wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 34

 34. Chciałyście, żeby było romantycznie, pierwsze pocałunki i te sprawy, a tu nagle objawił się blogowy sadyzm pauliny! Wybaczcie, ale 30. marca dopadła mnie nostalgia z okazji 15. urodzin mojego brata, bo tak szybko urósł... A tu nagle bang! 4. kwietnia sama postarzałam się o kolejny rok i jako sędziwa siedemnastolatka, za nieuchronnie zbliżający się koniec cielęcych lat, mszczę się na bogu ducha winnych bohaterach Metanoi. Cieszę się też bardzo z powodu 150+ wejść na nowego bloga :) Enjoy!



- Tylko nie mów, że to znowu coś w stylu zaprzyjaźniania się z Malfoyem! - warknął Harry, gdy Hermiona powiedziała im, że Dumbledore znów zlecił jej jakąś misję - Nie dość, że ciągle widujesz się ze Snapem, chodzisz z tym durniem na zajęcia i nie masz czasu dla siebie, to wciąż wysyłają cię na misję.
 - Wiesz, że jak trzeba to trzeba.
 - Ale dlaczego zawsze to "trzeba" tyczy się ciebie?
 - Harry, to miłe, że tak się troszczysz, ale naprawdę niepotrzebnie. I tak pojechałabym na to sympozjum. W zasadzie cieszę się, że dostałam zaproszenie.
 - No to na czym będzie polegała ta twoja misja? - spytał Ron, krzyżując ręce na piersi.
 - Podejrzewają któregoś z zaproszonych o współpracę z Wyznawcami Salazara. Kazali mi udawać głupią, która mu zaufa i tym samym wyciągnąć z niego jakieś informacje.
 - Zaraz, czy ty właśnie nie opowiadałaś, ilu to znamienitych uczonych tam będzie? Skąd masz wiedzieć, o którego chodzi?
 - Snape mi go pokaże.
 - Snape?! - krzyknęli obaj z komicznym grymasem oburzenia na twarzy. Gabrielle i Cho też uśmiechnęły się na widok min chłopaków.
 - Snape. Co w tym takiego złego?
 - No nie! - Harry wyglądał, jakby się właśnie dowiedział, że Hermiona była śmierciożercą - Masz wyjechać gdzieś ze Snapem, daleko od Nory, od Dumbledore'a, od wszystkich i pytasz, co w tym takiego złego?
 - Wiesz, może i nie jest najmilszym towarzyszem, ale nie spodziewam się, żeby chciał mnie zamordować, posiekać i wrzucić do kociołka z wrzącym eliksirem - rzekła spokojnie. Wiedziała, skąd wynika oburzenie przyjaciela i bynajmniej nie było spowodowane faktem, że się o nią martwił. Harry był wściekły, bo wiedział, że Syriuszowi bardzo się to nie spodoba. Ba, pewnie poczuje się dotknięty.
 - Nie wiem, czy to dobry pomysł - mówił Ron z przekonaniem - Powinnaś pogadać z Dumbledorem. 
 - Przesadzacie - wtrąciła się Cho - Skoro Hermiona mówi, że wszystko będzie w porządku, to wie, co mówi.
 - Moi się zgadza! - przywtórzyła jej Gabrielle - On przecież jest po naszei stroni, prawda?
 - Dlaczego wszystkie kobiety go bronią? - fuknął od razu Ron.
 - Bo jesteśmy od was mądrzejsze.
 - Mądrzejsze - syknął Harry - Gdyby ktoś chciał cię wysłać na jakieś sympozjum z Syriuszem, pewnie byś się aż tak nie cieszyła, co?
 - Co ma do tego Syriusz?
 - Myślę, że wiesz - spojrzał na nią wymownie. Poważnie. Co niestety przypomniało jej, że istotnie sprawa z Syriuszem nie jest do końca zamknięta, nie dała mu jednoznacznej odpowiedzi, przez co tkwił zawieszony w jakiejś uczuciowej próżni, pewnie nie wiedział, co dalej. Czuła się trochę winna, ale z drugiej strony była zła na Syriusza. Skąd w ogóle wziął się w nim taki głupi pomysł, żeby wiązać z nią jakieś plany? Za mało my było przyjaźni?
 - 'Arry! - upomniała go Gabrielle, widząc, jak Hermiona się zmieszała - To ich sprawy!
 - Sprawy naszych przyjaciół są naszymi sprawami! - wsparł przyjaciela Ron.
 - Jasne, szkoda tylko, że sami pewnie przeklęlibyście pierwszą osobę, która to wam próbowała się ładować w życie - prychnęła Cho, puszczając oko Hermionie. Jednak nie ma to, jak kobieca solidarność!
 - Wspomnicie nasze słowa - nie dawał za wygraną Ron - To nie jest dobry pomysł.
 W odpowiedzi wszystkie trzy dziewczyny przewróciły oczami. Dalsza dyskusja nie miała sensu, Harry i Ron zawsze wiedzieli lepiej, jeśli chodziło o Snape'a.
Dzień wlókł się spokojnie, a wszyscy mieszkańcy Nory starali się nie zasnąć na stojąco, do czego zmuszał siąpiący na zewnątrz jesienny deszcz, wiatr i szare niebo, zasnute gęstymi chmurami. Po południu Remus wpadł na chwilę, by dostarczyć panu Weasleyowi jakieś dokumenty. Molly oczywiście nie wypuściła go, zanim nie wypił herbaty i nie zjadł kanapek, więc mieli czas, by się mu przyjrzeć. Od czasu, gdy rozstał się z Tonks, bardzo się zmienił. 
 - Tak się w życiu zdarza, nic na to nie poradzę - mówił, wzruszając ramionami. Miał przy tym minę, której nie miewał znany im Lupin.
 - Trzymasz się jakoś? - spytała dobrotliwie pani Weasley.
 - Lepiej pytaj o to swojego syna. Nie wiem, jak on z nią wytrzymuje.
Cztery pary oczu zwróciły się błyskawicznie ku niemu, a pani Weasley wypuściła z rąk talerz z kolejną porcją kanapek.
 - Mojego syna? - wykrztusiła.
 - Przepraszam, nie wiedziałem, że nic nie wiecie. Myślałem, że...
 - Fred czy George?! - przerwała mu szybko pani Weasley.
 - Fred - odpowiedział spokojnie mężczyzna. Nie chciał zakłopotać Molly, ale chyba mu się udało.
 - Dobry boże, to przez niego się rozstaliście? - Pani Wealey usiadła przy stole i ukryła twarz w dłoniach. 
 - Molly, nie żartuj. To było nieuniknione. A z tego, co wiem, Nimfadora i Fred zeszli się niedawno. Pewnie dlatego nic jeszcze nie wiecie. Swoją drogą - ona pewnie mnie zatłucze. Będzie myślała, że powiedziałem wam to specjalnie.
 - Spokojnie, powiem jej, jak było.
 - Fred i Tonks? - pisnął Ron. Miał oczy, jak dwa pingpongi i wyglądał na nieco wystraszonego.
 - Świat staje na głowie - podsumował Syriusz, wchodzący właśnie przez drzwi frontowe. Przywitał się z  Remusem i spojrzał przeciągle na Hermionę, która wręcz kurczyła się w sobie pod wpływem jego wzroku. Z ulgą przyjęła moment, gdy godzinę później Lupin wyszedł prosto na błotniste podwórko, licząc, że i Syriusz czymś się zajmie, ale tak się nie stało. Harry wyraźnie dążył do tego, by zostali w salonie sami, na szczęście Gabrielle i Cho były bardziej domyślne, niż się spodziewała i ani myślały jej opuszczać. Po kwadransie nieustannych propozycji zrobienia tego lub tamtego byle dalej od salonu, Harry wreszcie dał sobie spokój, choć od tej pory pozostał skwaszony jak mandragora. Hermionę bardzo śmieszył ten widok, ale nie śmiała okazać tego w jego towarzystwie, licząc się z konsekwencjami. Prościej mówiąc - nie miała ochoty ani na awanturę, ani na cichy tydzień pomiędzy nią, a Harrym. W końcu postanowiła zająć się nauką, widząc, że Syriusz nie odpuści i będzie czekał choćby do rana, by zostać z nią sam na sam. Nie unikała go dlatego, że się bała, ale dlatego, że nie wiedziała, co miałaby mu powiedzieć. Właściwie... gdyby nawet to przemyślała, okazałoby się, że Snape nie jest w tym wszystkim bez znaczenia. Trudno powiedzieć, że "wolała jego", bo nie na tym to polegało, ale wiedziała, że nie może jednocześnie utrzymywać bliskich kontaktów z jednym i drugim, zaś gdyby miała wybrać, wybrałaby Snape'a. Może dlatego, że był dla niej zagadką, może dlatego, że się dogadywali, a może po prostu dlatego, że odkryła w nim człowieka, którego nie znała i to ją fascynowało. Tego właśnie nie umiała wytłumaczyć Syriuszowi, gdy ten uparcie się zacietrzewiał i winę, za całe zło świata, w tym i za mącenie jej w mózgu, przypisywał Snape'owi. Musiała się też kontrolować, by nie podnosić głosu w odpowiedzi na te idiotyczne zarzuty.
 - Od pięciu minut patrzysz w to samo miejsce na stronie - usłyszała tuż nad ramieniem głos, należący właśnie do Syriusza i prawie podskoczyła.
 - Zamyśliłam się.
 - Nad czym? - spytał, nie dbając już o to, czy w pobliżu są świadkowie. Jednak teraz nawet Cho i Gabrielle rzuciły jej przepraszające spojrzenie, bo Harry i Ron żywcem wymusili na nich opuszczenie pokoju. Hermiona poprzysięgła w duchu zemstę.
 - Nad pewnym... problemem badawczym. Za długo musiałabym ci tłumaczyć.
 - A zastanawiałaś się może nad czymś jeszcze? Na przykład nad tym, co ci powiedziałem? Upłynęło już trochę czasu, więc pomyślałem, że może doszłaś do jakichś wniosków.
 - Prawdę mówiąc nie bardzo wiem, do jakich miałabym dojść, Syriuszu.
 - Chodzi ci o to, że nie zapytałem wprost, czy...
 - Nie! - wypaliła szybko, żeby tylko nie dokończył kwestii - Mam na myśli, że po prostu nie rozumiem, czego ode mnie oczekujesz. Wiesz, że bardzo cie lubię i tak samo zależy mi, żeby wszystko ci się układało. 
 - Sęk w tym, że nie z tobą, tak?
 - Ja... - zaczęła, ale coś wybawiło ją z opresji. Ktoś znów rozbił coś w kuchni, Harry i Ron zaczęli wrzeszczeć, a dziewczyny chyba ich uspokajały. Zerwała się z miejsca, a Syriusz pobiegł za nią. Oboje mieli różdżki w gotowości, ale scena, którą zastali, wyglądała o wiele groźniej, niż gdyby do domu wpadł szwadron Wyznawców Salazara. Tuż przy drzwiach stał rozbrojony, przerażony Malfoy, Harry i Ron mierzyli w niego różdżkami, a Gabrielle i Cho bezskutecznie starały się ich powstrzymać. Molly też wrzeszczała, by przestali, ale to nie przynosiło efektu. W końcu w Harrym coś pękło i odepchnął od siebie Gabrielle, walił zaklęciami na oślep. Hermiona dosłownie w ostatniej chwili rzuciła między nich zaklęcie tarczy, w przeciwnym razie musieliby ściągać Malfoya ze ściany.
 - Przestań, natychmiast obaj przestańcie! - rozkazała i zasłoniła sobą Malfoya.
 - Co ty, do jasnej cholery, wyprawiasz! - Harry dyszał ciężko i wyglądał, jak opętany - Odsuń się od niego! Wszedł tu z wyciągniętą różdżką, to chyba jasne, po co!
 - Chciałem tylko...
 - Zamknij się! - warknął od razu Ron, czując się osobiście obrażonym, że Malfoy śmie się odzywać w jego domu.
 - Nie obchodzi mnie, co chciałeś! - Ron posłał ku niemu, zaklęcia. Wszystkie odbiła Hermiona, ale na tym się nie skończyło.
  - Expelliarmus! - krzyknęła, celując prosto w niego. Różdżka natychmiast wyśliznęła mu się z dłoni - Dosyć tego! A ty - zwróciła się do Harry'ego dosłownie z błyskawicami w oczach - nawet nie waż się próbować po raz kolejny. Ani myślę ruszać się z miejsca, więc będę musiała się bronić i nie odpowiadam za siebie! Cofnąć się! - Kolejnym machnięciem różdżki przywołała tę należącą do Malfoya i oddała mu ją.
 - Zwariowałaś! - Harry złapał się za głowę.
 - Nie, to wy zwariowaliście! Jak można w ten sposób atakować człowieka! Kompletnie zgłupieliście?!
 - Wszedł tu z wyciągniętą różdżką - wysyczał Ron przez zaciśnięte zęby.
 - Chciałem tylko oświetlić sobie drogę. Na zewnątrz jest już ciemno. Przysłał mnie dyrektor Dumbldore.
 - Ciebie przysłał Dumbledore?  - głos pani Weasley był spokojny, ale i w nim dało się wyczuć chłód. Draco przeniósł na nią nieśmiałe spojrzenie.
 - Tak. Właściwie chodzi o Hermionę. Miałem ci przekazać, że naszych zajęć nie odwołano z powodu zwolnienia profesora. On został porwany, prawdopodobnie ma to związek z tym sympozjum, na które jedziesz.
 - Co mam zrobić?
 - Musisz spróbować ustalić, gdzie go przetrzymują. I dlaczego. To wszystko. Przepraszam - dodał cicho. Otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz.
 - Poczekaj - poprosiła Hermiona. Zatrzymała go zaraz za gankiem - Nic ci się nie stało?
 - Nie. Nigdy więcej nie stawaj pomiędzy mną, a czyjąś różdżką.
 - Co? - była pewna, że źle go zrozumiała, ale chłopak wyglądał na wyraźnie zrozpaczonego tym faktem.
 - Nigdy więcej tego nie rób - powtórzył. Deszcz ściekał mu z jasnych włosów na przerażająco jasną skórę. Wyglądał, jakby nie jadł nic od kilku dni.
 - Rozbroili cię, nie miałeś jak się bronić. 
 - Ludzie, którzy przeze mnie zginęli, też nie mieli jak. Nie chce, żebyś mnie broniła. 
 - Oszalałeś - pokręciła głową z niedowierzaniem - Nie chciałam cię w ten sposób upokorzyć. Po prostu uważam, że walka dwóch na jednego, w dodatku pozbawionego możliwości obrony to świństwo. Dlaczego nie próbowałeś nawet uciec?
 - Nic nie rozumiesz - uśmiechnął się ironicznie - Wcale bym sie nie obraził, gdyby któryś z nich trafił. Nawet wtedy, a raczej zwłaszcza wtedy, gdyby to była Avada.
 - Co ty chrzanisz? Malfoy, do ciężkiej cholery, jeśli znowu...
 - Moja matka została skazana. Jest w Azkabanie, czeka na Pocałunek - wyrzucił z siebie wreszcie - Ja tam powinienem tkwić, zamiast niej.
 - Jak to... jest w Azkabanie? Jak to na Pocałunek? - mówiła bardziej do siebie niż do niego. Przypomniała sobie wszystko, co mówił Dumbledore na temat swoich planów wobec Malfoyów i poczuła, jak płonie w niej wielki gniew - To niemożliwe. Dumbledore by do tego nie dopuścił.
 - Był na przesłuchaniu. Wstrzymał się od głosu, ale wie o wszystkim. On tego chciał, Hermiono.
 - To jest po prostu... to... - wplotła palce w mokre włosy, jakby chcąc je wyrwać z żalu. Oszukano ją. Po tym wszystkim, co zrobiła i ile poświęciła, po tym, jak katowała swoje sumienie fałszywą przyjaźnią, jak robiła wszystko wbrew sobie, ile zniosła dla "dobra sprawy", Dumbledore tak po prostu ją oszukał. I na pewno nie tylko on. Podejrzewała, kto jeszcze może o wszystkim wiedzieć.
  - Dokąd idziesz? - spytał zaskoczony Malfoy - Jest zimno, przemokniesz.
 - Muszę coś załatwić - powiedziała i natychmiast się aportowała, prosto przed bramy Hogwartu. Były otwarte, więc przebiegła przez nie i ruszyła przed siebie. Biegła błotnistą ścieżką, czując, jak lodowaty wiatr i deszcz chlastają jej skórę przez przemoknięte ubrania. Ledwo widziała, dokąd biegnie, bo ciemność i ulewa skutecznie wszystko osłaniały. Prowadziły ją tylko światła wież Hogwartu. Gdy wreszcie do niego dotarła, okazało się, że nie mogło być wcale tak późno, bo uczniowie własnie wychodzili tłumnie z Wielkiej Sali. Niektórzy zatrzymali się gwałtownie, inni wręcz pokazywali sobie palcami Hermionę Granger, bohaterkę wielkiej wojny, w takim stanie. Ona zaś udała się prosto do gabinetu Dumbledore'a. Zdyszana i wciąż mokra wspinała się po schodach.
 - Granger? - usłyszała znajomy głos tuż przy zakręcie, za którym znajdował się gabinet dyrektora. Odwróciła się gwałtownie, wiedząc, do kogo ów głos należy - Co ty tu robisz? I dlaczego nie masz na sobie płaszcza? Coś się stało?
 - Wiedział pan?  - warknęła przez ściśnięte gardło.
 - O czym?  - Snape zmarszczył brwi. Zdawał się być zaniepokojony całą ta sytuacją.
 - Wiedział pan, że Narcyzę Malfoy skazali na Pocałunek dementora?
 - Skąd ty o tym...
 - Wiedział pan, czy nie?!  - krzyknęła, podchodząc bliżej. Odpowiedzią było skinięcie. Nim zdążyła się powstrzymać, wymierzyła mu siarczysty policzek. Nie pamiętała, kiedy ktoś ostatnio tak ją upokorzył. Widział, jak się z tym męczyła i ile ją kosztowało ratowanie Dracona, udawał przyjaciela, dawał jej rady, podnosił na duchu. I wiedział przez ten cały czas, że to na nic. Narcyza to pewnie tylko początek. Lucjusz będzie następny, bo przecież Draco jako sierota będzie miał tylko ich. Znów go uratują, a więc będzie najwierniejszym sługą. O to chodziło, od samego początku. Powinna była już wiedzieć, że Dumbledore potrafi być tak samo podły, jak Voldemort, kiedy chodzi o wojnę.
Snape tkwił w szoku. Nie miał pojęcia, że tak zareaguje. Sam nie wiedział, czy na to zasłużył i czy powinien być wściekły, ale postanowił dać jej jeszcze chwilę na opamiętanie się i powiedzenie "przepraszam", co nigdy nie nastąpiło. 
 - Granger, czy nie uważasz, że pozwalasz sobie na zbyt wiele?
 - A czy pan nie uważa, że jest pan skończonym kłamcą i draniem? Pan jeden wiedział, ile mnie to wszystko kosztuje i nie zrobił NIC, żebym wiedziała, że mój wysiłek nie ma sensu.
 - Czy ty naprawdę nie rozumiesz...
 - Milcz! - rozkazała - Nie mogę tego słuchać.
To było ostatnie zdanie. Wspięła się po schodach prosto do gabinetu dyrektora.

19 komentarzy:

  1. Ta końcówka była wyśmienita i przyćmiła chyba wszystkie inne wydarzenie. Już na samym początku namieszałaś, ale połączenie Freda i Tonks według mojego skromnego zdania było super. Wykazałaś się niemałą kreatywnością! :D W Hermionie obudziła się nutka pana i władcy, a zaczęła się ona tworzyć już przy walce chłopców. A potem, ten siarczysty policzek wymierzony przez tę kobietę powalił wszystkich czytelników. Coś czuje, że nie ujdzie jej to płazem. ;)
    I jeszcze jedno - wszystkiego najlepszego! Ja sama mam za miesiąc 16 lat i nie mogę uwierzyć, że jestem taka... czy stara to dobre określenie?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama za miesiąc kończę 16*.
      Eh... niby dopiero po 19 ale już jestem zmęczona!

      Usuń
  2. AAAAA! Nie wierzę!
    Cudowne <3 <3
    *O*
    Pierwsza XD

    sbsshgpotamtejstronie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww *.* . Cudowne! Płączenia freda i Tonks, skazanie Narcyzy, spoliczkowanie Snape'a... Genialny rozdział, tyle akcji... Nie mogę doczekać się kolejnej części i życzę Wena ♥♡.

    OdpowiedzUsuń
  4. Och kobieto, cudowna kobieto, jak można kończyć w takim momencie?! Przeczytałam to wszytko jednym tchem, bo i tak było za krótkie. Więcej, pragnę więcej. Chce zobaczy jak Hermiona zwymyśla Albusa i ten policzek dla Snape'a. To jest dużo bardziej genialne niż mogłoby się wydawać. Widziałam to swoimi oczami wyobraźni i jestem oczarowana. Przyznaje, że od jakiegoś czasu codziennie odświeżam stronę by zobaczyć, czy nie ma czegoś nowego. Merlinie, ta opowieść jest arcygenialna, mam nadzieje, że jej nigdy nie porzucisz. Wymierzony policzek Severusowi.. Nie wierzę.. Nie wierzę..
    Weny, moja droga, weny!
    panii_nocy

    OdpowiedzUsuń
  5. Końcówka genialna! Jak i cały rozdział :)
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozumiem jak się czujesz. Sama jakiś czas temu miałam urodziny i czuję, że.. się starzeję. W moim wieku dziwne stwierdzenie, ale mimo wszystko lat nam nie ubywa. A ta myśl wpędza w melancholijny nastrój.
    Podziwiam Twoje pomysły, są naprawdę kreatywne i oryginalne. Jesteś świetna! Nie powiem, związek Freda i Tonks mnie zaskoczył. Malfoy wyratował Hermionę z opresji. A końcówka przeczytana jednym tchem. W tej chwili i ja jestem zła na Dumbledore'a, nie dziwię się Mionce. I policzek dla Snape'a! Nie wiem co powiedzieć, chyba tyle, że życzę weny i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Amortencjo! Dziękuję za kolejny rozdział, od trzech tygodni zalądam tu codziennie i wreszcie jest! I to jaki! Czytanie Twojego opowiadania sprawia mi dużą przyjemność, pięknie oddajesz emocje młodej Hermiony ( jesteście w końcu w podobnym wieku). Oj Severus nie prędko chyba jej przebaczy. Podoba mi sie jak prowadzisz sylwetki pozostałych, dojrzalszych bohaterów, z dużym wyczuciem. Wszystkiego najlepszego z okzaji urodzin, życzę wtrwałości w pisaniu, pozdrawiam LG (39L.)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ekstra jak zawsze! Wszystkiego naj :D Pozdrawiam Kim

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa jestem co zrobi Dumbledorowi.Będzie będzie się działo :D Kim

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja zaczynam Cię nie lubić! Dlaczego ty zawsze kończysz w takim momencie.? No dlaczego.!? Ja się wkręcam w historię, a tu koniec.. Ja sie tak nie bawię.. :( Rozdział był bardzo ciekawy i szkoda, ze się tak szybko skończył, ale cóż mówi się trudno i żyje się dalej.. Wszystkiego naj.. z okazji urodzin.. :)

    Cornelia..

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju!!! Genialne :D Szczególnie koniec! Nie daruję, jeśli znów coś się stanie z pendrive'm lub innym dyskiem. ;)
    Pozdrawiam,
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  12. O mój Boże! CO za ....argh! Idiota idiota krety stary wredny dziad! Jak on mógł tak oszukać biedną Hermajni ! I dobrze tak Snape'owi ,ze dostał po twarzy. Chciałbym tez żeby Dumbledore też dostał ale domyślam się ,że na nic zdałyby się moje błagania ;D więc zadowolę się tym że Miona nie stchórzy powie Dropsowi kim jest i zacznie się zastanawiać czy na pewno będzie chciała znaleźć przeciwzaklęcie na jego chorobę.
    Sto lat i pozdrowienia dla brata
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny rozdział, uwielbiam to opowiadanie

    dobrze ukazałaś facetów i kobiecą solidarność, ale niestety kobiety nie zawsze wygrywają, na szczęście trzeba mieć fart żeby coś zakłóciło rozmowę
    ale pocałunek na Cyzi? mam nadzieję, że to jakoś odkręcisz
    nie lubię dyrektora. Po trupach do celu to chyba jego motto

    to teraz kolejny rozdział
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. O cholera.....
    Genialne :D
    Jak zawsze z reszta, jednak ta koncowka.
    Wow.
    Zaskakująca.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dumbledore jest... grr... -.- Cholerny manipulant, który będzie zawsze szedłpo trupach do celu, "dla większego dobra" -.-
    Hermiona wyżywa się na biednym Sevie xD
    Pozdrawiam,
    always

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytam już kilka rozdziałów bo trochę zaniedbałam i komentarz miałam napisać dopiero pod ostatnim dodanym rozdziałem, ale...
    Boże, tak bardzo zazdroszczę Hermionie. Od pierwszej gimnazjum marzę tylko o tym by wymierzyć siarczysty policzek mojemu nauczycielowi ;d
    Świetny rozdział, choć mimo wszystko wydaje mi się, że Hermionie jeszcze się zrobi głupio za to, że uderzyła Snape'a.

    ~Odiumortis

    OdpowiedzUsuń
  17. Zamurowało mnie, nie moge w to uwierzyc ze Albus zrobił cos takiego, powiedz ze to ma jakies drugie dno, z Draco nie straci swojej matki... W dodatku Snape, tez wiedział..Jestes okropna.. Jak mogłas zrobic taki zwrot akcji, przeciez było tak dobrze, grrr... Po za tym rozumiem, ze Harry nie przepada za Malfoy'ami ale zeby od razu z Ronem zakleciami na Draco... Mam nadzeje, ze to wszystko odkrecisz bo Ci nie daruje :)
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń