środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 1


1.    Tak oto rozpoczyna się nowe opowiadanie. Z góry zapowiadam, że postacie nie będą kanoniczne, a akcja pomiędzy główną parą będzie toczyła się powoli. Proszę się jednak nie zrażać, bo postaram się, żeby było warto przetrawić te wszystkie rozdziały.


Po śniadaniu Harry, Ron i Hermiona pomagali porządkować Norę i podwórko. Używali wszystkich zaklęć, jakie znali, by szyby w oknach wróciły na swoje miejsce, a drzwi stanęły w zawiasach. Jednak nie wszystko dało się naprawić za pomocą magii - deski trzeba było przybijać zwykłym, mugolskim młotkiem, własnymi rękami odbudować kurnik i naprawić dach oraz murowane kominy. Wszyscy pracowali w pocie czoła; trójka Gryfonów malowała właśnie drzwi wewnątrz domu.
 - Wiecie - rzekł Ron - myślę, że po wszystkim dom będzie wyglądał lepiej, niż przed wojną.
 - Na pewno - odpowiedziała Hermiona, krzywiąc się lekko na ból w plecach.
 - Postaram się wam jakoś odwdzięczyć, kiedy już się ze wszystkim uporamy.
 - Daj spokój - mruknęła, ocierając pot z czoła. Czerwcowe słońce i wysoka temperatura wcale nie pomagały w pracy. Uwijali się najszybciej, jak mogli, wiedząc, że niedługo do Nory ma przybyć Dumbledore.
 - Harry, co ci jest? - spytała wreszcie Hermiona, widząc, jak chłopak po raz kolejny tego dnia mocno zaciska powieki i usta, jakby powstrzymywał się przed płaczem.
 - Ja po prostu zastanawiam się, czy... właściwie...
 - Wyrzuć to z siebie - poradził mu Ron.
 - Zastanawiam się, czy to możliwe, że Syriusz przeżył. Nie widziałem go na polu walki, nie miałem od nikogo żadnych informacji. Chciałbym, żeby już nam wszystko powiedzieli. Nie ma chyba nic gorszego od niepewności.  - Ron i Hermiona wymienili zatroskane spojrzenia. Gdyby się okazało, że Harry stracił jeszcze jedną bliską sobie osobę, mógłby tego nie znieść.
Źródło odpowiedzi na wszystkie pytania przybyło do Nory szybciej, niż się spodziewali. Około siedemnastej zjawili się Dumbledore, McGonagall, Snape, Sprout, Flitwick i pani Pomfrey. Pani Weasley z ogromną ulgą stwierdziła, że poza złamaną ręką profesor Sprout i kilkoma ranami Flitwicka nie mieli poważniejszych uszkodzeń.
 - Gdzie poszkodowani? - spytała pani Pomfrey i nakazała im przyjść do salonu, by mogła się nimi zająć, co Ron skwitował głośnym jękiem. Resztę zwołano do kuchni, gdzie pozajmowali miejsca przy stole. Obecność Harry'ego, Hermiona i Ginny Snape skwitował jadowitym spojrzeniem.
 - Albusie? - pan Weasley spojrzał wyczekująco na dyrektora, który milczał jeszcze przez chwilę i przeczesywał swoją srebrną brodę palcami.
  - Są straty w ludziach - rzekł spokojnym, ale smutnym głosem. - Profesor Sinistra, Padma Patil, Justyn Finch-Fletchley... - wymieniał. Potem podał wszystkim listę osób, które znaleziono martwe i te, których nie odnaleziono. Harry z mieszaniną strachu i ulgi stwierdził, że Syriusz Black widnieje w rubryce "Nieodnalezieni".
 - Moi drodzy, obawiam się - przemówił znów Dumbledore - że nie dane nam będzie odpocząć w najbliższych dniach. Korzystając z okazji, że możemy spotkać się w takim gronie, przydzielę wszystkim zadania, które pomogą nam stanąć na nogi. Arturze, będziesz mi potrzebny w Ministerstwie. Molly, ciebie proszę o stworzenie swego rodzaju bazy kontaktowej, tu, w Norze, gdy już zostanie odbudowana. Ciebie, Nimfadoro, proszę o to, byś pomogła Molly. Chłopcy - wszyscy przydacie się przy odbudowie Hogwartu, w tej sprawie zgłoście się do Hagrida. Panno Weasley, poproszę panią o zajęcie się panną Patil, która przybędzie tu jutro. Panno Granger - wiem, że chciała pani studiować magomedycynę. Świetnie się składa, bo pani Pomfrey będzie potrzebowała pani pomocy. Alastor, Remus i Kingsley zajmą się poszukiwaniem poszkodowanych, Minerwa i Filius wyszkolą nowych aurorów, Severus będzie sporządzał eliksiry lecznicze i wszystkie, których będzie nam brakowało, a reszta otrzyma listę zadań, gdy uporamy się z najcięższymi problemami. - Po jego długim przemówieniu zapadła cisza, a potem wszyscy zaczęli zadawać pytania.
 - Kto zajmie się wyłapywaniem pozostałych śmierciożerców? - dopytywał się pan Weasley, najwyraźniej chcąc jak najszybciej pozbyć się zagrożenia z ich strony.
 - W tej kwestii rozmawiałem już z twoimi synami, Charliem i Billem. Zgodzili się pomóc tej garstce aurorów, która nam została. Teraz powinniśmy przede wszystkim zająć się Hogwartem i Ministerstwem.
 - W jakim stanie jest szkoła? - spytał Remus, drapiąc się po głowie z zakłopotaniem, jakby obawiał się odpowiedzi.
 - Lewe skrzydło jest prawie całkowicie zniszczone - odpowiedziała McGonagall, patrząc na swoje notatki.  - Zniszczeniom uległy też wszystkie wieże i mosty, dziedziniec, wielka sala i sala wejściowa. Przetrwało tylko skrzydło szpitalne, cztery piętra skrzydła środkowego i pięć prawego no i, rzecz jasna, lochy. Będziemy mieli dużo pracy.
 - Z pewnością... - mruknął Lupin takim tonem, jakby odbudowa tak wielkiego zamku wydawała mu się kompletnie niemożliwa.
 - W takim razie - od jutra bierzemy się do pracy! - zawołał dziarsko dyrektor, który rozpromienił się nagle, pomimo zmęczenia. Wszyscy zaczęli powoli wstawać od stołu, choć kilka osób chciało osobiście porozmawiać z Dumbledorem.
 - Panno Granger! - zawołała za nią pielęgniarka.  - Proszę jutro rano skorzystać z sieci Fiuu i o ósmej zjawić się w skrzydle szpitalnym. - Potem rzuciła szybkie spojrzenie za siebie, gdzie tłum ludzi kłębił się przy dyrektorze. - Chyba się nie doczekam, aż będę mogła to przekazać, więc proszę - podała jej długą listę z nazwami jakichś mikstur leczniczych - przekaż ją profesorowi Snape'owi i poproś, by jak najszybciej dostarczył mi choć kilka fiolek tych eliksirów. Muszę wracać, ranni mnie potrzebują - zakomunikowała i nim Hermiona zdążyła cokolwiek powiedzieć, weszła do kominka i zniknęła w zielonych płomieniach. Dziewczyna zerknęła na Snape'a, który minę miał równie wesołą, jak wygłodniały wampir, a jeśli dodać do tego zmęczenie, stres i ich ogólną wzajemną niechęć - mogła być kolejną, która będzie potrzebowała pomocy pielęgniarki, jeśli poprosi go o coś poprosi. Z duszą na ramieniu ruszyła ku profesorowi, a gdy przed nim stanęła i odchrząknęła cicho, przeszyło ją mroczne spojrzenie.
 - Panie profesorze - zaczęła najbardziej uprzejmym i spokojnym tonem, na jaki ją było stać - pani Pomfrey kazała mi panu przekazać tę listę i poprosić, aby choć kilka z tych mikstur dotarło do niej jak najszybciej. - Podała mu pergamin, który wyszarpał jej z rąk nieeleganckim gestem.
 - Czy ja wyglądam na maszynę do produkcji eliksirów, Granger? - zmierzył ją jeszcze bardziej lodowatym spojrzeniem.
 - Nie, panie profesorze.
 - A tak właśnie zostałem potraktowany. Musiałbym ślęczeć nad kociołkiem całą noc, żeby przygotować choć połowę z tych eliksirów.
 - Bardzo pana przepraszam, profesorze. To nie jest mój wymysł - mruknęła, spuściwszy z niego wzrok. Oczy Snape'a zwęziły się niebezpiecznie. Najwyraźniej był to jeden z tych momentów, w których wyżej wymieniony profesor z lubością wyobraża sobie grymasy bólu na twarzy osoby, która z nim rozmawia, gdyby mógł ją torturować. Hermiona dzielnie wytrwała.
 - Twoja bezczelność wciąż mnie zaskakuje, Granger - wysyczał gniewnie.  - Przekaż pani Pomfrey, że postaram się dostarczyć jej najwięcej eliksirów. Tylko nie waż się spóźnić do pracy, zrozumiano?
 - Tak jest, panie profesorze - odpowiedziała, gdy miażdżył ją jeszcze jednym spojrzeniem. Potem, dzięki Merlinowi, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Odetchnęła z ulgą i odnalazła wzrokiem Harry'ego i Rona. Obaj byli bardzo zmartwieni.
 - Pytałem Dumbledore'a o Syriusza - mruknął ponuro Harry. - Nawet on nic o nim nie wie. To chyba nie jest dobry znak.
 - Dopóki nie znajdą go martwego, nie wolno ci myśleć, że nie żyje - powiedziała stanowczo.
 - Też tak uważam - dodał Ron, spoglądając na przyjaciela niepewnie.
 - Jasne... - Pottera najwyraźniej nie przekonali, bo wstał, przeszedł przez kuchnię i usiadł na podwórku przed domem, wpatrując się falujące łany zbóż, które jakimś cudem przetrwały nalot śmierciożerców. Gdzie mógł być Syriusz? I w jakim stanie? Oddałby wszystko, żeby to wiedzieć. Zacisnął ze złości pięści, ale nic nie mógł na to wszystko poradzić.
Gdy Harry siedział samotnie na dworze, a Ron rozmawiał z Tonks i Ginny, Hermiona, swoim zwyczajem, dobrała się do książek. Wiele z nich spłonęło wraz z częściami Nory, ale kilka z tych ocalałych dotyczyły magomedycyny. Rzeczywiście, to właśnie z nią wiązała swoją przyszłość, ale nie była pewna, czy poradzi sobie z leczeniem rannych już teraz. Wyczytała kilka nowych zaklęć, nauczyła się ruchów różdżką, jedno nawet wypróbowała na Remusie, by zasklepić ranę na jego dłoni, a wtedy poczuła się pewniej. W końcu była Gryfonką - musiała zaufać sama sobie, jeśli chciała pomagać innym. Z tą myślą położyła się do łóżka, gdy tylko zaszło słońce.

Kolejny dzień rozpoczął się bardzo pracowicie. Jeszcze przed wyjściem do Hogwartu Hermiona pomogła Harry'emu i Ronowi w wyniesieniu nadpalonych desek i gruzów z podwórka, a potem ledwo zdążyła wskoczyć pod prysznic i zdążyć na czas.
W skrzydle szpitalnym natychmiast przekonała się, dlaczego Dumbledore nie zwlekł z rozdzieleniem zadań - chorych i rannych było bardzo wielu, niektórzy znajdowali się w stanie krytycznym, inni jęczeli głośno z bólu. Pani Pomfrey natychmiast wręczyła jej kosz z czystymi opatrunkami i resztkami mikstur przeciwbólowych, które miała podawać w małych ilościach tym najbardziej potrzebującym. Sęk w tym, że niemal wszyscy okazali się "potrzebującymi", a ona nie wiedziała, według jakich kryteriów ma rozstrzygnąć, komu eliksir potrzebny jest bardziej i co powiedzieć tym, którzy go nie dostaną. Już po trzech kwadransach, gdy zakładała opatrunek na głowie nieznanego jej czarodzieja, spostrzegła, że wszystkie fiolki są puste.
 - Więc zejdź do lochów i powiedz Severusowi, żeby pospieszył się z produkcją! - warknęła na nią pani Pomfrey. Hermiona przełknęła ciężko - prawdę mówiąc wolałaby walczyć ze smokiem, niż znów narazić się Snape'owi. Czując w gardle wielką, zimną kulę lodu, zeszła po częściowo zniszczonych, zbryzganych krwią schodach, starając się nie zwracać uwagi na ogrom zniszczeń, który wprawiał ją w wielkie przygnębienie.
Lochy pozostały prawie nietknięte, z wyjątkiem kilku dziur w ścianach i osmolonych drzwiach. Szybko dotarła do tych od klasy Snape'a i zapukała. Otworzyły się zdecydowanie zbyt energicznie już po kilku chwilach.
 - Granger - warknął Snape, obnażając niebezpiecznie zęby. Widocznie ktoś już zdążył go zdenerwować. - Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego ośmielasz mi się zawracać głowę, kiedy jestem bardzo zajęty?
 - Bardzo przepraszam, panie profesorze, przysłała mnie pani Pomfrey...
 - A ty pewnie uważasz, że wyprodukowałem już całą cysternę eliksirów, którą będziesz sobie mogła teraz wziąć? - Hermiona miała niemiłe wrażenie, że dręczenie jej i obwinianie za całe zło świata sprawiało Snape'owi wiele radości.
 - Pani Pomfrey prosiła mnie o przyniesienie kilku eliksirów przeciwbólowych, ale jeśli nie udało się panu ich stworzyć, przekażę jej tę informację. - Snape zacisnął wargi w cienką linię, tak, jak to zwykła robić profesor McGonagall.
 - Do środka - warknął Snape, przepuszczając ją w drzwiach. - Zaczekaj tu - polecił jej, a sam zniknął za drzwiami magazynu. Hermiona rozejrzała się. Zatrzymała wzrok na bulgoczącym na ogniu kociołku z przyjemnie pachnącą substancją. Podeszła, by zobaczyć, czy może rozpoznać eliksir po barwie i konsystencji, ale znajdująca się w środku jaskrawożółta mikstura niczego jej nie przypominała. Teraz jej uwagę przykuła kartka leżąca na stole obok kociołka. Wypisane było na niej tylko kilka słów: Priorytetowo zdobądź liście jemioły kukułczej. Kiedy wrócę, musi być gotowy. F Zaczęło ją to zastanawiać. Kto mógł potrzebować tego eliksiru tak bardzo, że był on dla Snape'a ważniejszy niż eliksiry dla rannych? I kim był podpisany pod listem F? Jej rozmyślania przerwało głośne chrząknięcie tuż nad jej uchem. Wzdrygnęła się, obejrzała i spojrzała prosto w twarz rozjuszonego Snape'a.
 - Jeśli jeszcze raz zobaczę cię przy tym stole, osobiście dopilnuję, żebyś nie była w stanie zbliżyć się do niego po raz kolejny o własnych siłach, Granger. - Nie mogąc wydusić z siebie słowa, pokiwała szybko głową. Snape wręczył jej kosz z kilkunastoma fiolkami eliksirów i wyrzucił za drzwi, co przyjęła z wielką ulgą. Popędziła od razu do skrzydła szpitalnego, wciąż rozmyślając o eliksirze.

11 komentarzy:

  1. Genialnie się zapowiada <3 zekam na kolejne.
    W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Robi się interesująco :) ciekawa jestem jak rozwiniesz znajomość Granger - Snape. Jak już wcześniej pisałam, nie czytałam jeszcze żadnego Sevmione, dlatego to opowiadania stanowi dla mnie szczególną zagadkę :D
    Ciekawska Hermiona zawsze spoko, no czyli jednak coś z niej mam :P
    Sev jak to Sev, arogancki, bezczelny, chłodny, opanowany. No i jak tu go nie kochać? <3
    Nie rozpisuje się więcej, tylko życzę weny :)
    Odiumortis (swag)


    Ps. Przepraszam za usunięcie poprzedniego komentarza, ale coś się w nim źle zapisało :/ no nie ważne xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Aa, świetny rozdział. :D Wybacz, ale wybuchłam ze śmiechu kiedy Hermiona przyszła do Snape'a po eliksiry. Serverus jest niezastąpiony w sarkazmie i ironii.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :)
    Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  6. "A ty pewnie uważasz, że wyprodukowałem już całą cysternę eliksirów, którą będziesz sobie mogła teraz wziąć?" A to padłam przy tym tekście. Snape znów okazał się jak to stwierdził " maszyną do eliksirów", ale zapewne nikogo to nie obchodzi. Biedactwo. Zastanawia mnie ten eliksir... czyżby jakiś śmierciożerca go potrzebował? Hm.. lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Suuper.!^^^
    Nie mogę się doczekać co będzie między Sev'em i Hermioną i jak zamierzasz to rozwinąć. :-)
    Ale jak na razie zapowiada się BOSKOO.! :3
    Oczywiście jak w KAŻDYM Sevmione Sev musi być nadal taki chłodny, arogancki, wredny, sarkastyczny no i oczywiście dupkowatym ślizgonem, ale od czegoś trzeba zacząć. :-)
    Ciekawska Hermiona nie jest wcale nowością, bo nawet ta kanoniczna była i BĘDZIE ciekawska, ale napewno nie zakończy się to tak jak w książce.^^^
    Czekam na jakieś CIEKAAWE momenty z Hermioną i Sev'em. :-)
    No dobra koniec ględzenia, zabieram się za dalsze czytanie. :P

    Scareed.

    PS.: NIGDY nie zapomnę tgo twojego zwrotu o Snape'ie cytuję: " ślizgoński bóg seksu." xDDD
    No dobra POWAGAA. xDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Super! TO dobrze, że akcja rozwija się powoli :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż... twój Snape mnie irytuje. I to jeszcze jak! Bezczelny.
    Ale jednocześnie intryguje, więc to chyba dobrze. Sama nie wiem.
    Cała akcja dopiero się rozkręca, jestem pewna, że już niedługo wszystko zacznie być bardziej dynamiczne - wiadomo, że początki są zawsze nudniejsze niż tekst główny. To znaczy, nie znudziłaś mnie, ale wiem, a przynajmniej mam nadzieję, że zainteresujesz jeszcze bardziej.
    Jeśli chodzi o relacje, wypowiedzi każdej osoby - są naturalne, absolutnie na miejscu. Porównywalne do tych w książkach. :)
    A teraz co do wolnego rozwoju akcji między bohaterami; jestem na cholernie na tak. Uwielbiam, gdy akcja toczy się w proporcjonalnym czasie. Nikt się w sobie nie zakochuje w ciągu miesiąca. Miłość rośnie miesiącami, jak nie latami...
    http://powojenna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Trochę zaniepokoił mnie fakt, że opowiadanie nie jest kanoniczne. zazwyczaj w takich wypadkach Snape jest ciepłą kluchą, a Hermiona zakochaną blondynką. Widzę jednak ze Twoim bohaterom to nie grozi. Sev jest chamski do granic, pojawiła się tajemnica i jakiś F. Rodzą się pytania, które potęgują apetyt na kolejne częsci;)

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Ach... Severus i ten jego charakterek <33 nie wiem czym zdobyl sobie moje serce hihi uwielbiam jego starcia z Granger ^^ co do ogolu, jestem zniecierpliwiona by dowiedziec sie czy Syriusz zyje, szkoda mi Harry'ego... I w sumie dobrze by bylo wzbogacic sie o wiedze kim jest postac F. ^^

    OdpowiedzUsuń