściskał sakiewkę z jakąś ostro pachnącą rośliną w środku.
 - Panno Granger, proszę uciskać ranę na żebrach, dopóki nie skończę używać zaklęcia sprawdzającego - poleciła jej pielęgniarka. Hermiona z pewnym oporem przytknęła zwinięty bandaż do krwawiącej rany Snape'a, który jęknął przeciągle. Starała się to robić tak, by sprawiać mu jak najmniej bólu, jednak przy tak wielkiej ranie było to praktycznie niewykonalne.
 - Na Merlina - westchnęła McGonagall - co mu się mogło stać? To robota jakiegoś potwora z Zakaznego Lasu?
 - Być może, ale na pewno nie tylko. Zaklęcie sprawdzające wykryło działanie kilku jakichś czarnomagicznych klątw. Postaram się je ściągnąć, ale na razie nic więcej nie mogę zrobić.
 - Czy on przeżyje? - spytała zatroskana McGonagall, ocierając twarz Snape'a z krwi.
 - Och, tego jestem pewna. Ale będzie potrzebował kilku dni odpoczynku. - Chwilę później, gdy pani Pomfrey zasklepiła już ogromną ranę i usunęła  ze Snape'a zaklęciem dwa złamane żebra, zjawiła się owa pielęgniarka, która była tu przed nimi.
 - Komnata profesora jest gotowa, pani Pomfrey - oświadczyła i natychmiast znów pobiegła do zamku, najwyraźniej wzywana przez obowiązki.
  - Świetnie - rzekła Poppy. - Granger, zostaniesz z profesorem Snapem, podasz mu podwójną dawkę Szkiele Wzro, eliksir przeciwbólowy i będziesz pilnowała, żeby nie wstawał. - Mówiła, lewitując rannego do zamku. - Kiedy odzyska pełną przytomność, podaj mu eliksir wzmacniający i prześwietl jeszcze jednym zaklęciem sprawdzającym. Zostaniesz przy nim, dopóki nie odrosną mu żebra, zrozumiano? Ach, tak, i pamiętaj, że nie możesz dać mu się wyrzucić, nawet gdy odzyska pełnię sił, bo zaraz na pewno zabierze się do tych swoich przeklętych eliksirów. Wszystko jasne?
 - Tak jest, pani Pomfrey - odpowiedziała Hermiona, czując zbliżającą się śmierć. Swoją śmierć, bo pozostanie w komnacie Snape'a, kiedy będzie cały obolały, a na dodatek skazany na jej towarzystwo, nie mogło się skończyć niczym innym.


10 komentarzy:

  1. Cudony!
    Oj wydaje mi się, że Sev da popalić Herm.
    Draco przeprasza szlamę?!
    Merlinie.
    Pisz szybko.
    Wpisuje się do księgi stałych czytelników.

    Buziaki H.R.

    http://hermiona-riddle-nowa-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo! Dzięki! Na starcie podnosisz na duchu. I jak tu nie pisać z ochotą? :D

      Usuń
  2. Jej, nowe opowiadanie i już nie mogę się doczekać ciągu dalszego! Jak zwykle masz genialny rozdział no i... takiej akcji jeszcze nie było. ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się! W takim razie zasiadam do pisania, żeby zaspokoić głód potteromanii i mieć co wrzucać na bloga :p

      Usuń
  3. Pojawił się Draco <3
    Podoba mi się coraz bardziej. Sev w kłopoty musiał się wpakować ;/
    Ale z taką opieką szybko wyzdrowieje :D
    Czekam na kolejny!
    Odiumortis (swag)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, jest Draco i cały czas będzie. Hmmm czy ja wiem, czy on by tak przy Hermionie chętnie zdrowiał? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. To się robi coraz bardziej podejrzane.. najpierw ten eliksir.. potem znika i ktoś traktuje go klątwami. To jest dziwne i bardzo niepokojące. Coś mi się wydaje, że ktoś chce go ukarać za to, że był szpiegiem. Sev nie będzie zadowolony, że pilnuje go Hermiona i chyba dziewczyna usłyszy od niego parę słów niezbyt miłych.

    OdpowiedzUsuń
  6. CUDOOWNY.!^^^
    Rozdział jest fenomenalny.! :-)
    Dziwczyny mają rację co do Sev'a że da popalić Hermionie, ale ja jestem pewna że Hermiona da sobie radę i jeszcze nie jeden raz mu odpyskuje. :-)
    Bardzooo cieszę się że pojawił się mój kochany Draco, ale nadal zastanawia mnie sytuacja, w której znalazł się Syriusz.
    Oczywiście sprawa Sev'a jest dla mnie na pierwszym miejscu, ale jednak boję się o nich w takim samym stopniu. (no dobra prawie w takim samym.)
    Nie mogę się doczekać w jakim kierunku będziesz zmierzać z opowiadaniem i jak szybko rozwinie się akcja. :-)
    Miłego pisania a ja zabieram się dalej za czytanie. :-)
    Przyznaję że się wciągnęłaam.^^

    Całusy i wspaniałej weny- Scareed.

    OdpowiedzUsuń
  7. Robi sie coraz ciekawiej. Komu naraził sie Snape i gdzie on szukał tego zielska? Biedny taki poturbowany. Choć chyba biedniejsza jest Hermiona...Przecież jak on juz sie ocknie to chyba bedzie go musiala,zwiazac zeby sie nie ruszyl..
    a wtedy...no wtedy to juz w ogole biedna ona.

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahahaha zawsze mnie rozbawia ten strach uczniow w stosunku do profesora Snape'a :D Dominujacy samiec bedzie skazany na łaske Hermiony, na pewno bedzie to lekkie szturchniecie w strone "wladzy" :D jednak zastanawia mnie, co mu sie stalo... Jest bardzo silnym czarodziejem, wiec co go tak urzadzilo hmm? Mam nadzieje, ze niedlugo wszystko sie wyjasni :) Cieszy mnie tez to, ze Draco zyje,co prawda ledwo, ale zyje :) i ciekawe czy Hermiona zmieni pozniej do niego nastawienie, kto wie moze zostana przyjaciolmi ^^ Chcialabym Ci z miejsca pogratulowac talenu pisarskiego, pewnie jeszcze nie raz to ode mnie uslyszysz ^^
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń