niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 45.2



45.2. Dokończony rozdział. Konsekwencja przede wszystkim: miej bloga – pisz co miesiąc, zawieś go –dodawaj posty. Jak się okazało, przy odrobinie chęci da się pracować, nie mając własnego komputera. Dostałam wiadro weny, jeśli chodzi o Metanoię, tak więc mam już rozpisany projekt kolejnych kilku rozdziałów ;)
Przy okazji, skoro zbliżamy się już do świąt – w piątek uczestniczyłam w Wigilii Wielu Narodów z Rotary Club. Niesamowite, jak jedno miejsce rozbrzmiewa językami całego świata. Mam z nimi styczność od kilku lat, byłam na wielu ich uroczystościach, ale te coroczne wigilie zawsze szczególnie przeżywam. Poczytajcie o tym koniecznie – przepiękna inicjatywa!


Serce waliło jej jak młotem, gdy siadała przy łóżku Fleur. Dziewczyna wyglądała już lepiej niż wówczas, gdy dotarła tu z Hermioną, ale jej oczy nadal zdawały się być popielatoszare i puste. Jej twarz, choć nieokaleczona, straciła wiele: blask, młodość, energię – wszystko to jakby uszło z niej w jednej chwili. Spoglądały na siebie niepewnie, bojąc się tej rozmowy. Żadna nie chciała wracać do tego, co wydarzyło się w tym okropnym miejscu i jednocześnie widziały doskonale, że myśli niewypowiedziane na głos, bolą dwa razy bardziej.
- Co powiedziałaś Billowi?- spytała  Fleur, zbierając w sobie odwagę na spojrzenie prosto w twarz Hermiony.
 - W zasadzie nic. Wolałam, żeby porozmawiał z tobą. Źle zrobiłam?
 - Nie.  Może to lepiej, żeby dowiedział się ode mnie.
 - Posłuchaj, Fleur, jeśli chcesz, mogę…
 - Nie o tym chciałam z tobą rozmawiać – przerwała jej, zbyt szorstko, jak chwilę później pomyślała. Nie było jej jednak stać na żadne przeprosiny. Jak zresztą na wszystko inne, co nie składa się na podstawową formę komunikacji  - Ta dziewczyna, którą tu przyniosłaś, ma na nazwisko Popeleen. Mówi ci ono coś?
 - Ten facet, lekarz, który na sympozjum…
 - Nie – ucięła znów rzeczowo – dyrektor Akademii Medycznej ma tak na nazwisko.  
 - Profesor Popeleen, faktycznie – mruknęła Hermiona w zamyśleniu.
 - To nie jest popularne nazwisko w świecie czarodziejów. Prawie na pewno są rodziną. Czy to nie dziwne,  że taką młodą dziewczyną nie zajmuje się jakaś jej ciotka czy babcia?
 - Rozmawiałaś o tym z Dumbledorem?
 - Tak. Powiedziałam mu, ale powiedział tylko, że ta kobieta z Akademii nie ma nic wspólnego z tym, co dzieje się z Pheobe Popeleen. Nie chciał nawet, żeby ją ktoś przesłuchał. Nie zrobił nic z tą informacją. On się tak nie zachowuje.
 - Myślisz, że… powinniśmy działać na własną rękę?
 - Przecież Ty, Ron i Harry macie w tym wprawę… - uśmiechnęła się blado, tylko przez kilka sekund. Był to uśmiech dalece inny od jej zwyczajnego, ale dawał cień nadziei na poprawę stanu psychicznego.
  - Tylko nie wiem, czy teraz sprawa nie jest zbyt poważna. Może Dumbledore   poprostu dobrze zna tę całą dyrektor? Może jej ufa, bo jest kimś z naszych? Jest przecież wiele możliwości.
Hermiona starała się nie spojrzeć na Fleur, gdy to mówiła. Wiedziała, jak bardzo może jej zależeć na ukaraniu sprawców, jak mogła pragnąć do nich dotrzeć, zemścić się, jak mogła chcieć sprawiedliwości. W tym wszystkim nie było nic złego, a ona tak po prostu powiedziała „nie”.
 - Nie pomożesz mi? – spytała zawiedziona. Teraz i jej było trudno patrzeć na rozmówczynię.
 - Pomogę. We wszystkim ci pomogę, ale boję się takich posunięć. Uważam, że powinnaś jeszcze raz porozmawiać z Dumbledorem.
 - Hermiono, proszę. On już podjął decyzję. Jeśli ty się czegoś nie dowiesz, nikt się nie dowie. Nie proszę cię o rozwiązanie żadnego śledztwa, chcę tylko, żebyś dowiedziała się, kim dla tej Pheobe jest pani dyrektor – nastała chwila ciężkiego jak ołów milczenia. W głowie Hermiony rozgrywała się prawdziwa bitwa, obfitująca w zagrania na miarę manewrów kananejskich*  Z doświadczenia wiedziała, że  tak ważnych sprawach lepiej jest działać zgodnie z planem i według ustalonych reguł, ale z drugiej strony tu chodziło o życie. Czyjeś zniszczone, zrujnowane bez poczucia winy i żadnej sprawiedliwości, życie. Ofiara ludzkiej podłości i okrucieństwa, jej przyjaciółka, prosiła ją o pomoc. Mogła odmówić?
 - Powiem ci wszystko, czego się dowiem-odparła po cichu i z dziwną odmianą radości obserwowała ulgę na zmęczonej twarzy dziewczyny.
 - Przepraszam, że cię o to proszę. Wiem, że sporo ryzykujesz.
 - Nie pierwszy, nie ostatni raz.
 -Panno Granger!  - zza parawanu wyłoniła się niespodziewanie pani Pomfrey – Kto jak kto, ale pani powinna wiedzieć, że nie wolno tak długo rozmawiać z pacjentem. Pani Weasley potrzebuje spokoju.
-Przepraszam, już wychodzę – powiedziała, wstając i posyłając Fleur ostatnie, kojące spojrzenie. Wyszła do głównej sali  skrzydła szpitalnego i rozejrzała się – zaszło tu wiele zmian, odkąd tu pracowała. Powrócił ład i porządek, zniknęły polowe łóżka, obskurne szafki nocne i pokrwawione bandaże leżące w stertach obok kosza na śmieci. Miejsce ludzkiego cierpienia sprzed kilku miesięcy znów, ot tak, zmieniło się w szkolny szpital, gdzie przyjmowało się pacjentów z dziobami zamiast nosów. Przypomniała sobie widok tych wszystkich ludzi, tego zupełnie innego widoku, rzuciła nawet spojrzenie na miejsce, w którym stało łóżko Pheobe Popeleen i… olśniło ją. Bagman! Przecież Bagman odbierał ją ze szpitala! Nawet jeśli  profesor Popeleen nie miała z nią żadnej styczności, to Bagman miał i musiał coś wiedzieć. To już wzbudziło niepokój Hermiony. Teraz musiała zbadać tę sprawę dla samej siebie. Spojrzała na zegar w holu – właśnie zaczęła się przerwa obiadowa. Wiedziała, że jeśli się pospieszy, złapie Severusa w lochach.
Zastała go jeszcze w klasie, gdy układał wypracowania na biurku. Po samej jego minie można było poznać, że jest spięty i niezadowolony.
 - Co tu robisz? – burknął, nie podnosząc na nią wzroku – Byłaś u Weasley, tak?
 - Owszem. Chciałam z tobą porozmawiać.
 - Wybacz, ale nie jestem najlepszą osobą do wspólnej kontemplacji czyjegoś cierpienia. Zanim zarzucisz mi skrajny cynizm, powiem, że chodzi mi tylko o to, że moje współczucie jest bardzo niestandardowe i na pewno ci się nie spodoba.
 - Wiem. Ale nie przyszłam ty niczego kontemplować.
 - Obawiam się, że cokolwiek to jest i tak będzie musiało poczekać. Spieszę się do Albusa.
 - To naprawdę ważne! – starała się go przekonać  - Nie zajmę ci wiele czasu.
 - Teraz nie mogę –zbywał ją uparcie.
 - Musisz mnie…
 - Jedyne, co muszę – warknął, zatrzymując się przed nią gwałtownie – to pomóc umierającemu człowiekowi, dyrektorowi tej szkoły, mianowicie. Mam na to cholerne pół godziny w ciągu dnia, który marnuję na próbę dotarcia do nieistniejących mózgów tych głupich bachorów. Przykro mi – skończył jadowicie. Hermionę uderzyło za to, jak wyraził się o Dumbledorze.
 - Chodzi o tę klątwę, czy jest coś innego? – wyszła za nim z klasy i postanowiła, że też odwiedzi komnaty Dumbledore’a.
 - Klątwa. Sprawa za długo stała w miejscu. On już nie może czekać.
 - Więc musimy skończyć badania nad tym zaklęciem. Nadal nie wiemy, co to właściwie było.
 - MusiMY i wieMY, to formy nieaktualne. Albus odsunął cię od tej sprawy.
 - Co? – prawie wpadła na przeciwległą ścianę. Czuła coś na kształt oburzenia, smutku i rozczarowania. Dlaczego została odsunięta i nawet jej nie poinformowano? Nie tylko włożyła w to mnóstwo wysiłku i pracy, ale przecież studiowała magomedycynę i co nie co już umiała. Mogła realnie pomóc.
 - Jesteś wmieszana w zbyt wiele spraw. Albus uważa, zresztą słusznie, że ciągnięcie pięciu srok za ogon nigdy nie przynosi dobrych efektów. Skup się na jednym.
 - Chcę z nim o tym osobiście porozmawiać! – rzekła twardo, ale Snape tylko wzruszył ramionami. 
 - Jeśli lubisz tracić czas…
 - Nie mogłeś mi o tym powiedzieć?! Może zdołałabym jakoś przekonać Dumbledore’a, że dam sobie radę. Czy kiedykolwiek zawiodłam z powodu nadmiaru zadań?
 - A czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że chodzi tu też o ciebie, a nie o to, czy zawiodłaś? Cenię sobie pracowitość i rzetelność, wiesz o tym. Nie można ci tego odmówić, ale z całą pewnością można zarzucić ci, że stałaś się bardziej maszyną wielofunkcyjną do ratowania świata niż rozsądną kobietą wykonująca swoje obowiązki! I nie wrzeszcz na mnie! – dodał widząc, że szykuje się do odwetu  - Lepiej po  prostu to przemyśl.
Chimera przed wejściem do gabinetu ustąpiła miejsca, gdy tylko Severus przed nią stanął. On jednak nie wszedł na spiralne schody. Odwrócił się do Hermiony i spojrzał na nią znacząco.
 - Ciebie nie zaproszono.
- Naprawdę muszę z nim porozmawiać, skoro ty mnie nie słuchasz.
 - Nie rozumiesz, co znaczy słowo „umierający”? Ciężki stan, złe samopoczucie, wyczerpanie…  Innym razem przekonasz go do swoich racji.
 - Chodzi o to, z czym do ciebie przyszłam.
 - Posłuchaj – westchnął z irytacją – jeśli to Weasley przedstawiła ci jakąś teorię spiskową dotyczącą jej porwania, nie bierz tego zbyt poważnie. Ona wciąż jest w szoku, boi się, wszędzie widzi zagrożenie i stara się chronić. Nie krytykuję tego, to zrozumiałe. Ale wymyślanie czegoś na wyrost naprawdę może jej się zdarzać.
 - Faktycznie, mówiła coś i… chyba tak na to spojrzałam. Ale potem okazało się, że Fleur może mieć rację. Chodzi o Pheobe Popeleen. Myślę… to znaczy… nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, ale jeśli mój trop jest właściwy, to w Zakonie możemy mieć zdrajcę.

16 komentarzy:

  1. Nie wiedzieć czemu bardzo lubię motyw zdrajcy w zakonie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak to jest to :) Po prostu Bagman i ta laska od razu mi nie pasowali ;D
    Weny życzę oraz wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku
    Pozdrowienia
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :) Weny i życzę Ci wesołych i śnieżnych ( o ile pogoda się zmieni ) świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :D
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział. Czekam na kolejny.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak się cieszę, że znalazłaś chwilkę czasu! :D Rozdział bardzo ciekawy, szczególnie końcówka c:
    Pozdrawiam,
    Morgena

    OdpowiedzUsuń
  7. 'Ale się cieszę ;D to dobrze ze udało ci się coś napisac ;) rozdział bardzo mi się podobał. Życzę weny i pozdrawiam
    Hermiona ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę spóźniona z komentarzem, ale na pewno nie z czytaniem.. :) Wszystkie autorki, które zawieszają swoje blogi powinny brać z ciebie przykład.! Rozdział świetny, czekam na więcej.. :)

    Cornelia Grey.. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Najlepszy prezent przedświąteczny <3 <3 <3
    E e e... Bagman nie może być zdrajcą... On jest na to za głupi...

    Kora :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju! Jak ja mogłam nie zauważyć rozdziału?! o.O W każdym razie, wybacz, że dopiero teraz ;) Taaak! Bagman zdrajcą! Musisz to zrobić, zamknij go i wyrzuć na zbity pysk (w odwrotnej kolejności) :D Bardzo szkoda mi Fleur, ale myślę, żę ta dyrektorka nie może mieć nic wspólnego z tą sprawą, chociaż jak się tak dłużej zastanawiam... Zrobiłaś im istny mętlik w głowie!
    I jeszcze Hermiona! Jak mogli ją odsunąć?! I to jeszcze Severus?Ach... co to się teraz dzieje...
    W każdym razie cuuuudowny rozdział! Żałuję, żę wcześniej go nie przeczytałam, ale cóż teraz to już nic straconego ;) Mam nadzieję, że szybko zobaczę następny i obiecuję, że tym razem się nie spóźnię! :D

    Zapraszam na mojego bloga z miniaturkami ;D Znajdziesz tam wiele paringów i mam nadzieje, że nie pożałujesz ;) Jeśli wejdziesz oczywiście :D
    http://miniaturkidosme.blogspot.com/

    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt ;D
    BellatriX ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdrajca.. dobry motyw...

    Świetny rozdział !:)
    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne!
    Jakie to wszystko jest pogmatfane!
    No aż mnie coś,...
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
    Weny.
    PozdRawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że już nie piszesz na blogu, a tu proszę. Kocham to opowiadanie i nie jesteś w stanie sobie wyobrazić co zrobiłam jak zobaczyłam coś nowego. Mianowicie mój chłopak lekko się zdziwił, kiedy wskoczyłam mu na kolana i krzyczałam ,,Wróciła!". Właściwie to po zawieszeniu tu nie wchodziłam, bo byłam bardzo rozgoryczona i załamana. Czułam się tak jak wtedy, gdy pochłonęłam całą serie HP i zdałam sobię sprawę, że dalszej części nie będzie. Uwierz, nie wygądałam, ani nie czułam się najlepiej...
      Kobiet pozostaje mi tylko pogratulować geniuszu i zapału. Pozdrowienia i weny! <3

      Usuń
  13. Na początek witam po długiej przerwie. Powiesz, co ze mnie za czytelniczka skoro od dobrych czterech miesięcy mnie tu nie było. To znaczy, bywałam sprawdzić czy jest coś nowego, ale nie czytałam, ani nie komentowałam. A teraz tego żałuję! Rok szkolny tak mnie pochłonął, że wszelkie blogi z opowiadaniami zepchnęłam na boczny tor. Przez ten czas przeżywałam wzloty i upadki, załamania, ale udało mi się przetrwać. Widzę, że i u Ciebie nie było najlepiej. Obie jednak nadal tu jesteśmy. Pochłonęłam na raz zaległe rozdziały i muszę stwierdzić, że jesteś jeszcze lepsza. Tak dobrze czyta mi się Twoją historię. Twoja Hermiona oraz Severus są tacy jacy powinni być. Jest niesamowita. I oczywiście moje ulubione momenty, czyli zagadkowe zakończenia. :D No cóż, nie mogę doczekać się co dalej. Mam nadzieję, że ten rok będzie dla nas dobry. Życzę Ci szczęścia, nieustającej weny, czasu oraz chwil wytchnienia. Bo niezwykły talent to już masz! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. A to niby Hermiona jest tak uparta, ech Severusie.. czasami trzeba wysluchac swojej kobiety, bo moze miec dosc istotne informacje :) W sumie Fluer moze miec racje, tak jak samo jak Granger,czyzby w Zakonie czai sie zdrajca, ciagle po glowi chodzi mi ten Bagman, chodz moge sie mylic.. I kiedy w koncu Snape znajdzie sposob na zdrowie Albusa, martwie sie o niego..
    Pozdrawiam
    ~ Sandra

    OdpowiedzUsuń